Maria Biernacka-Drabik - Nie pytaj - recenzja

by - 14:44:00

„Mój Anioł Stróż, o ile istniał, musiał mieć zakurzone skrzydła, ciężkie od pyłu, bo nie zdołał mnie na nich unieść. Może był tak samo pechowy jak ja? Kiedyś bardzo w niego wierzyłam. Zbierałam małe puchate piórka i ani przez sekundę nie wątpiłam, kto je zgubił, bo dzięki temu nadal mogłam się łudzić, że on istnieje.”

Ważniejsze jest to, skąd pochodzisz, czy dokąd zmierzasz oraz kim aktualnie jesteś? I jeszcze moje ulubione: ile waży strata? Motyw rodziny, z którą – zgodnie z popularnym i mającym wiele wspólnego z rzeczywistością powiedzeniem – najlepiej wychodzi się na zdjęciach, stosunkowo często gości w mrocznych powieściach. Nie należy się temu dziwić, jako że familie z piekła rodem można przedstawić w milionie różnych odcieni, spośród których każdy będzie równie wstrząsający, szokujący i mrożący krew w żyłach… oczywiście pod warunkiem, że zostanie podany w oryginalny sposób i przeprowadzony w pełni poprawnie. Właśnie z takim przypadkiem mamy do czynienia w przypadku „Nie pytaj” – najnowszej, porywającej i wzruszającej propozycji czytelniczej Marii Biernackiej-Drabik, będącej udanym crossoverem thrillera, kryminału, dramatu rodzinnego oraz powieści obyczajowej, mającej znamiona tej szkatułkowej. Choć nie jest to „książka w książce”, Autorka zdecydowała się wpleść w główną oś fabuły spod ciemnej gwiazdy treść pamiętnika jednej z bohaterek, co uważam nie tylko za świetny zabieg literacki, ale i doskonały pomysł. To właśnie te kartki z ważkich i poruszających wspomnień okazały się dla mnie największą gratką; zasmucającym mirażem przeszłości, obrazującym, że każda z minionych tragedii naznacza nas bezpowrotnie i czyni tym, kim aktualnie jesteśmy oraz może okazać się kostką domina, z którego stworzona konstrukcja będzie się rozpadała przez wiele kolejnych lat. Czy jednak wieczna gonitwa za tym, co było, nieustanne roztrząsanie przeszłości i próba uchwycenia tego, co miało się stać, lecz nie zaistniało, nie sprawią, że teraźniejszość będzie jedynie teatrem? Wszak nie można znajdować się w dwóch rzeczywistościach jednocześnie.

„Naród bez tożsamości nie istnieje. Człowiek bez tożsamości również. Rozpływam się w niebycie. (…) Nie chcę przeżyć całego życia, nie istniejąc.”

Eldo zatytułował jeden ze swoich utworów „Noc, rap, samochód”. Ostatnia piosenka Twojej mamy mogłaby nosić podobną nazwę – drzewo, auto, krwawe przeszłości łzy. Finalna droga między pieńkami – gdzieś, gdzie Maria wcale nie miała się znaleźć; przynajmniej już nigdy więcej. Po co tam pojechała? Czy to możliwe, że jej wypadek wcale nie był dziełem przypadku, a samobójstwem lub zabójstwem? Lecz przecież… do popełnienia tego pierwszego Twoja na co dzień uśmiechnięta, choć nigdy nieopowiadająca o swojej przeszłości, kochająca Was ponad wszystko rodzicielka, nie miała żadnego powodu. To drugie wydaje się równie niemożliwe, jako że kobieta nie miała żadnych wrogów – a przynajmniej takich, o których byłoby Ci wiadomo. Zderzenie. Strzaskana szyba. Krew, urywany oddech i koła, które jeszcze przez chwilę się obracają. Potem cisza niesłyszana od wielu, wielu lat; nareszcie żadnych więcej dźwięków, kakofonii myśli i jazgotu „kiedyś”. Czyżby jechała za szybko po nieprzystosowanej do tego powierzchni? Ale… nigdy nie przekraczała dozwolonej prędkości. Choć żaden z elementów układanki nijak do siebie nie pasuje, pewnym jest, że – złączone ze sobą na siłę – tworzą koszmarny obraz: Twoja mama nie żyje. Zginęła, jadąc gdzieś… choć wiadomo gdzie, nie wiadomo po co. Twoja dziennikarska natura, zaraz jak tylko względnie uporasz się z żałobą, nie pozwala Ci na postawienie tej sytuacji bez stosownego wyjaśnienia. Choć śledczym nic nie wskazuje na to, aby nie był to nieszczęśliwy wypadek, coś kradnie Ci spokojny sen i nakazuje poszukiwania drugiego dnia w tej owianej niewiadomymi sprawie. Podszept zła, wciągający Cię wprost w wir niebezpieczeństw czy słuszne przeczucie, wiodące do odkrycia zasłużonej prawdy? A jeśli to drugie – czy na pewno lepiej dla wszystkich pozostających na tym świecie zainteresowanych byłoby, gdyby została ona ujawniona? Może przeszłość powinna na zawsze pozostać tam, gdzie jest jej miejsce?

