• Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca

Opowiadam historie o historiach. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką.

Tego dnia w kurniku było wyjątkowo spokojnie. Majestatycznie puszyste stworzenia o upierzeniu we wszystkich barwach tęczy wysiadywały jajka, jedynie od czasu do czasu przerzucając się najświeższymi ptasimi plotkami, podczas gdy teren patrolował z dumną miną jedyny obecny w stadzie kogut, który swą “rodzynkowością” pysznił się niczym paw. Tu i ówdzie latały pióra, ziarna i kłęby siana - można rzec, że był to najzwyklejszy poniedziałek w ptaszęcym świecie. Nagle z najdalszego i najciemniejszego rogu kurnika wyskoczyła rdzawa, oszalała z przerażenia nioska, gdacząca co najmniej tak głośno, jak gdyby gonił ją głodny lis. Uspokoiwszy się nieco, stanęła na środku pomieszczenia i... mieszkańcy pierzastej zagrody zamarli. Wszystko wskazywało na to, że oto objawiła się samozwańcza królowa na rachitycznych nóżkach; kura, która narobiła takiego rabanu miała bowiem na głowie... szczerozłotą koronę. Najbardziej zdębiał oczywiście kogut, dostrzegając nareszcie szansę na podkreślenie swej wyjątkowości odpowiednim związkiem. Otrząsnąwszy się z szoku, doskoczył do niej w kilku susach i wypiął pierś jeszcze bardziej do przodu (choć nie sądzono, że jest to możliwe). Wtem jednak hałaśliwie otworzyły się drzwi do kurnika...

Żartuję - to nie ta historia, ale jako utytułowana przez Was kurza mama, nie mogłam się powstrzymać przed takim intro. Sorry not sorry! 😂 Przejdźmy jednak do właściwej opowieści; tej dla trzeciej części cyklu “Jej królewska mość prowadzi śledztwo”, napisanej przez S.J. Bennett.

19:11:00 No comments

Aby piramida stała jak najdłużej i miała szansę przetrwać w pamięci przyszłych pokoleń, musi posiadać solidne podstawy. Budowane latami, z należytą starannością o skrupulatnie wzmacnianych fundamentach – fragment po fragmencie, dopóki cała budowla nie zostanie ukończona, a finalny efekt nie zadowoli twórcy. W taki sposób powstaje „Piramida strachu”… którą każdy człowiek konstruuje we własnej głowie. To suma wszystkich obaw, spleciona w ciasnym, często śmiertelnym, uścisku z kawalkadą wszelkich możliwych do wyobrażenia lęków. Kiedy bryła osiągnie swój końcowy kształt, najczęściej nie będziesz już potrafił jednoznacznie odpowiedzieć sobie na pytanie: czego tak naprawdę się boisz? Niczego i zarazem wszystkiego? Nagłej i samotnej śmierci? Ciemności najczarniejszych nocy, ośmionogich stworzeń, duszących niewielkimi rozmiarami przestrzeni, człowieka w masce klauna? Wierz mi, to wszystko zblaknie; straci wszelkie kolory, jeżeli zostanie zestawione z drobiazgowym, zdeterminowanym, psychopatycznym mordercą, realizującym sobie tylko znany schemat zabójstw… okraszony w dodatku gronem skomplikowanych zagadek matematycznych. Choć te ostatnie dla mnie i większości humanistów sugerowałyby horror, trzecia część serii „The Naturals” Jennifer Lynn Barnes jest doskonałym dowodem na to, że da się stworzyć oryginalny thriller młodzieżowy, którego nie można odłożyć przed poznaniem zakończenia. „Piramida strachu” gwarantuje rozrywkę intelektualną na najwyższym poziomie, a przy tym serwuje dynamiczną i rozgrywającą się na wielu płaszczyznach historię, której próżno szukać w innych książkach kryminalnych. Czy to jednak rozsądne... dać się porwać niepokojącym emocjom? Cóż… normalność jest nudna. 😉

 

17:10:00 No comments

Czego tak właściwie szukamy w literaturze? Powodujących szybsze bicie serca wydarzeń, przenoszących w zupełnie inną rzeczywistość? Pewnej dozy nierealności i zobrazowania tego rodzaju marzeń, które nigdy nie zaistnieją w prawdziwym świecie? Budzącego grozę mroku, przyprawiającego o drżenie i strach, uczucia niepożądane jednak na co dzień? A może dawki determinizmu, wzruszeń i opowieści o tym, że przeznaczenie chadza najróżniejszymi ścieżkami – choć, pomimo tego, finalnie zawsze odnajdzie swą drogę do wybranych osób? Jeżeli tego ostatniego, wybór debiutanckiej książki Ewy Grzechnik może się okazać doskonałym wyborem na wczesnojesienny wieczór – a także każdy inny, w trakcie którego zapragniesz poznać historię pewnej burzliwej pierwszej miłości, mającej szansę stać się również tą ostatnią. „Pomiędzy biciem serca” to powieść obyczajowa nasączona dozą wielkich uczuć, wyjątkowych przyjaźni, poświęcenia, straty, radzenia sobie z traumą po odejściu bliskiej osoby… a wszystko to okolone pełnym niebezpieczeństwa tłem misji w Afganistanie.

„Opowiadałam im o wszystkich miejscach, do których chciałam pojechać, o przygodach, o których marzyłam i o osobie, którą chciałam się stać. Poczułam się, jakby gwiazdy były moimi cichymi powiernikami, strażnikami tajemnic.”

Często piszę o tym, że debiutanckie powieści mają pewną cechę charakterystyczną – nigdy nie są całkowicie pozbawione wad, choć… kilka „pierwszych” książek, które poznałam ostatnimi czasy, przeczy tej teorii, co jest uśmiechającą tendencją. Jak względem nich wypada propozycja Ewy Grzechnik? Zanim opowiem Ci o jej wręcz poetyckim języku, w którym zauważyłam parę niesnasek i innych aspektach technicznych… historia o historii nietypowej znajomości, jakiej próżno szukać na tym świecie. A może… czasami warto uwierzyć w rzeczywistość rodem z baśni, bajek i bajań?

