Timo Parvela i Pasi Pitkänen - Dzwoneczek oraz Auroria - recenzja

by - 19:18:00

Hyvää huomenta! Hei! Dzisiaj przybywam z dwiema książeczkami dedykowanymi młodszym czytelnikom, które oczarowały również mnie – naczelnego bookstagramowego Grincha. Dlaczego pokochałam serię “Cienie” w chwili, w której ujrzałam ją na oczy? Po pierwsze... dzięki nim mogłam poczuć się jak młodsza, choć już wówczas mroczna, zaczytująca się w “Szkole przy cmentarzu”, wersja siebie; ta marszcząca brwi w wyrazie zniesmaczenia częściej niż sto razy dziennie, ale jeszcze niepomarszczona na stałe. Po drugie, “Aurorię” i “Dzwoneczka” stworzył utalentowany duet pochodzący z mroźnej Finlandii – a kto obserwuje mnie chwilę dłużej, ten wie, że na punkcie tego odległego kraju mam kręćka. Wreszcie jednak... tematyka obu opowieści przystaje do moich preferencji – to śnieżne ujęcie czasów okołoświątecznych, jednak nie takie, za którym przepada większość (przesłodzone, przekolędowane, przelampkowane, przeurocze i inne inwektywy), a... spod znaku bardzo ciemnej Gwiazdki. Fińskie bajki i podania mają to do siebie, że cechują się pewnym nęcącym odcieniem czerni. Próżno szukać w nich krasnali wesoło nucących pastorałki czy Gwiazdora z (niepiwnym) brzuchem, którego twarz rozjaśnia dobrotliwy uśmiech cukrowego dziadka. Są za to złośliwe skrzaty, które kradną cienie, oszukując dzieci i w ten sposób na zawsze je więżą... oraz Święty Mikołaj, prowadzący pozbawiony nadziei dziennik, w którym opowiada o utracie powołania. Czyż to nie jest piękne? Na deser, last but not least, NIESAMOWITA oprawa graficzna historii, za którą odpowiedzialny jest Pasi Pitkänen - tak wspaniale mrocznych ilustracji ubarwiających opowieść i dodających jej charakteru nie widziałam od wielu, wielu lat – a może i nigdy wcześniej. Tämä on jotain upeaa 

A teraz wskakuj na sanie – koniec ociągania się. Zabiorę Cię w podróż do pewnej śnieżnej krainy, której kreacji nie powstydziłby się sam Burton... gdyby odważył się na fińską, marzącą mi się po nocach, wyprawę. Gotowy?  

“Jakie to uczucie, stracić coś takiego, o czym się nawet nie wiedziało, że się to posiada?” 

Zapewne chcesz zabrać ze sobą dzieciaki (nie dziwię się, w przyozdobionej zimą Finlandii wiele jest odludnych miejsc, w których można je zgubić... na chwilę, oczywiście!), więc najpierw dwa (tak, matematyka to nie mój konik) słowa o kategorii wiekowej, jaka może zostać przyłączona do naszej drużyny. Seria “Cienie” dedykowana jest czytelnikom 9+, jednak z uwagi na ilustracje utrzymane w stylu dość chmurnym, myślę, iż pociechy mające 9 czy 10 lat powinny poznawać tę historię w formie czytanej przez rodzica, który przy okazji wyjaśni niektóre z trudniejszych słów (warto bowiem zauważyć, że język jest niesztampowy i nader barwny!). Dzieci uznawane już za nastolatków, czyli te 11+ spokojnie mogą za to dać się porwać Timo Parveli i Pasi Pitkänenowi samodzielnie. 

Skoro ustaliliśmy już skład osobowy, jedziemy! Za kierowanie zaprzęgiem odpowiadać będzie niejaka Hamf, ale do niej jeszcze wrócimy. Zacznijmy od początku. 

I wtedy zadzwonił “Dzwoneczek”.  

Czego uczeń siódmej klasy, od dawna wiedzący już przecież, że Święty Mikołaj jest jedynie uroczą bajką, zażyczyłby sobie od niego, gdyby... mógł jeszcze przez chwilę w niego wierzyć? Pete nie oczekuje najnowszego telefonu, nie pragnie markowych butów ani odbiornika telewizyjnego. Chłopiec marzy tylko o jednej rzeczy – tej... która nie spełniłaby się nawet jakby Gwiazdor nie był tylko mitem. Chciałby, z całego swojego jeszcze małego, choć już coraz bardziej dojrzałego, serca, aby jego najlepsza przyjaciółka wyzdrowiała. Obecnie nawet nie chodzi z nim do szkoły; zapadłszy na tajemniczą chorobę, nad którą wszyscy lekarze rozkładają ręce z bezradności. Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia spędzi na specjalnie przystosowanym łóżku. Zamiast pierniczków - kroplówka. Miast podarków... niepewność czy jutro w ogóle nadejdzie. Pete nie ma pojęcia, że zdradzając swoje życzenie fałszywemu Świętemu Mikołajowi w galerii handlowej, uruchomi całą lawinę niebezpiecznych zdarzeń. Ktoś zawsze słucha... 

