Daniel Hurst - Zemsta rodziców - recenzja

by - 18:08:00

„Musisz zrobić wszystko, co w Twojej mocy, by chronić swoje dzieci. (…) Naprawdę wziąłem sobie te słowa do serca i minie trochę czasu, zanim przestanę o nich myśleć. Jednak zanim to się stało, było już za późno, by cofnąć to, co zrobiłem.”

Ciężko stwierdzić, czy większą krzywdę są w stanie dziecku wyrządzić rodzice nadopiekuńczy, czy tacy, którzy w ogóle nie interesują się jego losem. Ci drudzy przez zaniedbania mogą doprowadzić do niezliczonej liczby tragedii. Pierwsi zaś - przytłoczyć dziecko, całkowicie stłumić jego osobowość i sprawić, że chwilę po „opuszczeniu gniazda” postanowi ono „odkuć się” za wszystkie ograniczenia, szalejąc bez umiaru i… kończąc równie źle. Zachowanie matki i ojca, traktujących swoją pociechę z przesadną ostrożnością i trzymających ją pod kloszem w niemalże każdym aspekcie życia, w języku angielskim zapewne określilibyśmy mianem „overreacting”… ale czy aby na pewno? Być może w niektórych sytuacjach o wiele lepszym rozwiązaniem jest przekroczenie miary, zamiast niezauważania, że takowa w ogóle istnieje.  Jeżeli przypuszczasz, że ktoś gnębi Twoje dziecko – powinieneś zrobić wszystko, aby ustalić, czy jest to prawdą czy jedynie pogłoską lub niedojrzałym wymysłem małoletniego, choć tu pojawia się inny istotny dylemat. Czy ingerencja dorosłych w sprawy nastolatków jest dobrym pomysłem? Kiedy stanowi niedopuszczalne przekroczenie pewnej cienkiej granicy? I wreszcie… Do czego jest w stanie posunąć się rodzic, jeśli dowie się, że ktoś krzywdzi jego ukochane dziecko? Przedstawiam Ci „Zemstę rodziców”, thriller domestic noir w formie instant, cechujący się doskonałą dynamiką, brakiem choćby jednego zbędnego słowa i absolutnie nieprzewidywalnym zakończeniem.

„(…) myślałem o tym, co bym zrobił temu, kto odważyłby się skrzywdzić naszego syna. Odpowiedź była naprawdę prosta. Zabiłbym go.”

Na początku było Was dwoje. Chwilę później - czworo. Pełna rodzina, można by rzec, iż zupełnie jak z obrazka. Dobrze dobrane małżeństwo, córka oraz syn. W związku z tym, że oboje rodziców ma dość intratne zajęcie, całości sielskiej rzeczywistości dopełnia dom. Zarówno szczęśliwa, jak i pechowa karta, mają to jednak do siebie, że lubią się odwracać i zamieniać miejscami w najbardziej nieprzewidywalnych momentach rozgrywki. Póki co jest stabilnie. Z Guy’em jesteś już od ponad dwóch dekad, i choć nie jest to ta sama szalona „big love”, co na początku – z dumą możesz powiedzieć, że jesteś usatysfakcjonowaną żoną kochającego Cię mężczyzny. I odwrotnie: jemu też do zadowolenia niczego nie brakuje. Niewielką kością niezgody jest fakt, że Twój mąż czasem w weekendy nadużywa alkoholu. Mała to przywara, jeśliby spojrzeć na innych znudzonych swoim życiem i zdradzających czy agresywnych mężczyzn dookoła. Amber, Wasza córka, wyjechała z rodzinnego domu na studia i radzi sobie na nich całkiem dobrze, choć po części wspieracie jej naukowe wysiłki finansowo. W chwili obecnej mieszkacie więc we troje: Ty, Twój mąż Guy i Wasz piętnastoletni syn Jacob. Wielu rodziców mogłoby Wam zazdrościć. Podczas gdy większość nastolatków właśnie przechodzi powodujący u starszych ciarki, młodzieńczy bunt, Jacoba dałoby się przyłożyć do przysłowiowej rany, w formie opatrunku z namalowaną uśmiechniętą buźką. Zawsze wesoły, otwarty, chętnie spędzający czas z rodzicami i zwierzający się im z niemalże wszystkiego, co większość jego równolatków uznałoby za „obciach” lub pewien stopień żenady i niezrównoważenia psychicznego. Ale nie Jacob. Wasz ukochany Jacob taki nie jest, co w pewien sposób napawa Was dumą, bowiem oznacza, że jako rodzice spisaliście się doskonale. Aż przychodzi ten jeden dzień i cały Wasz mały, od lat pieczołowicie budowany i jakże niezwykle cenny, światek runie w gruzach. Z głośnym hukiem, po którym opadły kurz sprawia, że każde rodzinne zdjęcie już zawsze będzie zszarzałe. A może i splamione krwią.

