Monika Przybyła - Miasto jutra: czas wyboru - recenzja
Znowu przemierzasz ulice, na które nie zapuściłby się nikt rozsądny. Rzucasz ukradkowe spojrzenia na boki, dyskretnie sprawdzając, czy z zaułków nie wynurzy się niebezpieczeństwo, o które tu wyjątkowo łatwo. To szemrana dzielnica, bytująca na obrzeżach Miasta, pełnego sterylnego porządku i jasno wytyczonych zasad. Wprawdzie są one dziełem maszyn, ale ludzie ochoczo się do nich stosują, uwolnieni w końcu od brzemienia odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Ty zaś jesteś strażnikiem panującego ustroju, wprowadzonego przez sztuczną inteligencję, władającą swoimi poddanymi z krwi i kości. Jak do tego doszło? Siedemdziesiąt lat po zakończeniu ostatniej wojny światowej cywilizacja stanęła przed widmem całkowitej zagłady przez wybuch globalnego konfliktu z użyciem broni atomowej. Gdy sytuacja zaogniła się do granic możliwości, nie widząc innego wyjścia, międzynarodowe organizacje działające na rzecz pokoju zdecydowały się na wpuszczenie do światowej sieci samorozwijającej się sztucznej inteligencji, która miała uniemożliwić naciśnięcie złowieszczych „czerwonych guzików”. Był to pierwszy humanoid, który wprawdzie doskonale wywiązał się ze swojego zadania, ale jednocześnie przejął całkowitą kontrolę nad zarządzaniem procesami społecznymi. Po kilku latach nikt już nie wyobrażał sobie życia w innych warunkach, a cyborgi stały się de facto nadzorcami narzucającymi stworzone przez siebie zasady. Ludzie łatwo zrezygnowali z przysługującej im wolności na rzecz bezpiecznej i sytej egzystencji, a ich część, wyznaczona arbitralnie przez humanoidy, współpracuje z nimi dla utrzymania stworzonego w ten sposób systemu. Dzięki temu obydwie „rasy” funkcjonują w pełnej symbiozie, poza nielicznymi szaleńcami, którzy przeciwstawiają się temu zbrojnie. Zwą się rebeliantami, a Twoim zadaniem jest ich tropienie i unieszkodliwianie.
„Zbrodniarze tamtego świata zapłacili za swoje uczynki, a reszta ludzkości mogła spokojnie rozwijać się pod skrzydłami najinteligentniejszego tworu na tej planecie. Głód został opanowany, bezrobocie niemal zniknęło, a przestępczość drastycznie zmalała. Poprawił się byt zdecydowanej większości społeczeństwa. Powoli powstawał świat, w którym żyło się znacznie lepiej. Humanoidy kontrolowały większość aspektów życia (…).”
Dzisiejszej nocy Twoim celem jest „Pijany gołąb” - lokal jedyny w swoim rodzaju. Na sam widok jego klientów przeciętna niewiasta niewątpliwie dostałby histerii, o ile nie czegoś gorszego. Dla Ciebie to istna kopalnia przydatnych wiadomości i plotek, z których można wysnuć wiele niezwykle cennych wniosków. Stali bywalcy z niecierpliwością oczekują na Twój zmysłowy taniec, a ci, którzy jeszcze go nie widzieli, nieodmiennie zastygną w niemym zdumieniu będącym mieszanką pożądania oraz zachwytu nad Twoim wyglądem i umiejętnościami. Podlani alkoholem, tracą ostrożność i stają się niezwykle gadatliwi, więc możesz z nich wyciągnąć, co tylko zechcesz - zwłaszcza o zamiarach i działaniach buntowników. Przybierasz na tę okazję postać wampa, dzięki czemu nikt nie zna Twojego prawdziwego oblicza, które jest znacznie bardziej uładzone. Jesteś świetną aktorką i nic w tym dziwnego; w końcu przeszłaś wieloletnie szkolenie. Humanoidy wyrwały Cię ze slumsów, gdy miałaś niecałe pięć lat. Najpewniej ocaliły Ci w ten sposób życie, a przynajmniej uchroniły od losu niezbyt godnego pozazdroszczenia. Dziewczynki z takich okolic na ogół kończą nie najlepiej. Spędziłaś rok w Ośrodku Opiekuńczym, po czym zostałaś przeniesiona do Serca Miasta i trafiłaś do grupy dzieciaków starannie wyselekcjonowanych pod względem predyspozycji fizycznych i psychicznych do przyszłej roli żołnierzy wojsk specjalnych. Gdy dorośliście, w ramach „dwunastek” zaczęliście wykonywać potajemnie najbardziej niebezpieczne zadania, stanowiąc swoiste „wtyczki” maszyn w ludzkiej społeczności. Należysz do kategorii określanej mianem „Dzieci humanoidów”, a przyświecającą Ci ideą jest bezwzględna wierność sztucznym wybawcom. Nie rozumiesz zachowania rebeliantów - uważasz ich za wichrzycieli, więc bez mrugnięcia okiem przyczyniasz się do ich bezlitosnego zwalczania. Rozkazy przyjmujesz bezpośrednio od Matki -zawansowanego humanoida, który zarządza całym okręgiem w skład jakiego wchodzi Miasto, w którym mieszkasz oraz kilka innych.
