Ewa Ornacka - Skazana - recenzja
Choć każdy przynajmniej raz zastanawiał się nad tym, jak w istocie wygląda życie za murami więzienia, większość ludzi nie przekona się o tym osobiście. Tym chętniej sięgamy po produkcje filmowe i serialowe oraz książki, które w mniej lub bardziej rzeczywisty sposób prezentują pozbawioną wolności rzeczywistość. Z właśnie taką propozycją przybyła do nas dziennikarka śledcza i scenarzystka Ewa Ornacka. „Skazaną” można uznać za unikatową z wielu względów. Chociaż jej narratorką jest Beata Krygier, były asesor sądowy, Autorka oprócz przedstawienia historii tej tajemniczej kobiety, poważyła się także na przytoczenie opowieści o mnóstwie innych znanych osadzonych, okraszonych w dodatku doniesieniami prasowymi. Całość przypomina mieszankę reportażu i wywiadu, będącą czymś stosunkowo rzadko „granym” w polskiej literaturze. Pomimo tego, mam mieszane odczucia względem tej pozycji. O realiach kobiet za kratami więzień czytało mi się ciekawie, natomiast wartość merytoryczna „Skazanej” i przesłanie, które momentami się z niej wyłania, nie do końca do mnie trafiają. Dlaczego?
Owszem, zdarzają się sytuacje, w których kobieta czy mężczyzna zostają skazani prawomocnym wyrokiem pomimo swej niewinności. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy: są to przypadki incydentalne. W większości rzetelnie przeprowadzone postępowanie dowodowe wyklucza osadzenie za murami zakładu karnego na długi czas kogoś, kto nie dopuścił się popełnienia zbrodni. Jak zresztą głosi znane porzekadło: „Więzienia pełne są niewinnych i niesłusznie osądzonych. Przynajmniej we własnym mniemaniu...”. Skupiając się na żeńskiej części przestępczej Polski, o której traktuje „Skazana”, mamy więc morderczynie, które nigdy nikogo nie zabiły, oszustki niepopełniające matactw finansowych na ogromną skalę, odpowiedzialne za współudział w najgorszych czynach aniołki i sutenerko-prostytutki, oczywiście się nie k… Kontynuować nie trzeba. Zarówno z założenia, jak i punktu widzenia prawnego, osoba, której udowodniono winę ponad wszelką wątpliwość, zasługuje na potępienie, a także zostaje zobowiązana do naprawienia wyrządzonej szkody. Kara bezwzględnego pozbawienia wolności, dozór elektroniczny, zadośćuczynienie pieniężne, tak zwane „zawiasy”… wybór jest szeroki i najczęściej uczyniony przez sąd adekwatnie do przewiny. Dura lex, sed lex; Ius est ars boni et aequi. Proste, prawda? Zdaniem Ewy Ornackiej, ukazującym się w „Skazanej” – niekoniecznie. 🤯
„Życie pisze jednak zaskakujące scenariusze.”
Wyobraź sobie następującą sytuację. W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia Twój ojciec taksówkarz zostaje wezwany do pracy. Zostajesz w domu z mamą i rodzeństwem, wyczekując jego powrotu, aby móc dalej czcić ten wyjątkowy czas jak najbardziej rodzinnie. Tata już nigdy nie wraca. Okazuje się, że został zamordowany na tle rabunkowym ze szczególnym okrucieństwem– siedemnastolatka i jej chłopak nie tylko go okradli, ale i przez wiele godzin znęcali się nad nim, zanim finalnie pozbawili go życia… i udali się na suto zakrapianą imprezę. Jak Autorka wespół z Narratorką przedstawiają morderczynię, która dopuściła się tej bestialskiej zbrodni? Otóż… twierdzą, że otrzymując tak wysoką karę (25 lat pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie warunkowe…), dostała wystarczającą pokutę, a najgorsze więzienie zgotowała sobie sama we własnej głowie. Biedulka. Faktycznie aż łezka w oku się kręci nad jej losem. Ani słowa o tym, że dzieci nie zobaczą już swojego ojca, a żona męża – ani za ćwierćwiecze, ani nigdy. Bezrefleksyjność tego rodzaju i użalanie się nad losem najcięższego przestępcy są w moim odczuciu absolutnie nieakceptowalne, a wręcz społecznie szkodliwe.
