Michael Tsokos - Z zimną precyzją / Zimna kraina - recenzja
Medycyna sądowa od zawsze leżała w obszarze moich zainteresowań. Jako niedoszły prokurator, uwielbiam pochłaniać thrillery, kryminały czy reportaże, które choć w niewielkim stopniu poruszają ten temat. Jest więcej niż ciekawie, jeśli stanowi on rzetelnie odmalowane słowem tło. Jeszcze lepiej – kiedy oparta jest na nim główna oś fabuły. Wziąwszy to pod uwagę, muszę przyznać, że Skarpa Warszawska zrobiła mi dużą niespodziankę, wydając książkę Michaela Tsokosa – profesora medycyny sądowej, dyrektora Państwowego Instytutu Medycyny Sądowej i Społecznej w Berlinie; znanego na całym świecie patologa, będącego niekwestionowanym ekspertem w swojej dziedzinie. Osoba o tak wielkich osiągnięciach i długim stażu zawodowym nie musi nawet przez sekundę zaznajamiać się ze słowem “research” w praktyce przed napisaniem powieści. Wystarczy, że stworzy ją w oparciu o własne doświadczenia. A prawda, jak ustaliliśmy już w innej historii o historii, zawsze jest straszniejsza od nawet najbardziej finezyjnie przedstawionej fikcji.
“A sojuszników w stadzie rekinów nigdy za wiele (...).”
Oprócz znamienitego Autora, szczycącego się mnóstwem sukcesów również wśród znawców mrocznych lektur, który już samą swoją osobą gwarantuje mnogość scen mrożących krew w żyłach, po otwarciu propozycji literackiej wydanej przez Skarpę Warszawską, czytelnika czeka jeszcze inna niespodzianka. W książce znajdują się bowiem nie jedna, a dwie historie - licząca sobie czterysta stron pełnowymiarowa powieść “Z zimną precyzją”, którą poprzedza przystające do niej i zaostrzające apetyt intro w postaci opowiadania “Zimna kraina”, umożliwiającego czytającemu lepsze poznanie głównej bohaterki obu tekstów, czyli Sabine Yao.
Z uwagi na tę nietypową formę, jaka bardzo przypadła mi do gustu, swoją recenzję podzielę na dwie części.
PS To opowieści dla miłośników śledztw, zabójstw i sekcji – co wrażliwszym radzę ją poznać przynajmniej w towarzystwie kota, koca i filiżanki słodkiej herbaty. 😉
“Nie znaleziono w mieszkaniu listu pożegnalnego, dokumentacji medycznej czy innych wskazówek, które sugerowałyby samo*ójstwo lub w inny sposób wyjaśniałyby śmierć Johanny Buntrock.”
To już prawie osiem lat, odkąd należysz do specjalnej jednostki “Przypadki nadzwyczajne”, pracującej na pierwszej linii frontu berlińskiej medycyny sądowej, działającej przy Federalnym Urzędzie Kryminalnym. Myślisz, że w swoim zawodzie widziałaś już absolutnie wszystko i pozostajesz niewrażliwa na otaczające Cię zło, brzydotę i najgorsze zbrodnie, w których epicentrum się znajdujesz. Los bywa jednak przewrotny, zatem aż dziwi, że nie spodziewałaś się, iż znowu uda mu się Ciebie zaskoczyć. Co innego bowiem dociekać, co stało się z kimś zupełnie obcym i uczestniczyć w jego sekcji całkowicie beznamiętnie, a co innego próbować rozwikłać zagadkę zabójstwa swojego krewnego. Kiedy droga Twojemu sercu ciotka zgłosiła zaginięcie swojej siostry, początkowo policjanci nie przejęli się jej sprawą; ot, sprawa jakich wiele, pewnie sześćdziesięciopięciolatka postanowiła gdzieś wyjechać i zapomniała o tym poinformować albo rozładował jej się telefon, co znowu wyleciało jej z głowy. Sytuacja przebiera jednak nader tragiczny obrót, kiedy zostaje odnalezione jeszcze częściowo zmrożone ciało kobiety zidentyfikowanej jako Almuth. W jej śmierci nie było nic naturalnego, choć początkowo śledczy mają problem z ustaleniem jej przyczyny. Nie pomagają w tym niska temperatura i brak widocznych obrażeń, które wskazywałyby na charakter popełnionego przestępstwa. Postanawiasz udać się do Zakładu Medycyny Sądowej w Kilonii i przez cały czas trzymać rękę na pulsie. Musisz dowiedzieć się, co stało się ze starszą kobietą tak drogą Twojej cioci. Nie spoczniesz, póki tego nie uczynisz, a sprawiedliwości stanie się zadość. Póki co, przed Tobą jeszcze jeden problem: jak przekazać najbliższej rodzinie, że jej członek padł ofiarą straszliwej zbrodni? Do tego nie przygotowała Cię żadna praktyka zawodowa...
