Cora Brent - Skreślony - recenzja
„Następnie patrzę w oczy mężczyzny, którego kocham, biorę głęboki oddech i zaczynam naszą historię…”
„Torturujemy się nawzajem i rozkoszujemy agonią.”
Szkoła średnia. Ta jedna impreza, tak wyczekiwana, okraszona ogromną ilością przygotowań i namalowanych nadziei. Chwila, w której w końcu miało dojść do zakrzywienia czasoprzestrzeni. Conner jak zawsze otoczony wianuszkiem dziewczyn i wyglądający więcej niż olśniewająco. To nic, że przez tyle lat udawał, że w dzieciństwie byliście sobie obcy. To wszystko nic. Nic. Poncz, głośna muzyka, on siedzi na fotelu, Ty stoisz strategicznie w odpowiednio nienachalnym pobliżu, prezentując sobą rzekomo niewzruszony milion dolarów. Czekasz. Choć nie chcesz tego przed sobą przyznać, cały czas czekasz. Czy to ten moment, ta jedna, jedyna noc? Kiedy, jeśli nie teraz? Czyż nie nigdy, jeśli nie teraz? Jest. Wasze spojrzenia się krzyżują. Dostrzegł Cię. Wdajecie się w rozmowę, chwyta Twoją dłoń, która jakimś cudem wcale się nie trzęsie i prowadzi Cię na górę. Masz ochotę krzyczeć w duchu, choć udajesz całkowicie opanowaną. Ćwiczyłaś przez cały ten czas. Przecież już wcale Ci nie zależy. Zamyka za Wami drzwi. Kiedy to słyszysz, masz ochotę piszczeć jak zwariowana nastolatka, którą przecież w dalszym ciągu jesteś. Nareszcie. Boże, nareszcie! W końc… Ale nie. To nie był ten czas. I może już nigdy nie będzie. Czy wciąż jakaś część Ciebie będzie na to czekać?
„(…) który kwiat mógłby krzyczeć jej imię? Może suche badyle. Albo jedna z tych roślin domowych, które zjadają muchy. (…) Wyglądasz jak blada władczyni żywych trupów i to jest seksowne.”
Mijają kolejne lata, a smutna, zła, mroczna bliźniaczka nie ma już nawet, wskutek ogromnej tragedii, swojej jaśniejszej strony – a może ma, choć nie jest ona aktywna. Wegetuje w uśpieniu, otoczona obłoczkiem Twojej nadziei, że jeszcze kiedykolwiek się obudzi. Jesteś dobra w czekaniu. Doskonała w cierpliwości. Idealna w udawaniu. Pieczołowita w tworzeniu mistrzowskich kreacji, którymi potrafisz oszukać wszystkich. Każdego poza samą sobą. Jakie ma to jednak znaczenie? Co w ogóle je ma? Sploty okoliczności, które nie pozwoliły kiedyś spełnić Twoich marzeń, postawiły Cię tam, gdzie jesteś w tej chwili: w samym epicentrum mroku. Czarne stroje zastąpiły wyuzdane kreacje. Naturalne piękno przykrył gotycki makijaż. Ukochane trampki zmieniły niebotycznie wysokie szpilki. Skóra nie jest już nieskazitelna – szpeci ją ogromny tatuaż wijącego się węża, naniesiony siłą tuszem na Twoje ciało. Skoro ojciec zażyczył sobie, byś została częścią jego kryminalnego imperium, jakże mogłaś się sprzeciwić? Na jego rozkaz zawiadujesz wschodnią częścią podziemnego półświatka West Emerald… odtwarzając tylko do czasu kolejną rolę – oddanej córki mafii. W rzeczywistości… czekasz. Wciąż czekasz. Czy jednak po tak długim czasie nie czekasz już tylko na zemstę? Żadna nadzieja nie może być wieczna, prawda? Każda upartość musi mieć kres.
„(…) bywa rozpuszczona i trudna. Jasne jest również, że warto się wysilić, by to z niej wyplenić. Ma kręgosłup ze stali, zero cierpliwości do głupców i trudno jej zaimponować. Nie mówi zbyt wiele, więc spijam z ust każde jej słowo.”
Sygnet. Rodowy tatuaż. Klub ze striptizem. Lateksowe stroje. Beznamiętne spojrzenie. Ogromne pieniądze. Ostry charakter. Plejada kochanków. Poza, rzeźba; nie-Ty. Tak dobrze szła Ci zabawa w udawanie, dopóki Conner znowu nie pojawił się w zasięgu Twojego spojrzenia; wzroku, którym tym razem obdarzył Cię sam, aktywując magnetyczne pole siłowe nie do pokonania. Melodia paso doble w tle. To Ty wygrasz starcie… bo przecież wcale na nic już nie czekałaś.
„-Muszę iść.
- Dlaczego?
Ponieważ chcę zostać.”
Najnowsza książka Cory Brent jest przedstawiana po prostu jako „dark”, co moim zdaniem jest niedopowiedzeniem roku. Termin ten sugeruje wyuzdaną książkę o małej wartości rozrywkowo-intelektualnej, zdecydowanie krzywdząc „Skreślonego”. Nie przesadzę ni na jotę, jeżeli stwierdzę, że żadna powieść nie zaskoczyła mnie ostatnio aż w tak dużym stopniu. CO. TO. BYŁA. ZA. EMOCJONUJĄCA. HISTORIA! Choć liczy sobie 517 stron, mam wrażenie, iż poznałam ją w kwadrans… i że skończyła się ona zdecydowanie zbyt szybko. Chcę więcej – i co gorsza tego więcej już nie dostanę, jako że jest to domknięcie trylogii „Odmieńcy z West Emerald” (każdy z tomów można czytać osobno; opowiadają one o różnych bohaterach). Propozycja Brent jest, oględnie mówiąc, wybuchowa. To doskonale wyważone pod względem dymanicznym połączenie oryginalnego podania (!) powieści mafijnej, obyczajowej i akcji z dramatem oraz romansem. Żadna z warstw nie jest przytłaczająca, dzięki czemu czytelnik jest atakowany całą plejadą uczuć. Aż ma się ochotę podsumować tę opowieść mało światłym, acz jakże wiele mówiącym: ufffffffff, Szatanie! Części fabuły nie zostały podane płytko, a bohaterowie są wykreowani w unikatowy sposób (zapomnijcie o oklepanej szarej myszce, która przechodzi sztampową przemianę; Haven to prawdziwa żyleta udająca, że tylko czasem żywi ludzkie emocje, do której poczułam ogromną sympatię 😉), który pozwala całkiem szybko… i zdecydowanie za bardzo się z nimi zżyć. „Skreślony” nie jest przesłodzony, ani nieunikalny – to po prostu ta jedna historia, której chętnie przyporządkowałabym graficznie emotikon bomby. Jeśli chcesz zatonąć bez reszty w opowieści o zakończeniu pozostawiającym czytającego emocjonalnie wyżętym… to doskonały wybór. Pozostawiająca pustkę w sercu rozrywka, dla której sięga się po kolejne książki. Aby znów znaleźć choć trochę podobne do tego miejsce; kreację świata pełnego niebezpieczeństw, a może jednak baśni. 9/10
„Potwory zniknęły, kochanie. Zabiliśmy je. Jesteś bezpieczna. Moja miłość.
Moja królowa. Mój cały świat.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)