„Humanoid Matka postawą i kształtami przypominał wysokiego na ponad dwa metry człowieka, jednak jego powłokę stanowił lśniący, syntetyczny materiał wzorowany na obrazie nocnego nieba. (…) zrezygnowano z nadania mu ludzkich rysów twarzy. Tylko w miejscu oczu znajdowało się poziome, emanujące łagodnym niebieskim światłem pasmo.”
Gdy wchodzisz na estradę, wita Cię chór okrzyków zachwytu. Odgrywasz swoją scenę, a po skończonym pokazie mieszasz się z tłumem. Podchodzisz do miejscowego przemytnika i stawiasz mu alkohol, który szybko rozwiązuje język. Wyciągasz z niego, że wkrótce w spelunie spod ciemnej gwiazdy „Czarny Żuraw” pojawi się ważna osobistość z kręgu buntowników. Gdy później przekazujesz tę wieść Matce, ta nakazuje ujęcie za wszelką cenę tego, który znajdzie się w Twoim zasięgu. Zatrudniasz się w lokalu na okres próbny i czekasz na ofiarę. Pewnego wieczora nieznajomy chłopak przekracza próg lokalu i od razu wiesz, z kim masz do czynienia. Po raz kolejny Twój szósty zmysł Cię nie zawiódł, więc gdy chłopak pogrąża się w rozmowie przy jednym ze stolików, podajesz szklanki z napojami i sprytnie przypinasz do jego kurtki lokalizator. Przy okazji słyszysz, że towarzysz, do którego się przysiadł, nazywa go Mino. Potem tylko czekasz, aż rozmowa się skończy i Twój cel opuści przybytek. Gdy z niego wychodzi, podążasz jego śladem. Cały czas masz przy tym wrażenie, że mężczyzna doskonale zdaje sobie z tego sprawę, choć przecież w sztuce śledzenia jesteś absolutnym mistrzem. Wyraźnie kluczy, aż w końcu znika Ci z oczu. Na szczęście kropka odwzorowująca jego położenie cały czas pulsuje na Twoim tablecie. Wkrótce stajesz przed opuszczoną halą fabryczną i bez wahania wchodzisz do środka, po czym wspinasz się schodami. Wiesz, że Mino znajduje się w sali obok. Wkraczasz do niej w całkowitej ciszy, kurczowo ściskając w dłoni pistolet, a Twój wzrok pada na znajdującą się na ziemi kurtkę. Klniesz w duchu i w tym samym momencie zza pleców słyszysz komendę wzywającą, abyś odrzuciła broń. Czynisz to bez namysłu i odwracasz się twarzą do prześladowcy, który mierzy do Ciebie z własnej spluwy. Wykorzystujesz chwilę jego nieuwagi i wyszarpujesz zza paska gnata załadowanego pociskiem paraliżującym. Strzelasz z odległości pięciu metrów, więc nawet nie musisz celować. O tym, że trafiłaś, świadczy zastygła w zdumieniu twarz chłopaka. Po chwili osuwa się na podłogę, a Ty wstrzykujesz mu środek usypiający. Powiadamiasz o sytuacji Matkę, a ta szybko wysyła posiłki, które zabierają Mino do centrum dowodzenia. Wiesz, że czeka go ciężki czas. Jako jeden z przywódców ruchu oporu z pewnością bardzo dużo wie, a humanoidy mają świadomość, w jakich częściach ludzkiego ciała znajdują się najbardziej intensywne ośrodki bólu. Wykorzystają to bez żadnych oporów, a Ty będziesz musiała na to patrzeć. Nie współczujesz mu jednak, choć czujesz szacunek, bo omal nie wyprowadził Cię w pole. Jeszcze nikomu się to nie udało...