16:26:00 No comments

Wyobraź sobie sześćdziesiąt trzy dni piekła: głodu, ostrzałów, bombardowań, wszędobylskiej śmierci i straszliwych ran. Sześćdziesiąt trzy dni agonii miasta, w którym biło serce walczącej Polski, a które miało na rozkaz Hitlera zostać starte z powierzchni ziemi. I tak się stało, przy praktycznie całkowitej bierności nie tylko Armii Czerwonej, ale także, co szczególnie bolesne, zachodnich aliantów. Z zimną krwią pozwolono, aby Niemcy zniszczyli stolicę kraju, dopuszczając się niewyobrażalnych okrucieństw, nie tylko wobec żołnierzy Armii Krajowej, ale przede wszystkim bezbronnej ludności cywilnej. Rzeź Woli, która, jak się szacuje, przyniosła co najmniej pięćdziesiąt tysięcy ofiar, mordowanie rannych i sanitariuszek, strzelanie do dzieci - wszystko to stało się udziałem ludzi, którzy znaleźli się w tym infernum i pozostało praktycznie bez kary. Patrzyłeś na to wszystko z bezsilną wściekłością, przemierzając ulice Warszawy ze swoim nieodłącznym towarzyszem – aparatem fotograficznym. Jesteś żołnierzem Wojskowej Służby Ochrony Powstania, ale przede wszystkim fotografem i… ojcem, który opiekuje się po śmierci żony samotnie trzyletnim synkiem. Wszystko byłoby łatwiejsze, gdybyś nie był inwalidą, który od siedemnastego roku życia musi wspierać się na lasce. To bardzo utrudnia szybkie poruszanie, ustawianie się do zdjęć, a przede wszystkim uchylanie przed wszędzie świszczącymi kulami i odłamkami. Najgorsi są „gołębiarze” - snajperzy, których Niemcy ukryli w różnych punktach miasta. W każdej chwili możesz zginąć od ich kuli; strzelają bez ostrzeżenia, z ukrycia, „zza węgła”. Poza obowiązkami służbowymi, polegającymi na pracy wywiadowczej, Twoim największym zmartwieniem jest zapewnienie swojemu dziecku opieki, pożywienia i przede wszystkim bezpieczeństwa.

 

16:39:00 No comments

 To dla “Skwiru” napisałam pierwszą w życiu rekomendację na skrzydełko. Myślę, że jej treść, którą przedstawiam Ci poniżej, doskonale charakteryzuje książkę Poli Gaudy. 

🦅Dziecięca parasolka wirująca nad kałużą krwi. Kraty więzienia rozsuwające się po ćwierćwieczu - odsłaniające jeżącą się od kryminalnych zagadek historię o tym, ile waży strata. Przedstawiam Ci “Skwir”... ptasią pieśń morza, smutku i zbrodni – mroczny debiut, o którym nie zapomnisz. 🦅 

Wyzwanie zamknięcia powieści w pigułce o tak skąpej objętości zrealizowane – wykonano, odmeldować... i można przejść do opowiedzenia historii o jednym z najlepszych kryminałów, które miałam mroczną przyjemność w tym roku poznać. 

“Czy to tak działa, że im dłużej przyglądamy się sobie, tym straszniejsi stajemy się w swoich oczach?”

16:50:00 No comments

Uwielbiam wychodzić ze strefy czytelniczego komfortu, zbudowanej z mniej lub bardziej mrocznych powieści i sięgać po książki, które nie byłyby moim oczywistym wyborem. Na kończące się lato postawiłam przed sobą kilka wyzwań. Jedno z nich to poznanie historii o najbardziej pastelowej okładce, jaką znajdę. W tym konkursie zdecydowanie zwyciężyło „Wszystko, co skrywa Twoje serce” Martyny Nowak; opowieść, którą można by określić jednym słowem: urocza. Mnóstwo w niej scen chwytających za serce (jeśli się je ma), wzruszających, uśmiechających i… rozbrajających – z uwagi na fakt, że jednym z głównych bohaterów jest zadziorna i nader inteligentna jak na swój wiek czterolatka. Wbrew pozorom, nie przez cały czas jest jednak tak słodko, że aż mdli, a w oddali mogłyby majaczyć jednorożce, przemykające po tęczowej łące pełnej wonnych kwiatów. W propozycji Nowak są bowiem także momenty poważne oraz pełne smutku. Historia rodzącej się między postaciami trudnej miłości okraszona zostaje, oprócz wielu momentów humorystycznych, tematyką radzenia sobie z żałobą, wykluczenia w szkole czy samotnego wychowywania dziecka po stracie drugiej połówki. Ponownie jest więc „uroczo”… ale w otoczeniu odpowiedniej dawki gorzkości. „Wszystko…” jest świetnym wyborem na samotny wieczór u schyłku lata – ten w towarzystwie koca, kubka słodkiej herbaty i lukrecjowych cukierków, w trakcie którego życiowość poznawanej powieści tak samo często skłoni do refleksji, co spowoduje szczypanie oczu albo wymusi uśmiech na twarzy.

14:27:00 No comments

Kiedy masz 8 lat, oczekujesz od życia tylko jednego – szczęśliwego dzieciństwa. Odległy jeszcze świat dorosłych ma wobec Ciebie tylko jedno zadanie – zapewnić Ci miłość, spokój i bezpieczeństwo. Ludzie w zielonych mundurach, którzy budzą Twój naturalny respekt, kojarzą Ci się wyłącznie z defiladami w czasie świąt państwowych oraz przywiązaniem do ojczyzny w której żyjesz. Tak właśnie powinno być... Jednak, wszystko to przestaje istnieć o poranku 1 września 1939 roku. Twój dotychczasowy świat wali się w gruzy wraz ze świstem bomb, zapłakanymi oczami matki, drżącym szeptem ojca oraz tubalnym głosem oznajmiającym z głośnika aparatu radiowego: „A więc wojna. A więc wojna! Z dniem dzisiejszym wszelkie sprawy i zagadnienia schodzą na plan dalszy. Całe nasze życie, publiczne i prywatne przestawiamy na specjalne tory, weszliśmy w okres wojny. Cały wysiłek narodu musi iść w jednym kierunku. Wszyscy jesteśmy żołnierzami.”

Wszystko to budzi Twój niepokój, ale sądzisz, że atak Niemiec zostanie łatwo odparty. „Byłem przekonany, że Wojsko Polskie w mgnieniu oka wygra każdą wojnę. Czy nie mieliśmy najlepszej armii na świecie? (…) Czy polska kawaleria nie była niezrównana? (…) Znałem oficerów – wuja Karola, majora Kulczyńskiego... wiedziałem, że są najlepsi!”

15:21:00 No comments

Jestem konserwatystą, narodowcem i patriotą chętnie uczestniczącym w Marszach Niepodległości, nie bacząc na fakt, że jest to nader niepopularne. Czy należy zatem założyć, że Aleksander Majewski, powierzając mi zrecenzowanie swojej powieści, traktującej o zabójstwach osób homoseksualnych i neonazistowskich bojówkach, wykazał się wyjątkowo dużą dozą odwagi? Być może. Do każdej literackiej historii podchodzę jednak z całkowicie otwartą głową, odkładając na bok zarówno swoje preferencje jak i przekonania. Jeżeli książka jest dobra, zauroczę się nią nawet pomimo kompletnie sprzecznych z tymi literackimi poglądów. Dokładnie taka sytuacja ma miejsce w przypadku „Doktryny” – pełnokrwistego kryminału, którego mroczny powab szybko pochwycił mnie w swoje objęcia. Umiejętnie budowane napięcie, duszny klimat i niesztampowo prowadzone śledztwo wespół z wręcz poetycką warstwą językową oraz realistyczną kreacją głównych bohaterów przyzywają, nęcą i chwytają w swoje pozbawiające życia macki. Dodatkowa gratka w postaci pojawiającej się niekiedy narracji z perspektywy mordercy zachwyci każdego fana Jokera, widocznego na zdjęciu Negana z TWD czy wszelkich innych filmowo-serialowo-książkowych złoczyńców… których darzymy niewyjaśnialnymi uczuciami, choć przecież, czysto teoretycznie, powinno być inaczej. Wszak to nie dobro jest tak fascynujące.

