Aleksandra Polańska - Wróć do domu - recenzja
I ślubuję Ci, że zawsze będę się ścigał z cieniem swojej byłej, wypatrywał jego śladów w skrawkach naszej codzienności oraz raczył Cię kłamstwami, kiedy tylko przeszłość, w której wciąż tkwię, mnie dogoni. Nie tak miało to brzmieć, prawda? A jednak przysięgi swoje, a rzeczywistość zupełnie co innego...
“I tak właśnie zapętla się coraz bardziej nić kłamstw, którymi się nawzajem karmimy.”
Thriller - mój gatunek literacki sine qua non. W nim dwaj najbliżsi mrocznemu sercu faworyci – genre prawniczy oraz domestic noir. Trzecią książkę Aleksandry Polańskiej, lecz pierwszą, którą miałam okazję poznać, można zdecydowanie przyporządkować do tego ostatniego; budzącego wśród czytelników największą ilość emocji, jako że bliskiego najczarniejszym odcieniom rzeczywistości. Tych, w jakich za zamkniętymi drzwiami dzieją się krzywdy i tragedie, zbrodnie zamiatane są pod dywan, a nawarstwiające się na siebie kłamstwa w końcu tworzą miraż na tyle fałszywy, że zakłócający odbiór tego, co jest ułudą, a co pozostaje prawdziwe. “Wróć do domu” to niezwykle dynamiczny thriller małżeński, którego akcję czytelnik przeżywa wespół z występującymi w tym teatrze aktorami - żoną odkrywającą, iż jej mąż nie jest tym, kogo myślała, że poślubiła oraz mężem tkwiącym w teoretycznie dawno zapomnianych, lecz wciąż żywych stop-klatkach z przeszłości i... być może, popełnionych zbrodniach. Rozgrywająca się zimą fabuła mrozi i hipnotyzuje, pozostawiając czytającego z jakże ważkimi pytaniami: czy tak naprawdę wiesz, komu co noc mówisz dobranoc? Kim jest ta osoba, która każdego wieczoru kładzie się koło Ciebie do łóżka? Czy znasz każdy jej sekret? A jeśli okazałoby się, że jej przeszłość postanowiła zmaterializować się w rzeczywistej postaci – czy możesz mieć pewność, że wciąż pozostaniesz pierwszym wyborem swojego towarzysza życia? Wszakże tyle o sobie wiemy...
“Moje małżeństwo właśnie zaczęło się psuć i jeśli nie dowiem się prawdy, popsuje się w końcu tak, że już nie będzie czego naprawiać.”
Jeszcze w zeszłym miesiącu, tygodniu, wczoraj, chwilę i oddech temu roześmiałabyś się prosto w twarz temu, kto śmiałby stwierdzić, iż Wasze małżeństwo nie jest idealne. Wierzyłaś Robertowi bezgranicznie, czułaś się bezpieczna, spokojna i szczęśliwa... choć może tylko nieco niespełniona zawodowo, jako że ustaliliście, iż ograniczysz swoją pracę w zawodzie fotografa. Drobna niesnaska – wszak i tak ze świecą można by szukać tak zgodnego duetu jak Wasz. Doszliście do porozumienia nawet w kwestii dzieci, a raczej tego, że nigdy nie chcecie ich mieć. Mieliście skupiać się jedynie na sobie, pielęgnować więź między Wami - tę najcenniejszą, bo nieoczekiwaną i zaistniałą właśnie wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebowaliście, znajdując się na najtrudniejszych życiowych zakrętach. Ciebie dopiero co porzucił partner, z którym planowałaś spędzić resztę ziemskiej wieczności. Robert... Robert nie zdradził Ci o swoim “kiedyś” zbyt wiele, ale zawsze utrzymywał, że przywróciłaś mu sens i chęć dalszej egzystencji. Pracowity, uczciwy i – nie oszukujmy się - wręcz zbyt przystojny dla tak szarej myszki jak Ty - mężczyzna był tym, czego w tamtym momencie Ci brakowało - i zadziałało to w dwie strony. Odnaleźliście siebie nawzajem, kiedy pogrążeni w chaosie nie oczekiwaliście niczego poza najgorszym. I tak mijał dzień za dniem i noc za nocą, a do kolekcji Waszych wspomnień dołączały kolejne i następne. I jeszcze garść. Szkoda tylko, że każde z nich było fałszywe... a Ty wcale nie znasz człowieka, którego wzięłaś za męża. Co być może jeszcze gorsze: on nie odkrył prawdziwej Ciebie. Nie wiecie, na co tak naprawdę Was stać. Przez ostatnie lata nie tworzyliście domu, a budowaliście chatkę z opatrzonych fałszywymi rysunkami kart, piasku i szarej mgły, którą - choć tak pieczołowicie utkaną - obróci wniwecz nawet najlżejszy podmuch wiatru, o czym przekonasz się już niedługo. Shhhhh...
“Nie jestem dobrą osobą, ale to wcale nie znaczy, że nie zasługuję na miłość.”
“Będę robić to, co ostatnio wychodzi mi coraz lepiej. Po prostu poudaję, że nic się między nami nie wydarzyło.”