“Gdy zdarzy się tak, że ciało zwane też niekiedy skorupą lub powłoką, oderwie się od swojego cienia, obie połówki przestają być w pełni sobą.” 

Tej nocy Pete został obudzony przez... stwora, którego nie spodziewał się zastać w swojej sypialni. Ni to skrzat, ni zwierzę, ni potwór... i w dodatku taki, który wyraża się w sposób nader pokraczny. Znajdując się gdzieś między jawą a snem, chłopiec w końcu rozumie, że oto został mu zaoferowany nietypowy układ: jeśli Pete odda stworzeniu swój cień, Sara wyzdrowieje. Chwytając się ostatniej iskry nadziei, nie przemyślawszy konsekwencji decyzji ani na jotę, chłopiec bez wahania się zgadza, otwierając puszkę Pandory, czy może raczej: wzburzając całe zaspy chaosu. Przecież to tylko cień; ignorowany – bo widziany na co dzień. Po cóż istnieje właściwie i co stałoby się, gdyby człowiek nagle przestał go rzucać? O tym Pete przekona się szybciej niż szybko, wkraczając w świat, o którego istnieniu nie miał do tej pory pojęcia. 

A oto przed nami magiczna “Auroria”. 

Złe decyzje rzadko kiedy ma się szansę odwrócić, ale jednak Pete ją dostaje - może dlatego, że przypadkiem został wplątany w misję pod tytułem: uratować świat przed wojną międzygatunkową, cienie od zniknięcia razem ze swoimi właścicielami, Świętego Mikołaja przed samym sobą i... Boże Narodzenie. Okazuje się, że wszystko od dłuższego czasu jest zagrożone, tylko nikt tego nie wiedział - może poza pewnym mrocznym Księciem, który skrzętnie realizuje swój zuchwały plan, a przy tym w niektórych kręgach jest nazywany Krampusem. Pete nie jest jednak sam. Wskutek wielu zwichrowań fińskiego losu, towarzyszy mu przyjaciółka Sara, zajmująca się przyszywaniem dusz zagubionym cerodziejka Novit oraz dwa szalone stworzenia, wśród których warto wyróżnić przypominającą złowieszczą górę życia Isabellę, nazywaną Hamf... bo jest to jedyne słowo, jakim się posługuje, w dodatku wyrażając w ten sposób cały wachlarz emocji. Talent! Czy jednak on i połączone siły barwnej gromady wystarczą, kiedy skupi się na niej cała mroczna strona Aurorii?  

Hamf - odzywa się wielka podziemka niemal nostalgicznie.” 

Finlandię można kochać... albo uwielbiać - a przynajmniej tak mogłabym napisać z perspektywy psychofanki tego kraju. Obiektywnie rzecz ujmując, trzeba jednak przyznać, że w snuciu swoich bajań Finowie są absolutnymi mistrzami. Nie poruszają się utartymi ścieżkami tego, co piękne, proste i urocze – a idą szlakiem ciemności, szarzyzn i emocjonujących przygód, spośród których każda niesie za sobą wartościowe przesłanie. Jest w nich doza grozy, są emocje, jest nauka poprzez wykwintną zabawę - a więc wszystko, czego od literatury może oczekiwać dziecko, nastolatek lub... dorosły. Przyznam, że czas spędzony z pierwszym i drugim tomem serii “Cienie” okazał się doskonałą rozrywką - i już nie mogę się doczekać kontynuacji. Drogie Mamy, jeżeli postanowiłyście nie zostawiać jednak swoich dzieci pod jakąś fińską zaspą, zdecydowanie powinnyście je zabrać w tę wyjątkową podróż - śnieżną, oświetloną zorzami polarnymi, okoloną ważnym wydźwiękiem i... reniferami. Pamiętajcie jednak, aby uważnie pilnować swoich cieni – bo nigdy nie wiadomo kto aktualnie na nie czyha. 😉 9/10 

PS Kreacja Hamf – majstersztyk! Płakałam ze śmiechu. 

PS2 Cenionemu przeze mnie za wydawanie niebanalnych opowieści dla dzieci Wydawnictwu Dwukropek należą się brawa także za... niesamowicie aromatyczny papier, na którym wydrukowana została książka. Tak, jestem z tych zboc*eńców, niuchających powieść podczas czytania! 🤭 

PS3 Powtórzę się, jednak chciałabym jeszcze raz podkreślić - ilustracje w tych książeczkach to małe-wielkie dzieła sztuki! Okraszona nimi opowieść Timo Parveli, zyskała za ich sprawą głębszego wymiaru. Znaczną część chętnie ustawiłabym na tapetę 🍏! Mestariteos! 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)