Gustaw Herling Grudziński - Sześć medalionów i Srebrna szkatułka - recenzja
Europa to kontynent będący mekką sztuki malarskiej. Przez stulecia zrodził setki mistrzów, potrafiących w niezrównany sposób przelewać na płótna uczucia i namiętności. Obnażających skrytą w mroku miałkich przypuszczeń oraz dywagacji tajemnicę istoty ludzkiej natury i kierującego nią ducha zaklętego w kruchym, a jednak często zniewalająco pięknym ciele. Potrafiących uchwycić magię spojrzeń, wymienianych przez ułamek sekundy pomiędzy zdradzonym Chrystusem a Judaszem, przepastną mękę ciała rozwieszonego na krzyżu i bijącą świetliście z oczu świętych niezachwianą wiarę w Zbawienie. Zdolnych do odmalowania płomienia świecy, w którym zaklęta jest tajemnica wszechświata, tak pięknie rozświetlającego ciemność ludzkiej ignorancji i strachu przed nieznanym. Splendoru i ubóstwa, będących dwiema równie lichymi stronami tego samego medalu ludzkiego żywota oraz przerażającej grozy śmierci, jaka nie ominie żadnego z uczestników egzystencjalnego teatru. Malarstwo jest niezawodnym lekarstwem na codzienność i męczącą prozaiczność ludzkich uczynków, potrafiącym przenieść umysł do krainy, w której nie ma zawodu, niesmaku i wszędobylskiej głupoty. W jakiej królują wyłącznie: pozbawiona zbędnego zgiełku cisza, poryw serca i wrażliwość, która przyśpiesza jego bicie na widok ukradkowych pociągnięć pędzla, układających się w nieskończone piękno, karmiące lepszą i często ukrytą stronę usposobienia. Paul Cézanne powiedział kiedyś: „Aby kochać jakiś obraz, należy pić z niego”. Dokładnie tak, jak czyni to Autor recenzowanej książki.
Włochy to miejsce magiczne, przyciągające jak magnes wszystkich tych, którzy kochają piękno. Mogą tam wielbić oczywiste walory wspaniałej architektury, cudowność zabytków, omszałych tchnieniem przeszłych wieków czy obezwładniających krajobrazów. Niemal każde miejsce dotknięte jest piętnem wielkiej historii i kryje w sobie niebywałe wręcz skarby ludzkiego ducha. Sercem większości ważniejszych miejscowości jest monumentalna katedra, która wznosi się dumnie w centrum, wzbogacana i stawiana coraz wyżej z niezwykłym uporem stulecie po stuleciu. Nie inaczej jest w malutkiej Parmie, niegdyś stolicy niewielkiego księstwa, które swoim wdziękiem zwabiło giganta francuskiej literatury - Stendhala. Postawiona w niej świątynia ogląda człowieczą krzątaninę już od prawie tysiąca lat, więc stare mury widziały już niemal wszystko. Każdą zbrodnię, namiętność, nieszczęście i chwile pozornego triumfu. Łączy w doskonałej symbiozie romańską ociężałość z renesansową strzelistością, będąc przykładem niepowtarzalnej wzniosłości, która we Włoszech można ujrzeć nader często. Wnętrze pysznej kopuły ozdobił freskami sam Antonio Allegri da Correggio, malarz z okresu schyłku renesansu. Wyobrażone na nich Wniebowzięcie Marii, powala monumentalizmem i rozmachem. Zdumione oczy świata ujrzały za jego sprawą „niebiański wir”, w którego odmętach kłębią się wznoszone ku gorejącemu niebu ludzkie ciała, tworzące niezapomniany spektakl. Pełen niepowstrzymanego ruchu, nasyconych barw, kłębiastych chmur i ekstazy. Oglądający ma wrażenie, że za chwilę sam zostanie porwany w tę przepastną, pulsującą żywotnością rzeczywistość, a jego stopy oderwą się od kamiennego pawimentu i wzlecą wraz z ciałem w przestworza. Correggio był też twórcą wielu obrazów, które siłą wyrazu i zastosowaną techniką wyprzedzały swoje czasy. Ma się wrażenie, jakby malował światłem, którym jego dzieła są wręcz przepojone - jak w Noli Me Tangere czy Danae. Nie stronił od tematów dramatycznych, czego przykładem są: Męczeństwo Czterech Świętych i Zdjęcie z Krzyża, które ukazują grozę śmierci oraz bólu, jakiemu może być poddane ludzkie ciało. Za to wszystko kochał go autor „Pustelni parmeńskiej” - jego nazwisko widnieje na własnoręcznie zaprojektowanym przez niego nagrobku.
„Corregio nie był wizjonerem, raczej poetą wiecznego ruchu między ziemią a niebem. (…) Sacrum i profanum współistnieją tu, ocierają się o siebie, wyrastają jedno z drugiego, z cudowną naturalnością i swobodą. (…) przenikają się wzajemnie w symbiozie, która tkwi u podstaw każdej wielkiej sztuki.”
