Rafał Glina - Zaszłość - recenzja

by - 17:45:00

Stargard to zwykłe, dość senne miasto, w którym nie dzieje się zbyt wiele, więc jako Naczelnik Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego KPP nie masz dużo pasjonujących spraw do prowadzenia. Dlatego, gdy z samego rana zadzwonił do Ciebie prokurator Wielicki, z prośbą o pilne spotkanie odnośnie dopiero co popełnionego morderstwa Janusza Manachiewicza, sądziłeś, że będzie dotyczyło omówienia banalnej zbrodni. Bardzo się myliłeś. Kiedy tylko oskarżyciel przedstawił szczegóły poczynionych ustaleń, od razu zrozumiałeś, że masz do czynienia z nietypowym przypadkiem. Poza prowadzeniem strony internetowej „Suchań dawniej, Suchań dziś” ofiara handlowała starymi fotografiami oraz dokumentami. Teoretycznie w dokonanym zabójstwie nie było nic dziwnego - wszak tego rodzaju ludzie nierzadko są napadani w celach rabunkowych a sytuacja wymyka się spod kontroli, jednak nie była to zwykła śmierć. Najwyraźniej zadał ją ktoś dobrze wyszkolony, gdyż skręcenie karku mężczyźnie w sile wieku nie jest takie proste. Do tego przed zgonem Manachiewicz był torturowany, o czym świadczą sińce oraz połamane palce u dłoni. Sprawca użył profesjonalnego knebla, żeby krzyki męczonego nie doszły do uszu sąsiadów, a jego sposób działania wskazuje w sposób wyraźny, że nie przyszedł po cenną rzecz, a miał zamiar wydusić z mężczyzny jakieś istotne informacje. Szybko dochodzicie do wniosku, że zbrodnię musiał popełnić ktoś, kto jest lub był żołnierzem, policjantem bądź funkcjonariuszem służb specjalnych. Waszą uwagę zwraca także bałagan jaki panuje w pokoju zabitego - cała podłoga jest pokryta bezładnie porozrzucanymi zdjęciami. Z doświadczenia wiesz, że może to mieć tylko jedną przyczynę - zabójca chciał przekonać organy ścigania, że chodziło mu o prozaiczny rabunek.  

„Czarny Range Rover zaparkował pod jednym z bloków na Osiedlu Zachód w Stargardzie. Drzwi od strony pasażera się otworzyły i wysiadła z nich Alina Fritzhof. Rozejrzała się dookoła. Dostrzegła tylko kilka osób. (…) sprawdziła numer bloku, upewniając się, że to ten, przy którym umówiła się, by czekać na Manachiewicza.” 

Wszystko wskazuje, że macie do czynienia z profesjonalistą, który fachowo zadbał o zatarcie wszystkich śladów. To z kolei świadczy, że waga informacji, po jakie się pojawił, musi być bardzo duża. Gdy policyjni informatycy przeprowadzają analizę urządzeń elektronicznych należących do ofiary, Twój szacunek do umiejętności zabójcy jeszcze bardziej wzrasta. Okazuje się bowiem, że wyczyścił pamięć telefonu komórkowego. Udało się jednak zrekonstruować połączenia z Messengera a z nich wynika wyraźnie, że kilka godzin przed śmiercią Manachiewicz był umówiony na spotkanie z niejaką Tamarą Syczuk, która miała zjawić się w jego miejscu zamieszkania, aby odebrać zakupione zdjęcie. Ono samo zostało zrobione w Suchaniu niedługo po zakończeniu wojny - w 1946 roku i uwiecznia dwóch mężczyzn, stojących na tle niezwykłego w kształcie drzewa, przypominającego trójząb. Choć z początku kobieta zdaje się być główną podejrzaną, zapisy monitoringu szybko weryfikują tę tezę negatywnie. Wydać na nich wyraźnie, że wprawdzie weszła do klatki bloku, w której mieszkał zamordowany, jednak wybiegła z niej kilka minut później. Nie miałaby więc czasu na popełnienie zabójstwa. Twoją uwagę przykuwa tablica rejestracyjna samochodu, jakim przyjechała. Wskazuje na mieszkankę Niemiec, a ściślej Berlina. Monitoring pozwala Ci także na wytypowanie potencjalnego mordercy. Zarejestrował mężczyznę, który niewątpliwie zadbał o to, aby ukryć swoją tożsamość. Wskazuje na to czarne ubranie, bejsbolówka głęboko nasunięta na czoło oraz szalik zasłaniający całą twarz. Obciąża go także to, że opuścił klatkę bloku dopiero po upływie długiego okresu czasu. Gdy badasz trop związany z kobietą, ustalasz, że podane personalia są fałszywe - kryje się za nimi uznana adwokat Alina Frizhof, zajmująca się naprawianiem krzywd, jakich doznały polskie ofiary nazistowskich Niemiec. Posługuje się pseudonimem Tamary Syczuk, aby ułatwić sobie pracę, gdyż germańskie nazwisko może budzić obawy.   

