Samuel Burr - Stowarzyszenie miłośników zagadek - recenzja
Byłam dzieckiem od zawsze zafascynowanym złymi bohaterami oraz zabawą słowami. Dowód? Proszę bardzo. Anegdotyczny, aczkolwiek prawdziwy - zapytałam mamę. Trzeci wyraz, który wypowiedziałam jako brzdąc to... “najebańczyk”. Owszem, moją najwcześniejszą ikoną była Cruella De Mon. 😉 Z iście słoniową pamięcią przypominam sobie, że przykro mi było, iż po tylu zmyślnych strategiach nie dostała wymarzonego futra. Zbzikowana już wtedy na punkcie czerni i jeszcze małej ilości bieli, ja otrzymałam je (z mufką!) w prezencie od ukochanego, świętej pamięci Dziadka. Bez obaw - sztuczne, choć to mnie rozczarowało, bo ciągłe towarzystwo uroczych psów wydawało mi się kuszące. 😉 I nie, nie pytaj, jak brzmiały dwa pozostałe słowa. W gimnazjum wciąż pasjonowało mnie słowotwórstwo, ale w innym wymiarze. Kiedy tylko miałam wolną chwilę, zaczytywałam się w słownikach (także tych archaicznych) i uczyłam jak największej ilości zasad oraz wyrazów. Na pewnej lekcji wykreowałam nawet “zbezsennienie”, co oznaczało ni mniej, ni więcej niż: bez snu i bez sensu. Mogłoby być mantrą, bo cóż - od zawsze cechowało mnie pozytywne podejście do świata. Wciąż aktualne! Podstawówkę szlachetnie pomijam milczeniem, choć opanowałam wówczas sztukę krzyżówkowania, wykreślanek, szyfrokrzyżówkowania, sudokowania (żadne z tych nie w wersji dla dzieci), szachów, warcabów i pokonywania wszystkich dorosłych w każdą możliwą grę karcianą (bez forów!). O tym jednak nie napiszę, bo z pewnością brzmiałoby cokolwiek dziwnie - tłumaczę tylko, dlaczego czasu na słowne szarady miałam dość mało. Jak dzisiaj prezentuje się moja rzeczywistość, widzisz sam. Kocham się w halucynacjach semantycznych, uczę słownej biegłości w kilku językach i do tego czytam około trzystu książek rocznie, które staram się jak najoryginalniej Ci przedstawiać. Kwestie hazardowe przemilczę, gdyby Mąż akurat wpadł poznać najnowszą recenzję. W NIC NIE GRAM, tak tylko dla bezpieczeństwa! 😉 W związku z powyższym, wyobraź sobie moją radość, kiedy natrafiłam na “Stowarzyszenie miłośników zagadek”! Hello, here I am.
“(...) nie przeżyła jeszcze czegoś tak cudownego - momentu, w którym decydujący głos miałoby przeznaczenie. Przez całe życie szukała takiego rozwiązania. I nareszcie znalazła brakujący fragment układanki.”
Na własnym podjeździe można znaleźć wiele skarbów. Prezent od psa lub kota sąsiadów, którego drzewiej się dokarmiało, bo przecież miał takie piękne, wielkie, smutne oczy. Na pewno głodny. Stado ulotek z pizzerii, firmy cateringowej i siódmego kebaba otworzonego na tej samej ulicy oraz wegańskiej knajpy. Tak, też nie mam pojęcia, na jakiej podstawie dostarczający je, często stadnie, doszli do wniosku, iż to do siebie pasuje - lub chociaż że skrajnie się nie wyklucza. Może roznoszą je od kilku takich miejsc równocześnie, sądząc, iż któryś z wariantów przypadnie do gustu przymusowemu adresatowi? Niezła strategia. Z pewnością nikt jednak nie spodziewa się, że pewnego dnia wyjdzie przed mniej czy bardziej zadbane domostwo i u progu znajdzie... Pudło na kapelusze. Część się rozmarzy, bo przyjdzie im do głowy tajemniczy wielbiciel, jaki postanowił sprezentować coś unikatowego i markowego. Gorzej, jeśli drzwi otworzy mężczyzna, ale hej - kilka meloników to lepiej niż jeden damski kapelutek - a gabaryty boxu pasują do teorii ładunku dużego. Płonne nadzieje. Niektóre osoby dostaną bowiem zawału, kiedy karton zaczyna... wrzeszczeć, ruszać się, bulgotać i nieszczęśnie zawodzić. Wszystko jednocześnie, bo otóż po uchyleniu wieka stwierdzasz, że takiej animozji nie widziałaś jeszcze w swoim 64-letnim życiu. Dziecko! Małe dziecko, żywe dziecko, dziecko podrzucone na Twój podjazd! Nawet i cysterna ulotek rozwiana przez brytyjską wichurę byłaby lepsza - od wszystkich kebabowni w całej Anglii. Tylko że to dopiero rok 1991 i no tak... To dopiero przed przyszłymi nieszczęśnikami. Jako słynna autorka krzyżówek, szarad i zagadek a także prezes i twórca związanego z profesjami tymi stowarzyszenia, wnosisz podrzutka do domu. Jak rozwiązać ten rebus i odnaleźć jego kreatorów, pomyślisz później. Opcjonalnie: gdzie ukryć zwłoki, by nikt na nie nie natrafił. 😉 Wszak próżno szukać zmyślniejszych od Twojego umysłów. A może... to jednak halucynacje po ulubionym szampanie? Drący się już teraz w cieple, więc na pełnej mocy tobołek dowodzi, że wszystko dzieje się naprawdę... Ups.
