Andrea Camillieri - Karuzela pomyłek - recenzja
Zawsze sądziłam, że zabawna (a przynajmniej trafiająca w moje cokolwiek nieszablonowe poczucie humoru) komedia kryminalna jest bytem mitycznym. Takim, jak millenialsi, kierujący się kodeksem honorowym i mający pojęcie o obsłudze broni, obronie oraz byciu gentlemanami. Albo koty, które nie zgarnęłyby Oscara za każdą z codziennych ról - na czele z: nie jadłem już od dwóch minut, za chwilę umrę, kobieto, nie widzisz, jak mi zszarzało futro? A poza tym nudzę się, miau. Mogłabym do kawalkady nieistniejących stworzeń dodać jeszcze mężczyzn, potrafiących rozróżnić całą paletę barw a sukienkę od spódniczki oraz psy, jakie onegdaj nie uciekały, gdy obok przejeżdżał ciężki czołg, wówczas, gdy dookoła posłyszeć dało się wystrzały armatnie, a dziś drżą z trwogą (choć mniej od właścicieli), kiedy przez godzinę w roku świętuje się do wtóru fajerwerków. Nie o tym to jednak historia. Pomysł na dzisiejszą podsunął mi bowiem Andrea Camillieri - pisarz i reżyser teatralny. Włoch niestety świętej już pamięci - choć być może właśnie z tego powodu tak dobry autor; twórca dawnej szkoły literackiej i klasy odchodzącej w niepamięć. Mająca oryginalną okładkę “Karuzela pomyłek” to 23. (sic!) tom przygód Komisarza Montalbano, co początkowo nie nastrajało mnie pozytywnie do lektury. O ile trupy wciąż mnożą się gęsto, toteż policjele mają czym się zajmować, o tyle uznałam, że takiej ilości części w serii powieściowej nie przeżyłby żaden polski funkcjonariusz. Zważywszy na preferencje, jakimi obarczają ich notorycznie rodzimi pisarze, musiałby mniej więcej w połowie zapić się na śmierć (ale, ale, mógłby zmartwychwstać jako zombie, cóż za potencjał!), przedawkować koktajl Mołotowa albo umrzeć z rozpaczy, powodowanej konieczną, tragiczną przeszłością. Zimowi kryminaliści polscy udowadniają, że nie musi tak być, bo po notorycznym ćpaniu, chlaniu i... okej, ich bohaterowie dalej genialnie rozwiązują skomplikowane, mordercze zagadki, ale to też odmienna opowieść. Skupię się na pierwszej komedii spod ciemnej gwiazdy, która mnie rozbawiła. Jest na czym - bo i było czym!
“Na poduszce siedziała mucha. To znaczy, że były dwie! Wobec tego, którą zabił? Winną czy niewinną? A jeśli przypadkiem zabił tę niewinną, czy mógł nadejść dzień, w którym ktoś mu ten błąd wypomni?”
Gdybyś był komisarzem, jakiego przygody rozgrywają się w Polsce, z pewnością ledwo dotarłbyś do wymiętej pościeli własnego łóżka po dwóch litrach pędzonej wódki i wytarzaniu się w kilogramie tak zwanego śniegu. Chociaż już po dwugodzinnej, przerywanej majakami o minionych tragediach drzemce, wstałbyś świeży jak kwiatuszek (wabiący zapachem setki muszek) i rozwikłał od machnięcia drżącej dłoni sprawę kryminalną, nad jaką śledczy z CIA głowili się od dekady. Głupcy, nie wiedzą, jak trzeba się za to zabrać, a raczej, jakimi dodatkami okrasić misję. Wybaczyć jednak Frostom i Frezjom, nazywasz się Montalbano a Twoje losy rozciągają się na piękną mapę Sycylii. Mimo gorącej krwi włoskiej, nie nadużywasz żadnych trunków i nie lubujesz się w spożywaniu substancji dodających koloru nawet trupom. Ba, nawet plag egipskich w przeszłej prywacie natenczas nie stwierdzono! Po standardowym spacerze i zjedzeniu przygotowanego przez gosposię dania, za które dałoby się pewnie pokroić pięciu najlepszych kucharzy na świecie, udajesz się do schludnego łóżka, aby wypocząć przed wymagającym dniem. Miłośnicy makaronu, jak to oni, tu ukradną samochód, tam zbałamucą niczego niepodejrzewającą niewiastę, gdzie indziej rozjadą kogoś na pasach, no bo to oczywiste, że oni mieli pierwszeństwo - z czym zapewne przyjdzie Ci się jutro zmierzyć na posterunku i w terenie. Dzień jak co dzień, pewnie doprawi się go po drodze mafijnymi porachunkami. Rozmarzyłeś się. Zasypiasz, widząc oczyma wyobraźni burdę przestępców, na jaką niechybnie niebawem natrafisz. Nagle w sypialni rozlega się narastający dźwięk, który napawa Cię skrajnym przerażeniem. Jest coraz bliżej. Drżysz. Wiesz już, jak to się z Twoim szczęściem skończy. Na chybił trafił wyrzucasz przed siebie rękę i usiłujesz trafić przeciwnika otwartą dłonią. Na próżno. Jednak chybił - irytująca, włoska mucha odleciała - a Ty jak nic, spoliczkowawszy się z pełną mocą, zyskałeś siniaka. Po chwili owad wraca na drugą rundę, ale jesteś przygotowany. Tym razem z pięści walisz w twarz z drugiej strony. Cóż, przynajmniej będzie symetrycznie. Przegrawszy, honorowo udajesz się pod prysznic, skoro i tak już nie zaśniesz. Po drodze doń dopadasz przeciwnika. Za chwilę okazuje się, że było ich dwóch! Nierówna proporcja, phi - dwie muchy i jeden komisarz!
