Paula Hawkins - Błękitna godzina - recenzja
Najnowsza książka Pauli Hawkins, na którą zdecydowanie warto było czekać, to wzruszająca i przerażająca pieśń odrzucenia; dramat traktujący o tym, jak w człowieku niepostrzeżenie rodzi się zło oraz historia o próbie uciszenia wewnętrznych demonów za wszelką cenę. “Błękitna godzina” jest dusznym, klimatycznym, skondensowanym thrillerem, który mógłby stanąć w szranki o tytuł najbardziej przejmującej oraz absorbującej tegorocznej mrocznej powieści - i zająłby jedno z najwyższych miejsc na podium. Gratka dla miłośników “Misery”, uczta dla fanów literackiej zwinności, symfonia uczuć dla każdej osoby, która kiedyś poczuła się odtrącona lub... kochała za bardzo.
W mającej premierę 13 listopada bieżącego roku “Błękitnej godzinie” odnalazłam również najpiękniejszy tegoroczny cytat, ze względów osobistych roztrzaskujący wszystkie postrzępione, szklane odłamki mojej mrocznej duszy na milion kawałków:
“Jak mogłaby to wytłumaczyć, skoro wszystkie inne rodzaje miłości uważa się za podrzędne w stosunku do miłości romantycznej? To, co łączyło ją z Vanessą, nie miało romantycznego charakteru, ale też nie było podrzędne. To tylko przyjaciółka, tak mówią ludzie. Och, ona jest tylko przyjaciółką. Jakby przyjaźń była czymś powszednim, jakby przyjaciółka nie mogła znaczyć całego świata. Moja umiłowana, mogłaby powiedzieć Grace, gdyby ją zapytano, ona była moją umiłowaną.”
Przeczytawszy takie słowa w thrillerze, wiem już, że długo nie trafię na bardziej ujmującą pod względem językowym książkę. Na przedstawiciela gatunku spod rzekomo ciemnej gwiazdy, który skamieniałej mnie zawilgocił oczy. Na to, dokładnie na to, czego szukam w każdej powieści. Na skrawki siebie. Przeszłości. Tej, którą kiedyś kochałam.
“Na powierzchni albo pod nią, zawsze jest jakaś pozostałość, jakiś ślad pozostawiony, gdy ścieżka się rozdziela, gdy życie staje się inne.”
Błękitna godzina. Ulotny moment w świetle dnia; chwila, która obmywa nietuzinkowym kolorem świat tuż po golden hour albo na pół godziny przed wschodem słońca. Pora przemijająca szybciej niż niektórzy zdążą ją dostrzec i właśnie przez to tak piękna. Mgnienie oka, kilka ziarenek w klepsydrze, mała część kartki wyrywanej codziennie z kalendarza. Znałaś kiedyś taką kobietę, która właśnie tę błękitną, szlachetną porę dnia doceniała najbardziej. Byłaś przy kimś, kto z gry świateł i cieni potrafił wyłowić to, co ujmie za serce. Artystka. Malarka. Rzeźbiarka. Kobieta wolna i jednocześnie ograniczona przez przymus tworzenia. Trwałaś przy niej, kiedy produkowała kolejne dzieła w szale, zapominając o rzeczach przyziemnych takich jak jedzenie czy sen. Podziwiałaś dzieła, choć jako lekarka nie czułaś się specjalistką od wzniosłej sztuki. Komplementowałaś, pocieszałaś, motywowałaś do pracy i namawiałaś na odpoczynek. W końcu czułaś się kompletna, potrzebna, przeznaczona do czegoś i dla kogoś; mogąca otoczyć opieką i całym morzem uczuć, które od zawsze wzbierały w Tobie do zbyt wysokiego poziomu. Nareszcie czyjaś. Niesamotna, dostrzeżona, część większej całości. Przystająca, przynależąca, istotna i dostrzeżona. Szalona artystka Vanessa, której dzieła podziwiało tak wielu i twardo stąpająca po ziemi doktor Grace, znana na wyspie z dobrego serca i... właściwie niczego więcej - kto by pomyślał! A jednak to Ty, to właśnie szara Ty byłaś z nią, dla niej i przy niej zawsze, odkąd przeznaczenie splotło Wasze ścieżki. Powierniczka, muza, przyjaciółka. Absolut. A potem los brutalnie o sobie przypomniał i wszystko Ci odebrano. Vanessę. Rzeźby stworzone jej smukłą dłonią i obrazy powstałe ekspresyjnymi pociągnięciami pędzla. Nie ma już nic. Tylko wspomnienia. Najdłuższy, niekończący się oddech przeszłych chwil. Hush...