18:10:00 No comments

Choć każdy przynajmniej raz zastanawiał się nad tym, jak w istocie wygląda życie za murami więzienia, większość ludzi nie przekona się o tym osobiście. Tym chętniej sięgamy po produkcje filmowe i serialowe oraz książki, które w mniej lub bardziej rzeczywisty sposób prezentują pozbawioną wolności rzeczywistość. Z właśnie taką propozycją przybyła do nas dziennikarka śledcza i scenarzystka Ewa Ornacka. „Skazaną” można uznać za unikatową z wielu względów. Chociaż jej narratorką jest Beata Krygier, były asesor sądowy, Autorka oprócz przedstawienia historii tej tajemniczej kobiety, poważyła się także na przytoczenie opowieści o mnóstwie innych znanych osadzonych, okraszonych w dodatku doniesieniami prasowymi. Całość przypomina mieszankę reportażu i wywiadu, będącą czymś stosunkowo rzadko „granym” w polskiej literaturze. Pomimo tego, mam mieszane odczucia względem tej pozycji. O realiach kobiet za kratami więzień czytało mi się ciekawie, natomiast wartość merytoryczna „Skazanej” i przesłanie, które momentami się z niej wyłania, nie do końca do mnie trafiają. Dlaczego?

15:44:00 No comments

 Wiele spośród obecnie wydawanych książek romantyzuje drugą wojnę światową. „Agentka Churchilla” NIE JEST taką powieścią. Przedstawione w niej historie doskonale obrazują zaś, że nawet niewielka decyzja małej wzrostem, choć wielkiej duchem, jednostki może odmienić bieg historii. Opowieść snuta w porywający sposób przez Alana Hlada udowadnia, że sabotażowa praca u podstaw zawsze ma znaczenie, podobnie jak utrudnianie życia okupantom w jakikolwiek dostępny sposób. Wykonawszy godny podziwu pod względem rzetelności research, Autor skrupulatnie przedstawia w swojej częściowo fikcyjnej narracji realia wojenne i obozowe, przygotowywanie agentów do pracy pod przykrywką oraz tajnej służby na obcej ziemi, okraszając to wszystko plejadą ludzkich dramatów i szokującą brawurą bohaterów; zwykłych-maluczkich, którzy walcząc o niepodległość swoją i przyszłych pokoleń, poważyli się na ogromne czyny. Choć te niekiedy można dostrzec takimi jedynie z perspektywy czasu – zawsze będą fascynowały, dawały przykład i nadzieję.

„Walcz o to, by nigdy już nikt nie popełniał zbrodni przeciwko ludzkości.”

16:40:00 No comments

„Jesienna miłość” Sparksa, tudzież – w wersji zekranizowanej – chwytająca za serce „Szkoła uczuć”. Najpiękniejsza historia o pożegnaniu i odchodzeniu, czyli „Ćwiczenia z utraty” Tuszyńskiej. „Gwiazd naszych wina” Greena. I perła w koronie, mój ulubiony wyciskacz łez, to jest „Cały czas świata” Nickles. W tym zestawieniu wzruszających propozycji powinna znaleźć się również druga część dylogii „Nowy początek” Zofii Pyłypczuk; „Uratuj mnie” sprawi bowiem, że nawet kamień zapłacze. Zafascynowana Skalnym Miastem, Stonehenge czy Błędnymi Skałami, wiem doskonale, o czym piszę. To nie jest lekka młodzieżówka, będąca jedną z wielu rozrywkowych książek, mających szansę stać się hitem wśród nastolatków. To wartościowa, słodka, choć przede wszystkim gorzka, opowieść o stracie, sile miłości i wadze przyjaźni. Coś, co poznać możesz jedynie w towarzystwie mnóstwa chusteczek – bo mroczna ja może Ci zagwarantować, że podczas lektury będziesz mniej lub bardziej ukradkiem ocierać łzy smutku i… zwijać się w kłębek wskutek wycieńczających napadów śmiechu. Pyłypczuk pisze w sposób świadomy – doskonale wiedząc, kiedy rozbawić czytelnika, bo ten czuje się zbyt przytłoczony żalem, niesprawiedliwością i tragedią. „Uratuj mnie” to historia o tym, jak wspaniale żyć i pięknie umierać; dramat YA, który złamie Twoje serce, roztopi powstałe fragmenty, a potem na całość pozostałych resztek przyklei plaster z uśmiechniętą buźką. Prawdziwy emocjonalny rollercoaster!

17:00:00 No comments

Każdy z nas posiada większe lub mniejsze marzenie. Znaczna część z nich dotyczy podróży – do dalekiej i zimnej Finlandii, bliższej Rosji pełnej wielobarwnych cerkwi czy malowniczych kornwalijskich wybrzeży. Inni, tak jak Natalia, chcieliby pojechać do stolicy Francji, określanej mianem miasta miłości. Niektórzy mogą sobie na tego rodzaju wojaże pozwolić w każdej chwili, jako że ich majątek jest wystarczający, by pokryć wszelkie koszty. Są jednak i takie osoby, które na spełnienie swych geograficznych mrzonek muszą poczekać dłuższą albo krótszą chwilę; odkładać, zatrudnić się gdzieś dodatkowo czy… liczyć na wygraną na loterii. Czy naprawdę warto wydać tak wiele pieniędzy, aby zobaczyć przez tydzień albo dwa krainę ze snu? Doskonałej odpowiedzi na to pytanie udziela „Natalie Eurotrip” – najnowsza książka Emilii Szelest z pogranicza literatury młodzieżowej, YA/NA i komedii (pomyłek) z domieszką romansu; absolutnie urocza obyczajowa powieść, gwarantująca świetną rozrywkę, uśmiech i chwilę odpoczynku. Chętnie zobaczyłabym ją na wielkim ekranie! Jeśli szukasz ukojenia na zadrukowanych kartkach, inspiracji do tego, aby walczyć o realizację własnych celów oraz… idealnie skrojonego literackiego dowodu na to, że czasem to, co najlepsze, przybywa z najbardziej niespodziewanej strony – podróż z tytułową Natalią będzie świetnym wyborem. Zanim jednak sama zaczniesz wykrzykiwać: Vive la France!, powinnyście poznać się lepiej – wszak ruszenie w daleką podróż z kimś, o kim wiesz zbyt mało, może się okazać spektakularną klapą. Chociaż… kto wie. Mawiają, że kto nie ryzykuje – ten nie ma, więc czasem to przewrotność nieprzewidywalności tworzy te najbardziej wyjątkowe ze wspomnień.
15:45:00 No comments

 „Następnie patrzę w oczy mężczyzny, którego kocham, biorę głęboki oddech i zaczynam naszą historię…”

