Przemysław Kowalewski - Latawiec - recenzja
Alkohol jest dla ludzi. Trzeba jednak pamiętać, że nie dla wszystkich i w każdych ilościach. Niektórych przemienia w potwory niszczące życie nie tylko sobie, ale co gorsza także tym, którzy ich otaczają. Żonom a przede wszystkim dzieciom. Te ostatnie niosą w sobie piętno, jakiego nie są w stanie się pozbyć aż do końca swoich dni. Ciągłe awantury, bicie pasem, kablem czy przedmiotem, który akurat znajduje się pod ręką, przypalanie papierosem, rażenie prądem – nie ma tortur, których zapijaczony rodzic nie jest w stanie zastosować wobec swojego bezbronnego dziecka. Jest ono przecież jego własnością i to irytującą. Matka na ogół nie jest w stanie pomóc; sama poniewierana i katowana przy najmniejszej próbie sprzeciwu. Płacze więc w cichości, modląc się o odwrócenie losu. Sąsiedzi nie reagują; nie chcą się wtrącać w cudze sprawy, często sami też piją. Tworzy się więc krąg domowego piekła, którego nikt nie jest w stanie przerwać. Wszyscy egzystują w jego wnętrzu do chwili aż dobry los uśmierci w ten czy inny sposób bezlitosnego oprawcę. Na ogół powoduje to przeźroczysty, tak upodobany płyn. Czasami jednak ofiary biorą spawy w swoje ręce i skracają życie rodzinnego satrapy. Zdecydowanie rzadziej pojawia się mściciel, który czyni to za nie. Wypełnia misję, mszcząc się za krzywdy doznane przez siebie i innych. Wyrywa chwasty, usuwając z padołu łez tych, którzy zamienili egzystencję swoich bliskich w piekło na ziemi.
„Galantowi przybyło kilka blizn i worków pod oczami. Miał czterdzieści dziewięć lat, był ciężkim, żyjącym bez celu alkoholikiem”.
Nazywasz się Ugne Galant i jesteś porucznikiem milicji obywatelskiej oraz najlepszym śledczym w Szczecinie... a także człowiekiem, który wiecznie znajduje się pod wpływem alkoholu. Zaczynasz od niego dzień i na nim kończysz. Śmierdzi od Ciebie na kilometr, a twarz natychmiast zdradza, jakie masz upodobania. Gdybyś nie wyrobił sobie osiągnięciami wysokiej pozycji zawodowej, już dawno pozbyto by się Ciebie z pracy. Rozwiązałeś jednak wiele skomplikowanych spraw kryminalnych, więc jesteś tolerowany - choć z coraz większym trudem. Zresztą w tym szarym do bólu kraju, jakim jest PRL, zbudowany przez komunistyczne męty przywiezione na sowieckich czołgach, wszyscy piją, aby choć na chwilę zapomnieć w jakiej straszliwej beznadziei muszą egzystować.
„Taksówkarz, ksiądz, nauczyciel i zwykły murarz czy hydraulik, oni wszyscy piją. Różnią się tylko tym, że jedni piją tani bimber albo ostatecznie bałtycką z musztardówek, a inni wyborową z kryształowych kieliszków.”
Był okres, kiedy nie piłeś. Basia wyciągnęła Cię ze świata alkoholowych fantomów, melin i szemranego towarzystwa. Bardzo ją kochałeś i potrafiłeś się zmienić, nawet wbrew sobie.
„Widziała jak ten wielki facet, z poranioną gębą i równie poharataną duszą, każdego dnia stawał się coraz lepszym człowiekiem. Dla Basi był w stanie zrezygnować z każdego g*wna, bez którego wcześniej nie wyobrażał sobie życia.”
Ale teraz jej nie ma – umarła na Twoich oczach, mimo że próbowałeś ja ratować. Jest za to alkohol, ten błogosławiony płyn, który pozwala zapomnieć i zapaść się w nicość. Towarzyszy Ci więc przez cały czas, nawet w pracy. Masz analityczny umysł znakomitego szachisty, więc dajesz sobie w niej radę. Zyskałeś nawet sławę jako znakomity śledczy.