Inny gigant Michelangelo Merisi da Caravaggio, który zrewolucjonizował europejskie malarstwo, to prawdziwy Włoch z krwi i kości. Postać z jednej strony odrażająca, z drugiej niezwykle malownicza. Legendarna była jego skłonność do unikania ablucji, trwająca całe dni czy też niezmieniania wierzchniego okrycia. To wewnętrzne miał jednak wyjątkowo piękne, czego wyraz dał swoimi obrazami. Pieczętował się charakterem rozbójniczo-chuligańskim a równie mistrzowsko jak pędzlem posługiwał się szpadą i nożem. Prezentował bliźnim wiecznie obitą w bójkach gębę, zaś jego interlokutorzy - twarze naznaczone przez niego bliznami w ciągłych pojedynkach i ulicznych awanturach, w których czuł się jak ryba w wodzie. Jego codziennością były wilgotne cele i lochy, do których trafiał bardzo często, na każdym kroku awanturując się i łamiąc prawo. Pewnego razu, rozsierdzony zachowaniem przeciwnika podczas gry w tenisa, skrócił nożem jego męki na tym padole łez. Innym razem ciął przez całe oblicze zwycięskiego rywala, który uzyskał zamówienie na wykonanie dekoracji Casa Santa w Loreto. Zmarł przed ukończeniem lat czterdziestu i pozostawił po sobie niezwykłą spuściznę, która zachwyca bogactwem wyrazu. Niezrównana gra świateł i cieni. Mistycyzm, jakim przepojone są pełne piękna twarze jego postaci, uczestniczących w doskonałym, geometrycznym „tańcu” łuków ciał - to najbardziej charakterystyczne cechy jego płócien. Wystarczy raz ujrzeć Dawida z głową Goliata, Wskrzeszenie Łazarza, Niewierność św. Tomasza, Śmierć Najświętszej Marii Panny czy wręcz sztandarowe Nawrócenie św. Pawła, by zrozumieć, jak magiczną sztuką jest malarstwo i dlaczego Grudziński uważał je za swoisty łącznik człowieka z niebem.
„Niezwykłą jest mądrość z jaką Caravaggio operuje światłem i cieniem. Tak niezwykła i konsekwentna, że trudno widzieć w niej jedynie owoc poetyckiego natchnienia. (…) Miało ono dla niego taki sam posmak tajemnicy jak nieuchwytne mierzenie się, wzajemne przenikanie się życia ze śmiercią.”
Autor przywołuje także twórczość Rembrandta: (…) widział swoje gotowe już obrazy, zanim je namalował. (…) Jak widział, jest głównym sekretem jego malarstwa.” czy Vermeera: „Może tajemnica jest podstawowym elementem sztuki Vermeera? (…) tajemnica łatwa na pozór do uchwycenia (…) aby zaraz potem uprzytomnić patrzącemu, że jest zaledwie wierzchnią warstwą wielowarstwowego dzieła.” Za każdym razem prezentuje wyczucie piękna i dramatyzmu obrazów. Całość wieńczy niezwykła historia srebrnej szkatułki, w której podwójnych ścianach ukryta była XVI-wieczna spowiedź pochodzącego z możnego rodu brata, którego z siostrą połączyła miłość cielesna. Ta zakończyła się podwójną zbrodnią dokonaną na wzór szekspirowskiego Otella na niej samej oraz rzekomym zalotniku. Spowiedź, która nie polegała na żalu i wyznaniu win, ale braku wyrzutów sumienia i stwierdzeniu strasznym w swej lapidarności i bucie: „Teresa tota mea” (Teresa cała moja). Umarł jako opat klasztoru, przedstawiany jako symbol pokutnika, rzekomo pełen bożego ducha i ekspiacji za przeszłe uczynki. Ecce homo!
„Sześć medalionów i srebrna szkatułka” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego to zbiór poetyckich esejów o pięknie włoskich miast i ukrytych w nich skarbach architektury oraz malarstwa. Autor zabiera czytelnika w ekstatyczną podróż śladami dawnych mistrzów pędzla oraz prezentuje w skrócie ich życiorysy i najważniejsze dzieła. Nie stroni także od dywagacji nad techniką wykonania oraz tajemnicami przesłania. Odwiedza po kolei Parmę, Sienę, Volterrę, Cortonę i Mergellinę, w każdej z tych miejscowości pozostawiając cząstkę samego siebie i przepełniającego go zachwytu. Używając wytwornego, pięknego w warstwie literackiej języka opowiada obrazy, „pije” z nich, obdarzając odbiorcę autorską wizją namiętności, zamierzeń i idei, jakie kłębiły się w duszach oraz sercach ich niezrównanych twórców. Smakuje poszczególne pociągnięcia pędzla i bada je uważnym wzrokiem. Rzuca snop jaskrawego światła na to, co w nich niewytłumaczalne, a jednak porusza wszystkie zmysły, jakimi natura obdarzyła człowieczą istotę. Niezwykle efektowne zakończenie Zbioru stanowi wspomniana już przeze mnie „Srebrna szkatułka” - pełna metafizycznego ducha i ukazująca w przejmujący sposób okrucieństwo zaślepionej grzeszną miłością ludzkiej natury, która nie żałuje niczego - nawet zbrodni popełnionej na niewinnej siostrze. Całość tekstu wieńczy estetyczne wydanie w twardej oprawie, za jaką znajduje się też kilka reprodukcji. Jako że to klasyka literatury polskiej - pozostawiam bez oceny punktowej, gdyż nietaktem byłoby jej dokonywać.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)