Karol Mierzwa - Białkowe roboty - recenzja
Po raz ostatni spoglądasz na rozgwieżdżone niebo rozciągające się nieskończonym bezkresem nad pogrążoną w nocnej ciemności Ziemią. Twoje oczy chciwie wpatrują się w błyszczącą poświatę drogi mlecznej, tkanej blaskiem kosmicznych kaganków i dyskretną poświatą księżyca. Jutro zabierzesz ze sobą ten obraz na odległość 12 lat świetlnych i nigdy już nie zobaczysz go ponownie. Po 150 latach podróży staniesz się mieszkańcem planety ochrzczonej z wdziękiem godnym rachmistrzów nazwą GJ1061D, która leży 114 bilionów kilometrów od Słońca. Z dumą myślisz, że niesiesz w sobie dziedzictwo Kolumba, Jamesa Cooka i tylu innych, jacy niepomni niebezpieczeństw i przeciwności, odkrywali nieznane lądy i obejmowali je we władanie na chwałę swoich suwerenów. Tym razem jednak podbój będzie całkowicie bezkrwawy, a jedynym monarchą - dumna ludzkość, zjednoczona w jednym celu - zasiedlenia planety, dającej nadzieję na odrodzenie cywilizacji, gdy Błękitny Glob stanie się całkowicie niezdatny do życia. A ta chwila jest coraz bliżej. Nawet teraz częściowo oddycha się przy pomocy aparatów tlenowych z powodu chronicznego zanieczyszczenia powietrza. Z dumą myślisz o osiągnięciach technicznych swojego rodzaju, który w niezrównanym geniuszu jest w stanie stworzyć cztery ogromne promy kosmiczne z napędem termonuklearnym, zapewniającym im osiąganie 1/10 prędkości światła. Jak srebrzyste pociski pomkną w niemającą końca otchłań wszechświata, by bezpiecznie dowieźć do nowego domu tysiące kolonizatorów. Z jeszcze większą satysfakcją dumasz o tym, że wszystko to jest możliwe właśnie dzięki Tobie. Jesteś uznanym naukowcem, który dokonał tego, na co czeka każdy człowiek Twojego pokroju - życiowego odkrycia. Po wielu latach ciężkiej pracy zaprojektowałeś wektor wirusowy, umożliwiający ciągłe odbudowywanie telomerów w komórkach ciała. To zaś zapobiega starzeniu się organizmów, a więc da się uśpić podróżników na cały okres wyprawy, bez żadnego uszczerbku dla ich sprawności. Po 150 latach obudzą się równie młodzi, jak na chwilę przed startem.
„Wszystko po to, by dostarczyć na odległy, obcy świat białkowe roboty, które ewolucja w swojej losowości postanowiła obdarzyć umysłem o przecudownej wyobraźni, przy jednocześnie żałosnej wręcz krótkowieczności.”
Wszystko to poprzedził czteroletni okres ćwiczebny na Arktyce, wypełniony morderczymi treningami w realistycznych warunkach, mającymi wytresować odruch mechanicznego i bezbłędnego działania wobec wszelkich zagrożeń, a także wykształcić odpowiednią tężyznę fizyczną i psychiczną. Nikt nie był z niego wyłączony, więc i Ty nie raz wypluwałeś płuca z wysiłku. Teraz jesteście gotowi i czekacie na ostatnie odliczanie. Wsłuchujesz się w narastający miarowo ryk potężnych silników i coraz silniejsze drżenie kadłuba statku. W końcu przyśpieszenie wciska Cię w fotel i wiesz, że kości zostały już rzucone, tym razem jednak wprost w ogrom kosmosu, skąd nie ma powrotu. Wkrótce potem nadchodzi czas na wprowadzenie wszystkich w śpiączkę farmakologiczną. Kładziesz się wraz z pozostałymi pasażerami do specjalnych kapsuł i po chwili czujesz rój bolesnych ukłuć igieł wprowadzających do organizmów Twój wspaniały wynalazek. Zanim tracisz świadomość, myślisz jeszcze przez chwilę o świecie, jaki na Was czeka. Panuje na nim przenikliwy chłód, a rok trwa zaledwie trzynaście ziemskich dób. Atmosfera nie nadaje się do oddychania, więc będziecie musieli się cały czas poruszać w specjalnych skafandrach. Znacznie silniejsze przyciąganie wymusza stosowanie specjalnych wspomagających chód egzoszkieletów - inaczej trudno byłoby uczynić jakikolwiek krok. Planeta jest więc niezbyt przyjazna, ale i tak to jedna z niewielu, które można przekształcić w ludzką kolonię. Wieziecie ze sobą całą gamę genotypów