„Alina była rodowitą Niemką, ale język polski znała bardzo dobrze. Od kiedy poznała niechlubną przeszłość swego narodu, zamierzała pomagać ofiarom nazistowskich prześladowań oraz aktywnie wspierać działania na rzecz polsko - niemieckiego pojednania. (…) Dopięła swego i w ciągu tych kilkudziesięciu lat pomogła setkom osób. (…) nigdy nie zapomniała o tej jednej historii, którą opowiedziała jej kiedyś babcia.”  

Postanawiasz zacząć czynności śledcze od umówienia się z nią na spotkanie. Masz nadzieję, że wyjaśni, skąd pojawiło się u niej zainteresowanie zdjęciem z dziwnym drzewem i do czego miało jej służyć. Masz przeczucie, że to właśnie ono było przyczyną śmierci Manachiewicza, więc musi mieć jakieś istotne, aczkolwiek ukryte znaczenie. Na razie musisz zająć się dziwnym usiłowaniem zabójstwa, do którego doszło w pobliskim Suchaniu. Jego niedoszła ofiara zadzwoniła pod numer alarmowy. Gdy policjanci zjawili się w jej domu, zastali wyczerpanego i zakrwawionego człowieka, przyklejonego do własnej wanny. Jak zeznała, pod groźbą użycia pistoletu napastnik zmusił , aby do niej weszła, posmarował jej ręce silnym klejem, po czym napuścił do pełna wody. Kiedy wyszedł, niedoszłemu topielcowi udało się uwolnić jedną rękę i powiadomić o wszystkim policję. Twój niepokój budzi nie tylko wielce oryginalny sposób próby zadania śmierci, na jaki zdecydował się sprawca, ale przede wszystkim to, że doszło do tego prawie dokładnie w rok po popełnieniu pierwszego morderstwa przez znanego w całej Polsce Adriana Czyżewskiego, zwanego szumnie „Dusicielem z Suchania” i pierwszego seryjnego mordercy w historii miasteczka, mającego na swoim sumieniu życie co najmniej pięciu osób. Na powiązanie ze starą sprawą wskazuje również fakt, że mężczyzna, którego usiłowano pozbawić życia, mieszka w domu należącym do Czyżewskiego, w jakim zresztą ten ostatni zginął zastrzelony właśnie przez Ciebie. Nurtuje Cię pytanie, czy to zwykły przypadek, czy też pojawił się naśladowca o równie spaczonym umyśle. Jeśli to ostatnie, niewątpliwie trzeba się spodziewać, że dojdzie do kolejnych prób zabójstw - być może tym razem udanych. Nie wróży to dobrze, lecz lawina zdarzeń została już uruchomiona, a Ty sam niedługo spojrzysz śmierci w oczy.  

„Przez ciało komisarza przeszedł dreszcz, a serce zwolniło. Okoński poczuł dziwny niepokój, a po chwili radość. Kiedy pocisk dosięgnął celu (...)... 

Napisana przez Rafała Glinę „Zaszłość” to trzecia część cyklu „Podkomisarz Jacek Okoński” a zarazem ciekawy kryminał z silnie zaakcentowanym wątkiem sensacyjnym, skupiający się na dwóch oddzielnych sprawach. Jedna dotyczy morderstwa handlarza starą dokumentacją, druga pojawienia się w niewielkim Suchaniu seryjnego mordercy, naśladującego słynnego „Dusiciela”. Oba wątki poprowadzone są w sposób dość trzymający w napięciu. Najbardziej zainteresował mnie jednak ten skupiający się wokół tajemnicy związanej z unikatową fotografią. Skupiona wokół niej narracja przypomina dobre książki akcji. Dynamika budzi uznanie! Podobnie zresztą jak sam pomysł, związany z wydarzeniami drugiej wojny światowej i zbrodniami popełnianymi przez Niemców na Żydach oraz zorganizowanym rabowaniem ich majątku. Pewne zastrzeżenia budzi „suchość” stylu Autora, ograniczającego się w zasadzie do relacjonowanie czynności śledztwa. Brakowało mi zwłaszcza rozwinięcia wątków obrazujących życie osobiste głównego bohatera. Taki zabieg raczej nie sprzyja utożsamianiu się czytającego z tą właśnie postacią, a szkoda. Jednak to tylko drobna niesnaska, jaka nie odbiera przyjemności z obcowania ze zręcznie przedstawioną historią. Przypadło mi z kolei do gustu zasługuje uwypuklenie przez Autora okrucieństwa czynów, jakich dopuszczali się niemieccy naziści na okupowanych polskich terytoriach, a także faktu, że do dzisiaj znajdują swoich popleczników, co jest skutkiem braku prawdziwych rozliczeń po zakończeniu wojny. Plus za solidną kwerendę materiałów źródłowych, jaką Pisarz przeprowadził przed napisaniem książki, czemu dał wyraz w nocie „Od Autora”. To było całkiem udane pierwsze spotkanie z twórczością Gliny (ależ zazdroszczę nazwiska! 😉) - 7/10.    

„W końcu wstała i poszła do garażu. Zeszła do niewielkiej piwniczki (…). Odgarnęła kupkę ziemi spod ściany, a następnie poluzowała i wyciągnęła dwie cegłówki. Wsadziła rękę w otwór i wyciągnęła zawiniątko. (…) Odwinęła materiał. Na kilka złotych sztabek kapnęły łzy.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)