Michiko Aoyama - Kakao w czwartki - recenzja
Kakao to taki napój, względem którego odczuwam pewną awersję. Słodki i aromatyczny, idealnie rozgrzewa w chłodny dzień a przy tym sprawia, że gorycz teraźniejszości staje się łatwiejsza do zniesienia. Zgodnie z jedną z moich prywatnych anegdot, nie polecam Ci go jednak do niwelowania skutków nadużycia napojów wysokoprocentowych poprzedniej doby. Próbowałam wiele lat wstecz. Pomysł okazał się co najmniej chybiony, jako że do dzisiaj pamiętam, jak relacjonowałam ów test ówczesnej przyjaciółce, przypisując do uśmiechającego słowa kakao najróżniejsze inwektywy. 😂 Takie, których z pewnością nie miałbyś się prawa spodziewać po literacie, kochającym zabawy słowami. I pomyśleć, że nic mi ten biedny napój w założeniu nie zrobił, mając tylko przynieść ukojenie nerwom, trupozie wczorajszości oraz żołądkowi. Cóż - niekiedy obrywa się niewinnym.
Jako miłośnik japońskich opowieści, stwierdzam ze szczerym uśmiechem, że książka “Kakao w czwartki”, którą napisała Michiko Ayokama, w dużej mierze odczyniła ów zły urok, jaki sama rzuciłam na wonny napar. Po historiach autorów spod białej flagi z czerwoną kropką pośrodku nie spodziewam się jednak niczego innego niż czarowania pięknie złożonymi wyrazami w urzekających fabułą narracjach. Po lekturze tej historii czuję się zaś... ukojona - a nie jest to standardowa z moich emocji. To jedna z tych książek, z których biją spokój oraz przyjemność. Umiejętnie transferują na czytelnika i pozostawiają go utulonym w codzienności. Co istotne, Autorka poważyła się także na jeden z cenionych przeze mnie zabiegów literackich. Początkowo każdy z krótkich rozdziałów wydaje się być niepowiązany z kolejnym - oraz jego bohaterami. Jak się okazuje, wszystko układa się szybko w piękny pattern, dzięki pozostawianych przez Pisarkę, pozornie niemających znaczenia, niciom. Rzekomo obce sobie postaci są w istocie połączone o wiele silniej niż sądzą... Czasem wystarczy obraz, zakup w danym sklepie albo zagoszczenie w mało znanej, przyzywającej spokojem kawiarni na uboczu. Pamiętaj, by wypić w niej szklankę gorącego kakao (tylko nie po alkoholu)!
“Myślę, że od zastanawiania się, czy droga jest prosta, czy nie, ważniejsze są starania, by iść prosto drogą pełną zakrętów.”
Jest ta jedna kobieta, w której skrycie się kochasz. Udajesz, że w zamyśleniu polerujesz blat stolika albo zajmujesz klientem, jakiemu właśnie parzysz aromatyczny napój, ale jeśli właśnie jest czwartek i ta godzina, więc tak naprawdę pełną uwagę poświęcasz tajemniczej nieznajomej. Siada zawsze przy tym samym stoliku, zamawia kakao, a potem długie godziny spędza, kreśląc listy. Zastanawiasz się, do kogo pisze po angielsku - bo tyle zdążyłeś zauważyć, przynosząc jej zamówienia. Nie znasz tego języka, więc nie udało Ci się nawet ustalić, do kogo je adresuje. Owszem, nie powinieneś mieć takich wścibskich pomysłów ni impertynenckich myśli. To niegrzeczne, a piękna Pani Kakao, jak w sercu ją nazywasz, jest klientką kawiarni, co przecież może być przekroczeniem jakichś granic. Uczucia nie chcą jednak Cię słuchać i podążać za rozumem, jak zwykle to bywa. Uwielbiasz swoją pracę oraz każdego, kto odwiedza zacisze Marble Cafe. To czwartki poczytujesz jednak za najbardziej wyjątkowe. Coś stałego, co ubarwi pozostałe dni. Cóż, cudem jest nawet to, że tu pracujesz - w przeciwnym razie nigdy nie trafiłbyś na uprzejmą damę. Straciwszy poprzednie płatne zajęcie, krążyłeś po ulicach i wszedłeś do niepozornej kafejki właściwie przez przypadek. Smutny, poprosiłeś sympatycznie wyglądającego mężczyznę o kawę. Jej aromatyczna woń uśmiechnęła Cię akurat w momencie, gdy w lokalu wieszano ogłoszenie z informacją, że Marble poszukuje nowego pracownika. Zgłosiłeś się od razu i... zostałeś zatrudniony, nawet nie opowiadając o sobie czy przynosząc CV. Właściciel z dobrotliwą miną, który kazał nazywać się pseudonimem Master, rzekł, że zobaczył w Tobie prawego człowieka - a taki pasuje do tego urokliwego miejsca. Jeśli to nie było przeznaczeniem, nic nim nie jest! Dzisiaj podejdziesz do pięknej pani, próbujesz się zmotywować i dodać działaniom odwagi. Na razie zaś, jeszcze przez krótką chwilę, poobserwujesz, jak jej piękne włosy rzucają cień na papeterię. Wygląda nieco inaczej niż zwykle, smutniej. Robisz krok naprzód i zamierasz. Czy to na pewno Twój dzień? Czy warto burzyć spokój pełnego tajemnic podziwiania z oddali dla potencjalnego odrzucenia?
