Paulina Świst - Bestseller - recenzja
Ożeż k... Psychopata! Tylko prawdziwy psychopata wezwałby kogokolwiek na zainicjowane miejsce zbrodni, przypominające skądinąd scenerię ze znienawidzonego przeze mnie horroru, w samym środku nocy – czyli porze, o której zwyczajowo chodzę spać. Trafił mi się godny przeciwnik, psia mać. Chociaż... skoro już przy psychopatach jesteśmy, rozbudzeni o godzinie, o której śnię najczęściej nieprzystojne (choć ostatnio właściwie aż nadto przystojne) wizje - zdradzę Ci przy okazji, że zapewne sama też coś lub jeszcze więcej z psychopaty mam.
Zacznijmy od aparycji. Jakie są cechy charakterystyczne każdego prokuratora? Nie wiem i mam to w... wróć, zacznijmy jeszcze raz, udając chwilowo grzeczną, mimo nieludzkiej pory. Nie wiem – i olewam. W moim przypadku jest ich kilka, a każda z nich składa się na pieczołowicie tworzony wizerunek. Ten, który gwarantuje mi element zaskoczenia każdego przeciwnika - łatwo nie docenić kobiety w tym zawodzie. Ten, dopełniony nawet o trzeciej trzydzieści, bo to przecież zaje... świetna godzina, aby wyglądać jak (zdefraudowane) trzy miliony dolarów - czemu by nie. Ten z Pruszkowa płakał jak kradł, a potem oddawał - choć w tym przypadku raczej ten z Woli mordował jak się wk... Ok, do tego jeszcze wrócimy. Psychopatyczna kreacja wizerunku – raz!
Uszminkowane usta? Obecne. Koniecznie na odpowiednio krzykliwy kolor, by artykułowane nimi przekleństwa, w razie potrzeby wprawiające w osłupienie nawet zatwardziałych kryminalistów, były odpowiednio oprawione. To samo dotyczy inteligentnych ripost, czasem niekoniecznie podobających się sędziom, ale w tym zawodzie niezbędnych - i zawsze pojawiających się jak na kuglarskim pokazie. Do tego czerwone szpony - wszak jako szanujący się oskarżyciel wiem, że zawsze muszą być pod kolor udrapowanego pod smukłą szyją żabotu. Choć do najniższych nie należę, do zestawu trzeba dołączyć niebotycznie wysokie szpilki – nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy trafi się niskorosły przestępca, któremu będzie się miało ochotę napluć na głowę. Tego, przynajmniej publicznie, robić nie wolno, ale co można swoje – a wizje swoje. Trochę zabawy nie zawadzi. Szczególnie przed czwartą nad ranem, choć tym razem niestety żadnego obcego psychopaty na miejscu zbrodni jednak nie widać. Jest gorzej. Znacznie gorzej.
Jedyną psychopatką jestem ja – bo nikt poczytalny w pełnym rynsztunku w nocy by nie paradował, pomijając panie zarabiające w wątpliwy sposób, na który nie powinnam przymykać oko z racji wykonywanego zawodu. Trzeba jednak być przygotowanym na każdą okazję. Zawsze noś w kieszeni szminkę, jak pisała Poświatowska - i tak dalej. I jeszcze dochodzi ten element adrenaliny, niebezpieczeństwa i niepewności, mrrrrrrrrr... No bo nie jest przesądzone, czy na dwunastocentymetrowych szpilkach na pewno dojadę na miejsce zbrodni w całości lub już raczej w kawałkach, dołączając do układanki zapewne czekających na mnie zwłok. Adrenalina zaś - jak wiadomo – rzecz (nie)święta i niezbędna. Tej dziś mi nie brakuje i to z nie do końca oczekiwanych powodów.
Na miejscu zbrodni, zamiast nieszczęśnika po dekapitacji, który pomylił mafię z organizacją dobroczynną albo niewiernej żony, niepotrafiącej z odpowiednim akcentem wyartykułować “to nie tak, jak myślisz, Kotku” z siekierą w brzuchu, tym razem widok naprawdę mrożący krew w żyłach. Widok po stokroć gorszy. Coś, co naprawdę przeraża. Opustoszały parking. Porzucony samochód. Otwarte drzwi. Ustawiony bokiem dziecięcy fotelik. Podchodzę. Echo stukotu szpilek. Zaglądam do auta i zamieram – tak, że aż bardzo zbuntowane myśli o przytrzymującym mnie Aresie, chwilowo sztywnieją (i to niekoniecznie tam, gdzie trzeba). To jest prawdziwy horror! Teatr zbrodni. Mdli mnie. W foteliku siedzi lalka, która po chwili obraca głowę zupełnie jak w tym koszmarnym filmie, który od lat śni mi się po nocach. Annabelle! Nie no, k... Bez przesady! Miał! Być! Zwykły! Trup! Nieomal tracę przytomność, kiedy mruga oczami... dobrze, że Aleks dalej służy swoim muskularnym ramieniem, bo byłoby naprawdę źle. Mówiłam, że o tej porze na miejscach zbrodni grasują tylko prawdziwi psychopaci rodem z filmów grozy?!