roślin, które masowo hodowane z biegiem czasu zmienią jej obraz. Cała Wasza grupa jest starannie wyselekcjonowana i obejmuje wyłącznie w pełni zdrowych osobników, z silnymi przekonaniami pacyfistycznymi – tak, aby nie dochodziło do konfliktów. Prom ma na pokładzie także bardzo wiele inkubatorów, gdyż wszyscy osadnicy obojga płci zadeklarowali, że niezwłocznie poczynią starania w celu poczęcia potomstwa. Ono właśnie jest Waszą nadzieją na przyszłość. Nowe pokolenie obejmie we władanie już zmienione oblicze GJ1061D, którą Wy będziecie zwać Neoattyką. Na wszelki wypadek zabraliście także parę robotów bojowych oraz elektronicznego sędziego, który w swoich cyfrowych zwojach przechowuje wszelkie możliwe kodeksy prawne i ma wydawać niezawisłe wyroki, pozbawione jakiejkolwiek stronniczości, a przede wszystkim wolnego od ludzkich namiętności oraz pomyłek. Cóż więc może pójść nie tak? Pomyśleliście przecież o absolutnie wszystkim. Uspokojony tą myślą zapadasz w nicość.
„Oto do ich ciał wprowadzono przewody, którymi miał podróżować wirusowy wektor oszukujący zegar starzenia. Jak wielką zuchwałością kierował się twórca tej idei? Wykorzystał naturalnego zabójcę organizmów żywych (…). Ten sam zabójca miał teraz umożliwić ludziom regularną naprawę bilionów ich komórek. Matka Natura rozłożyła ręce z bezsilności.”
Budzisz się cały zdrętwiały i w podłym nastoju, ale to normalne po 150 latach bezruchu. Wydostajesz się ze swojego łoża i Twój wzrok pada na Aurelię Steneer, która właśnie przed chwilą uczyniła to samo. Jest kierownikiem wyprawy i ma zarządzać całą kolonią. Zebrała wokół siebie zaufany sztab naukowców - Weronikę Collonell - wybitnego genetyka, Miguela Varosky'ego - sprawnego planistę, Jerome'a Lazette'a – zasłużonego astrobiologa oraz Ciebie, jako odpowiedzialnego za nadzór nad rozwojem badań oraz zdrowiem współtowarzyszy. Zamieniasz z Aurelią parę słów, po czym idziesz do swojej kajuty, aby doprowadzić się do porządku. Ledwo udało Ci się to osiągnąć, a już pojawia się robot recytujący formułę zaproszenia do Komendanta. Gdy mijasz serwerownię, zauważasz w niej ogromny bałagan. Kiedy pytasz komputerowców, co jest jego przyczyną, wskazują wyrwę w górnym poszyciu. Okazało się, że gdy spaliście, doszło do niewielkiej kolizji, która zaowocowała lekkim uszkodzeniem powłoki statku, gdyż bariera ochronna nie zadziałała prawidłowo. Z wściekłością myślisz, że można się było tego spodziewać - promy nie zostały doprowadzone do pełnej sprawności technicznej, a pomimo tego Aurelia zdecydowała, aby nie odkładać startu. Na szczęście nie doszło do poważnej usterki, ale zawdzięczacie to łutowi szczęścia. Krótka narada zakończyła się podjęciem koniecznych ustaleń, a Wy spędziliście jeszcze trzy miesiące na pokładzie promu, które wykorzystaliście na doprowadzenie się do pełnej sprawności fizycznej. Wreszcie nadchodzi wielka chwila i lądujecie na miejscu przeznaczenia. Natychmiast rzucacie się do pracy i w ciągu sześciu miesięcy tworzycie zręby kolonii, która teraz przybiera kształt rojnego miasta. W jego środku wznosi się wysoki na osiemdziesiąt metrów dysk, osadzony na potężnej kolumnie i stanowiący centrum dowodzenia. Wokół niego tłoczą się ciasne miejsca zamieszkania - habitaty przeznaczone dla osadników. Nieopodal znajduje się strefa Beocji - spichlerza osady, w którym nieustannie pracują biodrukarki produkujące syntetyczną żywność. Zasila ją mieszcząca się w wielkim budynku potężna elektrownia termojądrowa, jaka odpowiada za dostawę większości prądu do kolonii. Patrzycie więc z optymizmem w przyszłość, a zakładane plany są realizowane z zegarmistrzowską precyzją. Wkrótce jednak pozorny spokój zakłócą wydarzenia, które będą egzaminem z człowieczeństwa dla każdego z Was a świat, który stworzyliście z takim trudem stanie na krawędzi zagłady.
