Magdalena Kwiecień - Opowieści z Bagien. Zagraj mi - recenzja

by - 00:36:00

Już 6 października bieżącego roku będzie miał premierę ostatni tom trylogii “Opowieści z Bagien”, za jakiej powstanie odpowiedzialna jest Magdalena Kwiecień. To informacja, która cieszy - wszak dzięki temu fani serii w końcu dowiedzą się, jaki Autorka zaprojektowała finał - ale również smuci, że oto nastał kres tej finezyjnie-fantazyjnej przygody, zabierającej czytelników w zupełnie inny świat. Taki z mnóstwem stworzeń z legend, podań czy mitów, choć także definitywnie bogatej wyobraźni Pisarki. W związku z tym, że otrzymałam egzemplarz na dłuższą chwilę przed premierą, poniżej znajdziesz moją wariację na temat tej zaczarowanej opowieści. Jeśli natomiast nie miałeś jeszcze okazji poznać części pierwszej czy drugiej - to bardzo dobry moment na to, by nadrobić zaległości. 😉  

“Czy nawet tutaj, na słonecznej Sycylii, Bagna muszą ciągle przypominać o swoim istnieniu? Czy nie ma szans na to, by kiedykolwiek mogli się od nich uwolnić?” 

Są takie miejsca, które teoretycznie możesz opuścić. W istocie jednak, niezależnie od czasu, jaki upłynął od chwili zmiany lokalizacji, one nigdy nie pozostawią Cię niezmienionego. Fakt, że wypaliły w Tobie trwały ślad, będzie się objawiał w najmniej spodziewanych minutach życia. I nieżycia... Może nawet tego nie zauważysz - lecz bez większych trudności spostrzegą to inni, jeżeli przyjrzą się odpowiednio wnikliwie. Miejsce urodzenia. Miejsce, w jakim po raz pierwszy spotkałeś źrenice z oczami prawdziwej miłości. Albo pierwszej. Miejsce narodzin dziecka czy szczególnego, niezmazywalnego wydarzenia. Szczęśliwego, tragicznego; takiego, o którym chciałbyś za wszelką cenę zapomnieć. Niepowetowanej straty albo wywracającej wszystko do góry nogami zmiany. Miejsca w Tobie zostają i na własny sposób Cię współtworzą, tak jak czynią to czas i każde z doświadczeń. Nie wyprzesz się ich - nawet, gdybyś bardzo tego pragnął. Do takich właśnie terenów zaliczają się Bagna - kraina z mchu, paproci, magii, uczuć i czarownych niebezpieczeństw. 

Wyciągam skrzypce z futerału i zaczynam grać. Po pokoju rozchodzi się rzewny dźwięk wraz z czarem, który niezmiennie koi ból i daje chwilowe zapomnienie. (...) Pamiętam, z jaką fascynacją słuchała mnie (...). Nie było mi po drodze wśród tłumu obcych twarzy, ale dla niej zdarłbym sobie palce do krwi (...). Dziś tkwię tu samotnie jak palec, naiwnie wierząc, że do mnie wróci (...).” 

Wygrywane niemalże instynktownie melodie, które uwalniają się spod poruszających się niby to na pamięć palców, przedstawiają historie Twojej tęsknoty. Wydaje Ci się niekiedy, że brzmią trochę jak wiersze, jakich wersy mają przecież zawsze tak wiele do narysowania słowami. Jedynym słuchaczem Twoich pozwalających na wylanie z siebie emocji, złożonych nut jest odwiedzający Cię regularnie sokół. Dziwisz się, że wciąż, wręcz uparcie stuka o okno chatki, jaką obecnie zajmujesz - zupełnie, jak gdyby chciał Ci coś ważnego przekazać. Te koncerty nie są dla niego, choć to właśnie dzięki dzikiemu ptakowi czujesz się nieco mniej samotny. Masz na imię Derwan i jesteś czarownikiem, lecz w pamięci wielu zapisałeś się z pewnością jako ten wygnany z osady. Nie mając wiele opcji do wyboru w zanadrzu, zamieszkałeś w opuszczonej chatce na Bagnach - krainie, która była już chyba świadkiem wszystkiego, chociaż wiele jeszcze przyjdzie jej ujrzeć. Cierpienie, ból, burzące krew w żyłach starcia i cała kawalkada istot nieistniejących dla większości racjonalistów. To nic. Teraz mieszkają tu Twoje wierne skrzypce, równie stały w zwyczajach sokół oraz niezmierzone pokłady melancholii, jaką dzielnie usiłujesz ukryć powziętą misją: szukać ukojenia w bezludności i muzyce. Tak... Jakże regularnie sam siebie oszukujesz. Każde pociągnięcie smyczka, każde złożenie nut, każda myśl - to wszystko jest dla niej. Tej jedynej. Tomiry, która nie odwzajemnia Twoich uczuć, lecz przecież gdzieś tam w głębi ducha wciąż tli się nadzieja, że pewnego dnia usłyszy rzewność Twojej pieśni i nadejdzie. Przyjdzie powoli i raz jeszcze, och, chociaż jeszcze raz zobaczysz w jej oczach własne odbicie. Może będzie inaczej i spostrzeżesz w nich także bezcenny podziw. Ona. Wiesz to, zawsze chodziło tylko o nią. 

