Cezary Szulich - No human - recenzja
Czy po apokalipsie atomowej ludzki świat mógłby nadal istnieć, czy też okazałby się ślepą uliczką w procesie ewolucji, dzieląc los dinozaurów? Głowią się nad tym całe rzesze naukowców, pisarzy oraz publicystów, przy czym wielu przekonuje, że nieodmiennie stoimy na krawędzi zagłady. Reszta mieszkańców naszej planety jest przekonana, że prawdopodobieństwo wybuchu konfliktu z użyciem broni atomowej jest mało realne. Tymczasem taki scenariusz jest bardziej możliwy niż się wydaje. Stany Zjednoczone posiadają 1770 głowic nuklearnych gotowych do natychmiastowego użycia, Rosja – 1710. Wszystkich jest łącznie około pięć tysięcy. Wprawdzie istnieją skomplikowane systemy zabezpieczające przed ich pochopnym użyciem, ale nikt nie wie na ile będą skuteczne w momencie próby. Zawsze bowiem na końcu „czerwonego guzika” jest człowiek, a to istota wyjątkowo emocjonalna, niedoskonała i omylna. Tak czy inaczej, fachowcy przekonują, że od chwili wystrzelenia pierwszej rakiety, świat jaki znamy przestanie istnieć najpóźniej w ciągu 72 minut. Raczej krótko - można by rzec z przekąsem, choć to zależy od punktu widzenia – czasami każda sekunda wydaje się wiecznością... Wystarczy sobie przypomnieć wizytę u stomatologa. 😉
Jak się szacuje, uderzenia atomowe spowodowałyby natychmiastową śmierć kilkuset milionów ludzi, a około pięć miliardów zmarłoby w ciągu następnych czterech lat, głównie z powodu ran, choroby popromiennej oraz głodu. Na naszej planecie zapanowałby iście księżycowy krajobraz, a nad nim niepodzielnie przez około pięć lat srożyłaby się nuklearna zima, wskutek której średnia temperatura latem byłaby niższa o około 20–30 stopni Celsjusza. Dla niektórych zaiste mało obiecująca perspektywa, mogąca przyprawić o sporą depresję... (choć nie mnie). Znając jednak nasz gatunek i z takiej opresji wyszlibyśmy obronną ręką, lecz cena byłaby straszna i z całą pewnością niewarta zapłaty. Jak wyglądałoby życie po takiej apokaliptycznej zagładzie?
Wyobraź sobie świat, w którym większość osób rozpaczliwie próbuje przetrwać na wyludnionej w znacznym stopniu ziemi, dotkniętej straszliwymi zniszczeniami. Jest około 2200 rok, mniej więcej sto pięćdziesiąt lat po wybuchu wojny atomowej. Większość ludzkiej społeczności żyje w niewielkich skupiskach w głębi zamieszkałego terytorium. Osady zasiedlane przez „lokalsów”, jak się ich nazywa, przypominają niewielkie fortece z uzbrojonymi po zęby mieszkańcami, a wszędzie panuje „prawo pięści i kłów”, sprowadzające się do naczelnej zasady, że kto silniejszy, ten ma rację. Władzę na Interiorze sprawują lokalni kacykowie, przy których nasz swojski termin „watażka” blednie w swojej wymowie. Jednym z najpotężniejszych jest Lord – niezwykle okrutny i bezwzględny „pan życia i śmierci”, sprawujący kontrolę nad wielkim terytorium za pomocą podległych mu uzbrojonych najemników. Gwarantuje on bezpieczeństwo licznym lokalnym społecznościom w zamian za odprowadzanie podatków. Bardziej cywilizowana część uniwersum skupia się w nielicznych miastach, które częściowo ocalały, a po części zostały odbudowane. Jednym z największych jest stolica Oazy. To organizacja będąca czymś w rodzaju rządu, gwarantująca bezpieczeństwo okolicy. Dysponuje własnymi uzbrojonymi oddziałami porządkowymi, których członków nazywa się „Śmieciarzami” - uprzątają bowiem „śmieci” w postaci band rozbójników, jakie plenią się w pobliżu aglomeracji. Niezwykle wpływowymi i potężnymi stowarzyszeniami są Syndykat Szlaków Handlowych, zajmujący się szeroką wymianą towarową i pieniężną oraz Monar, pełniący podobną rolę i trudniący się ponadto badaniami naukowymi. Oczywiście obydwie struktury posiadają własne formacje zbrojne i zaciekle ze sobą rywalizują, a ich wzajemny balans zapewnia równowagę panującego systemu. Ta zaś zostałaby naruszona, gdyby któryś z tych graczy osiągnął trwałą przewagę nad innymi. Nikt więc nie jest zainteresowany, aby do czegoś takiego dopuścić...