Z ZIMNĄ PRECYZJĄ
“Jako lekarka medycyny sądowej zaglądała już w niejedną otchłań, ale tym razem to otchłań patrzyła na nią.”
Prosektorium jednostki specjalnej Federalnego Urzędu Kryminalnego “Przypadki nadzwyczajne” odwiedzasz o wiele częściej niż własne lokum. Można powiedzieć, że stało się ono drugim domem i nie byłoby w tym nic zaskakującego - wszak jesteś specjalistą, dla którego świat zbrodni jest środowiskiem naturalnym. Jedyna “prywata”, na jaką “trwonisz” czas to odwiedziny u siostry, przebywającej w szpitalu psychiatrycznym, której stan jest na szczęście obecnie dość stabilny. Już niedługo i na to jednak zabraknie Ci godzin, jako że Wasz zespół został zaangażowany do rozwiązania bardzo istotnej sprawy – oto została znaleziona martwa żona deputowanego berlińskiego okręgu, prowadzącego najsłynniejszą w mieście klinikę medycyny estetycznej. Być może okaże się, że to cuchnąca z kilometra zagadka, którą trzeba będzie zamieść pod dywan... przynajmniej zdaniem niektórych, jako że Ty w swojej pracy bez wyjątku dajesz z siebie sto dziesięć procent. Owdowiały mężczyzna póki co doskonale odgrywa swoją rolę zrozpaczonego męża - ale nie potrafisz jeszcze ocenić, na ile jest ona prawdziwa. Wszak ktoś tak zwichrowany na punkcie swojego wizerunku jak Kracht równie dobrze może być po prostu doskonałym aktorem. Poszlak jest jak na lekarstwo, a wyniki sekcji zwłok kobiety okazują się co najmniej zastanawiające... Czy to dopuszczalne, że osoba tak poważana i szanowana w środowisku postanowiła nagle, teoretycznie bez żadnej przyczyny, pozbyć się swojej ponad dekadę młodszej małżonki w sposób budzący grozę? Cóż... mawiają, że wydarzyć może się absolutnie wszystko, jeśli tylko podpalić lont w odpowiednim miejscu. Jak zresztą zawsze, spróbujesz to za wszelką cenę ustalić, czym postawisz siebie w nie tylko niebezpiecznym, a i zagrażającym życiu epicentrum teatru zbrodni.
“Ale to już nie ma żadnego znaczenia. Bo miał plan. I zamierzał go teraz zrealizować.”
Zastanowiwszy się przez dłuższą chwilę, dochodzę do wniosku, że nie miałam styczności z żadną lekturą kryminalną, która wyszła spod pióra niemieckiego autora. Moje książkowe spotkanie z Michaelem Tsokosem można zatem uznać za pewnego rodzaju novum, którego charakter jednym słowem okresliłabym jako... ordnung. Nie czytałam jeszcze historii (a właściwie nawet i dwóch), w których panowałby tak duży porządek. W obu opowieściach próżno szukać chaosu, a rozgrywające się przed czytelnikiem sceny są wręcz skatalogowane. Początek każdego rozdziału opatrzony jest datą, godziną i miejscem, a bohaterowie zdradzają o sobie tylko te fakty, które muszą. Narracja jest przez to dość ostra, ale jednocześnie pozwala skupić się czytającemu na tym, co najważniejsze - czyli zbrodniach. Spora jej część traktuje o miejscach popełnienia morderstw, sekcjach zwłok czy raportach z przestępczych akt - zaznaczę więc, że nie jest to coś dla każdego (a już na pewno nie dla fanów lekkich opowieści czy wrażliwych na oschłość brzydoty tego świata), a dla osób zainteresowanych medycyną sądową - i to w dużym stopniu. Mnogość terminów z zakresu patologii tylko tę tezę potwierdza. Z pewnością to coś unikatowego na polskim rynku literackim! Tym bardziej, że Autor dwukrotnie zdecydował się na nieszablonowy zabieg... podsunięcia mordercy czytającemu już na samym początku. Muszę przyznać, że byłam zszokowana, poznawszy zakończenie. Czy taka rewolta podania była pożądana? Na pewo oryginalna. Last but not least, jako że częściowo słuchałam książki w audio (dostępnym w abonamencie Legimi!) podczas czynności tak prozaicznych jak obowiązkowa siłownia czy kąpiel (nieproduktywność jest passe!), muszę to napisać: OGROMNE WYRAZY SZACUNKU DLA LEKTORA! Z uwagi na fakt, iż umiejętnie i niezwykle dźwięcznie operował on kilkoma rodzajami głosów, miałam wrażenie, że słucham utalentowanego aktora - który nawet okrutnie twardo brzmiące niemieckie nazwy potrafił wymówić płynnie, a więc przyjemnie dla mojego brytyjsko-rosyjsko-fińskiego ucha. 😉 Mocne 7/10 - z dodatkowym punktem za KAPITALNE audio.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)