“Tak bardzo tego pragnął, tej możliwości zgłębiania twórczości Vanessy, czytania jej słów, pisania o niej, zanurzenia się w niej. Całe jego życie zmierzało do tego punktu, a teraz będzie musiał to porzucić.”
Od zawsze wiedziałeś, w jakim punkcie chcesz znaleźć się w przyszłości i uczyniłeś wszystko, by osiągnąć postawiony przed laty cel. I pomyśleć, że wszystko to przez niewielkich rozmiarów malowidło, które towarzyszyło przez całe życie najlepszej osobie na świecie - Twojej mamie. Kobiecie niewahającej się ani chwili przed porzuceniem kariery na rzecz syna. Kruchej istocie, do ostatnich chwil w hospicjum wpatrującej się w namalowany pejzaż. Sądząc, że widok ten w pewien sposób zdeterminował Twoje ja, postanawiasz odnaleźć jego autorkę. Wiele lat później, konsekwentnie realizując wyznaczone sobie zadania, nie tylko wiesz, kim była, ale i na co dzień obcujesz z jej twórczością. Vanessa Chapman. Dla niektórych wyniosła, stroniąca od ludzi malarka, pozująca na zimniejszą od góry lodowej. Dla Ciebie ktoś, czyjemu geniuszowi twórczości poświęciłeś wiele ostatnich lat. Studiując dzieła. Podziwiając kunszt. Analizując każde pociągnięcie pędzla czy drgnienie dłoni, które musiało towarzyszyć powstawaniu rzeźb. Choć Vanessy nie ma już na tym świecie, wciąż trwają na nim jej materialne ślady; podarowane muzeum, w którym jesteś kustoszem. To nie przypadek – wszak zawsze wiedziałeś, gdzie chcesz zawędrować. Pod znakiem zapytania stoi jednak coś zupełnie innego: fakt, że Vanessa ofiarowała komplet swych dzieł nie najbliższej przyjaciółce Grace, a skonfliktowanemu z nią od lat Lennoxowi, właścicielowi zarządzanego przez Ciebie przybytku. Dlaczego kobieta przed śmiercią zdecydowała się na tak niespodziewany i niemożliwy do wytłumaczenia krok? Rozwikłanie tej tajemnicy znajdzie się w Twojej gestii w chwili, w której okaże się, że jeden z eksponatów Chapman został częściowo stworzony... z ludzkiej kości. W ogłuszającym harmidrze plotek, że to część ciała dawno zaginionego męża kobiety, znanego bawidamka lub jednego z jej rozlicznych kochanków, może się to okazać bardzo trudnym zadaniem. Cóż. Choć mama zaraziła Cię miłością do sztuki, zapomniała wspomnieć, byś uważał, czego sobie życzysz.
“Tworzenie ze zniszczenia wymaga odwagi, jest aktem woli, jest brutalne, jak nadzieja.”
Powinno się głośno i z całą mocą stwierdzić, że “Błękitna godzina” jest powieścią kompletną, której nie brakuje absolutnie niczego do doskonałości. Zakrawający na poetycki język zwinnie przenika się z miłością do sztuki i kultury, stanowiącą pięknie odmalowane tło opowieści. Każde z uczuć odczuwanych przez bohaterów umiejętnie oddziałuje na czytelnika, pozostawiając go... rozżalonym, smutnym i wzruszonym. Fabuła rozwija się w wielu kierunkach, co chwila odsłaniając inne karty z przeszłości i prezentując czytającemu pełniejszy, choć wciąż mający wiele niewiadomych obraz. Malowidło, które może być elementem jedynie rozrywkowym, dzięki przedstawieniu rozlicznych łamigłówek, ale przede wszystkim stanowi jednak punkt tęsknych, sennych i mrocznych rozważań na wiele ważkich tematów. Wpatrując się uczynione pewnie pociągnięcia pędzla Hawkins, można pytać siebie, czy naprawdę nikt nie jest zły z natury, a jedynie takimi czynią go okoliczności. O to, jak wiele odrzucenia, krzywd i niesprawiedliwości znieść może jedna istota. Ile razy uda się jej wmówić, że kiedyś stanie się częścią całości, a ofiarowane dobro wróci do niej w dwójnasób. O to, na ile można przymknąć oczy, nie dostrzegając wtórego chichotu losu. Wreszcie jednak o to... jak bardzo cenna jest ta jedna, ofiarowana przez przeznaczenie, niepowtarzalna, najważniejsza umiłowana i... ile można by zrobić, by tylko choć jeszcze na krótką chwilę ją zatrzymać.
Wszystko.
Tylko nie nauczyłaś mnie zapominać.
10/10
“Kto wie, co ona może mi dać? Jakim informacjami mogłaby się podzielić? Jakie historie ma do opowiedzenia?”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)