Jest rok 1976 i niedawno czerwona władza znowu siłą stłumiła wystąpienia robotnicze w Radomiu. Na szczytach partii panuje więc nerwowość. Nikomu nie są potrzebne zdarzenia, które mogłyby wzburzyć mieszkańców socjalistycznej ojczyzny. Te jednak następują. W jednym z mieszkań znaleziono ciało mężczyzny, którego przywiązano do krzesła oraz siłą wlano mu do gardła wielką ilość czystego spirytusu, więc zadusił się własnymi wymiocinami. Umarł tak, jak żył. Był typowym „latawcem” - pijakiem wiecznie wałęsającym się w poszukiwaniu wódki, okradającym własną rodzinę, katującym żonę i dzieci. Nikomu, nawet najbliższym, nie było go szkoda, więc sprawa nie budziła kontrowersji. Wszystko zmieniło się, gdy w podmiejskich altankach spłonęło dwóch jego kompanów od kieliszka. Oni również byli domowymi oprawcami – jeden z nich nawet gwa*cił własną pasierbicę, która popełniła przez to samobójstwo. Nie ma wątpliwości, że pożar został wywołany przez kogoś trzeciego. Martwi byli przywiązani do krzeseł, a ich ciała przed podpaleniem oblano dużą ilością wódki. W Twoim umyśle wszystko zaczęło się układać w jedną całość. Zwróciłeś uwagę, że na miejscach zbrodni pozostawiany jest wykonany dziecięcymi rękoma plastelinowy wazonik z umieszczonymi w nim papierowymi krokusami. Istnieje więc oczywisty modus operandi sprawcy. To musi być ktoś, kto doznał ogromnych krzywd od rodzica będącego alkoholikiem i teraz wszedł na drogę zemsty...
„Te filetowe kwiatki są symbolem nadziei, przebudzenia, początku nowego życia. Osobom uzależnionym mają przypominać, że w każdej chwili życia można się przebudzić, otrząsnąć.”
Złapałeś już trop, ale nie możesz go wykorzystać, przynajmniej oficjalnie. Zostajesz odsunięty od prowadzenia śledztwa. Przy pierwszym denacie znaleziono niedopałek papierosa, który nosi ślady Twojej śliny. Do tego znasz wszystkich, którzy zostali wyprawieni na tamten świat; nieraz żłopałeś z nimi wódkę w melinach. Wszyscy patrzą na Ciebie z coraz większą podejrzliwością. Wyjątek stanowi garstka Twoich przyjaciół – asesor prokuratury – Izabela Lewandowska, technik kryminalistyki Kazimierz Wajda oraz Kuba – jego młody pomocnik. Razem rozwiązaliście niejedną sprawę. W Twoją winę nie wierzy też Judyta Kanclerz, nowy funkcjonariusz, którego przydzielono do Ciebie jako partnera. Jest młoda i jeszcze pełna zapału. Bawi Cię swoją gorliwością. Nieoficjalnie dostajesz czterdzieści osiem godzin na rozwiązanie sprawy. Po ich upływie zostaniesz aresztowany jako podejrzany.
Tymczasem dochodzi do kolejnego morderstwa alkoholika, a w mieście zaczyna się panika. Wieści o grasującym seryjnym zabójcy rozchodzą się z szybkością błyskawicy. Władza robi się coraz bardziej zniecierpliwiona. Jak wytłumaczyć ludziom, że ktoś taki pojawił się w komunistycznym raju na ziemi i w dodatku jest nieuchwytny? Musisz działać i to szybko. Rozpoczynasz wyścig z czasem, który zawiedzie Cię na samo dno piekła, choć teraz jeszcze o tym nie wiesz...
„Odróżniała się od innych kryminalnych wzrostem. Musiała mierzyć dobrze ponad sto osiemdziesiąt centymetrów. Była ubrana regulaminowo (…) Czapkę trzymała również przepisowo, w lewej dłoni.”
Nazywasz się Judyta Kanclerz. Jako młoda funkcjonariusz milicji obywatelskiej, zostałaś przydzielona do pionu śledczego. Pech chciał, że Twoim partnerem w pracy jest Ugne Galant, wiecznie zapijaczony porucznik z zakazaną gębą pooraną bliznami, wyglądający jak bohater horroru. Dopiero co skończyłaś Wyższą Szkołę Oficerską w Szczytnie. Jesteś dumna ze swojej służby i nie możesz zrozumieć, że toleruje się w niej kogoś takiego. No ale mężczyznom wolno więcej. Do teraz czujesz palące uczucie poniżenia, kiedy Twoi koledzy traktowali Cię lekceważąco i protekcjonalnie, a niektórzy z nich wprost twierdzili, że ta robota nie jest dla kobiet. Dzięki swojej pilności i zdolnościom, zdołałaś udowodnić, że jest zupełnie przeciwnie. I oto teraz trafił Ci się taki towarzysz. Jesteś zniesmaczona i wściekła. Z czasem jednak spostrzegasz, że jest niezwykle sprawnym policjantem. Ma bystry umysł i szerokie umiejętności analityczne; zaczyna Ci nawet imponować. Pomimo wskazujących na niego poszlak, nie wierzysz by był sprawcą morderstw miejscowych żuli. Wprawdzie odsunięto go od śledztwa, jednak dano kilkadziesiąt godzin na rozwiązanie sprawy. Postanawiasz mu w tym pomóc, tak aby tajemniczy zabójca nie skrzywdził kolejnych osób. Zdajesz sobie sprawę, że jeśli się Wam nie uda, Ugne zostanie aresztowany, a trop skierowany na fałszywe tory. Musisz temu za wszelką cenę zapobiec...
