Ewa Grzechnik - Pomiędzy biciem serca

by - 16:26:00

Czego tak właściwie szukamy w literaturze? Powodujących szybsze bicie serca wydarzeń, przenoszących w zupełnie inną rzeczywistość? Pewnej dozy nierealności i zobrazowania tego rodzaju marzeń, które nigdy nie zaistnieją w prawdziwym świecie? Budzącego grozę mroku, przyprawiającego o drżenie i strach, uczucia niepożądane jednak na co dzień? A może dawki determinizmu, wzruszeń i opowieści o tym, że przeznaczenie chadza najróżniejszymi ścieżkami – choć, pomimo tego, finalnie zawsze odnajdzie swą drogę do wybranych osób? Jeżeli tego ostatniego, wybór debiutanckiej książki Ewy Grzechnik może się okazać doskonałym wyborem na wczesnojesienny wieczór – a także każdy inny, w trakcie którego zapragniesz poznać historię pewnej burzliwej pierwszej miłości, mającej szansę stać się również tą ostatnią. „Pomiędzy biciem serca” to powieść obyczajowa nasączona dozą wielkich uczuć, wyjątkowych przyjaźni, poświęcenia, straty, radzenia sobie z traumą po odejściu bliskiej osoby… a wszystko to okolone pełnym niebezpieczeństwa tłem misji w Afganistanie.

„Opowiadałam im o wszystkich miejscach, do których chciałam pojechać, o przygodach, o których marzyłam i o osobie, którą chciałam się stać. Poczułam się, jakby gwiazdy były moimi cichymi powiernikami, strażnikami tajemnic.”

Często piszę o tym, że debiutanckie powieści mają pewną cechę charakterystyczną – nigdy nie są całkowicie pozbawione wad, choć… kilka „pierwszych” książek, które poznałam ostatnimi czasy, przeczy tej teorii, co jest uśmiechającą tendencją. Jak względem nich wypada propozycja Ewy Grzechnik? Zanim opowiem Ci o jej wręcz poetyckim języku, w którym zauważyłam parę niesnasek i innych aspektach technicznych… historia o historii nietypowej znajomości, jakiej próżno szukać na tym świecie. A może… czasami warto uwierzyć w rzeczywistość rodem z baśni, bajek i bajań?

„(…) chcę być dla ludzi tym, co sama otrzymałam. Darem, szansą. Czasami jedyną, wyproszoną.”

Wrodzona wada serca – jeszcze chwilę temu nie byłaś pewna czy jest przed Tobą jakakolwiek przyszłość. Jedyną nadzieją na nią był przeszczep, ta szansa jedna na milion albo nawet więcej, która mogła zaistnieć zbyt późno albo i wcale. Zawsze przygotowana na najgorsze Adrianna, nastawiona na nieszczęście, nieplanująca czegokolwiek… bo być może wcale nie warto. Słynne „żyć szybko, umrzeć młodo” stało się Twoim mottem niejako z konieczności; żadna nastolatka nie wybrałaby dla siebie takiej egzystencji. Leki, konsultacje, sterylne sale – tak wyglądała Twoja rzeczywistość. Aż do czasu, kiedy wszystko się zmieniło… a ostre krawędzie czerni zaczęły szarzeć, by powoli odsłonić fragmenty bieli. Do szpitala zostaje przywieziona dziewczyna zbliżona do Ciebie wiekiem, która właśnie doznała śmierci mózgowej po udziale w wypadku. Czerwone, zdrowe i bijące niczym przysłowiowy dzwon… jej serce zostaje Ci przeszczepione, a Ty nareszcie możesz pomyśleć o jakimkolwiek „kiedyś” znajdującym się w przyszłości.

„Wtedy nie wiedział, że to przypadkowe spotkanie zapoczątkowało znacznie ważniejszy rozdział w jego życiu.”

Mijają lata. Otrzymawszy od losu (i bezimiennej nieznajomej) tak wielki dar, postanawiasz odwdzięczyć się Bogu, losowi, przeznaczeniu czy innej sile wyższej, która najwidoczniej miała Cię w opiece. Zostajesz lekarzem, zajmującym się najbardziej naglącymi przypadkami na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Wciąż zajęta pacjentami znajdującymi się niekiedy o krok przed śmiercią, nie masz czasu na roztrząsanie swojego życia prywatnego, które właściwie nie istnieje. Czasem tylko, pomiędzy naprędce uczynioną drzemką i kęsem kanapki, wspominasz poznanego przypadkiem na studiach chłopaka. Jedynego, którego pokochałaś. Jedynego, którego straciłaś. A może raczej tego, który utracił Ciebie, usuwając się w cień i twierdząc, że nie zasługuje na takiego anioła jak Ty. Cóż. Niebiańska istota ma dziś połamane skrzydła, choć wcale tego nie dostrzega… albo udaje, że tego nie robi. Widocznie nie był Ci przeznaczony. Jak jednak pokaże przyszły splot wydarzeń… może to wszystko było jedną wielką pomyłką. Tak jak Twoja ostatnia decyzja – o wyjeździe do Afganistanu jako lekarz cywilny… aby nieść pomoc jeszcze bardziej potrzebującym. A może tak właśnie musiało się stać?

