Robert Małecki - Skrzep - recenzja

by - 10:14:00

Dlaczego kobiety tak kochają łobuzów? Jakim cudem ci z mężczyzn, którzy są opiekuńczy i ulegli wobec swoich wybranek, niejednokrotnie są traktowani przez nie „per noga”? Co o tym decyduje? Uwarunkowania społeczne, niewieści atawizm czy prozaiczne, właściwe człowieczej naturze lekceważenie słabszej strony zbudowanej relacji? Od wieków głowią się nad tym całe zastępy analityków, psychologów, poetów, pisarzy i zwykłych przedstawicieli męskiego rodu, próbując udzielić na te ważkie pytania mniej lub bardziej celnych odpowiedzi. Jednak bez wyraźnego i przesądzającego skutku. Jedni wskazują, że kobieta pragnie przede wszystkim bezpieczeństwa, które może jej zapewnić tylko osobnik rzutki, a przez to i nieokrzesany z natury. Taki, któremu nikt „nie podskoczy” i zawsze będzie w stanie dotaszczyć do pieczary upolowanego dinozaura czy innego mamuta. Inni twierdzą, iż „miękki” samiec budzi w białogłowach odrazę jako gorszy i wybrakowany egzemplarz tego jakże przydanego do życia gatunku. Mimo wszystko kobiety wolą bowiem być szyją, która „tylko” kręci głową i najlepiej jak najbardziej umięśnionym torsem, nie mówiąc o innych możliwych do podziwiania przymiotach fizycznych wybranka swojego serca. Tak czy inaczej, dywagacje specjalistów nie zmieniają oczywistego i niezmiennego stanu rzeczy – kobiety często bardziej wolą niegrzecznych chłopców od tych, którzy nieustannie rozpościerają przed ich delikatnymi stópkami czerwony dywan swoich wylewnie okazywanych uczuć. Takich, co to swoją uczciwością i dobrocią potrafią zabić i „zamęczyć” nawet najbardziej gorejący afekt, jaki wzbudził się w duszy pięknej damy.  

„Ona mówiła mu stale, co ma robić. I on, jak ten baran (…) on jej słuchał. Robił, co kazała. Robił wszystko, żeby ją zadowolić, ale (…) Renata, ona ciągle z nosem na kwintę. Księżniczka (…) Chodził jak na pasku, jak ta pacynka. (…) Nie wiem, dlaczego tak go stłamsiła, tak nim pomiatała.” 

Nazywasz się Michał Arłak i jesteś mężczyzną, który bardzo kocha swoją córeczkę Amelkę oraz żonę Renatę. Wpatrujesz się w nią jak w obraz i uważasz za najlepszego człowieka na świecie. Dla Ciebie jest najpiękniejszą i najbardziej pożądaną niebiańską istotą, która z niewiadomych powodów zdecydowała się na poślubienie nieudacznika. Starasz się za wszelką cenę jej to wynagrodzić, ciągle i przy każdej okazji okazując swoją niezłomną miłość. Zajmujesz się domem i córką, sprzątasz, pierzesz, gotujesz i wyręczasz we wszystkim, aby miała czas „leżeć, pięknie pachnięć i wyglądać”, co według Ciebie jest podstawową rolą kobiety w związku małżeńskim. Twoich uczuć nie zachwiało nawet ostentacyjne dopuszczenie się przez żonę zdrady z krewkim, napakowanym testosteronem sąsiadem Krzysztofem Konarskim, „prawdziwym chłopem”, co zresztą obwieściła Ci bez żadnej żenady i poczucia winy. Jesteś zły na siebie, że okazałeś się aż tak kiepski w łóżku. Przecież tylko to zmusiło ją do takiego kroku, będącego smutną koniecznością. Powziąłeś więc mocne postanowienie poprawy, nawet zacząłeś korzystać z porad psychiatry, aby sprostać jej wymaganiom. Początkowo ogarnęło Cię uczucie wzburzenia i postanowiłeś „dać mu w mordę”, ale nie skończyło się to dla Ciebie dobrze. Okazało się, że towarzysz zza miedzy dysponuje znacznie większym potencjałem bojowym, więc cała chryja skończyła się tak jak musiała. Przypominało to starcie pirogi z krążownikiem. Nie tylko zostałeś rogaczem, ale także ofiarą pobicia. Połowica wytłumaczyła Ci, że zachowałeś się jak gówniarz i stosunki sąsiedzkie wróciły do normy. W końcu „zgoda buduje” i nie ma sensu rozdrapywać starych ranto tylko Twoja wina, że do tego wszystkiego doszło. Ponieważ nie masz aktualnie pracy, przystałeś na propozycję Renatki, aby Twój łóżkowy rywal zatrudnił Cię w swoim przedsiębiorstwie produkującym meble. Jesteś z zamiłowania stolarzem i potrafisz wyczarować z drewna prawdziwe cudeńka.  

