Iwo Świerblewski - Wino po ludzku - recenzja

by - 15:20:00

Wino – przez jednych wysławiane jako eliksir bogów, przez innych przeklinane i uważane za specyfik powodujący nieodwracalne uzależnienie alkoholowe. Czy komuś się to podoba, czy też nie, towarzyszy ono ludzkości od zarania dziejów. Wystarczy wspomnieć, że pierwsze przedstawienia prasy winiarskiej pochodzą z Egiptu sprzed około trzech tysięcy lat! Także biblijny Noe miał okazję zaliczyć spotkanie z tym trunkiem, choć trudno uznać je za szczególnie udane, czego ocena jednak zależy od punktu widzenia i oczekiwań odnośnie możliwych do osiągnięcia efektów...

Wtedy Noe zaczął uprawiać ziemię i zasadził winnicę. Potem pił wino i upił się; i leżał odkryty w swoim namiocie.” (Stary Testament)

Z przekąsem można by stwierdzić, że umiarkowanie w spożywaniu wina jest niewątpliwie cnotą, choć czasami niezwykle trudno osiągalną. Trudno się jednak dziwić tym, którzy nie są w stanie opanować swojej niezwalczonej chęci do dokonywania jego degustacji. Jest ono nie tylko pyszne (choć moim zdaniem nie zawsze), ale także nadaje się do bardzo wielu celów. Można je pić dla wywołania odpowiedniego efektu końcowego w postaci pożądanego stanu oszołomienia, co jednak często kończy się źle; do urozmaicenia spożywanego posiłku i podkreślenia smakowych walorów potraw, dla relaksu czy wprowadzenia odpowiedniego nastroju przed ważną rozmową biznesową albo... randką. Jego zastosowań można naliczyć bez liku. Wszystko to powoduje, że wino ma wielu bardzo oddanych wielbicieli, a niekiedy wręcz wyznawców, traktujących je z nabożną czcią. Ci zaś potrafią o nim pisać w sposób, który naprawdę robi wrażenie...

Uwielbiam wino. Wino jest fajne. Jest supersmaczne, a przy tym różnorodne, złożone, intensywne – kolejne smaki można odkrywać latami i zawsze znajdzie się coś, co nas zaskoczy.”

Znawcy win z sommelierami na czele tworzą specyficzne środowisko, które jego spożywanie obudowało wieloma rytuałami. Tworzy ono własne uniwersum, niezwykle malownicze i mimowolnie wzbudzające szacunek dla jego różnorodności oraz bogactwa form.

(...) uwielbiam też winny świat – winnice, podróże, restauracje łączenie wina z jedzeniem. (…) Porównywanie win, ocenianie, wymiana opinii z przyjaciółmi, buszowanie po sklepach w poszukiwaniu perełek. Tu naprawdę nie można się nudzić.”

Z czego robi się wino? Każdy może wskazać bardzo wiele darów bożych, które - poddane procesowi odpowiedniej fermentacji - dadzą w efekcie ten właśnie napój. Głóg, porzeczki, jabłka, śliwki, agrest, wiśnie, a nawet ryż – w zasadzie wszystkie owoce świata nadają się do tego celu. Tymczasem takie przekonanie to duży błąd. Zgodnie z normami Unii Europejskiej – winem można nazwać tylko i wyłącznie napój otrzymywany w wyniku fermentacji alkoholowej winogron lub moszczu winogronowego. Finito! Cała reszta wywarów, zasługuje co najwyżej na miano napojów winnych, niebędących winami sensu stricto. Typowym przedstawicielem tego gatunku jest słynna „Amarena”, będąca niespodziewaną pogromczynią wielu początkujących adeptów niełatwej sztuki umiejętnego i stonowanego spożywania napojów wyskokowych. Zawsze bowiem trzeba pamiętać, że to naprawdę wyjątkowo podstępny trunek. Sporo osób w swoim entuzjastycznym podejściu do procesu praktycznego wyrabiania odpowiednich nawyków nie zdaje sobie z tego sprawy, więc niestety często sprawy wymykają się spod kontroli i drastycznie odbiegają od założonych wcześniej planów, także erotycznych, co jest doświadczeniem szczególnie bolesnym i sprawiającym piekący zawód... (Sprawdzone, nie polecam. 😉)

Szczepów winnych jest bardzo wiele, jednak możemy wyróżnić ich dwie podstawowe grupy – winorośl właściwą oraz hybrydy, czyli winogronowe mieszańce. Z nich właśnie otrzymać da się różne rodzaje win. Te generalnie dzielą się na stołowe, zawierające na ogół do 15% alkoholu oraz tzw. Wzmacniane, podbijające granicę nawet do 22%. Te ostatnie szczególnie chętnie spożywane są przez jakże często spotykanych przed sklepami monopolowymi czy marketami osobników, którym wiecznie brakuje tej jednej, jedynej złotówki, aby uraczyć się ulubionym eliksirem. Któż nie słyszał zwrotu zaczynającego się od sakramentalnej formy grzecznościowej: „Kierowniku, poratuj...”. Wielu z nas nie odmówiło swojej pomocy, w przekroczeniu przez nich tej „cienkiej czerwonej linii pomiędzy szaleństwem a rozsądkiem”, by użyć nieśmiertelnego zwrotu Jamesa Jonesa. I chwała nam za to, gdyż „spragnionego napoić” jest przecież podstawowym nakazem moralnym naszej zachodniej cywilizacji... 😉

Jakie wino jest, każdy widzi, żeby strawestować zwrot ks. Benedykta Chmielowskiego, twórcy pierwszej polskiej encyklopedii. Jednak nie jest to takie proste. Odmian win nie jest bowiem tak mało. Ze względu na posiadaną barwę wyróżniamy: czerwone, białe, różowe oraz pomarańczowe. I tu zachodzą wielkie paradoksy. Otóż – białe wino jest de facto żółte. Nosi swoją nazwę, gdyż wyrabia się je z białych winogron, które są zielone. Zupełnie logiczne. Z kolei wino czerwone powstaje z owoców, które mają kolor fioletowy. Ale to nie wszystko - z czerwonych winogron także można uzyskać jasny trunek. Jak to możliwe? Używa się do tego celu jedynie ich miąższu, po uprzednim usunięciu ciemnych skórek. I voilà - otrzymujemy napój tak pełen kolorystycznych sprzeczności!

