Adrian Goldsworthy - Złowrogie morze - recenzja
„Sylurowie to lud wilka, łowcy tak zwierząt, jak i ludzi…”
Właśnie z nich się wywodzisz, jednak teraz żyjesz na krawędzi dwóch
przeciwstawnych światów – tego cywilizowanego i tego, który, jeszcze na wpół
dziki, uważany jest za prymitywny i z definicji gorszy… Pierwszy z nich to
olbrzymie Imperium Romanum - Cesarstwo obejmujące prawie cały znany świat, z
jego monumentalnymi budowlami, bitymi drogami, amfiteatrami, niezrównaną armią
i całym tym sztafażem, którzy każe wierzyć współczesnym, że będzie trwało
wiecznie, gdyż takie są prawidła historii… Nieprzemijające złudzenia aktualnych
zwycięzców…Drugi, Twój rodzinny – związany z ludem zamieszkującym północną
Brytanię, który, podbity przez Rzymian, ukorzył się, zapomniał o swojej dumie i
ugiął kark, oddając Ciebie wraz z wieloma innymi jako zakładników
gwarantujących posłuszeństwo. Ty – pół Rzymianin, pół Bryt – teraz Centurion, a
więc oficer, który za nienaganną służbę niedawnemu wrogowi otrzymał
obywatelstwo Wiecznego Miasta i nowe miano – Tytus Flawiusz Feroks. Centurion –
cóż za zaszczyt! Tworzysz kręgosłup rzymskiej armii, jesteś najwierniejszym z
wiernych, niezmiennie ceniony przez przełożonych i swoich podwładnych. Wraz z
podobnymi sobie odbywasz służbę na krańcach rzymskiej Brytanii. Naprzeciw
Twojej placówki w Vindolandzie rozciągają się ziemie północnego półwyspu –
Kaledonii, gdzie mieszkają dzikie, wolne plemiona Brytów, żyjące tak jak
niegdyś Twój lud, dopóki nie został wbrew swojej woli „ucywilizowany” przez
rzymskich najeźdźców. To w jego obronie zginął człowiek, który dał Ci życie.
Ojciec – odległe wspomnienie, któremu nie poświęcasz wielu myśli… Teraz jego
miejsce zajął obowiązek wobec Imperium oraz Cesarz Trajan. Twoim towarzyszem
niedoli jest Windeks – też Bryt w rzymskiej służbie. Łączy Was prawdziwa męska
przyjaźń, podbudowana uczestnictwem w setkach potyczek, wzajemnym zaufaniem
oraz gorzką wspólnotą losów…
Służba nie drużba, Omnes ad stercus – wszyscy do gnoju – wykułeś takie powiedzonko, spędzając dzień za dniem na zwyczajowych patrolach, walkach z „dzikusami” z północy oraz drobnych przyjemnościach na ogół zapijanych poską – tanim żołnierskim alkoholem. W takich chwilach wspominasz czasy, kiedy sensem Twojego istnienia była kobieta, kochana i uwielbiana. Tak krótko… Pewnego dnia zniknęła bez słowa, a po dwóch latach ujrzałeś ją u boku rzymskiego prefekta – Cerialisa, jako jego żonę. Wtedy dowiedziałeś się, że tak naprawdę była córką senatora, który aby pozbyć się długów wydał ją za wysoko postawionego dostojnika. Ze skradzionej chwili uniesienia narodził Wam się syn, którego Cerialis uważa za swego. Nikt więc nie może się dowiedzieć o jego prawdziwym pochodzeniu. Milczysz w rozpaczy, licząc że kiedyś… Ale szybko odpędzasz to pragnienie, gdyż wiesz iż to niemożliwe – nigdy nie będziesz w stanie wybić się tak, aby dorównać Prefektowi…
Pewnego dnia legendy o żyjących na odległych krańcach północy mitycznych ludziach, całych w czerni, którzy żywią się ludzkim mięsem przyoblekły się w rzeczywistość. Oddział wysłany, aby dokonać spisów podatkowych, składający się z kilkudziesięciu zaprawionych w bojach żołnierzy został wyrżnięty praktycznie do nogi – ocalał tylko jeden. Podczas przesłuchania bełkocze coś o czarnych zjawach o nadludzkich mocach, które nocą zaatakowały jego pobratymców, zabijając ich z niezwykłym okrucieństwem i pożerając ich wnętrzności. Oszalał? Bredzi? Z jednej strony nie wierzysz w tego rodzaju bajki, jednak z drugiej – któż wie, co kryje spowita wiecznymi mgłami północ wyspy?
Tak czy inaczej, sprawę trzeba wyjaśnić. Tymczasem wydarzenia nabierają
tempa. Tajemniczy wróg atakuje wnętrze prowincji, dokonując desantu na wybrzeże
z przejętego rzymskiego okrętu. Poza zwyczajowymi mordami i grabieżą porywa
Cerialisa i jego żonę – Twoją tajemną ukochaną. Co gorsza, taki sam los spotyka
Brygitę – żonę króla jednego z plemion Hiberni – dzisiejszej Irlandii, która
wraz z mężem przybyła do rzymskiej Brytanii, prosząc o pomoc w wygraniu
„wyborów” na Króla Królów tej krainy. Do tego wszystkiego dochodzi więc „wielka
polityka”… Rzymskie władze – namiestnik prowincji Marcellus oraz dowódca
legionu – Kryspinus, żądają podjęcia natychmiastowych działań, odbicia
porwanych i zmycia hańby jaka dotknęła rzymską armię.
Kto jednak jest jej sprawcą? Wyjaśnia to Owidiusz – poeta i filozof, który posiadał niewolnika, będącego w przeszłości towarzyszem tajemniczych napastników. To Uzypetowie i Hariowie – członkowie plemion, żyjących za szerokim Renem na terenie przepastnej i niepoddanej rzymskiej władzy Geramanii. Ponieważ zajmowali się rabowaniem prowincji, wysłano karną ekspedycję, która dokonała ich okrutnej pacyfikacji. Ocalałych wcielono do cesarskiej armii i przeniesiono do Brytanii. Tam trafili na oficerów, którzy lubowali się w ich upokarzaniu oraz dopuszczali się wobec nich grabieży oraz bezmyślnej przemocy, często skutkującej śmiercią. Skończyło się to, jak musiało – buntem. Zrozpaczeni Germanie wymordowali swoich rzymskich oprawców i ruszyli na północ, tam gdzie nie sięgała cesarska władza, dopuszczając się po drodze wielu gwałtów i rozbojów. Wcześniej, aby uniemożliwić jakiekolwiek porozumienie, zasiać przerażenie oraz dać wyraz swojej nienawiści, gremialnie spożyli wnętrzności zabitych legionistów. Po dotarciu do wybrzeża, opanowali rzymskie okręty, żeglując w nieznane. Szybko skończyła się żywność, więc zaczęli posilać się ciałami swoich towarzyszy, stając się regularnymi kanibalami. W końcu część z nich dopłynęła do Germanii, część jednak osiadła na niedostępnej wyspie na północ od brytyjskiej prowincji. A teraz, wyremontowawszy zdobyty okręt, powrócili by siać zniszczenie i pożogę. Poza tym przyświeca im jeszcze jeden cel – żądają ogromnego okupu za porwanych dostojników…
Jedyne dwie struny, które poruszają Twoją duszę i serce – honor wojownika i oficera oraz miłość do niedosięgłej kobiety naprężyły się do granic wytrzymałości i postawiły wraz z przełożonymi jedno zadanie – odszukać oprawców, zabić ich co jednego oraz wyzwolić porwanych. Przecież tak właśnie postępują prawdziwi żołnierze…
Tak zaczyna się powieść Adriana Goldsworthy’ego, brytyjskiego pisarza, specjalizującego się w historii starożytnej. Choć sama opowieść na pierwszy rzut oka wydaje się sztampowa, to jednak niesie w sobie wbrew pozorom duży ładunek emocjonalny. Autor stawia dość rzadkie w tego rodzaju literaturze pytanie o własną tożsamość – główny bohater jest przecież pełnoprawnym Rzymianinem, a jednak, gdy ktoś go tak nazywa, reaguje mimowolnym wzdrygnięciem. Jego pamięć o własnym pochodzeniu jest wciąż żywa, choć przytłumiona obecnym statusem. Kim więc jest w istocie – obywatelem Imperium, Brytem, czy po prostu człowiekiem, z jego wszystkimi namiętnościami, pragnieniami i obawami? Czy wspaniała cywilizacja, jaką niesie ze sobą Cesarstwo, narzucana „ogniem i mieczem” to tak naprawdę błogosławieństwo, czy raczej przekleństwo? A może jedno i drugie? A ludożercy, kanibale, jakimi stali się zrozpaczeni Germanie, to wypadkowa tkwiącej w nich „dzikości” czy okrucieństwa ich rzymskich oprawców? Są oni przecież dziełem rąk tych ostatnich, ich pogardy dla innych ludów i poczucia własnej brutalnej siły oraz władzy zapewniającej bezkarność. A człowiek doprowadzony na skraj rozpaczy, jest zdolny do wszystkiego…
„Rzym jest złem i zło rozsiewa na wszystkie ziemie” taką gorzką puentę wypowiada jeden z Brytów. Ale co może wiedzieć taki dzikus…
Mocną stroną książki jest znajomość realiów starożytnego Rzymu, jaką
dysponuje autor. Dzięki jego opisom czytelnik zanurza się bezwiednie w świat
brytańskiej prowincji, łapiąc się ze zdumieniem na myśli, że ci tak odlegli w czasie
ludzie, niewiele się różnili w swej istocie od nam współczesnych. I za to
należą mu się wielkie brawa! 7/10
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)