„Nienawiść kocha (…) generalizację od dawien dawna, wszak z wzajemnością kochać raźniej. Te dwie muzy zrodzone z ludzkiej zgnilizny weszły w ponowny romans. Miejscem ich schadzki był podatny umysł jednego tylko kolonizatora. Czy ktoś słyszał, że nienawiść jest zaraźliwa?”
„Białkowe roboty” Karola Mierzwy to ciekawa i wciągająca powieść science-fiction. Opisuje proces kolonizowania odległej planety przez przybyszów z Ziemi, którzy poszukują bezpiecznej przystani w rozległym kosmosie. Jej głównym bohaterami są: Victor Huffamn - genialny wynalazca wektora wirusowego, zapobiegającego procesowi starzenia organizmu, dzięki czemu możliwe są wieloletnie podróże międzygwiezdne; Aurelia Steneer - kierownik wyprawy, Weronika Collonell - genetyk, Miguel Varosky - planista oraz Jerome Lazette, czyli astrobiolog. Co ciekawe, narracja prowadzona jest z punktu widzenia trzech pierwszych postaci, co niewątpliwie wzbogaca odbiór historii. Jest ona synchroniczna, więc poszczególne wydarzenia nie nakładają się na siebie i nie ulegają powtórzeniom. Autor rozwija akcję w brawurowy sposób - nie daje czytelnikowi szans na odczuwanie nudy czy znużenia. Uwagę zwraca także język propozycji literackiej, który odznacza się starannością i dbałością o odmalowanie wszelkich szczegółów. Dzięki temu odbiorca jest w stanie precyzyjnie wyobrazić sobie wszelkie okoliczności towarzyszące opisywanym scenom. Niewątpliwym atutem książki jest również podejmowanie przez Pisarza fundamentalnych zagadnień, związanych z istotą człowieczeństwa, niezmiennością ludzkiej natury, powtarzalnością podstawowych procesów społecznych, psychologią tłumu czy mechanizmami rodzenia się ostracyzmu oraz nienawiści. Jak przystało na rasową powieść z gatunku fantastyki naukowej, osią fabuły jest pojawienie się obcej formy życia, stawiającej bohaterów przed nie lada wyborami, które nader dobitnie pokażą wartość każdego z nich. Analizowane są także granice naukowego poznania, przy czym Mierzwa nie stroni od stawiania pytań, czy w jego imię można narażać bezpieczeństwo postronnych i całego przedsięwzięcia. To też swego rodzaju traktat o lekkomyślności i braku przewidywania skutków podjętych działań oraz roli, jaką odgrywa suma przypadków w niepowodzeniu nawet najlepiej przygotowanych działań. Za dodatkowy plus poczytuję pesymistyczny wydźwięk całej narracji, choć tkwi w nim iskierka nadziei - solidne 8/10.
„Projekt GJ1061D okazał się naprawdę okrutnym eksperymentem społecznym. Nie zmienia to jednak faktu, że uczestnicy wyprawy pozostawili na odległej planecie kolonię będącą ucieleśnieniem nieograniczonej ciekawości i uporu, jakimi dysponują małe (…), nieistotne gwiezdne dzieci, przez tysiąclecia uwięzione na skalnym okruchu orbitującym wokół słońca.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)