„Nie mógł uciec przed faktem, że jego przeszłość i teraźniejszość zderzyły się w sposób, jakiego się nie spodziewał.”

Kapitan Michał zawiadujący misjami specjalnymi, który wciąż nie pogodził się z utratą siostry bliźniaczki, próbujący udowodnić sobie samemu, że stał się godzien jedynej kobiety, którą poza nią kochał – tej, którą obdarzył uczuciem tak bardzo, iż pozwolił jej odejść wolno. Świszczące kule, zwiady, dostarczanie żywności i niezbędnych produktów afgańskim szpitalom oraz miejscowej ludności – oto Twoja codzienność. Już wkrótce, kiedy przeszłość Cię dogoni, odwróci się ona o sto osiemdziesiąt stopni… choć wciąż będziesz musiał mieć na uwadze fakt, że po pierwsze jesteś żołnierzem; dopiero po drugie – zakochanym od dekady mężczyzną. Może jednak tym razem przeznaczenie wybierze za Ciebie inaczej?

„A więc to już – pomyślała. Było miło, ale się skończyło. W sumie szkoda, że nie dowie się, jaki koniec ma ta historia.”

Tom pierwszy Trylogii Służby i Honoru okazał się niewiarygodną opowieścią o krętych ścieżkach przeznaczenia oraz sile miłości i przyjaźni, które zawsze dotrą dokładnie tam, gdzie musiały, jeżeli zdaniem losu tak właśnie miało się stać. Ewę Grzechnik należy przede wszystkim pochwalić za niezwykle umiejętne poprowadzenie dwóch linii narracyjnych – tej opowiedzianej przez dziewczynę, która właśnie dostała szansę na nowe życie oraz drugiej, snutej przez nieustraszoną lekarkę, będącą już dorosłą kobietą. Na uwagę zasługuje także dość kwiecisty język, choć moim zdaniem skorzystałby on na mniejszej ilości poetyckich opisów. Jako że jest to debiut, przymknę swoje mroczne oko na trochę powtórzeń oraz pewną manieryczność (notoryczne całowanie po knykciach, patrzenie w zielone oczy i zaciskanie szczęki nieco wybijało mnie z rytmu). Poza tą niewielką niesnaską, technicznie nie mam książce Grzechnik wiele do zarzucenia… choć znajduję jedną taką rzecz w fabule (abstrahując od tej, że aż dwa występujące w opowieści ogromne zbiegi okoliczności są zwyczajnie niemożliwe; wszak to powieść). Scena, w której jeden z istotnych bohaterów znajduje się pod ostrzałem, uczestnicząc w misji wespół z innymi żołnierzami i… zostaje tam pozostawiony na życzenie jego ukochanej jest po prostu nierzeczywista. W tego rodzaju sytuacjach nigdy nie opuszcza się kompana, ba – nawet nie pozostawia się jego zwłok, zabierając je, kiedy tylko jest to możliwe. Tymczasem nasi dzielni i honorowi przecież kompani (w tym jeden przyjaciel) pakują się do samochodu i odjeżdżają aż się piach spod kół kurzy. Nie, nie i jeszcze raz nie – to zdecydowanie warto byłoby rozwiązać inaczej. Zabrakło mi też rozwinięcia wątków związanych z niewolą i uprowadzeniami, ale o tym nie będę pisała – stanowiłoby to spojler. Minusy te nie przekreślają jednak faktu, że debiut Latającej Autorki (chapeau bas za nazwę!) można określić jedynie mianem bardzo dobrego. „Pomiędzy biciem serca” z pewnością oczaruje miłośników powieści obyczajowych oraz romansów z niebezpieczeństwem czającym się w tle… a czasem, jak i w życiu, stającym w świetle jupiterów i nagle znajdującym się na pierwszym planie. „Zaraz słońce znowu zajdzie… po zmroku chce się jakoś bardziej” – a ja jestem bardzo ciekawa, jakie wydarzenia przysłonią światło w kolejnym tomie. 7/10

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)