Krzysztof Bochus - Klątwa Lucyfera - recenzja
Tam, gdzie sacrum ściera się z profanum, budzi się uosobiony diabeł, dostrzegając najskrytsze człowieka sny. “Czyż to nie piękny paradoks?” - pyta mój ulubiony raper w jednym ze swoich utworów. Podobnie wybrzmiewające, lecz w sposób o wiele bardziej literacki rozwinięte zapytanie, stawia przed czytelnikiem Krzysztof Bochus, znajdujący się na czele najbardziej cenionych przeze mnie rodzimych autorów powieści kryminalnych: “Ale czyż życie nie składa się z absurdów i przypadków? On sam był na to najlepszym dowodem. I czyż koniec jednego rozdziału nie jest zawsze początkiem następnego?”, po raz kolejny udowadniając kunszt własnego pióra. Choć zdania te, trafiające w moje mroczne serce niczym ostro zwieńczony sztylet, zamykają kolejną część przygód dziennikarza śledczego Adama Berga, postanowiłam rozpocząć nimi swoją recenzję “Klątwy Lucyfera”; tym razem bynajmniej nie ze zwyczajowej przekory, a... sygnalizując już na “dzień dobry”, że w książce Autora po raz kolejny nic nie jest takie, jakim mogłoby się wydawać, co okaże się rozrywką na iście mistrzowskim poziomie dla każdego miłośnika suspensu oraz skrzyżowania dobrej literatury kryminalnej z sensacyjną.
“Z centrum profanum wylądował w sercu sacrum. Jak się tu znalazł?”
Wyśmienitą zabawę czas zacząć - nie zabraknie w niej odległych geograficznie podróży, zaginionych skarbów, zagadek historycznych, humorystycznych anegdot, realistycznych kreacji bohaterów, językowych rewolt i zawiłych intryg oraz... dobrej kuchni. Nie wykażę się ani odrobiną przesady, jeżeli z uznaniem stwierdzę, że Bochus tworzy historie dla wymagającego czytelnika; pasjonata wielu dziedzin, których kolaż... przeistoczy się w niepowtarzalną mozaikę doznań i przeniesie w inny, porywający, składający się z miliona barw świat.
“(...) czego się spodziewał po przeoryszy zakonu ukrytego w gmaszysku, odwróconego plecami do świata i współczesności?”
Nareszcie w pełni zasłużony, długo wyczekiwany wypoczynek... Cisza, samotność, brak kontaktu ze światem zewnętrznym - może losowo wybrana lektura albo sprawdzenie muzycznych zaległości. Majsterkowanie lub przygotowanie jednoosobowej uczty również brzmią nęcąco. Słodkie nicnierobienie, które... zapewne znudziłoby się po dwóch kwadransach maksymalnie, gdyby tylko otrzymało od zwichrowanie przewrotnego losu taką szansę. (Będący pracoholikami pasjonaci swoich zawodów, czujący się najlepiej podczas funkcjonowania niczym mały samochodzik wyścigowy Nacar, z pewnością wiedzą, co mam na myśli. 😉) Nie masz szansy się o tym przekonać, jako że właśnie dosłownie spłynęło na Ciebie, niczym grom z jasnego nieba (och, jakież zasadne!), kolejne zlecenie... wynikłe z dość rozpaczliwej prośby o pomoc. Telefonująca przeorysza chełmińskiego klasztoru na szczęście nie błaga Cię o odprawienie egzorcyzmów (choć, wziąwszy pod uwagę przeszłe doświadczenia kryminalne, po mału mógłbyś zacząć je odprawiać...), a o... rozwikłanie serii przestępstw, która (na razie w dość milczącym, bo okraszonym świętymi ślubami wierności zaciszu) wstrząsa coraz mocniej wiekowymi murami pomorskiego zakonnego przybytku. Ki czort? Diabli nadali... Jaki dziennikarz, mający w nieodległej historii styczność z wręcz piętrowymi zagadkami, związanymi z zaginionymi artefaktami, mógłby się oprzeć... zgubie w postaci głowy pewnego świętego? Z pewnością nie Ty - nieustępliwy Adam Berg, rozwiązujący podobne sprawy z taką łatwością co prozaiczną gazecianą krzyżówkę dla ubogich. Zważywszy na fakt, że Twoje życie prywatne w dalszym ciągu jest co najmniej nieuporządkowane, dajesz się namówić na czynny, choć w pełni tajny, udział w tej nietypowej sprawie. Kiedy przybywasz do Chełmna, och, wówczas dopiero okazuje się, jakie sceny dzieją się tu dantejskie...