Wśród ludności rozprzestrzenia się ideologia „No Human”, której głównym założeniem jest odrzucenie wszystkiego, co w ludzkiej naturze i wytworach kultury przyczyniło się do zagłady znanej cywilizacji.
„Człowiek nie jest zły sam z siebie, to wszystko co nami kieruje, to są tylko społeczne konstrukty (…). Odrzucając przedwojennego człowieka, dajemy sobie szansę na nowe rozdanie.”
Według wizji jej twórców ma powstać nowy świat wolny od dotychczasowych obciążeń, którego produktem będzie człowiek, niedążący do sprawowania władzy i ogólnego zniszczenia, poprzez uwolnienie go od społecznych uwarunkowań. Jako system wrogi panującemu porządkowi, stanowi on dla niego coraz większe zagrożenie...
„Dreliszczuk zdawał się nie słyszeć podwładnych. (…) Jeśli przyłapią ich na pomocy lokalsom, polecą wszyscy. On był już stary, ale co z tymi dzieciakami? Jaką mieli alternatywę, robić gdzieś w ochronie?”
Jako kapitan drużyny „Śmieciarzy” masz wiele obowiązków. Przede wszystkim musisz zapewnić ochronę przedmieściom stolicy przed atakami uzbrojonych rzezimieszków. Ty – Jerzy „Dreal” Dreliszczuk - jesteś żywą legendą. Wywodzisz się z Gniazda – słynnej osady lokalsów, którą jednak musiałeś opuścić, zaciągając się do oddziałów porządkowych znienawidzonej Oazy. Masz pięćdziesiąt osiem lat i zjadłeś zęby w jej służbie. Do Twojego zespołu należą jeszcze: Lisu – znakomity żołnierz – zabijaka, Sara – elektroniczny geniusz i operator przydzielonego wam latającego drona oraz Diana – niezawodny strzelec wyborowy i idealistka, będąca członkiem ruchu „No Human”. Mimo wszystkich zasług, Ty i Twoi towarzysze właśnie powiększyliście rzesze bezrobotnych. Wskutek podjętej wbrew rozkazom interwencji w obronie osady Alinawskiej, zamieszkałej przez lokalsów, doszło do zniszczenia konwoju handlowego należącego do Oazy, więc wyrzucono Was ze służby „na zbitą mordę” w trybie natychmiastowym. Nie umiecie nic innego, więc sytuacja jest poważna. Na szczęście pojawił się promyk nadziei – otrzymaliście „prywatne” zlecenie od samego Syndykatu. Waszym dobrze opłacanym zadaniem jest dotarcie i pacyfikacja zaawansowanego technologicznie laboratorium położonego na terytorium kontrolowanym przez Lorda. Jest ono prowadzone przez nieznaną siłę polityczną, która próbuje stworzyć na podstawie jeszcze przedwojennych metod śmiercionośną broń biologiczną. Budzi to duży niepokój, gdyż jej zamiarem jest doprowadzenie do przetasowania sił w regionie, a przede wszystkim fizyczna eliminacja kolonii lokalsów. Do wykonania swojej misji zostajecie wyposażeni w najbardziej nowoczesny sprzęt oraz broń, jaka jest dostępna dla potężnego Syndykatu i o której istnieniu nic nie wiedzieliście. Twoi towarzysze cieszą się jak dzieci, mogąc napawać się jej zaawansowaniem. Ciebie jednak ogarnia niepokój. Podświadomie czujesz, że sprawa ma drugie dno, a zleceniodawca wiele ukrywa, więc cała awantura jest jedynie zasłoną dymną dla realizacji ciemnych interesów. Nie macie jednak wyjścia, zatem wyruszacie w drogę. Tę, która zawiedzie Was na nieprzewidywalną drogę pełną niebezpieczeństw.
