Marcel Moss - Przeklęci - recenzja
Uwielbiam w kryminałach bohaterów, którzy wzbudzają moją sympatię - zamiast jedynie prowadzić metodycznie suche śledztwo, dają się poznać z barwnej strony dzięki unikatowej kreacji. Właśnie taki duet zaprezentował Marcel Moss, do którego twórczości wróciłam po dłuższej przerwie spowodowanej rozczarowaniem jedną powieści, w swojej najnowszej książce, będącej piątą częścią cyklu “Echo”. Żałuję, że to nie Sandra i Igi zdominowali fabułę “Przeklętych”, bo bycie częścią ich pełnych uroku i dobrego humoru słownych utarczek zagwarantowało mi nie lada rozrywkę. W kontrze do nich stoi postać siostry zakonnej Felicji, którą można by znienawidzić... Można by – jeśli jej postępowanie, podobnie jak czyny jej zakonnych towarzyszek, byłoby, pomimo fikcji literackiej, wykreowane choć trochę realistycznie. Choć bowiem wymyślony świat rządzi się swoimi prawami i jest właściwie nieograniczony, od niego także wymaga się pierwiastka rzeczywistości. Ku swojemu pozytywnemu zaskoczeniu muszę jednak przyznać, że urlop od “mossowania” dobrze mi zrobił - a najnowsza historia Autora porwała mnie w kilka chwil, zabierając w górską wyprawę i to z rodzaju tych, które lubię najbardziej – bo zimową. Czyż może być lepsze miejsce dla fabuły kryminału niż teren otulonych śniegiem szczytów?
“Ty, ja, śnieg i mroczne góry. Czy może być lepiej?”
Odkąd współtworzona z Igim agencja detektywistyczna ECHO osiąga sukces za sukcesem, musisz dbać również o to, za czym nie do końca przepadasz – czyli utrzymanie całej, krążącej wokół Was medialnej otoczki w ryzach. Udzieliwszy kolejnego sztywnego i beznadziejnego wywiadu, który zapewne i tak ostatecznie przybierze zupełnie inny kształt niż oczekiwany, najchętniej spisałabyś ten dzień na straty. Zapewne tak właśnie by się stało, gdyby nie fakt, że klientka zgłosiła się do Ciebie z nietypowym zleceniem... stanowiącym wyzwanie, które kochasz podejmować.
Chwilę temu, podczas wyprawy w góry z przyjaciółmi, zaginął trzydziestokilkuletni Michał, a śledztwo prowadzone w jego sprawie utknęło w martwym punkcie, czyli dokładnie tam, gdzie przemieszczają się sprawy kryminalne w polskich realiach. Zrozpaczona matka nie ustaje jednak w wysiłkach, próbując zrobić wszystko, by sprowadzić syna do domu. Usłyszawszy o osiągnięciach agencji ECHO, nie zważając na koszty ani odległość, postanawia poprosić Cię o pomoc. Choć wstępnie nie obiecujesz kobiecie niczego, poza zaznajomieniem się z przygotowanymi przez nią materiałami, podskórnie przeczuwasz, że to tajemnicze zniknięcie jest pracą, jakiej obecnie potrzebujesz. Pełną tajemnic, niebezpieczeństw i okoloną nasączonym ryzkiem tłem. Michał nie jest zwyczajnym mężczyzną, a... prawnukiem morderczyni – i to nie byle jakiej, bo noszącej habit. Jak się dowiadujesz, siostra Felicja w roku 1951 zamknęła w kaplicy 23 wychowanków, którymi opiekowała się w prowadzonym sierocińcu, a następnie spowodowała pożar i... popełniła samobójstwo. Co gorsza, Michał zaginął właśnie na tym terenie w okrągłą rocznicę popełnienia zbrodni przez prababkę. Czy to możliwe, że w tej sprawie nic nie jest przypadkowe, a życie mężczyzny jest zagrożone? Czyżby ktoś postanowił się na nim odegrać akurat teraz, nie wybaczając przewin popełnionych przed laty przez jego krewną? Próbujesz zainteresować tym nieszablonowym zleceniem Igiego, z którym w duecie pracuje Ci się najlepiej, ale okazuje się, że ten ma zupełnie inne plany... Takie, które pozostawią Cię na lodzie zupełnie samą - dosłownie i w przenośni. Jako powodowana złością choleryczka, tracisz z oczu to, o czym zawsze powinnaś pamiętać: fakt, że dla Twojego współpracownika to Ty zawsze byłaś absolutnie najważniejsza. Może więc jego posunięcia są skrupulatnie zaplanowane w celu osiągnięcia jeszcze niewidocznego planu... Nieważne. Teraz pora udać się w okolice Polskiego Spisza i odnaleźć zaginionego Michała.
CD2-
“A właśnie tamtego dnia mijało dokładnie siedemdziesiąt lat od tego dramatu.”
