MW Stilvoy - Dopóki oddycham. Neven - recenzja patronacka
RECENZJA PATRONACKA 🔥!
Przed Tobą NAJLEPSZY TEGOROCZNY romans mafijny - i nie piszę tak wcale tylko dlatego, że znajduje się pod moją opieką medialną (choć w innym wypadku bym się jej nie podjęła). “Neven”, czyli druga część nieodkładalnej serii “Dopóki oddycham” M.W. Stilvoy jest po prostu idealnym przedstawicielem swojego gatunku. Nie można mu zarzucić absolutnie niczego, co rzadko kiedy się zdarza. To opowieść złożona z emocji, nieprzewidywalnych akcji oraz relacji budowanych oryginalnie między barwnymi bohaterami. Historia, w której dzieje się wiele i jeszcze więcej - a mimo tego pozostaje ona w pełni realistyczna. Na domiar dobrego, Pisarka posługuje się eleganckim językiem, jakiego złożenia słów równie dobrze mogłyby się znaleźć w literaturze pięknej, a to już praktycznie niespotykane w romansach spod ciemnej gwiazdy (co zresztą poczytuję za szkodę). Całość okraszona jest zaś inteligentnym poczuciem humoru, stosownymi żartami sytuacyjnymi i niesztampowym podejściem postaci do otaczającego świata. Coś na kształt krzywego zwierciadła, w jakim to uwielbiam się przeglądać.
Bez wątpienia M.W. Stilvoy wynosi romans mafijny na zupełnie inny, o wiele wyższy poziom (!). Wyróżniający się niedoścignioną klasą oraz niewtórną jakością. Narrację, której mam zaszczyt patronować, z przyjemnością zobaczyłabym w ekranizacji dobrej, starej szkoły filmowej. Myślę, że miałaby szansę stać się hitem pokroju “Chłopców z ferajny” czy “Ojca chrzestnego” w uwspółcześnionej i bardziej uczuciowej wersji. Nie dlatego, że Autorka jakkolwiek się nimi inspiruje, a z innego powodu. Uważam po prostu, iż jest to podobna jakość mafijnej opowieści. Taka, do której każdy twórca tożsamych fabuł powinien dążyć. I za jaką należą się najwyższe wyrazy uznania. Cóż, zaraz po otrzymaniu odszkodowania za “książkowego kaca”... bo w TAKIM momencie nie godzi się kończyć drugiego tomu! Potrzebuję trzeciego, na wczoraj. Naturalnie również pod czernią moich skrzydeł. 😉
“Żyjesz w koszmarze wyśnionym przez Rostowa! Pozbawionym ostatnich kolorów, gdzie nie ma miejsca na mrzonki. Jest za to pod dostatkiem nienawiści, bólu i pogardy. Przyzwyczajaj się! Mieszkasz po drugiej stronie lustra, gdzie wszystkie negatywne emocje mają swój mroczny odpowiednik.”
Czy gdybyś jeszcze raz stanęła przed tym samym wyborem, wciąż poświęciłabyś wolność w zamian za życie Nevena i oddała się w ręce handlarza ludźmi, tego psychopatycznego potwora w ludzkiej skórze? Owszem. Honorowa decyzja, a może mająca swój zaczątek w żywionych niegdyś uczuciach, byłaby identyczna. Uparta, pazurzasta, acz nieodmiennie wartościowa i wierna. I tak oto tkwisz w piwnicy prokuratora Rostowa, który bardziej od Ciebie nienawidzi jedynie całej rodziny Stilvoy. Gdzieś tam jeszcze tli się w Tobie resztka nadziei, że jej członkowie zrozumieją, co dla nich zrobiłaś i w końcu przybędą Cię ocalić. Póki co, nie masz pojęcia, jaki jest dzień ani od kiedy tkwisz w tej zatęchłej piwnicy. Uwięziona na półce skalnej, którą wyrzeźbił dla Ciebie Aron, nie możesz nawet usiąść. Jesteś głodzona, bita i torturowana a kąpiesz się we własnym sosie, niewypuszczana nawet do toalety. Wiedziałaś, jakim ten jegomość jest nieczłowiekiem, a mimo wszystko postanowiłaś się poświęcić... Na Twoich żebrach tkwi wypalony przez niego monogram, choć w rzadkich przebłyskach świadomości konstatujesz, że może to dobrze, iż go masz. Dzięki temu jesteś przynajmniej nietykalna dla jego klientów. Miałaś okazję obserwować, co działo się z dziewczynami, które im oddawał. Zamiast kobiet, powracały puste skorupy, stworzone z traum. Niektóre odbierały sobie życie, nim do nich trafiły. Rosyjski Lucyfer jest chyba lepszy od tych diabłów, choć o jakiej lepszości w ogóle tu mowa? Brudna, sponiewierana i spotwarzona, śmiesz marzyć, by Cię odnaleziono albo aby nadarzyła się kolejna okazja do ucieczki. Tymczasem więzienie zmienia się w koszmar, kiedy Rostow przybywa do piwnicy z urzędnikiem, obrączkami, stertą papierów do podpisania oraz... knutem. Wiesz, czym jest - piekło przeżyte w sierocińcu zrobiło swoje. Czy uda Ci się przetrwać i to?