A teraz na poważnie. Chyba z wrażenia złamał mi się obcas.
Spróbujmy jeszcze raz. Nareszcie udało mi się ściągnąć do stolicy kogoś, z kim praca nad rozwiązywaniem zagadek kryminalnych jest nie tylko przyjemnością, ale i wyzwaniem. Nina i Ares – prokurator o diabelskiej inteligencji i policjant, który dopiero powrócił na psiej ojczyzny łono po wygnaniu z powodu nadużywania cukropodobnych substancji... Czas na przedstawienie. Tym razem nie takie na sali sądowej, które tworzę bez większego wysiłku, cechując się stuprocentową skutecznością, irytując sędziów odgrywaniem Spectera po czerwonej stronie i w spódnicy oraz machając przestępcom na pożegnanie wampirzą dłonią. Pora na ogniste tango na miejscach zbrodni, które faktycznie, ratuj Szatanie, jakiś psychol nie tylko inscenizuje jak stop-klatki z horroru, ale i... książki. Pewna poczytna autorka wątpliwej jakości erotyków postanowiła napisać kryminalny bestseller i zaginąć przed jego premierą, dając w dodatku inspirację jakiemuś poj...pochrzanionemu szaleńcowi. Ufff... Nareszcie rozgrywka, na którą czekałam! Kurtyna w górę, let’s have some fun... this beat is sick!
Szczerość niezmiennie pozostaje moją domeną, zatem muszę przyznać, że do twórczości Pauliny Świst podchodziłam jak prokurator Nina do papierologii. Ostrzeżono mnie, że Autorka posługuje się ostrym językiem, który... pokochałam już po kilku stronach wraz z wykreowanymi przez nią postaciami i fabułą. Nie jest to kurczakowanie dla kurczakowania, a cięta warstwa stylistyczna, doskonale dopełniająca całego obrazu. Epickie poczucie humoru, żarty sytuacyjne (płakałam ze śmiechu!) i pysznie mroczne, psychopatyczne zbrodnie nie są jednak tym, co w “Bestsellerze” urzekło mnie najbardziej. Nie jest nim także realizowanie morderczych wizji na kanwie powieści - choć to kochany przeze mnie motyw. Moje serce skradła niepokorna, zdeterminowana, wyszczekana, diabli inteligentna, barwna, kochająca adrenalinę i niebezpieczeństwo oraz nietuzinkowa pani prokurator, miotająca celnymi ripostami jak miotaczem ognia, będąca... mną w alternatywnej rzeczywistości. Gdzieś tam w innym świecie właśnie ubieram kryminalistę w koronę albo kończę przedstawienie pod czerwoną, jaśniejącą gwiazdą na sądowej sali. Może doglądam miejsca rzeźni, drepcząc na szpilkach w ślad psychopaty. Coś, co po prostu wiem: byłabym świetnym prokuratorem – bo cechował mnie przede wszystkim inteligentny, ośli upór (tak, to się łączy). To właśnie z jego powodu w ostatniej chwili zmieniłam ścieżkę kariery, obierając inną. Wierzę jednak, że Paulina Świst wykreowała w swoim “Bestsellerze” tą drugą mnie, która dumnie zmierza po ścieżce z trupów wprost do najwyższego prokuratorskiego szczebla i makiawelicznie się śmieje, osiągając kolejne cele oraz podkreślając, że zawsze lubiła przełamywać całkowicie czarny out-fit elementami czerwieni. Wspaniale było ją spotkać i przez chwilę podziwiać. Jeszcze milej pośmiać się, wspominając... celowe otrzymanie idealnie wyważonej najniższej oceny ze znienawidzonego niemieckiego i śpiewanie na lekcjach piosenek na pohybel okupantom. Tak, Nino, rozwiązanie z Tobą tej zwichrowanej i przez to tak pociągającej zagadki makabrycznych mordów było nie lada gratką. Mam przeczucie, że w bliskiej przyszłości jeszcze się spotkamy i przejdziemy po śladach krwi (przy odrobinie szczęścia - wspólnych wrogów).
Miło było się z Tobą zobaczyć, a jednak teraz wybacz – potrzymaj mi szminkę. Przede mną milion historii do opowiedzenia. 9/10
“Opowiem Wam moją historię. Historię taką jak wszystkie i zupełnie inną niż wszystkie. Moją, Twoją, jej. Historię o życiu, które depcze wyobraźnię. I o ambicji, która może zniszczyć życie. (...) Moim przeznaczeniem i jedyną drogą było PISANIE. Tak, by ludzie nareszcie mnie usłyszeli...”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)