Daniel Hurst - Wdowa po lekarzu - recenzja
Mawiają, że zemsta może być słodka. Ponoć najlepiej smakuje ta wykalkulowana na zimno i uczyniona w odpowiednio wyczekanym momencie; tym, w którym nikt się jej nie spodziewa. Na niewiernym mężu czy partnerze da się odegrać na mnóstwo wyszukanych sposobów. Zapewne za najbardziej wyrafinowany spośród nich można uznać... beznamiętne, wyrachowane i przemienione w makabryczny teatr zamordowanie zdradzającego... i ułożenie całej zbrodni w taką układankę, że winą za jej popełnienie zostanie obarczona jego kochanka. Niemogący utrzymać pewnej części ciała w spodniach, dawniej ślubujący Ci przecież miłość aż do grobowej deski, jest martwy. Jego nowa, choć wcale nie lepsza od Ciebie, oblubienica odsiaduje długi wyrok pozbawienia wolności - cóż za piękny spektakl z Twoją życiową rolą; pozamiatane! Wszystko wskazuje na to, że jesteś wręcz psychopatycznie doskonałą aktorką, której każdy z popełnionych czynów ujdzie na sucho. Czego więc jeszcze brakuje Ci do pełni szczęścia - zakładając, iż w ogóle jesteś zdolna do odczuwania takiej emocji? Nowego towarzysza życia oczywiście... Takiego, którego poczynania nie przemienią Cię z wdowy po lekarzu w czarną wdowę. Zważywszy na niedoskonałość większości mężczyzn, których inteligencja, spryt i makiawelizm pozostają daleko w tyle za Twoim, jego znalezienie może się okazać trudne – lecz nie niewykonalne. Czy poznany przypadkowo w barze Roger spełni Twe oczekiwania i... wdając się z Tobą w relację, nie skończy martwy? Tę historię przedstawi w niezwykle dynamiczny sposób Daniel Hurst w swoim najnowszym thrillerze “Wdowa po lekarzu”; powieści, od której nie można się oderwać przed poznaniem zakończenia. Ty przeniesiesz się zaś ze mną na początek tej mrożącej oddech i krew żyłach opowieści...
“Zdaję sobie sprawę, że to wszystko będzie coraz bardziej podejrzane, w miarę upływu czasu bez zgłoszenia, więc muszę myśleć szybko. Niełatwo jest to robić, stojąc nad czyimiś zwłokami.”
Co należy się żonie, która postanowiła odegrać się na swoim niewiernym małżonku? Zważywszy na fakt, że ten był dobrze usytuowanym, szanowanym przez wszystkich poza swoją wybranką, człowiekiem - odpowiedź jest oczywista: niebagatelny spadek i pieniądze z sowicie opłacanej polisy na życie. Umarł to umarł, jak ustalili śledczy - w okolicznościach niebudzących wątpliwości - zatem... po cóż drążyć temat. Doskonale odgrywasz rolę osamotnionej wdowy: płacząc na cmentarzu, oblekając ciało w czerń i udając smutek wśród rodziny i znajomych. Ach, jakże ciężkie stało się Twoje życie w pojedynkę! Trzeba się jakkolwiek pocieszyć. Topienie cierpienia w alkoholu niekoniecznie jest w Twoim stylu – wszak mogłoby negatywnie wpłynąć na Twoją stosunkowo dojrzałą, acz ciągle imponującą, aparycję. Postanawiasz więc sprawić sobie “małe” radości, żeby osłodzić tragiczny los, zaprojektowany przez życie (a właściwie Ciebie samą, ale nikt nie musi o tym wiedzieć). Na początek willa za niebagatelną kwotę prawie miliarda funtów - kto bogatemu (po zamordowanym mężu) zabroni! Do tego samochód, drogie stroje, produkty spożywcze najwyższej jakości, biżuteria i wizyty u kosmetyczki... Przecież w tak trudniej sytuacji, w jakiej się znalazłaś, padając ofiarą (własnej) zbrodni, musisz na nowo odnaleźć w egzystencji radość, prawda? Zasłużyłaś. Urzeczywistniasz każdy z materialnych snów, który tylko Ci się zamarzy - tłumacząc sobie, że przecież wszystko to Ci się należy. Gdyby Drew pozostał Ci wierny, dziś mógłby korzystać ze zgromadzonego przez siebie majątku wespół z Tobą, zamiast wąchać kwiatki od spodu. Dokonał samodzielnego, innego i niepożądanego wyboru. Jego sprawa, czyż nie? Dni upływają Ci wręcz sielankowo na trwonieniu pieniędzy i przyjemnościach - zgodnie z dokonanymi obliczeniami, już nigdy nie będziesz musiała pracować. Okazyjnie tylko grasz zrozpaczoną wdówkę przed przyjaciółmi; mała to cena za życie, na które... no cóż, sobie zapracowałaś. Czy było warto? I to jeszcze jak!
