Danielle Valentine - Jak przetrwać swoją śmierć - recenzja
Bezapelacyjny TOP 10! Na liście dziesięciu najlepszych przeczytanych przeze mnie w tym roku książek, znajdzie się wiele rewelacyjnych propozycji czytelniczych... najprawdopodobniej z “Jak przetrwać swoją śmierć” na czele. W powieści Danielle Valentine odnalazłam wszystko to, czego poszukuję w mrocznych lekturach. Doskonała dynamika, potęgowana odliczaniem do określonej pory (Kopciuszek!) oraz coraz bardziej klaustrofobicznymi opisami, perfekcyjnie eskalującymi napięcie. Konwencja thrillera bazująca na kanwie horrorów, grających na emocjach czytelnika. Nieprzewidywalna, niebanalna fabuła z niesztampowo wykreowanymi bohaterami. Motyw powrotu do przeszłości, odtworzenia minionego dnia ponownie i ukształtowania rzeczywistości inaczej – a więc nawiązanie do wielbionego przeze mnie determinizmu. Wreszcie skojarzenie z ubóstwianym filmem, który widziałam niezliczoną ilość razy: “Klik: I robisz, co chcesz” oraz klimatem najlepszych odcinków serialu “Pretty Little Liars”. Chapeau bas, tak to się robi; sto procent uwagi, ciarki na całym ciele, wstrzymany oddech i następne strony przewracające się jeszcze szybciej, szybciej, szybciej... Whoa! Żałuję, że nie mogę zapomnieć przebiegu tej powieści i poznać go ponownie... i kolejny raz. Zupełnie tak jak Alice usiłuje zmienić otaczający ją świat rodem ze slashera, który... wykreowała sama. Finezja. Fantazja. Mistrzostwo!
“(...) nieważne, jak wiele razy mogłabym cofnąć się w czasie, i tak stanie się coś, czego będę żałowała.”
Gdybyś tylko zdecydowała się zostać z przyjaciółmi, podobnymi Tobie introwertykami, w piwnicy i dalej roztrząsać pomysł nagrania podcastu true crime, żadne z późniejszych wydarzeń nie miałoby miejsca, a wynajęte przez popularną dziewczynę ze szkoły pole kukurydzy nie stałoby się miejscem kaźni. Przede wszystkim jednak Twoja siostra by żyła... a może i nie, bo zabójca dopadłby ją tak czy inaczej, jako że było jej to przeznaczone. Chociaż...
Dokładnie rok temu dokonałaś najgorszego wyboru w swoim życiu: uczestnictwo w halloweenowej imprezie na terenie przerażającej farmy. A było to tak...
Jako fanka horrorów, znająca niemalże wszystkich przedstawicieli tego gatunku, doskonale wiesz, że zbliżenie się do kukurydzianego labiryntu nie jest dobrym pomysłem - nawet jeśli to tylko element inscenizacji, ucharakteryzowany odpowiednio upiornie przez organizatorkę przyjęcia. Nie zamierzasz do niego wchodzić i dać się nastraszyć wynajętym statystom, którzy na pewno czekają w zakamarkach. Twoja siostra upiera się jednak, aby zacząć party z przytupem i zmierza prosto w kierunku zbożowych ścian. Na odchodne prosi, byś jej towarzyszyła, bo w przeciwnym razie może nie wyjść z niego żywa. Żart zmienia się w ostatnie słowa, które do Ciebie wypowiedziała... Kiedy bowiem Claire nie opuszcza labiryntu stanowczo za długo, a w Twojej głowie przewija się setna krwawa scena zapamiętana z kinowych obrazów, postanawiasz jej poszukać. Najpierw natrafiasz na koleżankę pozbawioną ręki... z pewnością przy użyciu słyszanej przed chwilą piły mechanicznej. Chwilę później zauważasz siostrę... i pochylającego się nad nią mordercę z ostrzem. Zabawnie oglądało się filmy z taką akcją, prawda? Kiedy rozgrywa się ona przed Twoimi oczami, nie ma w niej ani krzty śmiechu. Tracisz przytomność.
Od koszmarnego momentu minęło 365 dni, a Twoje życie obróciło się w szary pył. Siostra nie żyje, a małżeństwo Waszych rodziców się rozpadło. Ojciec znalazł ukojenie w alkoholu; matka w pilnowaniu ocalałej córki. Terapia nie przyniosła Ci pożądanych efektów, a przed oczami wciąż przewijają się stop-klatki z widzianej zbrodni. Przyjaciele nagrywają podcast bez Ciebie, w dodatku roztrząsając publicznie śmierć Claire, zatem nie chcesz mieć z nimi więcej do czynienia. To jest jednak ten dzień - data rozprawy sądowej mordercy Twojej siostry. Jesteś kluczowym świadkiem; jedynym, który widział tragiczne wydarzenia na własne oczy. I w tym tkwi cały szkopuł...
“Gdyby to był film, odkryłabym, że została wysłana w przeszłość, by dostać nauczkę i naprawić wyrządzone zło.”