„Byłam niemal stuprocentowo pewna, że Matka posiadała w zanadrzu jakiś plan, który tak czy inaczej miał skłonić go do mówienia. Zakładałam też, nie będzie to nic przyjemnego. Jednak chłopak sam sobie na to zasłużył, wybierając taki, a nie inny styl życia.”
„Miasto jutra. Czas wyboru” Moniki Przybyły to interesująca powieść science-fiction. Opisuje świat opanowany przez sztuczną inteligencję, która przejęła nad nim pełną władzę i przeobraziła oraz podporządkowała człowieczą cywilizację. Ludzie żyją w odizolowanych miastach zarządzanych przez Matki - niezwykle rozwinięte humanoidy, sprawujące niczym nieograniczone rządy. Fabuła powieści prowadzona jest wartko, a sam pomysł na jej rozwinięcie pozostaje na czasie - zwłaszcza względem burzliwego rozwoju sztucznej inteligencji, który obserwuje się na ekranach własnych urządzeń elektronicznych. Można usłyszeć głosy ekspertów, przestrzegających przed takim stanem rzeczy. Niektórzy wieszczą nawet początek końca ludzkiej cywilizacji, więc książka Przybyły doskonale wpisuje się w ów nurt. Temat już rozgrywany, choć dalej interesujący. Postać głównej bohaterki jest pozbawiona jakiejkolwiek sztuczności, a jej przygody i przemiana moralna zostały ukazane w brawurowej konwencji. Choć nie ukrywam, niekiedy mnie irytowała. Narracja prowadzona jest wyłącznie z jej punktu widzenia, a obszerne wewnętrzne przemyślenia, zaprawione dużą dozą ironii oraz dystansu do siebie i otaczającego świata, niewątpliwie wzbogacają odbiór powieści. Zaburzają go za to „kwiatki” językowe, takie jak uznanie, że śmigłowiec i helikopter to zupełnie odmienne maszyny. Ta druga forma nie jest zresztą do końca poprawna w języku polskim. Przykład? „Helikopter znajdował się poza moim zasięgiem, natomiast śmigłowiec schodził coraz niżej”, „Śmigłowiec zawisł prawie nieruchomo (…) z kolei helikopter zdawał się (...)”. Zęby zapulsowały mi także bólem, gdy oczy napotkały sformułowanie „działka obronne”: „(...) helikopter zdawał się spuszczać łomot naszym działkom obronnym”. „Widziałam, że helikopter ostrzeliwuje działa obronne (...)”. Zaraz opadły mnie wspomnienia z dzieciństwa - przejęty zgrozą wzrok Dziadka, gdy użyłam wyrażenia: „statek piracki”... Również wskazanie, że „coś potwornie ciężkiego wystrzeliło z wnętrza (…) śmigłowca i z impetem uderzyło w ścianę” jest nieracjonalne. Nie bez powodu śmigłowce przenoszą całość uzbrojenia rakietowego na specjalnych zewnętrznych podwieszeniach, gdyż jakiekolwiek odpalenie ich z wnętrza maszyny skończyłoby się jej całkowitym zniszczeniem z uwagi na energię, jaką wyzwala silnik takiej broni. Te drobne niesnaski nie zmieniają jednak faktu, że “Miasto...” to ciekawa powieść sci-fi, zapewniająca wiele rozrywki. Z minusami: 7/10.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)