„Latawiec” Przemysława Kowalewskiego jest kryminałem osadzonym w latach siedemdziesiątych, a więc już schyłkowym okresie istnienia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. W tej atrapie wolnej ojczyzny ludzie żyją od pierwszego do pierwszego, bez żadnej nadziei na odmianę swojego losu. Pracują za marne grosze, za które i tak nie mogą niczego kupić. W sklepach nie ma mięsa czy wędlin. Są za to marna kiełbasa, salceson oraz wódka, a jak i jej zabraknie, można ją dostać we wszechobecnych melinach. Cały więc naród pije; wyjątkiem są jedynie kobiety i dzieci, a i to nie zawsze. Taki świat, który Autor odmalowuje z wielką pieczołowitością, zbudowała komunistyczna władza swoim poddanym przez czterdzieści lat swojego istnienia. Nie mogę się powstrzymać od wyrażenia słów wielkiego uznania dla Autora za przedstawienie prawdy o PRL i pokazanie go takim, jakim był. Nie każdego na to stać, a wielu wspomina tamten czas z sentymentem. Powstają nawet bary o nazwie „Jak w PRL”, nie mówiąc o szynkach czy kiełbasach. W ten sposób symbol zniewolenia, wszechogarniającej szarzyzny bez wyrazu, wielu tysięcy niewinnych ofiar, pochowanych w bezimiennych dołach śmierci oraz katastrofy gospodarczej i społecznej, staje się lśniącą metką, brandem budzącym niekłamane uznanie czy tęsknotę za minionymi czasami. Na szczęście Kowalewski rozprawia się z tym mitem bez litości, przywracając właściwą proporcję pojęciom.
Jest i druga, mroczna strona tej książki. Autor zabiera czytelnika w podróż po bezkresie cierpienia dzieci, które padają ofiarami przemocy ze strony niedopitych lub zachlanych do nieprzytomności rodziców. Pełno w niej przejmujących opisów domowego piekła, jakie stało się ich udziałem. Bezbronne, niemogące niczemu zapobiec; żyją bez słowa skargi, czekając aż koszmar, w którym tkwią, wreszcie skończy się pewnego dnia. Tego, w którym ich oprawca wreszcie wyzionie ducha.
Co ciekawe, główny bohater powieści - Ugne Galant - również, delikatnie mówiąc, nie stroni od napojów wyskokowych. Czytający towarzyszy mu więc w wędrówkach po obleśnych melinach, spotykając typy ludzkie, które przyprawiają o gęsią skórkę. Autor niezwykle plastycznie odmalowuje świat alkoholika, nie szczędząc szczegółów, które co wrażliwszych mogą przyprawić o mdłości. Jak w malignie, przemykają obrazy libacji, obrzydliwego brudu, leżących na podłodze ekskrementów, rozbitych butelek i dziur w pamięci oraz niepohamowanej chęci napicia się tu i teraz, za wszelką cenę i bez względu na wszystko. Galant żyje już na granicy dwóch światów – rzeczywistego oraz tego, który jest widziany jego zapijaczonymi oczyma. I zapewniam, że nie jest to obraz optymistyczny.
Książka napisana jest żywym, starannym językiem, któremu nie można nic zarzucić. Zagadka kryminalna, choć wydawałoby się oczywista, wcale taka nie jest. Czytelnik do samego końca nie jest w stanie jej rozwiązać, a mordercą okazuje się osoba, którą jako ostatnią można by o to podejrzewać. Autor pod tym względem bardzo zręcznie myli tropy, za co należą mu się wielkie brawa – tak jak i za całą powieść, która na mnie zrobiła naprawdę wielkie wrażenie. Przyznam też, że w żadnym innym kryminale nie spotkałam się jeszcze z... bibliografią. To zdecydowanie coś, co wyróżnia tę propozycję na tle innych i świadczy o tym, że tworząc swoje historie, Pisarz podchodzi do swoich czytelników z ogromnym szacunkiem. Chapeau bas! - mocne 8/10.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)