Sven Hassel - Królestwo piekieł - Powstanie Warszawskie - recenzja
W 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, przybywam ze stosowną recenzją. Przedstawię Ci w niej historię o powieści Svena Hassela – propozycji, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Poznawszy doświadczenia duńskiego Autora, walczącego w II wojnie światowej, przekonasz się dlaczego powinieneś oddać cześć i chwałę naszym Bohaterom.
„Żołnierz jest jak maszyna. Jego podstawowym zadaniem jest wykonywanie rozkazów.”
Prawnik, lekarz, zamiatacz ulic. Piekarz, utalentowany złodziej, morderca. Aktor, sprzedawca gazet i hodowca bydła. W obliczu wojny następuje pełna równość. Wszyscy są tym samym: mięsem armatnim, mającym zagwarantować swojemu państwo zwycięstwo. Ofiary w ludziach są całkowicie nieistotne, jeśli tylko dany kraj wygrywa.
„Gdy do wyboru pozostaje Ci egzekucja lub służba w 999 batalionie, to co wybierasz?”
Niemcy. Jedyny naród, który uwierzył w swoją wyższość nad wszystkimi innymi
i mianował siebie rasą panów, nie przebierając w środkach. Ważne było to, aby
mogli oczyścić świat z każdej innej nacji i narzucić mu niepodzielną władzę.
Zagwarantować rasową czystość i uczynić siebie swoistym epicentrum. Zmierzając
do wielkiego zwycięstwa, imali się każdej z metod. Kiedy trzeba było, trenowali
do walki nie tylko dzieci i starców – ale również tych, którzy zapełniali
więzienia. Drobny rzezimieszek, podpalacz czy wyrachowany zabójca – nie miało
to istotnego znaczenia, jeśli aktualnie brakowało ludzi na jakimkolwiek
froncie. Będąc w potrzebie, zwalniali osadzonych zza krat i posyłali ich do
broni… by mogli się zrehabilitować i zginąć śmiercią bohaterów za swój kraj.
Może nawet otrzymać order, jeśli był to zgon szczególnie zasłużony – na
przykład pod gąsienicą czołgu. W taki właśnie sposób powstał niemiecki karny
batalion, którego burzliwe losy opisuje Sven Hassel w „Królestwie piekieł”.
„Nie ma znaczenia, co robiliście w przeszłości i kim byliście, cholernymi generałami czy też zamiataczami ulic. Od dzisiaj jesteście sobie równi.”
Mieszanina kompletnie różnych ludzi, spośród których niektórzy zawinili jedynie nieodpowiednio wzniosłym chwaleniem potęgi niemieckiego państwa, a inni mordowali niewinnych, zostanie nagle rzucona w sam ferwor walki, tworząc wielobarwny batalion. Choć jako Polacy możemy nienawidzić Niemców za wszystko, czym zawinili naszemu krajowi, nie możemy przeoczyć tego, że wśród nich – tak samo jak i u nas – również ginęli przypadkowi ludzie. Nie tacy, którzy byli szkoleni na żołnierzy-maszyny do zabijania, ale tacy, którzy zostali zmuszeni do pójścia na front. Dzięki historii Svena Hassela, będącej fikcją literacką opartą na prawdziwych wydarzeniach, możemy dowiedzieć się, jak wyglądał los takich osób i jak ukształtowało się ich przeznaczenie: stawanie dzień po dniu, oko w oko z samą śmiercią. Spośród barwnych opisów wojennej ohydy wyłaniają się również opowieści budzące uśmiech czy przyćmiony tragedią cień rozbawienia – rzeczywistość żołnierzy „ochotników”, którzy pomimo przymusowej służby zawiązywali przyjaźnie lub zabijali czas pomiędzy starciami na najróżniejsze sposoby. Grali w karty, słuchali śpiewu ptaków czy marzyli o kobietach – tylko po to, by za chwilę obserwować, jak ich kolega ginie rozerwany przez bombę czy podczas nalotu. Nie mieli jednak chwili, by pochylić się nad tym na dłużej; wszakże wojna jest obrzydliwa niezależnie od tego zza której linii frontu się na nią spojrzy. Nie ma litości i nie bierze jeńców.
„W oczach Boga i pruskiej armii nic nie jest niemożliwe.”
Pełnym dykteryjek i anegdotek opowieściom Svena Hassela towarzyszy interesująco i bardzo rzetelnie odmalowane tło wojenne, w którym nie sposób nie docenić opisów bohaterskich czynów uczestników Powstania Warszawskiego. Historii o ich odwadze, niezłomności i niegasnącym uporze, przed którym uklęknąć na wiele dni musiało nawet wielkie państwo niemieckie. Choć Autor to pisarz duński, który brał czynnych udział w II wojnie światowej, udało mu się doskonale odmalować ducha polskiego narodu. Tego, który zawsze walczy – nawet w obliczu zatrważającej przewagi przeciwnika. Tego, który – choć miał zostać wymazany z mapy Europy – wciąż żyje… i ma się dobrze. Trwa.
„Nazizm, komunizm, faszyzm, co to, do diabła, jest? Jak się nad tym pochylić, to zobaczysz wszędzie ten sam syf.”
Sięgając po „Królestwo piekieł” na pewno nie spodziewałam się, że za chwilę zostanę porwana w wir wojennych wydarzeń, które z jednej strony będą dla mnie jak znakomita powieść przygodowa; z drugiej jak rozgrywająca się pomiędzy bohaterami komedia przeważona tragedią, a z jeszcze innej - jak doskonale dopracowany dramat… bo przecież każda wojna to w istocie właśnie on. Hassel pisze z ogromną swadą, dzięki czemu przedstawiana przez niego historia jest łatwo przyswajalna, choć budzi przy tym cały wachlarz emocji. To ten typ pisarza, z którym chętnie usiadłoby się przy ognisku, aby posłuchać choć przez chwilę jak opowiada swoją rzewną pieśń – choć po niektórych mogłyby co wrażliwszych dręczyć koszmary. Nie sposób nie docenić również karykaturalnego przedstawienia jakże cudownych Niemców, którzy byli tak zaślepieni swoją domniemaną wielkością nad innymi, że nie zważali na nic, próbując faktycznie ją osiągnąć. Po przeczytaniu tej powieści pewne jest tylko jedno: niezależnie od tego kim jesteś – nigdy, przenigdy nie chcesz się znaleźć w wojennej zawierusze. W obliczu śmierci jesteś nikim i nie posiadasz niczego. Nadczłowiek Niemiec, Żyd czy Polak – jesteśmy tym samym. 8/10
„Nie ma znaczenia, gdzie walczymy ani z kim. Będziemy zabijać, jeśli to
leży w interesie naszego państwa. W razie potrzeby będziemy mordować ludzi jak
bydło… Tylko przy wsparciu takiej filozofii możemy z pełnym przekonaniem
wkroczyć na drogę zwycięstwa.” Oto wielkie Niemcy.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)