Jedna jedyna rzecz wyprowadziła Cię z równowagi. Miałeś swoje wielkie marzenie – chciałeś otworzyć własny warsztat stolarski; udowodnić żonie, że jednak się do czegoś nadajesz. Zainwestowałeś kilkanaście tysięcy złotych pożyczonych od szwagra. Kupiłeś niezbędne maszyny i narzędzia. Wszystko ukryłeś w pomieszczeniu będącym własnością matki, która denerwuje Cię swoimi niczym nieuzasadnionymi i złośliwymi narzekaniami na Renatę i Twoją małżeńską postawę. Sugeruje, że żona Tobą pomiata, ale co ona tam wie. Chciałeś zrobić swojej bogdance niespodziankę i zapoznać ją znienacka ze swoim pomysłem i osiągnięciami, gdy wszystko będzie gotowe. Niestety ta, wiedziona tajemnym kobiecym instynktem, wszystko odkryła przed czasem i tonem nieznoszącym sprzeciwu zażądała niezwłocznej sprzedaży zgromadzonych przez ciebie skarbów oraz rezygnacji z jakże bzdurnych planów. Tym razem przesadziła. Jesteś wściekły, czujesz się skrzywdzony oraz wykorzystywany. Przez głowę przemknęła Ci nawet absurdalna myśl, że mógłbyś ją za to wszystko zabić. Na razie jedziesz do Drawska, aby odbyć wojskowe ćwiczenia, na które zostałeś powołany, jednak po powrocie rozmówisz się z nią bez ogródek. Póki co demonstracyjnie nie odbierasz od niej telefonów, nich ma za swoje. Wyjazd okazał się nader udany. Jako zdobycz przywozisz ukradziony pobijak – drewniany młotek. Jako naprawdę solidne narzędzie, przyda się w Twoim warsztacie, z którego nie zamierzasz zrezygnować. Jest niedziela i wchodzisz do „swojego” domu z mocnym przekonaniem, że tym razem będziesz stanowczy i przeforsujesz wizję zawodowej przyszłości. Od jutra masz podjąć pracę u sąsiada, więc nie masz wiele czasu. Wiesz, że będzie awantura, ale przyrzekasz sobie, że nie dasz się wyprowadzić z równowagi, jeszcze mogłoby dojść do jakiegoś nieszczęścia... 

„Zdawał sobie sprawę, że to, co tam zobaczył pozostanie z nim na długo. Obrazy wpełzły do głowy i uwiły w niej gniazda.”  

Nazywasz się Bernard Gross i jesteś komisarzem policji w Chełmży. Od lat pracujesz w tej instytucji i sądziłeś, że nic nie jest w stanie zszokować Twej stoickiej natury. Do dzisiaj. Złudzenia rozwiał widok przerażającej, wręcz nieludzkiej zbrodni. Wezwano Cię wraz z ekipą techników do domu, w którym mieszkała rodzina Arłaków. Na miejscu zastaliście zwłoki matki oraz jej kilkuletniej córki. Oba ciała zostały zmasakrowane przy pomocy pobijaka – drewnianego, stolarskiego młotka. Głowy ofiar zamieniły się w krwawe strzępy, więc zabójca musiał uderzać z wielką siłą; jakby w amoku. To wskazuje na działanie w skrajnym afekcie. Nieopodal, w drewutni odkrywacie jeszcze jednego denata. To pan domu – Michał Arłak, z pętlą zadzierzgniętą wokół własnej szyi. Wszystko wskazuje na rodzinną tragedię – samobójstwo suicydalneczęsto błędnie nazywane rozszerzonym. Widocznie mężczyzna najpierw zamordował swoich bliskich, a potem siebie. Sprawa wydaje się oczywista, jednak istotny szczegół budzi Twoje wątpliwości. Pomiędzy śmiercią matki i córki a zgonem ojca musiały upłynąć przynajmniej cztery godziny. Z doświadczenia wiesz, że żaden facet, który dopuścił się takiego straszliwego czynu, nie czeka aż tyle, by wymierzyć sobie sprawiedliwość. Do tego skrzepy krwi na ścianach i podłodze wskazują, że całe zdarzenie miało inny przebieg niż z góry przyjęto. Poza tym podejrzany był człowiekiem uległym, całkowicie zdominowanym przez żonę, którą bezgranicznie i bezkrytyczne kochał. Czy więc byłby zdolny do tak nieludzkiego postępowania? Przecież córka w niczym mu nie zawiniła. Zresztą taki ojciec nigdy nie podniósłby ręki na swoje dziecko. Ponieważ w głębi duszy nie wierzysz w taką możliwość, podejmujesz śledztwo, które doprowadzi Cię do odkrycia strasznej i najmniej spodziewanej prawdy...  

„Skrzep” Roberta Małeckiego jest zręcznie skomponowanym kryminałem, w którym Autor prowadzi czytelnika przez proces śledztwa, mającego doprowadzić do ujęcia sprawcy rodzinnej masakry. Jego meandry ulegają ciągłym zmianom, a ostatecznie wszystko okazuje się nie takim, na jakie wyglądało. Prawda o tragedii jest dość niespodziewana, gdyż Pisarz umiejętnie myli tropy prowadzące do jej wyjaśnienia. Język powieści jest wartki i absolutnie nie nuży czytającego, pomimo opisywania wielu technicznych szczegółów prowadzonych czynności. Summa summarum, czytelnik otrzymuje solidną historię kryminalną, w której może zapaść się bez reszty, z wypiekami na twarzy śledząc przebieg postępowania, mającego odpowiedzieć na pytanie – kto i w jakim celu zabił. Wielkie brawa dla Autora za świetnie zwizualizowaną narrację, uwodzącą dynamiką i niebanalnym zakończeniem. 8/10    

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)