Odkąd dokonałaś pewnego wstrząsającego całym Twoim światem odkrycia, już nie dostrzegasz w oczach Roberta znajomego ciepła. Zamiast blasków są cienie przysłaniające Wasze małżeństwo. Ułudę. Iluzję. Fałszywą kreację rzeczywistości. Przecież powiedziałaś mu o sobie absolutnie wszystko, więc z góry założyłaś, że i on odwdzięczył Ci się tym samym. Tymczasem okazuje się, że skrywa tajemnicę tak wielką, że próżno było nawet podejrzewać jej istnienia. Dekadę temu zaginęła kobieta, którą nie tylko kochał do szaleństwa, ale i - jak uważa nietolerująca Cię teściowa - ta, której ze wzajemnością był przeznaczony. Ktoś, z kim chciał dzielić mały domek na przedmieściach - choć z Tobą zapragnął mieć mieszkanie. Laura, mająca stać się matką jego dzieci - chociaż przecież zarzekał się, że nie chce ich mieć. Przyszła żona Roberta... nigdy nie została odnaleziona, a ostatnią osobą widzącą ją żywą jest nie kto inny, jak właśnie Twój obecny mąż. Czy to możliwe, że to on ją skrzywdził, pomimo tego, że śledztwo umorzono, bo nigdy nie znaleziono na to dowodów? Czy ten, z którym dzielisz życie, jest niczym więcej jak zdolnym do najgorszych czynów potworem? To absolutnie wykluczone. Przecież... jesteście szczęśliwi. A może tylko przez cały ten czas tak często powtarzałaś sobie tę bajkę, że w końcu przestałaś zauważać, że przykrywa ona okrutną prawdę? Rozpoczynasz prywatne śledztwo, usiłując za wszelką cenę dociec, co rzeczywiście stało się z ukochaną Roberta przed laty. Jego wynikiem będzie wszystko albo nic; zatracona w misji stracisz bowiem z oczu to, co najważniejsze: małżeństwo, na którym przecież tak bardzo Ci zależało. Czy niektóre minione wydarzenia nie powinny pozostać tam, gdzie ich miejsce – w przeszłości? Walka z wyidealizowanym cieniem zawsze jest przecież skazana na porażkę...
“Czasem miłość to strzał od pierwszego wejrzenia, a czasem po prostu potrzebny jest czas, by docenić, jak ważna dana osoba dla Ciebie jest. I jak wiele straciłbyś, gdyby odeszła z Twojego życia.”
“Nie szukam adrenaliny, doceniam spokój, który razem stworzyliśmy.”
Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron “Wróć do domu” Aleksandry Polańskiej byłam pewna, że opowieść ta cechuje się doskonałą dynamiką - a ostatnia, która właściwie przewróciła się sama, jedynie utwierdziła mnie w tym przekonaniu. W najeżonej tajemnicami, niepewnością i skrzącej się od emocji historii Roberta i Sary próżno szukać chwili na nudę. Próbując dociec, co stało się z ukochaną mężczyzny sprzed lat, którą ten – na co wszystkie dowody wskazują - wciąż darzy niewyjaśnialnym i niegasnącym uczuciem, czytający co rusz myli tropy, podejrzewając o pozbycie się Laury kolejnych uczestników tego tragicznego teatru, zaprojektowanego wręcz na wzór tegoż tak cenionego w odległej czasowo Grecji. Nieznaczny minus tej historii to nie do końca dokładna korekta - choć kilka literówek ginie wobec wszystkich plusów. Thrillerów domestic noir jest obecnie na czytelniczym rynku stosunkowo wiele – a jednak wciąż brakuje na nim propozycji takich jak ta: porywających, zastanawiających i malującym przed czytelnikiem wydarzenia, które przecież mogłyby zaistnieć naprawdę. Czy bowiem da się kogoś poznać w stu procentach? Nie sądzę; w słynnym cytacie Szymborskiej wiele jest racji. Jeżeli poszukujesz thrillera małżeńskiego, przystającego do jesienno-zimowej aury, idealnego na jeden absorbujący wieczór, “Wróć do domu” to doskonały kandydat; świetnie podana wiwisekcja ulotności związków stworzonych na niestabilnych fundamentach z kłamstw i niedopowiedzeń, a przy tym... po prostu dobra rozrywka. 8/10
Na koniec przystający do treści książki fragment mojego ulubionego utworu Bisza: “Jedyne formy bliskości? Spojrzenia aż ciężkie od znaczeń - mówiące wszystko, czego nie wytłumaczę Ci, czego nie powiem inaczej już. A teraz wracam do domu i mówię do Ciebie w myślach godzinami: o tym jak bardzo mnie boli, że wciąż się mijamy, że chciałbym mieć więcej czasu... Lecz czy to coś zmieniłoby między nami? Bo chyba specjalnie drzwi, co nas dzielą, zostawiamy wciąż niedomknięte... w niemożliwości pożegnań.”
“-Jesteś twarda, poradzisz sobie.
-Oczywiście, że tak. Koniec końców i tak wyjdzie na moje.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)