Wina dzielimy także ze względu na ich smak. I tu możemy wskazać: wytrawne, półwytrawne, półsłodkie oraz słodkie. Pierwsze ma wyraźnie kwasowy posmak, bez cienia słodyczy lub z niewielką jej ilością. Drugie również jest kwasowe, ale z wyraźną już nutą słodkości. Trzecie to napój, w którym słodycz wyraźnie dominuje, a gdy ma ona charakter totalny – mamy do czynienia z czwartą odmianą trunku. Musisz także wiedzieć, że wino może mieć bąbelki lub nie. Wina musujące, cieszące się szczególną estymą uczestników różnego rodzaju rautów czy zabaw noworocznych i wprawiające ich w wyjątkowo dobry humor, powstają naturalnie podczas procesu wtórnej fermentacji w butelkach lub specjalnych zbiornikach. Można też odpowiednią ilość gazu w postaci dwutlenku węgla wtłoczyć „na chama”, ale ten sposób stosuje się tylko w przypadku wyjątkowo tanich i - nie ma co ukrywać - podłych w smaku „zamienników” w rodzaju „Moskowskoje Igristoje” w oszałamiającej promocyjnej cenie od 9 do 12 złotych. Najsłynniejsze z nich – Szampan, choć nazwa ta przyjęła się dla wszystkich trunków tego rodzaju, wyrabiane jest tylko w regionie Francji zwanym Szampanią. Nie jest niestety tani - w jego przypadku potencjalny nabywca musi ściskać w ręku banknot przynajmniej pięciusetzłotowy. Ale czegóż się nie robi, aby „prawdziwe” bąbelki uderzyły do głowy i by zapoznać swoje kubki smakowe z winną legendą...

Warto podkreślić, że wbrew powszechnej opinii, wino nie ma wiele wspólnego z istotą kobiecości. Nie jest bowiem prawdą, że im starsze, tym lepsze... Jest dokładnie odwrotnie! Zdecydowana większość win na świecie jest przeznaczona do szybkiego spożycia – najbardziej smaczne są, gdy liczą niewiele wiosen. Ich cykl życia wyznacza tzw. peak – a więc moment, gdy są najwyborniejsze. W przypadku młodych trunków, jego apogeum przypada na sam początek powstania i zabutelkowania. Wina dojrzewające nabierają najlepszych cech nawet w przeciągu kilkudziesięciu lat, jednak po przekroczeniu tej granicy ich jakość gwałtownie spada. Nie warto więc słuchać rad „wszystkowiedzących” i „kisić” nabytego wina za szkłem witryny, gdy tymczasem nasze serce wyrywa się do jego degustacji, najlepiej natychmiastowej. W tym przypadku dużo lepiej dać upust dręczącym nas pragnieniom, niż w starczych latach z wielkim zawodem odkryć, że cały nasz wysiłek i okazywana cierpliwość poszły na marne, a spożywany napój smakiem przypomina ocet...

Reasumując - wino ma wiele twarzy, a każdą z nich, nawet tę najmniej spodziewaną i skrzętnie ukrytą przez wzrokiem laika, odsłania poradnik Iwo Świerblewskiego „Wino po ludzku”. To fantastyczny przewodnik po winnym świecie, który bez niepotrzebnych turbulencji przeprowadzi Cię przez niełatwy i często żmudny proces stawania się „winolubcą”. Książka podzielona jest na kilka bardzo przejrzyście napisanych rozdziałów, przez które Autor wiedzie czytelnika w sposób pełen swady, niekłamanego uroku oraz skrzącego się perliście jak szampan dowcipu. Nie sposób nudzić się przy lekturze tego dziełka, które pełne jest anegdot i ciekawostek, wprost nomen omen - uderzających do głowy. Dzięki niemu odkryjesz, jak mało wiesz o nie tylko o samym winie, ale także sposobach jego wytwarzania, degustacji, podawania, stosowania, a nawet... otwierania. To istna kopalnia wiedzy zarówno dla początkujących, jak i dość zaawansowanych weteranów uczt Bachusa – każdy z nich znajdzie tutaj coś dla siebie...

Co warto podkreślić, książka wydana jest w niezwykle staranny sposób, cieszący nie tylko zmysł wzroku, ale także... węchu, dzięki użyciu aromatycznego papieru. Twarda okładka, liczne i bardzo atrakcyjnie sporządzone ilustracje, zdjęcia i schematy sprawiają czytelnikowi czystą przyjemność wizualną oraz znacząco ułatwiają przyswajanie jej treści. To prawdziwy majstersztyk sztuki poligrafii, który zadowoli nawet najbardziej wybrednych odbiorców.

Użyty przez twórcę zwrot: „Tylko wino i aż wino” - to chyba najlepsze streszczenie recenzowanej pozycji i mocny kandydat na „bojowy” okrzyk wszystkich tych, którzy po jej przeczytaniu i przejściu odpowiedniego procesu praktycznej adaptacji staną się oddanymi miłośnikami tego wykwintnego i eleganckiego trunku... Dla wszystkich zainteresowanych tematem zdecydowane 10/10 - mucha nie siada, niczym na butelce najlepszego wina.

You May Also Like

1 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)