 Na początku dwie małe dziewczynki niewiele się między sobą różniły. Przyszły na świat w zaledwie kilkuminutowym odstępie, niczym identycznie wyglądające połówki tego samego owocu. Siostry bliźniaczki, najlepsze przyjaciółki, najwierniejsze powierniczki. Wraz z upływem lat na tej idealnej jedności pojawiła się znacząca rysa – podczas gdy jedna z nich zawsze jawiła się jako ta lepsza, złota i spokojniejsza, druga naturalnie odgrywała rolę tej złej. Wiecznie uśmiechnięta i otwarta Lita stała się jasnym przeciwieństwem dla swojej zamkniętej w sobie, mrocznej kopii. Bynajmniej nie niebiańska Haven nie widziała się w przeznaczonej dla niej roli uroczej córeczki w baletowym tutu. Z lekcji tańca uciekała na boisko do koszykówki. Tak oto pewnego sobotniego popołudnia, pokazawszy naśmiewającym się z jej wcale nie dziewczęcych, sportowych zainteresowań chłopakom, że to też jej miejsce, poznała Connera, z którym od razu znalazła wspólny język. Od tej pory „brzydka i zła bliźniaczka” nie była już samotnym kaczątkiem – a kimś, kto w czasach wczesnej nastoletniości odkrył bratnią duszę. Rozmowy. Wspólne gry i sekrety. A potem mała Haven czekała na boisku, aż Conner przyjdzie o ustalonej porze. Czekała cierpliwie. I czekała… ale on nigdy już nie zjawił się w ich miejscu. Zapomniał o jej istnieniu. A może tylko okazał się doskonałym aktorem, który nie poznawał już ani jej, ani ich wspólnej przeszłości. Pierwszy i największy z przyszłej plejady zdrajców. Pierwszy, więc jedyny, któremu nie zostanie zapomniane, ani wybaczone – choć Haven od tamtej pory nauczyła się doskonale grać swoją rolę. Ta jednak, nawet najlepiej odtworzona, dalej będzie jedynie utkaną z kłamstw maską.

16:18:00 No comments

Seattle. Miasto grzechu, kawy, zespołów rockowych. The Emerald City z wiecznie zielonymi lasami. Ogromny punkt na waszyngtońskiej mapie, który na zawsze odmieni bieg Twojego życia. 750 tysięcy ludzi; wśród nich Ty… i leżący koło Ciebie, skatowany, definitywnie martwy mężczyzna. Jak?

To miał być wieczór jak każdy inny. Napój w pobliskim barze, piwo, może coś mocniejszego. Wizyta w toalecie, w trakcie której wciągniesz głęboko w płuca dym i dostarczysz niezbędną dla cukrzyków substancję do krwiobiegu. Ekstaza płynąca z dwóch prostych, lecz także koniecznych przyjemności. Błogi spokój. Już zaraz, za chwilę. Rozchodzące się głucho po brudnym pomieszczeniu kliknięcie zapalniczki. Żarzący się płomień, zbliżony do trzymanego w ustach papierosa podłej jakości. A potem tylko ciemność – nie rejestrujesz nawet upadku na zimne, zniszczone kafelki. Kiedy otwierasz oczy, wszędzie krew. Zbryzgane nią ściany, Twoje ubranie i leżący nieopodal, zamordowany rosły mężczyzna. Nie trzeba być geniuszem, aby stwierdzić, że nie żyje. W łazience nie ma nikogo oprócz Was, z czego wyciągasz dość oczywisty wniosek: to Ty to zrobiłeś, choć całkowicie tego nie pamiętasz. Czujesz w ustach posmak odpalanego papierosa, a po tym… nic. Jak to możliwe? Przecież od zawsze brzydziłeś się przemocą, wiedziesz najzwyklejszy żywot, masz kobietę, marzenia i plany na przyszłość… Co teraz? Panika. Przez Twoje żyły przepływa panika w najczystszej postaci; miliony igiełek kłującego chłodu, rozprowadzające je po całym ciele przyspieszone oddechy, grożące hiperwentylacją. Panika. Pan… PANIKA. Ogromny, czerwony neon w głowie: uciekać, jak najszybciej uciekać! Ktokolwiek znajdzie Cię tu z zamordowanym ze szczególnym okrucieństwem człowiekiem, dojdzie do tych samych wniosków co Ty: musisz być odpowiedzialny za jego śmierć. W pamięci czarna dziura. Kto uwierzy Ci, że nic nie zrobiłeś, skoro stoisz tutaj z oszalałym wzrokiem w ubraniu skąpanym w obcej krwi?

 

19:14:00 1 comments

Ciągle nawiedza Cię wspomnienie... Szybkie sięgnięcie po broń, strzał, upadające ciało. Jako początkujący funkcjonariusz policji spanikowałeś i pozbawiłeś człowieka życia. Potem krótkie śledztwo, które co prawda uwolniło Cię od zarzutów, jednak nie od wyrzutów sumienia i nocnych koszmarów. Pół roku bezczynnego gapienia się w ścianę i odtwarzania w pamięci raz za razem tamtego wydarzenia. Tego, które pozbawiło Cię ukochanej kobiety. Nie mogąc znieść Twojego milczenia i pustych oczu, wyjechała wraz z nienarodzonym jeszcze dzieckiem do odległej Wielkiej Brytanii. Nawet nie próbowałeś jej zatrzymać, choć do ostatniej chwili czekała na jakiś gest z Twojej strony.

„Nadal mam przed oczami spakowaną walizkę w kolorze zgniłej zieleni. Gdy Alina wychodziła, zatrzymała się w drzwiach. Długo na mnie patrzyła, zanim skierowała się do windy. Chyba czekała. Teraz jestem pewien, że czekała, aż ją zatrzymam. Nie miałem siły. Nie chciało mi się ruszyć z kanapy.”

Straciłeś wszystko, ale życie toczy się dalej. Odszedłeś więc ze służby i stałeś prywatnym detektywem. Zawód w sam raz dla Ciebie... Idealnie się do niego nadajesz. Twoje zgorzknienie i brak złudzeń co do otaczającej rzeczywistości uczyniły Cię odpornym na brud ludzkich uczynków.

„Nie przyjmuję zleceń od znerwicowanych przestępców ani od tych, którzy mogą mieć nierówno pod sufitem. Nie mam kwalifikacji psychiatrycznych, więc unikam tematu jak ognia. Moją specjalnością są zdrady małżeńskie.”

 

17:39:00 1 comments

Przybywam do Was z kolejnymi pięcioma tytułami z bardzo popularnej serii wydawniczej Bellony -„Biblioteka Żółtego Tygrysa”, które prezentują się równie atrakcyjnie - zarówno pod względem graficznym, jak i merytorycznym. Niewątpliwie silną stroną tomików jest fakt, że opisują one najbardziej pasjonujące wydarzenia drugiej wojny światowej łatwo przyswajalnym językiem, pozbawionym naukowego zadęcia. Dzięki temu „tygrysie” książeczki stanowią bardzo nęcącą propozycję dla wszystkich miłośników historii tego globalnego konfliktu. Z tych właśnie powodów, mają one wszelką szansę na powtórzenie sukcesu pierwszej edycji, która cieszyła się niesłabnącym powodzeniem przez ponad trzydzieści lat i gościła w prawie każdym polskim domu.  O czym traktują te, które miałam ostatnio okazję poznać bliżej?