„Ale to jeszcze nie koniec, wręcz przeciwnie. (…) nie wiadomo, co jeszcze będę musiał zrobić, zanim wszystko znowu będzie dobrze.”

Zamiast zwyczajowej rodzinnej kolacji – gniewne, milczące wbiegnięcie do domu i głośny trzask drzwi pokoju Jacoba, który utrzymuje, iż jego nietypowe zachowanie to „nic” i że oczywiście żadne zło się nie dzieje. Kiedy jednak w środku nocy z jego sypialni da się posłyszeć szloch, masz już absolutną pewność, że coś jest bardzo nie w porządku. Co stało się z Twoim małym, pogodnym chłopcem, który… de facto, od dawna już chłopcem nie jest? Dlaczego, po raz pierwszy raz w życiu, nie chce Ci zdradzić, co leży mu na sercu? Postanawiasz przeprowadzić śledztwo na własną rękę. Kiedy nie daje rezultatu, do akcji wchodzi Twój mąż. Guy, zobaczywszy siniaki na żebrach syna, przez przypadek ustala, że ktoś w szkole go dręczy. I to bynajmniej nie byle jaka persona – bo chłopak, który już wcześniej dopuszczał się gnębienia swojej równolatki… i to na tyle skutecznie, że ta odebrała sobie życie. I to jest właśnie ten moment, chwila, błysk, kiedy pierwsza kostka domina upada, uderzając kolejną i naruszając całą delikatną, utkaną z uczuć rodzinnych konstrukcję. Zadarłszy z Waszym synkiem, Mason popadł w konflikt z Wami. Nikt nie będzie krzywdził Waszego dziecka. Mąż i żona, biorący sprawy w swoje ręce. Małżeństwo kierowane zemstą. Niepowstrzymany team, napędzany furią. Morderczy duet wymierzający sprawiedliwość. Tylko… czy aby na pewno słuszną? A może to wszystko wcale nie było tak? Cóż. Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy.

„Może wygrałam jedną bitwę. Ale to nie zmienia faktu, że wojna wciąż trwa.

Autor, który dał mi się już poznać za sprawą „Żony lekarza” jako kreator doskonałych pod względem dynamiki thrillerów domestic noir, powrócił do czytelniczej gry z kolejną powieścią – „Zemstą rodziców”, która okazała się lepsza od swojej poprzedniczki. Nieszczególnie mnie to dziwi, zważywszy na to, że w mojej opinii Filia Mroczna Strona wydaje najlepsze w Polsce powieści „spod ciemnej gwiazdy”. Za piękną okładką (ależ ja uwielbiam takie projekty!) i tym razem u Hursta znaleźć możemy pozornie idealne małżeństwo, które – na skutek nieszczęśliwych okoliczności – znajduje się na klifie, tuż nad samym skrajem przepaści. Krok do przodu może oznaczać samobójstwo; ten w tył niekiedy jest już niemożliwy do zrobienia. Do czego skłonny będzie człowiek, który, zmuszony przez siłę zewnętrzną, przekroczył już wszelkie granice i ma niewiele do zniszczenia? Czy strata waży więcej od winy; zemsta – zawsze wyniszcza? A może w niektórych, bardzo nielicznych, przypadkach, sprawą wręcz honorową jest jej dopełnienie? W tym krótkim, bo mającym zaledwie 269 stron thrillerze o narracji z dwóch perspektyw, aż roi się od emocji, tematów skłaniających do osobistych przemyśleń i plot twistów. Zapytana o wady, wskazałabym tylko nieznaczną; jeden z nich jawi mi się jako mało realistyczny. Całość jednak, wyposażona w dodatku w kompletnie nieprzewidywalne zakończenie, sprawia, iż nie mogę się już doczekać kolejnej propozycji Autora. Oby równie porywającej, emocjonującej i po prostu dobrej – świetnie pasującej na jeden mroczny wieczór. 7/10

PS Absolutnie uwielbiam prologi z pie… To jest; kocham mocne intro! Autor to mistrz w ich tworzeniu. Czy może być lepszy początek książki od elektryzującego morderstwa? A później podróż w czasie i sprawdzenie, co do niego doprowadziło i jak można było lepiej ukryć zwłoki? Tfu, to znaczy, jak można było go uniknąć? Też sądzę, iż nie. 😉

„Zrobiłeś tę jedną rzecz, której dręczyciele nie lubią. Postawiłeś się.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)