“Kradzież, profanacja świętej figury, teraz umyślne podpalenie... Nieźle jak na jeden przybytek świętych duszyczek.”
Jak udaje Ci się szybko ustalić, nieznajdująca się tam, gdzie zdecydowanie bytować powinna, cenna zakonna rzecz, jest jedynie szczytem piętrzącej się góry problemów. Nim na dobre zdążysz się rozgościć w przydzielonej Ci klasztornej celi, ktoś... przestawia świętą figurę w dość obrazoburczy wszystkich zgromadzonych sposób. Cóż takiego miał do przekazania? Czyżby chciał zasugerować, że Stworzyciel się gniewa? Na kogo? Przecież nie na te... Bogu ducha winne duszki? Wszak w tym miejscu, w którym wszystko toczy się utartym, spokojnym, monotonnym i pełnym modlitw torem, nie może mieszkać zło, prawda? Jak jednak niejednokrotnie przekonałeś się dawniej, da się je odnaleźć absolutnie wszędzie... i wcale nie trzeba w tym celu przesadnie się rozglądać, ani prowadzić długich poszukiwań. Podpalony ołtarz, dezerterujący pracownicy, zakonnica, która nie przystaje do tego przybytku, inna skrywająca tajemnice i kolejna, która... pada ofiarą zbrodni, a może sama postanawia skrócić swoje męki? Może faktycznie piekło jest puste, wszystkie diabły są tu, słowami pewnej pisarki... Śledcza natura nie pozwala Ci odstąpić od rozwikłania tej zagadki; wręcz przeciwnie, Twój bystry mózg już łączy pewne wątki w niespodziewane sploty. Z pewnością nie powrócisz z tej misji na tarczy, a przy okazji może uda Ci się dowiedzieć czegoś zaskakującego o sobie samym. Czy to właśnie tu, w pomorskim świętym miejscu o wielowiekowej tradycji, przeprowadza się targi o dusze zmarłych?
“- I dlatego zadzwoniłeś? (...)
-Nie tylko dlatego. Chciałem Cię usłyszeć.
-Gramy w jakiejś komedii romantycznej? Wiesz, że to nie jest mój gatunek.
-A jaki jest Twój gatunek?
-Filmy wojenne.” 😉
Z właściwymi sobie i posiadanemu talentowi swadą oraz poczuciem humoru, Krzysztof Bochus po raz kolejny porwał mnie mrokiem wykreowanej historii od pierwszej strony; omamił ciemnością dziejów, skusił kryminalnymi łamigłówkami i otoczył szpetotą zła tego świata... a może i kilkoma elementami tego, w którym kiedyś się znajdę (gdzie diabły będą mnie zadręczać disco-polo lub wierszami o częstochowskich rymach). Próżno w powieściach Autora dopatrywać się sielskich bajań i uroczych kreacji rodem z historii romantycznych – jest za to naturalistycznie, przez co jeszcze bardziej przerażająco - och, jakże wytworna to literacka przygoda. W karocy dzielonej z przeszłością, woźnicą o szeregu różnorakich zainteresowań i krajobrazem przed nami, który zmienia się z każdą kolejną chwilą wyprawy; podróży w głąb najmroczniejszych zakamarków ludzkiego umysłu, w której bytność... okala upragnioną dozą czerni, podaną z językową biegłością na przystawkę. Jeśli “diabli przywykli już do przekleństw, zawierających moje imię”, z pewnością sławią także to Pisarza, jednak z nieco innego powodu - podziwiając zwinność kreowania przez niego opowieści... z piekła rodem. Niezmiennie pozostaję pod ich mrocznym urokiem i już nie mogę się doczekać kolejnego książkowego wyjazdu na sam początek świata, jego kraniec... i poza jego granicę. 8/10
“Zresztą ten amerykański mistrz też nie był do końca normalny. Może właśnie dlatego był taki genialny i niepokonany...”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)