15:22:00 No comments

Znalezienie debiutu, który pozbawiony jest szeregu wad, w pewien sposób charakterystycznych dla tych pierwszych pisarskich kroków, bywa niesamowicie trudne. Dialogi są zbyt sztywne, postaci wykreowane płasko, a zwroty akcji mało rzeczywiste. Powieść można by znacznie odchudzić lub wręcz przeciwnie – rozbudować, jako że zabrakło rozwinięcia istotnych wątków. Opisy przytłaczają albo odwrotnie, są tak skąpe, iż nawet mający bujną wyobraźnię czytelnik nie jest w stanie zwizualizować sobie literackiego otoczenia. Czasami korekta czy redakcja są mało przykładne. Część fabuły ginie w mroku lub staje się całkowicie nielogiczna. Językowo bywa zdecydowanie zbyt prosto czy inaczej – wszystko zostaje przekombinowane. Pojawia się za dużo sennej akcji lub ewoluuje ona w przesadnie dynamiczną. Można by tak wymieniać długo i jeszcze dłużej, ale warto dodać że debiuty rządzą się swoimi prawami, przez co nie można ich oceniać bardzo surowo. Niekiedy – choć bardzo rzadko, niemal tak nieczęsto jak się uśmiecham – nie trzeba tego robić… wcale, bo w pierwszej książce autora niewiele jest do zmiany lub ulepszenia. Wówczas należy chwalić, podziwiać i życzyć sobie tak dobrych, rozpoczynających przygodę z pisarzem, lektur więcej.

Który z powyższych debiutanckich grzechów popełniła w „Za żywopłotem” Maria Biernacka-Drabik? Otóż: żaden. Gdybym nie posiadała informacji z tak zwanej pierwszej ręki, podałabym w wątpliwość fakt, że nie ma ona kilku poprzedzających tę powieść książek w swoim literackim dorobku. To idealnie wyważone połączenie świetnie skonstruowanej historii kryminalnej z ogromnie rozbudowaną warstwą dramatu obyczajowego stanowi przykład tego, jak można zacząć pisarską karierę „z przytupem” i na bardzo wysokim poziomie. Chapeau bas - także za wręcz poetycką otoczkę językową.

19:12:00 No comments

Wyobraź sobie, ze wynaleziono lek na raka. Miliony chorych, którzy stali się ofiarami tej strasznej choroby, odzyskuje zdrowie, szpitale onkologiczne pustoszeją, a plaga odbierająca życie tak wielu ludziom, staje się nie bardziej groźna od zwykłej grypy. Zupełna fantazja? Na razie tak, choć koncerny farmaceutyczne i zatrudnieni w nich naukowcy cały czas pracują nad możliwością spełnienia takiej właśnie wizji. Czy są skazani na porażkę? Czy ich pragnienia mają szansę na jakąkolwiek realizację? Wydawałoby się, że w swej istocie jest to utopijny pomysł. A jednak są ludzie, którzy postawili sobie za cel osiągnięcie niemożliwego oraz realizują swoje zamierzenia z żelazną konsekwencją. I paradoksalnie wcale nie są to naukowcy czy lekarze...

Każdy z laików wizualizując sobie, jak powstają przełomowe medykamenty, widzi laboratorium, a w nim rząd ludzi w białych kitlach, mieszających w swoich menzurkach oraz próbówkach znane tylko im piekielne mikstury oraz co jakiś czas wykrzykujących fundamentalne słowo: Eureka! Tymczasem wcale tak to nie wygląda. Jest to żmudny, wieloletni proces, w który zaangażowane są, poza wiedzą i pasją całej rzeszy badaczy, przede wszystkim ogromne fundusze oraz praktyka biznesowa. I, co trzeba podkreślić, te pierwsze wcale nie grają w całym procesie naczelnej roli. Pełnią ją ludzie będący maszynami do zarabiania wielkich fortun, umiejący swoim siódmym zmysłem poczuć ostrą woń pieniędzy, które czekają na nich na końcu drogi wiodącej od powstania pomysłu - po opracowanie odpowiednio pożądanego na rynku zdrowotnym leku.

Mowa o menedżerach, zarządzających firmami farmaceutycznymi. To ludzie, którzy nie kierują się altruizmem, marzeniami o szczęściu ludzkości czy lepszej przyszłości dla rodzaju człowieczego. Są bezwzględnymi łowcami; rekinami które bez wahania i wyrzutów sumienia pożerają słabsze i mniejsze ryby. Pozbywają się bez mrugnięcia okiem swoich partnerów biznesowych czy wieloletnich współpracowników oraz z całą bezwzględnością przejmują inne firmy, których właściciele wcale nie mają na to ochoty. Przyświeca im jeden cel – zarobić gigantyczne pieniądze, zdobyć odpowiednią pozycję oraz zaspokoić tak bardzo dla nich charakterystyczny głód sukcesu. A że przy okazji ich upór w dążeniu do osiągnięcia wyznaczonych sobie zadań przynosi ulgę osobom dotkniętym różnymi schorzeniami, jest tylko uzupełnieniem podstawowego sensu ich działalności – osiąganiu zysku.

16:11:00 No comments
Nie oglądam horrorów. Nie przepadam za wywołującymi zatrzymanie serca jumpscare’ami, przemielonymi przez popkulturę motywami nawiedzonych domów/klątw/morderczych dzieci/zombie/wampirów/wilkołaków i innych nadprzyrodzonych kreatur, które nawiedzają niewinne osoby, kupujące dziwnie tanie posiadłości na terenie starych indiańskich cmentarzy, w których każdy poprzedni właściciel postanowił kogoś zabić.

Inaczej jednak traktuję horrory przedstawione w formie tekstowej lub tekstowo-graficznej. W takiej postaci trafił do mnie niedawno komiks ,,Obecność. Ukochana”, autorstwa Davida L. Johnsona-McGoldricka, Rex Ogle’a, Garry’ego Browna i Mike Spencera, wydany przez Egmont w ramach serii DC Horror. Album ten składa się z łącznie sześciu opowieści – tytułowej Obecności, będącej komiksowym prequelem do filmu ,,Obecność 3. Na rozkaz diabła” oraz pięciu krótkich historii, złączonych wątkiem nawiedzonych przedmiotów - ,,Przewoźnik”, ,,Krwawa panna młoda”, ,,Grająca małpka”, ,,Kołysanka” oraz ,,Czara”. Danie główne, będące wstępem do wspomnianego filmu, serwuje porządny fabularnie oraz pięknie narysowany (cudowne ilustracje Garry’ego Browna) wstęp do historii w nim przedstawionej (tak zakładam, gdyż filmu nie widziałem). Niezbyt dobrze radząca sobie z nauką studentka pierwszego roku – Jessica – zaczyna miewać przerażające wizje, w których demoniczna istota próbuje ją złamać – wmawia jej, że jest nic niewarta, żyje w zakłamaniu. Przerażająca abominacja doprowadza studentkę na skraj szaleństwa, z niezbyt przyjemnym zarówno dla niej, jak i dla jej najbliższych końcem.