“Giermek. (...). Wybrała to słowo, bo oznaczało między innymi kogoś, kto nosił tarczę za rycerzem. Osłaniał go. Odpowiadał za jego ochronę. Ona zaś chroniła swoją prawdziwą tożsamość za tym pseudonimem.”
Stoisz nad trumną mamy. Nie tej biologicznej, bo do dziś nie wiesz, kto nią jest - a tej, jaka pewnego dnia przygarnęła Cię z kapeluszowego pudła na progu domu i otoczyła uczuciami. A także rozlicznymi bywalcami i stałymi członkami barwnego, założonego wiele lat wcześniej Stowarzyszenia Miłośników Zagadek. Miałeś cudowne dzieciństwo - wszak każdy chciałby takiej liczby wujków, ciotek, babć i dziadków, która otaczała Cię od niemowlęctwa. Twoja matka nie mogła zaś narzekać na własne życie, jakie zakończyła, licząc sobie 89 lat. Niby byłeś świadomy tego, iż niektórzy mogliby pomarzyć o takim wieku. A jednak, mimo wszystko, wciąż nie możesz pogodzić się z tym, że oto nastał ten moment, po jakim nigdy już nie usłyszysz utyskiwań Pippy z powodu faktu, iż wychowywany przez nią Ty w ogóle nie masz głowy do szarad, zabaw słownych i skomplikowanych zagadek. To nigdy nie była Twoja bajka, a gdybyś nie kochał swojej mamy, zapewne doszedłbyś do wniosku, że pośmiertnie obarczyła Cię koszmarem. Zemsta zza grobu nie jest jednak w jej stylu - tę, jak i tę za oddychania, zostawmy autorce niniejszej recenzji. 😉 Kobieta jakimś cudem przewidziała, iż gdy odejdzie, wciąż będzie musiała o Ciebie dbać, bowiem z tą chwilą postanowisz odnaleźć prawdziwych rodziców. Pierwszy pozostawiony przez nią list... to pożegnanie, choć równocześnie szyfr. Na domiar złego, dla Twojej nieskorej do wszelkich kodów głowy, zawiera pierwszą wskazówkę, której tropem musisz podążyć, jeżeli faktycznie chcesz dla własnego spokoju dowiedzieć się, skąd tak naprawdę pochodzisz i kim jesteś. W podróż śladami przeszłości mamy i własnej nie wyruszasz jednak sam - w końcu Stowarzyszenie nie zostało rozwiązane, a jej członkowie są jak najwspanialsza rodzina. Ta szalona w zamyśle wyprawa poprowadzi Cię do okrycia wielu niespodziewanych tajemnic przeszłych lat. Czy jednak uda jej się sprawić, że... sam zostaniesz Miłośnikiem Zagadek?
“To w tamtym niełatwym, a zarazem decydującym okresie swojego życia (...) znajdowała ucieczkę w miłości do języka. Bawiła się słowami jak plasteliną.”
Wbrew błędnej klasyfikacji na portalu Lubimy Czytać, napisane przez Samuela Burra “Stowarzyszenie Miłośników Zagadek” to powieść obyczajowa z nutami tej detektywistycznej. Historia okraszona ciepłym humorem, chwilami na uśmiech i wzruszenia, ale i - zupełnie przeciwstawnie - angielskim chłodem. Z fabuły powiewa refleksjami nad życiem rodem z sentymentalnego wojażu, choć i momentami na żarty sytuacyjne, rozgrywające się za sprawą w większości całkiem wiekowych bohaterów. Plejada bez mała barwna - a do tego zwichrowana! Żadna z tych rzeczy nie wyróżnia jednak “Stowarzyszenia...” na tle innych podobnych opowieści tak silnie, jak fakt, iż... w narrację wpleciona jest słuszna liczba łamigłówek! Próbę wyjaśnień szyfrów, krzyżówek czy innych zagadek podejmują oczywiście wymyślone przez Autora postaci, a jednak czytelnik mimowolnie usiłuje rozwiązać je sam - świetne! 😉 Przyznam, że jeszcze nie spotkałam się z podobnie aktywizującym szare komórki pomysłem w żadnej książce. Choć dopuszczam myśl, iż ów gdzieś się pojawił - tylko mój mózg, na nieszczęście własne, nie pamięta - zbyt zajęty składaniem nowych wyrazów. W to lepiej nie brnijmy. 😉 Główny motyw poszukiwania własnej tożsamości i odkrycia prawdy o wszystkim, co było, jest za to stosunkowo popularny, choć przez Londyńczyka bardzo zmyślnie rozegrany. “Stowarzyszenie” to jedna z takich historii, które zwyczajnie gwarantują miły wieczór. Niekoniecznie do powtórnej lektury lub zaczytania się na dłużej, lecz wciąż - to nader dobra opowiastka. Wydana w okładce okraszonej pięknymi złoceniami, wzbogacona szaradami, zasługuje na solidne 7/10.
“Tak jak nierozwiązana krzyżówka, którą wsunął do trumny, również i jego pytania pozostały bez odpowiedzi. Będzie musiał je znaleźć sam, by mógł poczuć się kompletny.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)