Dziewięć lat. Właśnie tyle miałaś, kiedy Twój ojciec całkowicie postradał zmysły i pozbawił Cię najpierw matki, a potem siebie samego. Co czuje dziecko, któremu właśnie całkowicie zawalił się świat - bo ten tak dobrze znany i kochany przestał istnieć? Jest rok 1948, dopiero co rzeczywistość zaczęła odzyskiwać jakiekolwiek barwy po wojnie, a już stała się dla Ciebie na powrót szara. Nie wiesz jeszcze, że również śmiertelnie niebezpieczna, pełna bezkresnego zła, rozpaczy i tortur opływających w ból - bo i skąd taka świadomość w wieku mniej niż dziesięciu lat miałaby się wziąć? Jesteś silna i mimo wszystko oczekujesz od ludzi jedynie prostodusznego dobra. To naturalne, jako że przecież tego pragnie każde dziecko. Trafiwszy do prowadzonego przez zakonnice sierocińca, przestąpiłaś bramy piekła na ziemi – ale to uświadomisz sobie dopiero za chwilę. Zawiadująca tym miejscem siostra Felicja jeszcze nie jest w Twoich oczach Szatanem, choć zastanawia Cię fakt, że jest dla Ciebie tak oschła na “dzień dobry”. I dlaczego już podczas pierwszego spotkania przywołuje największy koszmar Twojej egzystencji i rozkazuje mówić do siebie: “mamo?” Wszystko to wkrótce się wyjaśni. Zamykanie w odizolowanej, zimnej i ciemnej piwnicy na tygodnie. Bicie – na odlew po twarzy. Kopanie po całym ciele, choć najmocniej w brzuch. Ciągnięcie za włosy. Rzucanie Twoim wątłym, bo niedożywionym, ciałem po kątach. Wmawianie wszystkim innym dzieciom, że jesteś antychrystem. Upadlanie na każdym kroku. Z jakiego powodu? Co takiego jej zrobiłaś? Dlaczego upodobała sobie, że zniszczy naznaczoną tragedią dziewięciolatkę? Najgorsze dopiero jednak nadejdzie. Wtedy, kiedy pewien wychowanek sierocińca chwyci w dłoń ostrze... a siostra Felicja pokaże, że jedynym bliskim Lucyferowi bytem w tym miejscu jest ona sama. A potem znowu ciemność, gorące płomienie ognia liżące ciało i śmierć. I światełko w tunelu, którego nigdy nie ujrzysz. Nie Ty, bo może Bóg nie zawsze słucha.
CD3-
“(...) zawsze mnie jarały takie creepy tematy. No wiesz, duchy, zakonnice, morderstwa w sierocińcach i te sprawy.”
Choć CD2 mojej recenzji, spisany z perspektywy dziewięcioletniej bohaterki książki o imieniu Zosia, może wzruszać i przerażać - w rzeczywistości jest najsłabszą stroną powieści. Owszem – szokuje, jednak... jest w pełni niewiarygodny. Zdarzało się, że w sierocińcach działo się zło, a zakonnice dręczyły dzieci i dopuszczały się na nich innych ohydnych czynów - owszem. Ale żeby w takim miejscu przez lata działy się dantejskie sceny za sprawą przełożonej i KAŻDA z pozostałych sióstr milcząco wyrażała na to zgodę? Nie ma mowy. Nie to jednak jest najmniej budzącym zaufanie czytelnika elementem “Przeklętych”, a... znajdująca się w nich opowieść o tym, jak to Felicja cyklicznie zwabiała żydowskie rodziny do przybytku pod pretekstem ochrony, po czym wystawiała je Gestapo i z przyjemnością spoglądała, jak są rozstrzeliwane na dziedzińcu. Krzyki niosły się po całej okolicy. Jasne – a tak naprawdę w tamtych czasach kolaborująca siostrzyczka pożyłaby jakieś trzy doby, zanim zostałby na niej wykonany adekwatny wyrok. Wiele jest świadectw tego, jak boże służebnice pomagały wówczas dzieciom, ratowały je przed śmiercią czy ukrywały - może warto by w końcu skupić się na nich, zamiast pluć na Kościół? Co jednak bardzo mnie uśmiecha: to koniec przywar, które mogę obiektywnie wskazać w najnowszej książce Marcela Mossa, będącej wciągającym od pierwszej strony kryminałem, niepozbawionym całego sztafażu emocji, przenoszącego się na czytelnika. Dynamiczna akcja mrozi, powoduje ciarki na skórze (nie tylko z powodu panującej dookoła mroźnej zimy!) i wzbudza ciekawość; w dodatku ten jej rodzaj, który uniemożliwia odłożenie “Przeklętych” przed poznaniem zakończenia. Mimo pewnej znaczącej, niezgodnej historycznie, przesadnej niesnaski, powrót do twórczości Autora uważam za udany. Pisząc szczerze, nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się, jak potoczą się dalej losy Sandry i Igiego. 7/10
“Wybitne jednostki zwykle wyłamują się ze schematów.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)