Targają Tobą skrajne emocje, choć już od dawna ich nie odczuwasz – no... może poza tymi, które towarzyszą Ci podczas wciąż oglądanych slasherów. Wbrew pozorom tylko one przynoszą Ci ukojenie, stojąc w kontrze do przesłodzonych, zawsze dobrze się kończących komedii romantycznych, niewydarzających się w prawdziwym życiu. Już za moment złożysz zeznania, które posadzą mordercę Claire za kratki na resztę pozostałego mu czasu. Denerwujesz się. Czy naprawdę widziałaś to, co sądzisz, że zobaczyłaś? Czy to dziwaczny, będący szkolnym woźnym, Owen stał nad ciałem Twojej siostry? Postanawiasz przed początkiem rozprawy ostudzić twarz zimną wodą w sądowej łazience, aby nieco się uspokoić. Płonne nadzieje, jako że nagle materializuje się przed Tobą dziewczyna, która... wygląda dokładnie jak postać jednego z ulubionych horrorów. I nie byłoby w tym dziwnego, bo ponoć każdy ma na tym świecie sobowtóra, gdyby nie to, że nastolatka doskonale wie kim jesteś i co zaszło w Twoim życiu. Może zignorowałabyś jej namowy zmiany zeznań i zastanowienia się nad tym, czego byłaś świadkiem, ale nie dała Ci takiej szansy. Znowu coś odbiera Ci jaźń, a kiedy ją odzyskujesz... nad Tobą, zamiast filmowego klona, pochyla się Claire – definitywnie żywa, cała i zdrowa. Czyżbyś aż tak mocno uderzyła się w głowę podczas upadku, że zaczął Ci się w niej odtwarzać bardzo szalony, przypominający dla odmiany nieco weselszy od zwyczajowo wybieranych produkcji, “Dzień świstaka”? A jeśli to tylko imaginacja... w jaki sposób pozwolić jej trwać?
“Mam wstrząśnienie mózgu lub coś w tym stylu, a do tego halucynacje. Niesamowicie realistyczne i pełne bogatych detali, ale halucynacje.”
Moment... Nie tylko właśnie rozmawiasz z nieżyjącą Claire, ale i wcale nie znajdujesz się w sądowej łazience. Przed Twoimi oczami materializuje się... przeklęta farma z labiryntem kukurydzy, od której rozpoczął się cały koszmar. Przecież to niemożliwe!
“Cóż, strach to balsam dla duszy.”
Choć dotychczas nie miałam pojęcia, kim jest Danielle Valentine, już wiem: jest literackim geniuszem – i to z wielu powodów. Trzeba wykazać się nie lada talentem, aby stworzyć powieść, która jednocześnie maksymalnie wciągnie czytelnika, będzie go bawiła (przemyślenia głównej bohaterki i kreacja Wesa - złoto!) i solidnie nastraszy, w dodatku nieustająco, przez całą książkę, utrzymując go w stanie napięcia oraz zaciekawienia. Trzeba posiadać niezmierzoną ilość fantazji, by wykreować tak oryginalnie wielowątkową fabułę i... finalnie spiąć każdy z jej sznurków w jedną, niemającą żadnych (!) luźnych nitek całość. To TA JEDNA KSIĄŻKA, przez którą nieszanujący pracy kosmetyczek obgryzają paznokcie, a fani kapitalnych lektur spod ciemnej gwiazdy klaszczą w dłonie. Zdecydowanie otrzymałaby ode mnie ocenę wychodzącą ponad zwyczajową skalę, czyli 11/10 punktów, gdyby nie... niechciana fantazja tłumacza w postaci feminazizmów (świadkini, doktorka, prezydentka, tfu!) oraz jeden element od Autorki w postaci kompletnie zbędnego, kilkuzdaniowego elementu politycznej poprawności, na siłę wciśniętego w fabułę (rzekomo zabijane w USA mniejszości czarno*skórych i kilka wyrazów od niebinarnego osobnika, niemające tu nic do rzeczy). Nie zmienia to jednak faktu, że “Jak przetrwać swoją śmierć” jest po prostu GENIALNE. Całość, okolona rzeczywistością, a właściwie rzeczywistościami, z dobrych horrorów, motywem zapętlonej czasoprzestrzeni, determinizmem i upiornym czasem Halloween zrobiła na mnie PIORUNUJĄCE wrażenie, rozbudzając mój rzadko przejawiający się w recenzjach hiperentuzjazm.
“Claire mogła zdobyć dowolnego faceta. A kiedy mnie ponownie uda się spotkać gościa, który wygląda jak Heath Ledger, lubi horrory i docenia moje nietuzinkowe wybory modowe?”
Tym uśmiechającym cytatem domykam niniejszą historię o historii, pozdrawiając Męża, wystawiając bardzo mocne i skrzące się krwią wrogów 10/10 i nadmieniając, że jeśli nie sięgniesz po tę książkę, w nocy odwiedzi Cię jeden z moich mrocznych przyjaciół, a warto nadmienić, iż jako ośmiolatka nie tylko namiętnie oglądałam “Omena”, ale i “Teksańską piłę mechaniczną.” 😉
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)