„Niby wszystko tak samo, a jednocześnie inaczej. I do tego ta atmosfera tajemniczości, gęstniejąca z każdym dniem. Jakie jeszcze sekrety skrywa ten jej rodzinny świat?”

Wiele, wiele lat temu, w domu dziecka była sobie smutna dziewczynka, którą ktoś postanowił zostawić na jego progu, zawierzając jej życie w rękach zupełnie obcych ludzi. Bidul pełen był takich istotek; niczyich i niechcianych podrzutków. Lwią część ich życia pochłaniała łamiąca serce „rozrywka”, polegająca na wpatrywaniu się w przykurzone szyby przybytku i szukaniu wzrokiem dorosłych, którzy zmierzaliby w ich stronę. Myśl: „Może tym razem przyjdą po mnie i zabiorą mnie do pełnego miłości domu i w końcu będę dla kogoś ważny?” walczyła z niemalże błagalnym: „Ja, ja, proszę, mnie, wybierz, mnie!”. Pewnego dnia dość dystyngowana para przybyła do sierocińca. Obecni w nim małoletni spoglądali na nią z nadzieją, która na chwilę zastąpiła stale obecną rezygnację. „Czy chcieliby pokochać właśnie mnie? Proszę…” – zaciskali kciuki, chowając ręce za plecami. Małżeństwo porozmawiało chwilę z jednym z chłopców, po czym zdecydowało się adoptować smutną dziewczynkę, za co chłopiec znienawidził ją po wsze czasy. Pewnie nie uczyniłby tego, gdyby wiedział, co czeka ją w nowym miejscu – i że stała się lalką, marionetką, zabawką w rękach dorosłych już na zawsze, co będzie rzutować na jej życie, a także na egzystencję kolejnych pokoleń – bo choć tragedię tę przetrwała i wyszła z niej silniejsza, przeszłość nie umiera w nas nigdy.

Co łączy smutną dziewczynkę z domu dziecka ze zmarłą w budzących wątpliwości okolicznościach matką dziennikarki?

„(…) wyciągnęła do niego swoje dłonie. Takie delikatne i wiotkie, lecz cały czas czułe. I Powoli się z nim żegnała. Powiedziała mu przed odejściem, że to dar, móc się spokojnie pożegnać.”

Nie pytaj. Jeśli nie chcesz poznać prawdy – nie pytaj. Raz odsłoniona, nie pozwoli o sobie zapomnieć; ujawnionej nie da się ponownie skryć w cień. Tak w telegraficznym skrócie mogłabym opisać najnowszą powieść Marii Biernackiej-Drabik, którą bez dwóch zdań przez długi czas będę miała w pamięci – i to nie tylko przez jej mrocznie piękny, wręcz poetycki język. Choć początkowo akcja wydaje się dość statyczna, każda kolejna strona utwierdza czytelnika w tym, że to nie jest książka dynamicznych plot twistów, a thriller, w którym pierwsze skrzypce odgrywają emocje – tak bardzo pożądane przez lubujących się w ciemności czytelników. „Nie pytaj” cechuje się nasączonym nostalgią klimatem zła, smutku i tragedii rodzinnych, które zapuściły korzenie w sercach bohaterów wiele lat wstecz i nie dały się z nich usunąć. Budząca szereg uczuć fabuła obrazuje, że ludzie często bywają podobne drzewom. Nie należy ich przesadzać, kiedy są stare. Wówczas nie powinno się ich również obdzierać z kory (odzierać ze wspomnień). Kiedy bowiem drzewo jest młode – jego kora jest gładka i uspokajająco zielona. Pod wpływem lat pęka, by na koniec odpaść całkowicie, odsłaniając prawdziwe „ja”; kształt, w którym roślina powoli umiera i odchodzi w niebyt, kiedy strata waży zbyt dużo; jak rapował Onar: „Przecież zawsze wracam, nawet z najdalszych podróży / Ale ta niespodziewanie mogłaby się przedłużyć / Mogłaby, przecież nie chciałbym / My nie mamy wpływu na życie, życie na nas ma wpływ (…) a słowa nie oddają tego, ile waży strata.” 8/10

„(Nie)pamiętnik był najważniejszą częścią tej układanki. Nadawał znaczenia, rozwiewał możliwości, poruszał do głębi. (Nie)pamiętnik? Dla niej najważniejszy strażnik pamięci.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)