“Wspomnienia z poprzedniego życia wcale nie zniknęły. Zostały te, bez których trudno żyć. I żeby jej pokazać, jak ważna jest dla mnie, żeby móc spełnić obietnicę, której przedtem spełnić nie mogłam, dostałam drugą szansę.”
Jesteś tylko jednym z ogniw wielkiego łańcucha, spinającego sylwetki rozsiane między Tokio a Sydney. Pewna przedszkolanka kocha wykonywaną pracę, ale coraz częściej czuje się niedoceniana. Nie przez dzieci, a starsze koleżanki, które nigdy nie uśmiechną jej dobrym słowem, choć daje z siebie wszystko. Przełożona dosłownie chwilę temu wezwała ją na dywanik, wyrzucając, że nie zmyła bladoróżowego lakieru z paznokci, co jest w tej profesji niedopuszczalne. Nawet nie chciała wysłuchać tłumaczeń, a przynajmniej tak się wydawało. Kobieta myśli o zmianie zajęcia, choć jej karta może zdąży się jeszcze odwrócić. Inna malarka nie spotyka się ze zrozumieniem, gdy mówi, że nie nanosi na płótna nic innego jak kolor zielony. To jej magia, lecz czy przyjdzie kiedyś komuś ją poznać? Podobna do siebie para właśnie świętuje niespodziewanym wyjazdem pięćdziesiątą rocznicę ślubu. Ten prezent od córki przemierzył cały świat, nawet o tym nie wiedząc. Ile jeszcze takich niedostrzeganych darów się dzieje? Tu, teraz, w tej chwili właśnie? Człowiek podziwia osobę, która nie zdaje sobie z tego najmniejszej sprawy a potrzebowałaby radości płynącej z komplementu. Umiera ktoś, by inny mógł się narodzić czy odrodzić w odmiennym ciele. Ta najważniejsza przyjaciółka tęskni i żałuje dawno popełnionego błędu - zaś druga właśnie o niej myśli i już, już chwycić ma za słuchawkę, kiedy... Toczy się i płynie czas. Nie tkwi w miejscu nawet, kiedy tak mogłoby się wydawać; gdy nie ruszają się wskazówki zegarów, dryfują myśli. Czy dosięgną celu?
“(...) mówisz tylko zielonym, ale jest w nim wiele różnych kolorów. Dla mnie każdy z nich jest inny. I każdy wspaniały. Szczęście i przyjemność, smutek i oburzenie, miłosierdzie i namiętność. Wszystko to przekazują. (...) nie mogłaś wytrzymać bez malowania. Nie potrafiłaś nie kochać zieleni, bo przecież jesteś malarką.”
Co urzekające, każdy z rozdziałów “Kakao w czwartki” opatrzony jest innym tytułem i rezonującym z jego treścią kolorem. Jestem wielką fanką podobnych pomysłów. Złożona z nich mozaika tworzy nader barwną całość. Michiko Ayoama, niczym na karcianym stole, dołącza do pierwszego bohatera drugiego, trzeciego i jeszcze następnego. As, dama, walet czy siódemka, choć mają odmienną wartość, ułożone w odpowiedniej konfiguracji stworzą zupełnie inną, pełną figurę. Dokładnie tak Pisarka buduje całą historię. Na jej początku odbiorcę wita zakochany barista. Kawiarnię odwiedza inna postać, którą z kolei z następną łączy pewien przedmiot. Nowa persona jest płynnie połączona z jeszcze inną wydarzeniem i... Tak dalej, całą narrację, dzięki czemu odbiorca literalnie przez nią płynie. Odrobina klimatu filmu “O północy w Paryżu”, który kocham, ale jeszcze subtelniej. Historia toczy się kołem a Japonka pokazuje, że przy odpowiedniej dozie umiejętności pisarskich, ów okrąg leciutko dryfuje, by pokazać urok swojego kształtu oraz możliwości. Nie jestem także zdziwiona eleganckim językiem, choć biorąc pod uwagę jego powab, muszę pochwalić pracę tłumacza. Piękne podanie! Jeżeli poszukujesz spokojnej opowieści, która stanie się prozatorskim odpowiednikiem tytułowego Kakao w dżdżysty, deszczowy i tragiczny dzień, propozycja Aoyamy jest doskonałym wyborem. Papierowym odpowiednikiem tej przytulnej, miękkiej piżamy z urokliwych lat, której udajesz, że wcale nie masz już na dnie szafy i jaką wkładasz, gdy świat staje się zbyt ponury. A jeśli czujesz, że potrzebujesz przekląć całą rzeczywistość, tak jak i ja onegdaj pewne kakao, możesz uczynić to książce. Ulży, mimo wszystko otuli - i bynajmniej nie oceni! Okolone przytulnym pluszem: 8/10.
“Kiedy marzenie się spełni, trzeba wracać do rzeczywistości. Kocham marzyć. Spróbowałem, to mi wystarczy.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)