RECENZJA GOŚCINNA NAJWIĘKSZEGO ZNANEGO MI FANA KOMIKSÓW, CZYLI MOJEGO SZANOWNEGO BRATA. 

13:21:00 No comments

Był sobie ktoś, kogo nigdy nie było… A może, jak w jednym z wierszy Szymborskiej: ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma. Jeśli sięgniesz po hipnotyzujący i bardzo niepokojący thriller psychologiczny Lucindy Berry, będziesz mógł się o tym przekonać. Sprawdzisz też, jakie demony zostały uwięzione w tytułowym „Zamkniętym pokoju” – pomieszczeniu, które z wielu względów powinno pozostać na zawsze zakluczone lub nawet zabezpieczone policyjną taśmą, odgradzającą świat zbrodni z koszmarów od tego zwyczajnego. Co jednak powinno się uznać za normalne w rzeczywistości urojeń, w której, dzięki Autorce, tak łatwo jest się zanurzyć i przepaść bez reszty? Czy rozszczepienie jaźni głównej bohaterki i zaburzenia dysocjacyjne nie przeniosą się na Ciebie, jeżeli dasz się porwać tej nieszablonowej opowieści, pełnej niespodziewanych plot twistów? Co jest prawdą, a co tylko zgrabnie skrojonym kłamstwem? Czy jedna osoba może znajdować się w dwóch ciałach? A może to jedna powłoka więzi w sobie dwie bliźniaczo podobne, choć skrajnie różne osobowości – tak, że nie wiadomo, gdzie kończy się pierwsza, a zaczyna druga?

Witaj w świecie domysłów, niedopowiedzeń, półsłówek, przeinaczeń i mistrzowskiej rewolty emocji, w którym czytelnik traci zmysły, wątpiąc w to, co wydawało mu się, że zwizualizował sobie jeszcze przed chwilą. Witaj w studium problemów psychicznych i rzeczywistości wykreowanej na wzór tej w znakomitym „Locie nad kukułczym gniazdem”. Witaj w pomieszczeniu bez klamek, pełnym umysłowych pułapek; „Zamkniętym pokoju” Lucindy Berry – pełnowymiarowym thrillerze, o którym nie zapomnisz na długi czas… a przynajmniej aż do momentu, w którym będziesz wybierał najlepsze przeczytane w tym roku książki. Wówczas z pewnością okaże się, że propozycja Pisarki jest jedną z nich.

14:21:00 No comments

Wiele lat temu nie tylko chętnie zanurzałam się w poezji, ale i tworzyłam własną, której część została nawet wydana w antologii. Później straciłam swoją Muzę i na spory kawałek czasu zarzuciłam świat wierszy, do którego mogłam powrócić za sprawą tomiku Marcysi Koćwin, noszącego dumnie tytuł „Dym i kurz” i mającego nostalgicznie klimatyczną okładkę, która bardzo przypadła mi do gustu. Czy ten swoisty transfer do przeszłości przyniósł mi odpowiednią dawkę lirycznej przyjemności?

Zanim omówię warsztat i tematykę Poetki, będącej bohaterką dzisiejszej recenzji… specjalnie dla Was: mała gratka. Poniżej wiersz, który przeniosłam z uczuć żywionych do Kogoś wyjątkowego na papier kilkanaście lat wstecz. Choć jest jednym z najkrótszych w moim arsenale, darzę go wyjątkowym sentymentem. Kurtyna w górę, otrzepmy z niej mieniące się feerią barw drobinki, nomen omen, kurzu…

 

„Nie wrócisz”


Jak powiedzieć mi, że

już nie wrócisz

zbyt zielone słowa

 

Jak powiedzieć Ci, że

Wszystko

tylko nie nauczyłaś mnie zapominać

 

18:27:00 No comments

„Żołnierze padali jak muchy we wszystkich czterech stronach świata przy akompaniamencie bębnów oraz trąbek i nie było żadnej matki, żony, siostry czy narzeczonej, która by się skompromitowała opłakiwaniem utraconego bohatera. Niemieckie kobiety były dumne z tego, że ofiarowały krajowi takich mężczyzna w godzinie potrzeby.”

Myślę, że powyższy cytat doskonale oddaje charakter niemieckiego narodu, który pogrążył świat w wojennej pożodze, jakiej ten nie doświadczył od zarania swoich dziejów. Rozkaz Führera nie tylko trzeba wykonać, ale jeszcze być dumnym z jego idealnej realizacji! Przecież w końcu żadna ofiara nie jest dość wielka, aby przywódca narodu był należycie zadowolony. Niemiecka machina wojenna, ten niezrównany twór miażdżący armie całej Europy, szybko załamałby się pod własnym ciężarem, gdyby nie postawa jego najmniejszych trybików - zwykłych Niemców, tych wszystkich poczciwych Helmutów, Ing czy Heinrich–ów, marzących o zaprowadzeniu nowych porządków na kontynencie i zdolnych do największych poświęceń w imię osiągnięcia tego „uświęconego” celu. To przecież zrozumiałe, że „nadludzie” powinni zyskać status, który należy im się z natury, bez konieczności znoszenia brudnych, zawszonych Żydów, Cyganów, Polaków, Rosjan i innych wybryków natury. „Podludzie” muszą zniknąć - takie jest prawidło natury, że lepsza rasa wypiera te gorsze -  a jak ma się to dokonać, jest wyłącznym zmartwieniem władz.

12:18:00 No comments

RECENZJA PATRONACKA

Przedstawiam Ci propozycję włoskiej mistrzyni thrillera, Paoli Barbato – drugą książkę, którą zdecydowałam się w tym roku otoczyć opieką medialną. Już samo to wyróżnienie wskazuje na fakt, że jest to powieść, od której nie można się oderwać. Cały wachlarz eskalujących z każdą stroną mrocznych emocji oraz nietuzinkowa narracja sprawią, że jeszcze długo po lekturze nie będziesz mógł o niej zapomnieć. Jak w utworze Eldo – noc, rap, samochód – tylko że w tym przypadku należałoby do tego zestawu dodać jeszcze bohatera niezdarę, nieustające śmiertelne zagrożenie oraz… odciętą rękę. Tak można by w telegraficznym skrócie opisać „Na złej drodze” – oryginalny thriller nasączony odrobiną kryminału, o akcji skoncentrowanej na niebezpiecznej przejażdżce po autostradzie; prawdziwym wyścigu życia ze śmiercią.

„Wszystko szło dobrze aż do czasu, gdy paczka zaczęła przeciekać. (…) Co poszło nie tak?”