“Tylko z nią czułem się naprawdę sobą. Tylko ona dodawała mi sił i naprawdę we mnie wierzyła. (...) Miała w sobie pewien zwierzęcy urok, kocią drapieżność i dziki błysk w oku. (...) Czas się zatrzymał.” 

Jak to jest ponownie, zapewne ostatkiem sił, próbować nauczyć się od podstaw rozumieć, czym właściwie jest miłość? Czy odczuwanie jej tak, a nie inaczej, jest odpowiednie - i smakuje tak samo jak dawniej? Wtedy, kiedy rodziło się Twoje dziecko, a Ty jeszcze nie miałaś pojęcia o jego chorobie. Śnił Ci się w pełni zdrowy chłopiec, który będzie rozświetlał burą codzienność uśmiechami i którego we wszystkie noce utulisz do snu, nucąc półszeptem kołysanki... Przeszłość. To, co nie wróci, a zatem nie możesz ustać w staraniach, by żyć choć odrobinę. Czarownica w Twojej postaci i ten magiczny grajek... Kto by pomyślał, że dwójka tonących w rzeczywistości rozbitków jakimś zrządzeniem losu zdoła nawiązać przyjaźń? Kaleką, acz mimo tego dającą pewien rodzaj wytchnienia. Ciężko byłoby jednak stwierdzić, dla którego z Was ta relacja staje się większym wsparciem. Koniecznym do przetrwania, to z pewnością - lecz, konstatujesz ze zdziwieniem, coraz bardziej niezbędnym. Czy poznając Derwana mogłaś przypuszczać, w jak ogromnym stopniu naznaczony przeszłością mężczyzna wpłynie na Twój los? Cóż... Dziś to tylko jedna z figur na szachownicy. W dodatku taka, która nie dostrzegła, iż znajduje się na jej kluczowym polu, nim okazało się, że jest za późno na jakikolwiek ruch. Rozgrywki strzygi są bardzo niebezpieczne, a zemsta... Tak, zemsta to jeden z najsilniejszych silników napędowych. Ów, raz ukierunkowany na działanie na jak najszybszych obrotach, staje się nie do powstrzymania. Cały świat chwieje się, a Bagna stają się terenem zniszczenia. Co wydarzy się, kiedy główni uczestnicy spektaklu, dzielni i zdeterminowani jak zwykle, wyjdą na scenę w ostatnim akcie przedstawienia? Czy starczy im odwagi, by cokolwiek ocalić od obrócenia się wniwecz? Choć może to w istocie jest ich przeznaczeniem. Nie wszystko należy pamiętać - losem niektórych jest zapomnieć lub zostać zapomnianym. 

Tak (...), graj do utraty tchu. Graj, aż nic już nie zostanie. Ani jedno źdźbło trawy, ani jedno życie. Przymykam oczy i napieram na struny z jeszcze większą siłą. Nie ogarniam umysłem czasu ani przestrzeni. (...) patrzę świadomością istnienia.” 

Dzięki “Zagraj mi” Magdaleny Kwiecień “Opowieści z Bagien” otrzymały należne im zakończenie. Domknięcie dokładnie takie, jakie w mojej ocenie recenzenta książkowego było im zasłużone. Jego poznaniu towarzyszy doza smutku i nostalgii, choć właśnie w podobnych finałach kocham się najbardziej. Choć polemizowałabym, czy to w istocie tak zwana kropka nad literą i - wszak każdy czytelnik ma moc wyobraźni, by postawić prywatną. Po raz ostatni już w tej trylogii Autorka zabiera odbiorcę w podróż trasą z pogranicza jawy i snów - na domiar dobrego, nie tylko tych miłych. Są wśród nich mary ekscytujące, niebezpieczne i budzące grozę. Owe przewodniczki wiodą przez krainę nieczystych i jakże w tym magicznych Bagien i kierują wprost do finałowego aktu. Bohaterowie znów uczestniczą w swoistej tragedii, choć nie pozostaje im obcy świat romansu - wszak ten naznacza tak każde szczęście, jak i odcienie najgorszości. Z pewnością ciekawym, wzbogacającym narrację zabiegiem jest przewijająca się na kartach powieści, tajemnicza perspektywa pewnej persony z XX stulecia. Nie będę zdradzała szczegółów, acz okazała się dla mnie nader fascynująca. Po przewróceniu ostatniej strony “Zagraj mi”, nie piszę: żegnaj. Wybieram: do zobaczenia, jako że jestem pewna, iż już niedługo Kwiecień zauroczy czytających kolejnymi odcieniami magii. Ja tymczasem zostawiam ocenę 8/10, zalecam lekturę trylogii o pewnych Bagnach wszystkim miłośnikom niebanalnego, trzymającego w napięciu romantasy i odpływam w cień. Snuć mentalnym, a może semantycznym smyczkiem własną rzewną pieśń. Czyż nie każdy ma ją własną? Zawsze chodziło o nią, prawda? 

Nauczyła go miłości i szacunku do wszystkich, których spotykał na swojej drodze. Nigdy jej tego nie zapomni. Jej imię wygrawerowane największymi literami (...). Każdy z obecnych zostawił tu część swojej duszy. (...) Te ziemie pamiętają każdą nutę (...). Wiatr porusza liśćmi drzew, nucąc dawne melodie. Dzięki temu Bagna nigdy o nich nie zapomną.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)