Przedstawienie więzienia przez Ornacką i Krygier również sprawiło, że brwi wędrowały mi mniej więcej na linię czoła. Kiedy ta druga, niebędąca już asesorem sądowym, trafia do aresztu śledczego, jest głęboko zszokowana tym, jak można trzymać kobiety w takich warunkach. Pewnie. Też sądzę, że dla domniemanych morderczyń czy złodziejek bardziej stosowny byłby pięciogwiazdkowy hotel, a nie cela o nagich ścianach z kratami w oknie i pryczą. Wszakże takie elementy zasługują na wszystko co najlepsze. Jest jednak pewne światełko w tunelu (choć może raczej w lochu)! Grudziądzka część więzienia, przeznaczona dla matek, które urodziły podczas odbywania kary pozbawienia wolności, zostaje opisana… idyllicznie. Nic, tylko trafić do więzienia i dać nowe życie – cudowna opieka położnicza, kolorowe ściany, firanki w oknach i góry zabawek! Ba! Na podwórku plac zabaw… i echo dziecięcych śmiechów. Błagam… Brakuje tylko wonnych kwiatów, tęczy na niebie i pasących się na kolorowej łące jednorożców.
„Moja historia jest dowodem na to, że wolność nie jest dana raz na zawsze. Zamknę ten rozdział w życiu tylko w jeden sposób – gdy o nim opowiem.”
Najmniej zaufania wzbudziła u mnie jednak sama historia skazanej za oszustwa Beaty Krygier. Już sam fakt tego, iż odsiedziała ona dwa lata z hakiem i zdążyła w tym czasie zresocjalizować za kratami mnóstwo zatwardziałych przestępców i stać się swoistą alfą i omegą kochaną przez wszystkich, budzi niedowierzanie (tak, widzę te wszystkie „naprawione” morderczynie, które nagle odnalazły życiowy cel w quizach i medytacji). Przedstawienie jej przestępstwa, które rzekomo (a jakże!) nie miało miejsca, również jest czymś, czemu nie można dać wiary. Może dałabym sobie jeszcze wmówić, że w taki przekręt wmanewrowano kogoś, kto skończył edukację na miernych wynikach w podstawówce, a nie asesora sądowego, mającego obecnie własne biuro porad prawnych. To po prostu zbyt naiwne, aby było prawdziwe. Zapoznałam się z całym wyrokiem sądu i śmiem twierdzić, że był on w pełni zasadny. No cóż… pełno niewinnych za kratami i tak dalej.
„Niby prawniczka, a zwykła kryminalistka (…).”
I jeszcze resocjalizacja. Panoszące się przez całą książkę słowo, jeżące włosy wszędzie tam, gdzie istnieją. Druga szansa dla wielokrotnego mordercy. Wybaczenie dla psychopaty zabijającego hobbystycznie. Naprawienie kobiety, która wiele lat znęcała się nad dzieckiem. Zmieniający się magicznie na lepsze zbrodniarze, którzy „nie życzą sobie” takich warunków czy traktowania… Nie. Po prostu nie. Pogląd subiektywny, jednak uważam, że zasadny.
„Więzienie jest jednak takim miejscem, gdzie spotyka się takich ludzi, o których istnieniu wiedziało się dotąd wyłącznie z filmów i książek.”
Najmocniejszym i najjaśniejszym punktem „Skazanej” jest bez wątpienia jej anegdotyczny, pełen swady sposób podania i najeżenie książki ciekawostkami – wszystko to sprawia, że stanowi ona całkiem interesującą rozrywkę. Plus także za zamieszczenie przystających do aktualnych opowieści wycinków prasowych czy tych z akt spraw. Charakter narracji uznaję za to za mało akceptowalny. Zdecydowanie zabrakło mi w niej spojrzenia z tej drugiej strony; odpowiedniego przesłania i głosów ofiar, które zostały całkowicie zamiecione pod dywan przez „biedne osadzone”. Czyż to nie przemilczani pokrzywdzeni są tutaj najistotniejsi? Poziom zaintrygowania podczas lektury niezły, ilość opowiastek imponująca – przy tej tematyce zabrakło jednak konkluzji i odrobiny oczywistego dydaktyzmu. 5/10
„W całej tej historii nic nie wydarzyło się przez przypadek.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)