16:00:00 No comments

Trzy kobiety, tak różne od siebie, ale połączone jedną namiętnością. Jak trzy Gracje, boginie wdzięku, radości i piękna, ale nie tak beztroskie i szczęśliwe. Nie tak perfekcyjne jak na obrazie Rafaello Santiego, lecz prawdziwe, namacalne i oddane bez reszty jemu... Mężczyźnie, stanowiącemu oś wokół której obracało się ich życie. Nadawał mu sens i wypełniał barwą pulsujących uczuć, którymi obdarzyły go bez reszty… Czworo aktorów na scenie życia, splątanych marzeniami, pragnieniami oraz nieuchronną w ich sytuacji zazdrością. Miłość, uczucie które porusza serce, duszę i ciało. Może być błogosławieństwem lub przekleństwem. Ale czasami staje się jednym i drugim...

17:36:00 No comments

Dzisiejszej nocy odwiedzi Cię wyjątkowy strach – „Gość z koszmaru”; przerażającego snu, z którego zbudzisz się z krzykiem, z czołem zroszonym potem i skotłowaną pościelą. Może będzie to ten rodzaj mary, niepozwalający Ci przed nim uciec. Rozgrywający się pod przesuwającymi się zbyt szybko powiekami horror, wyśniony przez Ciebie lub… stworzony przez amerykańskiego Autora, piszącego pod pseudonimem J. H. Markert. Przedstawiam Ci najlepszą tegoroczną mroczną książkę, po lekturze której już nigdy nie spojrzysz tak samo na ćmę; powieść z idealnie budowanym napięciem, właściwą ilością plot twistów i zjawami, wynurzającymi się z ciemności w odpowiednich momentach. Jeżeli oczekujesz mało realistycznych jump scare’ów, rodem z rzekomo budzącej grozę produkcji klasy Z – to nie ten adres. Jeśli natomiast lubisz się bać i przygładzać z pewną dozą niepewności gęsią skórkę, która pojawiła się na Twoim ciele… będziesz urzeczony wizytą „Gościa z koszmaru”; historią, którą chętnie widziałabym zekranizowaną i obejrzała przy zgaszonym świetle. A Ty… cóż, po tych wyjątkowych nawiedzinach, z pewnością zapalisz je, zanim zaśniesz. A może nie zmrużysz oczu wcale, z obawy o to, co może Cię odwiedzić.

Przypomnij sobie teraz najbardziej przerażające z nocnych koszmarów. Wyobraź je sobie bardzo dokładnie, uwzględniając wszystkie mroczne detale. Poczuj zapachy, usłysz dźwięki, dotknij zła. Spójrz na to, czego tak się boisz. Skosztuj trucizny. Jakie uczucia Ci towarzyszą? Przez jakie odczuwane emocje tak szybko bije Ci serce? Pomyśl, że mająca nietypowe zdolności osoba, uwięziła każdą z Twoich najgorszych mar, zamykając ją między kartami magicznej książki i uwalniając Cię od nich na zawsze. Śpisz spokojnie. Śnisz bajkowo. A potem przychodzi uosobienie Diabła; ten, który po kolei otwiera każdą z pełnych najstraszniejszych iluzji ksiąg… Co ujrzysz dziś wśród sennych urojeń, którego „Gościa z koszmaru” spotkasz?

16:41:00 No comments

RECENZJA GOŚCINNA BRATA

 

Let me please introduce myself

I'm a man of wealth and taste (…)

 

(…) Pleased to meet you

Hope you guessed my name


Dzisiaj wieczorem w tajnej bazie wojskowej, położonej gdzieś pośrodku niczego w Stanach Zjednoczonych, osoba sprzątająca w jednym z biur rozlewa przypadkiem wodę z pojemnika na mopy, która to powoduje drobne zwarcie i kilkusekundowe przygaśnięcie świateł w całym obiekcie. Po chwili sytuacja wraca pozornie do normy, sprzątacz pcha swój wózek do innego gabinetu, jednak nie dokończy już nigdy swojej zmiany – po kilku minutach pada martwy na korytarzu. W ciągu kilkunastu minut umierają wszyscy naukowcy i inni zatrudnieni w ośrodku, pracujący dotychczas nad bronią biologiczną – tzw. supergrypą, której skuteczność na poziomie 99,4% ma ,,w razie potrzeby” pozwolić zwyciężyć kolejną wielką wojnę. Ochroniarz placówki, znajdujący się w tym czasie w stróżówce, zauważy na kamerach co się dzieje, więc ucieknie samochodem wraz z rodziną na drugi koniec kraju. Gdy skończy mu się paliwo i auto zatrzyma się w jakimś nieprzepisowym miejscu, postronni otworzą drzwi pojazdu i znajdą zniszczone chorobą ciała, a tym samym zarażą natychmiastowo siebie oraz praktycznie wszystkich, których spotkają. Oni zaś przeniosą skażenie na kolejnych… Przez to 99.4% populacji Ziemi w ciągu około miesiąca poniesie śmierć. Z 8 miliardów ludzi żyjących na naszej planecie, odpornych na wirusa znajdzie się 48 milionów osób. W Polsce zarazę przeżyje około 228 tysięcy osób. Z 2000 czytelników niniejszej recenzji, przy życiu do następnego miesiąca zostanie 12 osób. Władze krajów będą siać dezinformację, że nic wielkiego się nie dzieje, jednocześnie wyprowadzając na ulice wojsko w celu zagrodzenia wjazdów do wszystkich miast oraz zabicia wszystkich, którzy będą próbowali uciec. W ciągu kilku tygodni umrą wszyscy, których znasz, przestanie działać prąd, Internet, w samochodach i na chodnikach pozostaną niewyobrażalne liczby zwłok. Taką wizję świata zaserwował Stephen King w swoim dziele ,,Bastion”.

18:48:00 No comments

Wydawnictwo Bellona zrobiło wspaniały prezent wszystkim wielbicielom wydarzeń II wojny światowej – wznowiło legendarną serię „Biblioteka Żółtego Tygrysa”. Starsi czytelnicy pamiętają, że książki z tego cyklu ukazywały się w latach 1957 – 1990. Z uwagi na lekką formę literacką, która daleka była od naukowej sztywności, poruszanie tematu najciekawszych incydentów tego wielkiego globalnego konfliktu oraz niewielki format, umożliwiający schowanie tomików w przysłowiową kieszeń, cieszyły się ogromnym zainteresowaniem i popularnością. Teraz odnowione, z bardzo atrakcyjną szatą graficzną, są propozycją godną gorącego polecenia wszystkim czytelnikom, którzy chcą poszerzyć swoją wiedzę o kulisach najważniejszych epizodów drugowojennej zawieruchy. Warto wspomnieć, że - pomijając ich wysoką wartość merytoryczną - książeczki serii utrzymane w podobnym wyglądzie, niewątpliwie będą wspaniale się prezentowały ustawione równo na regale każdego zapalonego bibliofila.  

Ostatnio zapoznałam się z kilkoma z nich, których tematykę przybliżę Ci poniżej. 