Każda tęczowo-różowa bańka ma to jednak do siebie, że szybko pryska – a przynajmniej prędko się nudzi. Dochodzisz do wniosku, że to najwyższa pora na nową miłość. Och, ten biedaczek jeszcze nie wie, co go czeka...
“Kiedy taka kobieta jak ja coś naprawdę sobie wkręci, trudno jest jej o tym zapomnieć, dlatego w miarę jedzenia kolacji myślę już tylko o tym (...).”
Czy gdyby Roger znał Twoją przeszłość i był świadomy tego, czego się dopuściłaś, tamtego wieczoru podszedłby do Ciebie w barze i rozpoczął pełną flirtu rozmowę? Zapewne widząc Cię, uciekałby czym prędzej. No chyba że... w swoim życiu po raz pierwszy czegoś nie przewidziałaś, a nieznajomy rozpoczął w ten sposób realizację własnego, knutego przez siebie od dłuższego czasu, planu... Czyżby angielska psychopatka w końcu trafiła na godnego przeciwnika w swojej krwiożerczej grze?
“(...) co będzie, jeśli się zorientuje, co knuję i postanowi zgładzić również mnie?”
Mapa myśli i poszlak gromadzonych w prywatnym zaciszu coraz bardziej wskazuje na to, że Fern jest winna – a oskarżona za jej zbrodnie Alice została niesłusznie osadzona w więzieniu, gdzie w celi z innymi morderczyniami grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Jesteś przekonany, iż to Fern zabiła Twojego jedynego przyjaciela i uszło jej to na sucho. Z poczucia solidarności ze zmarłym Drew, a może chęci uczynienia sprawiedliwości zadość, postanawiasz przeprowadzić własne śledztwo i uzyskać dowód na winę jego żony. Tylko w jaki sposób to zrobić, skoro kobiecie udało się oszukać nawet wszystkich prowadzących sprawę śledczych? Jak wydobyć z niej przyznanie się do popełnienia zbrodni? A gdyby tak... zbliżyć się do rzekomo zrozpaczonej wdowy, przeniknąć do jej świata i liczyć na to, że jakimś cudem nie przejrzy Twojego planu? Łudzisz się, że ta straceńcza misja Ci się powiedzie... nie wiedząc o tym, że piłka jest już dawno w grze – i nie znajduje się po Twojej stronie.
“Słyszałam, że zamordowała swojego męża i uszło jej to na sucho. Myślisz, że to prawda?”
Daniel Hurst zalicza się do Autorów, którzy wciągają czytelnika w swój świat bez reszty już od pierwszych stron dzięki kreowaniu historii, cechujących się budzącą podziw dynamiką. Nie inaczej jest w przypadku “Wdowy po lekarzu”, liczącej sobie zaledwie 265 stron. Choć ta opowieść stanowi kontynuację losów bohaterów “Żony lekarza”, którą również miałam przyjemność recenzować, dzięki dobremu wprowadzeniu w fabułę, można ją także przeczytać jako osobną powieść. Mam nieodparte wrażenie, że z każdą kolejną napisaną książką, Pisarz rozwija swój kunszt tworzenia thrillerów psychologicznych, w których to emocje przenoszone z postaci na czytelników odgrywają nadrzędną rolę. Nie zabrakło plot twistów - i, co poczytuję za duży plus, jako maniaczka mrocznych książek, nie każdy z nich przewidziałam wcześniej! Zaskakująco, zatrważająco, porywająco i psychopatycznie... Tak, można stwierdzić z całą mocą, że to była dokładnie taka przygoda, jakie najchętniej literacko przeżywam. Muszę jednak wskazać pewien znaczący minus, który w tym przypadku stanowi... niedokładna korekta. W powieści aż roi się od powtórzeń, spośród których część następuje dokładnie wers pod wersem. W jednym z akapitów odnalazłam słowo “parkować” pięciokrotnie, co dla takiego książkowego “dłubacza” jak ja jest absolutnie niedopuszczalne. Ta niesnaska nie odebrała mi jednak przyjemności z niesamowicie zajmującej i przejmującej lektury. Już nie mogę się doczekać, w świat jakich galopujących zbrodni Hurst przeniesie mnie kolejnym razem. Zważywszy na zakończenie pozostawiające pewne drzwi (a może furtkę do angielskiej posiadłości) niedomknięte - liczę również na kontynuację narracji psychopatycznej żonki. Panowie, miejcie się na baczności... nie znacie bowiem dnia ani godziny. 😉 Mocne 7/10.
“Tak delikatnego planu jak mój nie powinno zniszczyć coś, co okaże się czystym przypadkiem.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)