“Właśnie tak wyobrażałem sobie prawdę. Według mnie miała odcień najtwardszego lodu. Takiego, który z łatwością jest w stanie rozerwać stal. Prawda taka powinna być - twarda. Przeciwstawiać się otaczającemu nas syfowi.”
Budzisz się w szpitalu, otoczony aparaturą, która wydaje z siebie irytujące pikanie. Nie masz pojęcia, ile czasu przeleżałeś w uśpieniu, ale na widok Twojego brata Lovro, jego narzeczonej, jaką określasz mianem Nunczako, zgodnie z rysem charakterologicznym, zasmuconej matki i dziwnie wyglądającego lekarza, postanawiasz zachować się jak typowy Neven. Udajesz, że nie poznajesz rodziny, czym wywołujesz jej panikę. Cóż, jak zwykle, nie mogłeś się powstrzymać. Chwilę później nie żałujesz zresztą powziętej decyzji - kiedy okazuje się, że byłeś nieprzytomny długi czas a do tego przeszedłeś zawał. Gorycz przechodzi we wściekłość, gdy pytasz, co stało się z Sarą. Cała otaczająca Cię zgraja nagle zamienia się w kamień. Niemalże wyrywasz podłączone elektrody, ustaliwszy, że jest w rękach Twojego odwiecznego wroga, prokuratora Rostowa. Do względnego ochłonięcia motywuje Cię fakt, że podczas Twojej niedyspozycji rodzina Stilvoy nie próżnowała. Już niedługo dołączysz do zaplanowanej akcji, w trakcie której będziesz mógł ustalić, czy Sara naprawdę zdradziła Wasze zaufanie, czy też została zmuszona do trwania przy Aronie. Należy ją odbić z jego śliskich łap, a może jednak zlikwidować? Popisowa okazja niebawem, bowiem mężczyzna organizuje wystawne przyjęcie w swoim warszawskim dworku, jaki długie miesiące restaurował. Myśli kotłują się w Twojej głowie jak szalone. Próbujesz się oszukiwać, że to wcale nie z powodu uczuć, które żywisz do Sary. Udajesz, że nic Was nie łączy - zwyczajnie, jak dwójka dorosłych ludzi, spędziliście kilka przyjemnych chwil i przyszło Wam współpracować przy paru ważkich sprawach. Kiedy jednak siedzisz obok Lovro w samolocie, wpatrujesz się w dwa puste siedzenia z przodu i przyglądasz, jak brat sprawdza broń, przyłapujesz się na myśli, iż ten wieczór jest dla Ciebie niezwykle ważki. Jest jedna rzecz, której nie chcesz do siebie dopuścić: że może już nigdy nie ujrzysz błękitnej, silnie jak stal lodowej prawdy w jej oczach, bo poczęstowała Cię najgorszym z kłamstw... Zdradą.
“Prawda wymaga odwagi, kłamstwo umiejętności.”
Jeżeli szukasz najwyższej klasy romansu mafijnego, druga część serii “Dopóki oddycham”, czyli “Neven” M.W. Stilvoy jest najlepszym wyborem. Zapewniam, że to jedna z tych książek, jakich nie da się odłożyć przed poznaniem zakończenia. Choć to powoduje, ostrzegam, wściekłe wręcz wrzaski, w których wyklina się fakt, iż nie ma się przed sobą NATYCHMIAST kolejnego tomu. Autorce udało się zauroczyć mnie świetną kreacją bohaterów, porwać fabułą z idealnie stopniowanym napięciem oraz przenieść w inny świat dzięki majstersztykowemu władaniu słowem pisanym. Jak zapewne wiesz, trudno mnie zaskoczyć, a Pisarka dokładnie tego dokonała, zabierając mnie w ulubione rewiry. Akcji rodem z filmów sensacyjnych, niesztampowych postaci, pełnych wartości oraz uczuć, które transferują z kart powieści na odbiorcę. Trzeba cechować się odwagą, by literacko iść w ten sposób pod prąd. Nie podążać za pełnymi przekleństw i bylejakości powieściami o rodzinach przestępczych i stworzyć coś większego. Książkę, w której żadne słowo nie jest przypadkowe a narracja urzeka. Stilvoy to czyni - i uważam, że powinna być z tego dumna. Proponuje czytelnikowi rozrywkę na najwyższym poziomie. Taką, o jakiej jeszcze długo się nie zapomina. Romanse mafijne (tak, szczególnie te zahaczające o zbrodnicze rodziny rosyjskie), w jakich czuję się niczym Lucyfer w piekle, to moje największe guilty pleasure. 🔥Dziękuję M.W. za przypomnienie, z jakiego powodu na tyle je kocham oraz zaszczyt patronowania tej historii. Za szatańskie uśmiechy podczas lektury również! Gwoli formalności: 10/10. Oto opowieść tak bardzo MOJA, jak bardzo tylko moją może być. I poproszę o jej kontynuację: teraz, już, zaraz, natychmiast, tu!
“(...) podkreślone zaciętością, dumą, zwycięstwem i upadkiem. (...) I zawsze przykuwała uwagę. Gracja, chłodna obojętność w spojrzeniu, nonszalancki uśmiech (...). Była połączeniem naturalnej łagodności i katastrofy. I według tego schematu zwykle dobierała swoją garderobę. (...) zaskakująca (...) Ona stworzyła się sama. Z zupełnie innych składników. (...) niejednoznaczność, złożoność.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)