Vera Buck - Wilcze dzieci - recenzja
„Skoro wszystko o Jakobsleiter jest kłamstwem, to co jest prawdą z tego, czego nauczono mnie o mieście?”
Jakobsleiter oznacza dosłownie „drabinę Jakuba” – tę, którą według Biblii Jakub oglądał we śnie, spoglądając na przemieszczające się po niej anioły oraz stojącego na jej szczycie Boga. Jakobsleiter to także nazwa maleńkiej, zamkniętej osady, znajdującej się u stóp sięgających nieba gór, położonych dwa tysiące metrów nad poziomem morza. Jeśli w niej żyjesz, jeżeli chcesz do niej należeć, musisz przestrzegać szeregu zasad. Nigdy nie ufaj tym z miasta, nawet gdy udasz się do nich po konieczne sprawunki. Nie wolno Ci bratać się z obcymi, bo to w nich tkwi największe zło. Tragedie, przestępstwa i zaginięcia – to oni są za nie odpowiedzialni! Przecież nie Wy, nie bez powodu odseparowani od świata, mieszkańcy wspólnoty wybrańców. Nie rozmawiaj z nimi. A jeśli jest to niezbędne – nie mów im prawdy. Kłam, nie zdradzając nic o sobie. Tylko ściśle strzeżony, jakubowy świat jest w stanie Cię uchronić. Spójrz tylko, co spotkało matkę Jesse’go, która pewnego dnia postanowiła wyprawić się do mieścinki Almenen i do tej pory nie wróciła do siebie, wegetując bez świadomości! Zobacz tylko, co jej uczynili! Z nami będziesz bezpieczny. I pamiętaj, po pierwsze i najważniejsze: bądź cicho! Jeżeli nauczysz skradać się niczym mordujący pod odsłoną nocy kozy wilk, pozostaniesz niezauważony, a niewidoczny może wszystko. Zapewne już udało Ci się to pojąć – wszakże budzący postrach wieśniaków lupus jest Twoim przyjacielem; nieważne – przecież o tym nie wie nikt. Cóż, prawie nikt…
„Od małego uczono mnie, że nie omawiamy problemów z obcymi, że nie wolno im ufać.”
Umorusana błotem kilkulatka o skołtunionych czarnych włosach i poranionych przez kamienie oraz ściółkę stopach już dawno powinna realizować obowiązek szkolny w miejskiej placówce – powinna, gdyby ktokolwiek spoza osady wiedział o jej istnieniu. Jest zwinna niczym kot, cicha jak najlepszy myśliwy i, co zupełnie nie przystaje do jej wieku, przebiegle wręcz inteligentna, choć… nigdy nie wypowiedziała ani słowa. Przeciwnik łatwy do zlekceważenia – skoro milczy, zapewne słabuje na umyśle. Nie trzeba zwracać na nią uwagi, półgłówka. Błąd. Poważne niedopatrzenie. Nie odzywając się – słyszy absolutnie wszystko i magazynuje informacje z biegłością, która zawstydziłaby każdego łebka… gdyby ten mógł ją dostrzec, jako że zawsze pozostaje w cieniu. Przemieszczając się po budzącym grozę większości okolonym górami lesie bez najmniejszego dźwięku, omijając każdą suchą gałązkę, dotarła tam, gdzie nikt nigdy nie miał się znaleźć. Skradając się bezszelestnie, doskonale widziała, co spotkało tamte dziewczyny. Wyszkolona niczym szpieg, odkryła straszną prawdę; poruszając się jak myśliwski pies… trafiła do miejsc bezimiennych pochówków. I była wierna, zawsze była całkowicie wierna wpojonym jej przez ojca przekonaniom: musisz być całkowicie cicho.
„Gdy się nic nie mówi i tylko patrzy, inni szybko przyklejają takiemu człowiekowi łatkę głupca. A przecież jest zupełnie odwrotnie.”
Jesse. Tak rzadko słyszysz to imię, chyba że wypowiadane gniewnym głosem taty lub przez zdecydowanie nieprzystającą do Almenen nauczycielkę z wielkiego miasta, która z trudem próbuje zapanować nad klasą składającą się z pełnych okrucieństwa okolicznych dzieci oraz kilkoro spośród Was – gnębionych przez nich „odmieńców z góry” – i wciąż dziwi się, że chłopak tak utalentowany jak Ty, zamierza zakończyć edukację na podstawówce. Może i kiedyś opuściłbyś osadę, ale… przecież nie zostawisz tam swojej oszalałej matki. I „wilczego dziecka”, które – choć przecież nic nie rozumie – chyba chciałoby być przez Ciebie traktowane jak młodsza siostra. Nie masz sumienia pozbawić jedynej sensownej opieki tej małej dzikuski. Jest również Twój lupus – odkarmiony, odchowany i wierny Ci niczym pies. Kolejny całkowicie milczący przyjaciel, którego istnienie musisz zachować w tajemnicy. Wystarczy, że jednym strzałem ze strzelby ojciec pozbawił go rodzicielki. Najważniejszym powodem, dla którego nie planujesz opuścić Jakobsleiter jest jednak Twoja równolatka Rebbeka; skrycie kochana przez Ciebie dziewczyna, z którą wiążesz swoją przyszłość. Kiedy ta pewnego dnia znika, wszystko się zmienia. Nie wierzysz, że mogłaby tak po prostu odejść bez pożegnania. Jeśli tego nie zrobiła… co się z nią stało? Czyżby skrzywdził ją ktoś z miasta, bo przecież nie z Waszej religijnej osady? Cóż. Tylko że to wcale nie jest osada… a przynajmniej nie jest nią w takim kształcie, jaki dotychczas uważałeś za prawdziwy. Nic nie jest tutaj prawdą. Niczego nie ma.
„Wszystko jest odwrotnie, niż nas nauczyli, Juli. Diabeł nie jest cieniem, on jest światłem.”
Jako niedoszła policjantka, od dziesięciu lat zadajesz sobie jeden ciąg pytań: gdzie jesteś, Juli? Kto porwał Cię wtedy, w środku nocy, przeszło dekadę temu, z wspólnego biwakowania u stóp budzących swym majestatem grozę gór? Gdzie się podziałaś? Co się z Tobą stało? Kim jest ten, który pozbawił mnie najlepszej przyjaciółki? Brak odpowiedzi – nawet odległego echa przeszłości. Dziś, odbywając wolontariat w małej gazecie, wciąż szukasz śladów na ściółce. I znajdujesz… w końcu znajdujesz jakiś trop. Zaginięcia. Jeszcze więcej zaginięć. Wiesz już, co robić – musisz wrócić tylko tam, gdzie wszystko się zaczęło; wspiąć po jakubowej drabinie… lub przeciwnie, zejść nią na sam dół.
„Tylko ten, kto żyje w przeszłości, jest niewidoczny dla współczesnego świata.”
Dziecko wilka – byt dziki, nieokiełznany, wychowany przez las i te pełne majestatu zwierzęta; kojarzący się z czymś nieokrzesanym, co nie jest zdolne do życia w prawdziwym świecie. Warto jednak postawić pytanie: gdzie właściwie się on znajduje? Druga wydana w Polsce książka Very Buck, „Wilcze dzieci”, jest nie tylko doskonale trzymającym w mroźnych szponach napięcia rasowym thrillerem, ale również opowieścią w mistrzowski sposób udowadniającą, że niekiedy nic nie jest takim, jakim się wydaje. Realistyczny, pełen napięcia klimat zamkniętej osady zderza się z mentalnością małego miasteczka w sposób powodujący ciarki na plecach. Całości niepowtarzalnego smaku dodaje językowa zwinność; opowieść snuje się niczym oszroniona pajęczyna, oplatająca czytelnika kłującymi igiełkami mozaiki zdarzeń. Stery narracji, oddawane naprzemiennie różnym bohaterom, pozwalają na dostrzeżenie każdego z wzorów składających się na wszystkie odcienie jej szarości. W całej historii próżno szukać zarówno wad, jak i jakiejkolwiek zbędności fabularnej. Łatwo jest się za to dać pochłonąć atmosferze nieustającego niepokoju, grozy, tajemnic oraz zbrodni. Sama historia przypomina mi nieco uwielbiany przeze mnie film „Osada” – ale przedstawiony o wiele bardziej wyrafinowanie a także nasączony morderczą nutą, w którą thrilleromaniacy tak bardzo lubią uderzać, prezentując mrocznej stronie świata swój pełen emocji koncert. Buck zdecydowanie należą się towarzyszące jego zakończeniu, głębokie ukłony. Mocne 9/10.
„Czyli mam w domu dwie wariatki. Twoja matka siedzi w swoim gabinecie i nie
da się z nią porozumieć, bo wymyśla morderstwa, a teraz Ty…”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)