“Kto to był, panie komisarzu? Zbrojne napadnięcie? Napadnięcie gołą ręką? Zasadzka? Obrabowanie? Kto to był, oj, oj? Samochodów zderzenie? Bomby wybuchnięcie? Zamyślone podpalenie?”
Wyszedłszy zaczerpnąć świeżego powietrza, natykasz się na bójkę. Oto jeden z mężczyzn okłada pięściami drugiego, definitywnie mu przy tym wygrażając. Zauważasz z oddali, że dysponuje nożem, więc postanawiasz spróbować rozdzielić obu panów. W efekcie czego, już chwilę później trzech wściekłych Włochów tarza się po piasku na plaży i próbuje jak najbardziej natłuc pozostałym. Taką sytuację zastają stróże prawa. I na nic zdają się Twoje tłumaczenia, że jesteś komisarzem. Nie dość, że legitymacja została w domu, to jeszcze dwóch rzezimieszków wtrąca, że im przeszkodziłeś i sam się na nich rzuciłeś. Zostajesz aresztowany. Po najedzeniu się wstydu i konstatacji, że ludzie są zbyt głupi, by im pomagać, wypuszczają Cię, gdy nieporozumienie się wyjaśnia. Na własnym posterunku w sekundę dopada do Ciebie Twój pomocnik Catarella, który znany jest z nietypowej składni wypowiedzi, niemożności zaanonsowania jakiegokolwiek nazwiska w sposób poprawny oraz psiej wierności. Jeśli choć na niego spojrzysz, zachowuje się jak szczeniak merdający ogonem, wirującym niczym śmigło w turbinie - bo oto pan komisarz raczył zaszczycić spojrzeniem podwładnego. Oj, oj! W tej chwili jest gotów wezwać cały oddział karabinierów, bo pan jego przyszedł do pracy zmasakrowany jak po starciu z rozeźloną, włoską żoną. I jak mu tu wytłumaczyć, że to tylko mucha - a właściwie dwie? Ekhm. Może jednak lepiej sfabrykować nieusatysfakcjonowaną kochankę. Na szczęście już niebawem wszyscy skupią się na innych kwestiach. Oto bowiem pojawi się porywacz, który boi się... porywać a Twoja gospodyni znokautuje potencjalnego zbójcę patelnią (i uwięzi go w piwnicy, bo makaron trzeba dogotować do końca). Do tego kilka zatrudnionych w pobliskich bankach kobiet zostanie uprowadzonych na numer z zepsutym samochodem. Wszak wiadomo, że w takiej sytuacji każda pomoże biednemu, utkniętemu na poboczu, włoskiemu gigolo, pochylonemu kusząco nad maską auta. Ty z kolei, udając się na przesłuchanie jednej z ofiar amanta, zgubisz się w szpitalu, sądząc, że oto czeka Cię okrutna śmierć z głodu i pragnienia. Zawsze tak miałeś w dużych budynkach. Karuzela pomyłek rozpędzona jak szalona!
“Oj, panie komisarzu, telefonił pan Pitruzzo, który wiedzieć pragnął, czy pan w miejscu znajduje się, a ja powiedziałem, że pan nie znajduje się. To on wtedy wiedzieć pragnął, o której pan w miejsce wrócić zamierza, a ja powiedziałem, że nie wiem, bo nie wiedziałem.”
Oto prawdziwy święty Graal - przekomiczna komedia kryminalna, od której nie można się oderwać. Na domiar dobrego, Andrea Camillieri złożył “Karuzelę pomyłek” z szalonych przygód komisarza Montalbano tak, że choć jest to 23. Tom serii, z powodzeniem można ją przeczytać jako osobną powieść. Doskonałą rozrywkę zapewnia czytającemu przede wszystkim właśnie naczelna postać, jakiej perypetie w pełni nawiązują do tytułu książki. Co więcej, jej kreacja budzi sympatię i nijak nie odstręcza. Zamiast tego, odbiorca nie może się doczekać, co też jeszcze przydarzy się starszemu Włochowi. Ironiczny język, polityczna niepoprawność oraz kapitalnie narysowane sylwetki postaci pobocznych to dodatkowe zalety, które sprawiają, że sycylijska, charakterna opowieść jest rozrywką podaną na mistrzowskim poziomie. Mnóstwo temperamentu, żarty sytuacyjne i sytuacje, jakich wymyślenia nie powstydziłby się żaden komik - właśnie tak powinno się serwować komedie kryminalne z klasą. W sznycie południowca, lecz tego dawnych manier. Przyszedł mi nawet do głowy pomysł na kolejną część przygód Montalbano - tym razem osadzoną w Polsce, zamiast małym, sycylijskim miasteczku, które nie istnieje na mapie. Obawiam się jednak, że wówczas, gdyby podjął się jego realizacji jeden z naszych kryminalnych, starzejący się już Włoch nie tylko straciłby maniery, poczucie humoru i umiejętność inteligentnego ripostowania bez przekleństw - ale i życie. Natężenie tragedii, używki, te okrutne sprawy. Well. Jeżeli poszukujesz doskonałej rozrywki, która co rusz będzie Cię bawić oraz uśmiechać - wsiądź na tę “Karuzelę...” nie do powstrzymania. Zapewniam, że przejażdżki tak uroczo szalonym młynem jeszcze nie odbyłeś. Warto! Mocne 8/10.
“Tylko sprawdzenie hipotezy Montalbana mogło ich doprowadzić prosto do mordercy. Komisarz musiał odpowiedzieć na klasyczne pytanie: Czy gra jest warta świeczki?”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)