 

18:39:00 No comments

W 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, przybywam ze stosowną recenzją. Przedstawię Ci w niej historię o powieści Svena Hassela – propozycji, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Poznawszy doświadczenia duńskiego Autora, walczącego w II wojnie światowej, przekonasz się dlaczego powinieneś oddać cześć i chwałę naszym Bohaterom.

„Żołnierz jest jak maszyna. Jego podstawowym zadaniem jest wykonywanie rozkazów.”

Prawnik, lekarz, zamiatacz ulic. Piekarz, utalentowany złodziej, morderca. Aktor, sprzedawca gazet i hodowca bydła. W obliczu wojny następuje pełna równość. Wszyscy są tym samym: mięsem armatnim, mającym zagwarantować swojemu państwo zwycięstwo. Ofiary w ludziach są całkowicie nieistotne, jeśli tylko dany kraj wygrywa.

„Gdy do wyboru pozostaje Ci egzekucja lub służba w 999 batalionie, to co wybierasz?”

Niemcy. Jedyny naród, który uwierzył w swoją wyższość nad wszystkimi innymi i mianował siebie rasą panów, nie przebierając w środkach. Ważne było to, aby mogli oczyścić świat z każdej innej nacji i narzucić mu niepodzielną władzę. Zagwarantować rasową czystość i uczynić siebie swoistym epicentrum. Zmierzając do wielkiego zwycięstwa, imali się każdej z metod. Kiedy trzeba było, trenowali do walki nie tylko dzieci i starców – ale również tych, którzy zapełniali więzienia. Drobny rzezimieszek, podpalacz czy wyrachowany zabójca – nie miało to istotnego znaczenia, jeśli aktualnie brakowało ludzi na jakimkolwiek froncie. Będąc w potrzebie, zwalniali osadzonych zza krat i posyłali ich do broni… by mogli się zrehabilitować i zginąć śmiercią bohaterów za swój kraj. Może nawet otrzymać order, jeśli był to zgon szczególnie zasłużony – na przykład pod gąsienicą czołgu. W taki właśnie sposób powstał niemiecki karny batalion, którego burzliwe losy opisuje Sven Hassel w „Królestwie piekieł”.

19:02:00 No comments
Nowsze posty
Strasze posty

O autorce

O autorce
Żona, kociara, maniaczka thrillerów, wielki ogarniacz życia. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką. Opowiadam historie o historiach. Mail: kierownikoperacyjny.sp@gmail.com 💥

Kategorie

  • książki

Jestem tutaj

Statystyka odwiedzin

Stali czytelnicy

Archiwum

  • ►  2025 (156)
    • ►  cze (11)
    • ►  maj (38)
    • ►  kwi (24)
    • ►  mar (36)
    • ►  lut (24)
    • ►  sty (23)
  • ▼  2024 (292)
    • ►  gru (18)
    • ►  lis (30)
    • ►  paź (30)
    • ►  wrz (27)
    • ▼  sie (28)
      • SJ Bennett - Morderstwo po królewsku - recenzja
      • Jennifer Lynn Barnes - Piramida strachu - recenzja
      • Ewa Grzechnik - Pomiędzy biciem serca
      • Stefan Rassalski - Warszawskie dziewczyny, kanały ...
      • Pola Gaudy - Skwir - recenzja
      • Martyna Nowak - Wszystko, co skrywa Twoje serce - ...
      • Bohdan Hryniewicz - Chłopięca wojna - recenzja
      • Aleksander Majewski - Doktryna - recenzja
      • Ewa Ornacka - Skazana - recenzja
      • Alan Hlad - Agentka Churchilla - recenzja
      • Zofia Pyłypczuk - Uratuj mnie - recenzja
      • Emilia Szelest - Natalie Eurotrip - recenzja
      • Cora Brent - Skreślony - recenzja
      • Andrzej Beleń - Panika - recenzja
      • Michał Zgajewski - Ciemność żyje w nas - recenzja
      • Bellona - Żółty tygrys - recenzje książek: W pości...
      • Maria Biernacka Drabik - Za żywopłotem - recenzja
      • Nathan Vardi - Dla krwi i pieniędzy - recenzja
      • Komiks DC Horror - Obecność - recenzja
      • Lucinda Berry - Zamknięty pokój - recenzja
      • Marcysia Koćwin - Dym i kurz - recenzja
      • Sven Hassel - Zlikwidować Paryż - recenzja
      • Paola Barbato - Na złej drodze - recenzja
      • Anna Łacina - Trzy panie w łóżku (nie licząc samot...
      • J. H. Markert - Gość z koszmaru - recenzja
      • Stephen King - Bastion - recenzja
      • Bellona - Żółty Tygrys - recenzje książek: U-booty...
      • Sven Hassel - Królestwo piekieł - Powstanie Warsza...
    • ►  lip (25)
    • ►  cze (20)
    • ►  maj (21)
    • ►  kwi (22)
    • ►  mar (24)
    • ►  lut (29)
    • ►  sty (18)
  • ►  2023 (143)
    • ►  gru (17)
    • ►  lis (20)
    • ►  paź (15)
    • ►  wrz (14)
    • ►  sie (14)
    • ►  lip (15)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (10)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (9)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (5)
  • ►  2022 (31)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (2)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (2)
    • ►  cze (2)
    • ►  maj (2)
    • ►  kwi (3)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (4)
    • ►  sty (3)
  • ►  2021 (60)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (13)
    • ►  cze (9)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
  • ►  2020 (55)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (6)
    • ►  paź (5)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (3)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (6)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (8)
    • ►  mar (6)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (4)
  • ►  2019 (40)
    • ►  gru (4)
    • ►  lis (4)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (4)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (5)
    • ►  kwi (2)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (1)
  • ►  2018 (96)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (8)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (12)
    • ►  kwi (11)
    • ►  mar (13)
    • ►  lut (14)
    • ►  sty (17)
  • ►  2017 (197)
    • ►  gru (6)
    • ►  lis (11)
    • ►  paź (9)
    • ►  wrz (16)
    • ►  sie (24)
    • ►  lip (20)
    • ►  cze (17)
    • ►  maj (19)
    • ►  kwi (16)
    • ►  mar (18)
    • ►  lut (8)
    • ►  sty (33)
  • ►  2016 (81)
    • ►  gru (15)
    • ►  lis (23)
    • ►  paź (17)
    • ►  wrz (11)
    • ►  sie (11)
    • ►  cze (2)
    • ►  lut (2)
  • ►  2015 (8)
    • ►  lis (1)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (1)
    • ►  mar (1)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (2)
  • ►  2014 (18)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (1)
    • ►  paź (1)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  kwi (4)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
    • ►  sty (2)
  • ►  2013 (18)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (4)
    • ►  wrz (1)
    • ►  sie (2)
    • ►  lip (1)
    • ►  cze (3)
    • ►  lut (3)
    • ►  sty (2)
  • ►  2012 (14)
    • ►  gru (1)
    • ►  paź (5)
    • ►  cze (2)
    • ►  kwi (1)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (2)
  • ►  2011 (12)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  lip (1)
    • ►  mar (1)

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates