Agata Gwóźdź - Rok motyla - recenzja

by - 18:24:00

W rzadko których książkach zdarza się tak, że wszystkich głównych bohaterów można polubić. Ba, sama często piszę, iż zawsze musi być ten jeden do kochania – i w kontrze drugi do nienawidzenia. Mający absolutnie hipnotyzującą okładkę “Rok motyla” Agaty Gwóźdź stanowi pewne novum na mojej literackiej drodze. Nie przypominam sobie bowiem drugiej powieści, z jakiej miałabym ochotę wyciągnąć naczelną żeńską postać tylko po to, aby porządnie nią potrząsnąć. Niestety, jeśli się weźmie pod uwagę fakt, że nie działają na nią ani prośby, ani groźby, ani mające solidne podwaliny przekonywania, śmiem zaryzykować stwierdzenie, iż nawet i to mogłoby się okazać nieskuteczne. Nie spotkałam się jeszcze z tak skrajnie irytującą, bezpodstawnie upartą, szokująco niedojrzałą i nieprzewidująco, acz chętnie ładującą się w kłopoty bohaterką. Z każdą kolejną irracjonalną decyzją, jaką podejmowała w przestrzeni fabularnej, miałam coraz większe wrażenie, że postępuje w taki, a nie inny, sposób z niczym nieuzasadnionej przekory. Byleby postawić na swoim, jakkolwiek niemądre to własne by nie było. Gdybym miała zwizualizować Paulinę, wybrałabym Muminkową Małą Mi – ale nie w wersji inteligentnie złośliwej, a po prostu dziecinnie denerwującej. Siedzi sobie w piaskownicy, nagle podskakuje, wykrzywia w grymasie twarz, tupie energicznie kilka razy dla przykucia uwagi i wrzeszczy: “zostaw, to moje, a poza tym biorę zabawki i idę do domu, bo tak i już!”. Analogicznie tak właśnie przedstawia się podejście kobiety do absolutnie każdej sytuacji, w jakiej się ona znajduje... Na szczęście całkowitą przeciwwagę dla Pauli stanowi Wiktor. I moja Droga, w tym przypadku z pewnością nie uspokoisz emocji, acz zmienisz je na sztafaż pełen podziwu i wdychań. Czy kolejny książkowy Mąż do kolekcji wystarczy jednak, aby oczarować wymagającego czytającego, jaki miał już okazję poznać wiele romansów skrzyżowanych z wątkami thrillerowo-sensacyjnymi? 

Nie powinnaś się tak narażać dla zabawy. Wiem, że jesteś twarda, ale czasem to się o Ciebie boję. (...) Chroń ją. Ale nie mów jej, co ma robić. Ona nie jest Twoją własnością. Jak się zdenerwuje, będzie Ci robić na przekór.” 

Postronni mogliby stwierdzić, że w Twojej rzeczywistości nareszcie zapanowała względna stabilizacja. Od niedawna jesteś w poważnym związku z Wiktorem, a przy mężczyźnie tym słusznie czujesz się jak pani własnej bajki. Księżniczka w zamku - dosłownie i w przenośni, jako że Twój majętny, a przy tym dobroduszny Królewicz chwilę temu sprezentował Ci piękne mieszkanie, mające stać się Waszym wspólnym, a przede wszystkim bezpiecznym gniazdkiem oraz najnowszy model Carrery z salonu Porsche. Myliłby się jednak kto, jeśli powiedziałby, że próbuje w ten sposób nabyć Twoje uczucie irracjonalnie drogimi podarkami. Wiktor uważa po prostu, że wszystko, co jest jego – powinno i Tobie poprawić komfort życia tak tylko, jak jest to możliwe. To nie koniec rewelacji, nawet jeśli pominie się wszystkie wystawne bale, w których notorycznie uczestniczysz – partner właśnie otworzył kolejną stocznię i proponuje Ci część udziałów firmy. Nie musisz nic robić, a nabytą w ten sposób fortunę możesz spożytkować jak Ci się zamarzy. Uważnemu czytelnikowi z pewnością zapala się w głowie czerwona lampka: no bo hej, gdzie w ogóle takich prostolinijnych, dżentelmeńskich i niewyobrażalnie majętnych miliarderów o złotym sercu chowają? Ochom oraz achom nie ma końca, rzeczywistość zaistnienia sytuacji w prawdziwym świecie odchodzi w niebyt, ale podumać przecież dobra rzecz. Każdy chciałby wyfantazjować swoją baśń. Ty jednak do gwiazdki z nieba podejście masz skrajnie odmienne. Stające się zresztą zaczątkiem niebezpiecznych sytuacji, które już za moment zburzą Wasz sielankowy, dopiero co pieczętujący się związek. Nudzisz się bez zagrożenia, pozostając w diamentowej klatce? Nie potrafisz ustąpić ani na jotę, ni zmienić się choć trochę dla kogoś, kogo ponoć kochasz? A może prawda jest o wiele oczywistsza i po prostu nie zasługujesz na wszystko, co obecnie masz? Cóż - nie powinnaś zapominać o tym, jak łatwo to stracić... 

Muszę krzyczeć, bo nie mam już siły przerzucać się z Tobą argumentami, że w końcu znajdzie się ktoś silniejszy i sprytniejszy, a Tobie nie będzie miał kto pomóc. I Cię stracę, bo Ty nie potrafisz sobie odpuścić i przestać być tą dumną, groźną Pauliną na pokaz!” 

Od pewnego czasu dostajesz niepokojące wiadomości od niedoszłego byłego chłopaka, ale chyba nie ufasz Wiktorowi, skoro mu o nich nie wspominasz. Albo po prostu chcesz mu nierozsądnie udowodnić, że przecież zawsze poradzisz sobie sama. Na nic jego prośby i błagania, byś nie szalała na motorze. Bez odpowiedzi pozostają nawoływania o nieco skromniejszy strój, kiedy nocą postanawiasz poszlajać się po barach. Zupełnie bez echa – to, że próbuje przekonać, żebyś nie zaczepiała pijanych i agresywnych mężczyzn, wdając się z nimi w słowno-fizyczne utarczki. Chyba powinnaś przeprowadzić ze sobą rozmowę i zapytać: czy faktycznie w taki sposób zachowuje się pozostająca w związku, prawdziwa kobieta? Co jest priorytetem? Czy Wiktor jest dla Ciebie najważniejszy na świecie, a przynajmniej tak samo istotny jak Ty dla niego? Wydawać by się bowiem mogło, że nie dbasz o niego, jego uczucia oraz Waszą relację absolutnie wcale. Wielokrotnie znajdujesz się w epicentrum spowodowanych prywatną przekorą wydarzeń - narażających reputację, zdrowie, a nawet i samo życie. Dlaczego? Po co to wszystko robisz? Owszem, Twoja naznaczona brutalnością ojca przeszłość jest tragiczna. Czy to jednak uprawnia Cię do tego, aby blokować każdy, najbardziej racjonalny argument, mający na celu zapoczątkowanie drogi do unormalnienia własnego zachowania? Reagowanie agresją na rozsądek to zła ścieżka ku sukcesowi. Tworzenie problemów na siłę jest czystą głupotą. Utracenie zaufania i kogoś, kto przychyliłby Ci przysłowiowego nieba, może zaś stać się niepowetowaną klęską. Czy naprawdę podpalisz cały świat, motywując czyn ów prosto: bo tak i już? Pamiętaj, motyle krótko żyją...  

To samo zacięcie i błysk w oku. Jakby była na polowaniu i dorwała długo wyczekiwaną ofiarę.” 😉  

Myślę, że gdyby powieściowy Wiktor istniał naprawdę, powinien zostać wyniesiony do rangi świętego. Wielokrotnie zastanawiałam się, skąd w tym wartościowym i zwyczajnie dobrym człowieku tak nieskończone pokłady cierpliwości (aż chciałoby się życzyć kopnięcia w końcu tam, gdzie ponoć nie pasują drażetki TicTac) względem kochanej kobiety. Przepraszam, ale moim zdaniem niezasługującej na miłość. Reagowanie oskarżeniem o niesamodzielność na pytanie, czy towarzyszyć jej podczas wizyty u lekarza albo notoryczne ataki werbalne z absolutnie każdego powodu względem partnera to dla mnie coś nieakceptowalnego. Moim zdaniem w odwrotnym przypadku byłaby mowa o przemocy psychicznej. W tym mamy “silną postać kobiecą”, która... rodzi jedynie niechęć. Albo chęć - ale agresji, najlepiej w postaci widowiskowego mordu. Tak negatywna żeńska sylwetka w książce nie sprawia jednak wcale, że historia jest zła. Przeciwnie – budzi całe morze emocji, a sądzę, iż to właśnie jest jednym z najważniejszych założeń literatury. Jeśli zapominam o propozycji literackiej chwilę po jej poznaniu – jest słaba. Ta zaś umiejętnie łączy postać znienawidzoną z tą wykreowaną wręcz ikonicznie, a przy tym doskonale splata w całość wątki rodem z romansu, trzymającego w napięciu thrillera oraz małymi fragmentami sensacji. Językowo jest bardzo dynamicznie, choć w treści występują powtórzenia (szczególnie zaimki dzierżawcze - przykład już w pierwszym zdaniu książki), błędy interpunkcyjne oraz jeden manieryzm, przez który miałam ochotę uszczuplić ilość własnych włosów na głowie. Skądinąd infantylny i całkowicie zbędny tekst:Mała istotka mieszkająca wewnątrz mnie...” (po trzykropku wstaw dowolną czynność) przewija się w powieści nieskończoną ilość razy (jeśli otworzysz dowolną stronę, z pewnością go tam znajdziesz), co niezmiernie irytuje. Abstrahując od wszelkich przywar, jakie dla niektórych mogą stanowić zalety, pióro Agaty Gwóźdź dało mi się poznać jako porywające - a Wiktor oczarował mnie w tak dużym stopniu, iż już nie mogę doczekać się chwili sprawdzenia, jak snuta w “Roku motyla” historia i warsztat pisarski Autorki rozwiną się w kontynuacji. 5/10 - ciekawa rozrywka na jeden wieczór, powołująca do życia każdą ze skrajnych emocji.

PS Genialny cytat na koniec: 

Jesteś zranionym lwem. Pięknym złotowłosym lwem, który ma durne pomysły i żył na krawędzi prawa i rozsądku przez wiele lat.” 💕 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)