Małgorzata Rogala - Kopia doskonała - recenzja
„Czasem chodzi o kwadrans. Przeszłość ma znaczenie.”
Często piszę, że życie jest sztuką – a ta składa się przecież z wielu różnych dzieł. Napawających grozą (pozdrawiam wszystkie moje mroczne duszki!), wprawiających w zachwyt lub zdumienie, konsternujących, wzruszających czy uśmiechających i podnoszących na duchu. Świat tworzą właśnie te mniej albo bardziej wzniosłe skrawki obrazów, dźwięków i liter, które – złożone przez artystę w jedną całość – nadają im niepowtarzalnego charakteru. Każdy z przykładów takich kunsztownych rarytasów można jednak skopiować czy… skraść. Między innymi o tym traktuje najnowsza powieść Małgorzaty Rogali, będąca idealnym dowodem na to, że połączenie gatunków literackich, choć jest mieszanką iście wybuchową, często gwarantuje doskonałą rozrywkę na najwyższym poziomie; grę szeregu intelektualnych łamigłówek, których rozwiązanie okaże się nader satysfakcjonujące. „Kopia doskonała”, przywodząca mi na myśl „White Collar”, jeden z moich ulubionych seriali, to crossover ciepłej historii obyczajowej z kryminałem oraz komedią – a wszystko to w idealnie wyważonych proporcjach… niczym u najlepszego fałszerza sztuki.
„W poszukiwaniu niezwykłego artysty.”
W średniowieczu kopista trudnił się przepisywaniem dokumentów oraz ksiąg. Pełniący tę funkcję mógł również łączyć ze sobą różne utwory… a nawet dopisywać do nich własne fragmenty. Oto Twój zawód, choć rodzime są Ci inne arkana tej magicznej sztuki. Wykonujesz kopie obrazów na zlecenie klientów prywatnych. Jeśli ktoś zakocha się w oryginale, którego kupno jest niemożliwe – lub też zwyczajnie poniosłoby za sobą zbyt duże konsekwencje finansowe - zleca Ci wykonanie idealnej „odbitki”. Najnowszy pracodawca nie tylko poprosił Cię o odtworzenie dzieła, ale i przy okazji zagwarantował dłuższą wycieczkę życia, opłacając pobyt we francuskim Lyonie, w którym starasz się jak najwierniej oddać każdy, nawet najmniejszy detal namalowanego farbami olejnymi w roku 1888 obrazu „Targ na Jarzyny na placu Żelaznej Bramy w Warszawie”, który znajduje się w prywatnej lyońskiej galerii sztuki. Dyspozycja jakich wiele już w swoim życiu otrzymałaś – wszak chcesz wierzyć, że w tego rodzaju odtwórstwie nie masz sobie równych. Choć może nad poprzednimi ma taką przewagę, iż jest doskonale płatna, a dzięki wykonywanemu zadaniu właśnie popijasz chrupiące crossainty café au lait; voilà… tak mogłoby wyglądać niebo każdej malarki. Jak to jednak w życiu często bywa, każda baśń i bajka – posiadawszy gdzieś swój zaczątek – musi mieć również i koniec. Kiedy twór Twojego pędzla jest już gotowy… okazuje się, że zostałaś wykorzystana do oszustwa. Znajdujący się w galerii oryginał obrazu zniknął, a na jego miejscu zawisnęła wykonana przez Ciebie kopia. Tak jak nigdy nie sądziłam, że potrafię szybko biegać, co ujawniło się dopiero wówczas gdy przez przypadek podpaliłam niedopałkiem papierosa kosz pod komendą policji 😉, tak Ty nie myślałaś wcześniej, że przyjdzie Ci ukrywać się przed francuskim aparatem police nationale… i próbować zmienić tożsamość, przy okazji zastanawiając się, jak udowodnić, że wcale nie masz konszachtów z przebiegłym przestępcą złodziejaszkiem. Jeżeli dotychczas nie było okazji do podziwiania słowa „tarapaty” w ujęciu praktycznym, teraz zdecydowanie możesz to nadrobić. A co gdyby… sfingować swoją śmierć lub ukartować zaginięcie? Wszakże jako utalentowany, przymusowy „fałszerz”, doskonale wiesz, co zrobić, aby kopia przypominała oryginał. Czy może się to przełożyć na prawdziwe życie; pocztówka ułudy, sprawnie udająca rzeczywistość?
„Przeszłość wraca.”
Tymczasem w Polsce pewna kobieta zostaje niesłusznie zwolniona z pracy. Przyłapawszy krewnego właściciela na próbie umieszczenia ręki tam, gdzie niemężowi czy niepartnerowi zdecydowanie nie przystoi, czyli pod spódnicą innej zatrudnionej, której – sądząc po wrzaskach i błaganiach – jest to nader nie w smak, naraziła się naczelnikowi na tyle, że już na drugi dzień znalazła się na zawodowym bruku. Cóż ma ze sobą począć samotny po odejściu ukochanego psa, sklepowy detektyw, pilnujący dotychczas, by perfumy, kremy, czekoladki oraz inne artykuły pierwszej potrzeby omyłkowo nie wpadały klientom do torebki, utraciwszy jedyne źródło zarobkowania? Przed wytatuowaniem na ręce lub czole dużą i doskonale widoczną czcionką „Vanitas vanitatum et omnia vanitas” Celinę ratuje jedynie… ktoś znacznie bardziej zwichrowany od niej, niedoszłej pani detektyw, przeczesującej market w poszukiwaniu zbrodniarzy wagi lekkiej lub profesjonalnych kleptomanów. Jej przyjaciółka Szyszka, trudniąca się mordowaniem ludzi na kartach powieści, zupełnie bezinteresownie (i niezwiązanie z tym, że właśnie tworzy książkę, w której to właśnie detektyw odegra główną rolę 😉) podsuwa jej świetny pomysł – otworzenie własnej agencji! I to takiej z prawdziwego zdarzenia, której działalność nie do końca wiąże się ze śledzeniem niewiernych małżonków. Choć, zależy jak spojrzeć na sprawę – wszak od zdrady do zabójstwa droga wcale nie jest taka długa… Kiedy pierwszą klientką okazuje się babcia, chcąca odnaleźć we Francji wnuczkę poszukiwaną przez służby za kradzież dzieła z galerii sztuki, Celina odkrywa, że zdecydowanie przyszedł czas na przeżycie przygody, zarobienie, (stworzenie materiału do Szyszkowej książki), oraz… pokonanie własnych demonów z przeszłości.
„Wszystkie klocki układanki wskakują na swoje miejsce.”
Powieść „Kopia doskonała” była moim pierwszym literackim spotkaniem z twórczością Małgorzaty Rogali. Bardzo rzadko zdarza mi się, abym już od pierwszych stron pokochała pióro autora czy autorki – a właśnie z takim przypadkiem miałam do czynienia tym razem. Pisarka potrafi na jednej i tej samej kartce rozzłościć czytelnika, wywołać u niego uśmiech, solidnie go rozbawić oraz zaciekawić pełną suspensów zagadką, co… jak się okazuje, jest w pełni wykonalne. Najnowsza książka Rogali łączy w sobie elementy kilku gatunków literackich, a wszystkie one lawirują one między sobą i przenikają się tak płynnie, że aż budzi to szczery podziw. To była lektura, którą zdecydowanie określiłabym mianem… przyjemnej! Lekkiej, ale wartościowej. Dobrze napisanej i gwarantującej świetną rozrywkę. Propozycja idealna na lato; choć także na każdy czas, w którym potrzebujesz dobrej zabawy. Dostrzegam jedynie dwa (nieznaczne!) minusy – niekiedy imiona bohaterów powtarzają się zbyt często, a kilka zdań, które w powieści występują w języku francuskim, nie zostały przełożone na nasze rodzime słowa. Pracuję nad tym, by biegle operować polskim, angielskim, rosyjskim i fińskim - francuskiego nie mam (jeszcze) w repertuarze. Niesnaski te nie wpływają jednak na fakt, że już nie mogę się doczekać, jaką historią Małgorzata Rogala porwie czytelników następnym razem. Bardzo mocne 8/10!
PS Oklaski należą się również jednemu z moich ulubionych wydawnictw, czyli
Skarpie Warszawskiej – ta okładka mogłaby z ogromnymi szansami powodzenia
walczyć z innymi o tytuł najpiękniejszego tegorocznego projektu graficznego!
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)