„No human” Cezarego Szulicha jest typowym przedstawicielem literatury znanej jako post-apo. Stworzona przez Autora wizja świata, jaki powstał po nuklearnej zagładzie znacznej części ludzkości, jest bardzo sugestywna i przywodzi na myśl tę, którą znamy z produkcji filmowych takich jak „Mad–Max” czy „Wodny świat”. Wszyscy walczą ze wszystkimi, a ocalali próbują rozpaczliwie przetrwać, prowadząc iście spartańską egzystencję w stanie ciągłego zagrożenia. Nad resztkami przetrwałych władzę sprawują samozwańcze organizacje, dysponujące odpowiednimi funduszami oraz powołanymi przez siebie uzbrojonymi formacjami, narzucając bezpardonowo swoją wolę i nie oglądając się na interesy rządzonych. Dla panującego systemu poważne niebezpieczeństwo stanowi niespodziewane odkrycie faktu powstawania nieznanej broni biologicznej oraz ideologiczny ruch „No Human”, bardzo naiwny w swojej wymowie, ale ogarniający coraz większe rzesze zdesperowane beznadzieją prowadzonej egzystencji. Próbę ocalenia znanego porządku, a jak się okaże w ostatecznym rozrachunku także jego całkowitej i bardziej sprawiedliwej zmiany, podejmuje grupka głównych bohaterów – byłych „Śmieciarzy”. To świetnie wyszkoleni desperaci, ważący się na wykonanie absolutnie każdego zadania, byleby zostało odpowiednio opłacone. Jak udowodnią zdarzenia, w twardych ciałach obok lwich dusz drzemią także szlachetne serca, więc w całej historii istnieje namacalny promyk nadziei na lepsze jutro dla umęczonej ludzkości... 😉
Język powieści jest przejrzysty i dynamiczny; absolutnie niemęczący dla czytelnika. Ten może czuć się jednak nieco znużony ilością oraz powtarzalnością przygód, jakie spotykają bohaterów. Mowa przede wszystkim o strzelaninach, wielkiej ilości efektownych wybuchów oraz ofiar po stronie „tych złych”. Poza nielicznymi wyjątkami „naszych” kule się generalnie nie imają, dzięki czemu wychodzą oni obronną ręką z nawet największych możliwych tarapatów. Byłoby to mało realistyczne, gdybyśmy zapomnieli o jednym: sięgając po literaturę postapokaliptyczną, trzeba przyjąć odpowiednią konwencję - a ta w “No human” zdecydowanie została zachowana. Nie brakuje katastroficznych wizji nowej rzeczywistości czy absorbujących akcji, które dobrze byłoby zobaczyć na wielkim ekranie lub... w grze typu strzelanka, z jaką propozycja Szulicha momentami bardzo mi się kojarzy. Nadmienię, że bardzo kreatywnym i budzącym sympatię pomysłem było umiejscowienie w fabule postaci pomocnego robota bojowego, umożliwiającego głównym postaciom wybrnięcie z licznych opresji. Z tym gościem można się zaprzyjaźnić. 😉 W ostatecznym rozrachunku myślę, że to świetna propozycja literacka dla fanów tematów militarnych, rozważań na temat “a co by było, gdyby” oraz wręcz sensacyjnych wydarzeń, które pochłaniają sto procent uwagi czytelnika. Porządne 7/10 - to dobry przedstawiciel swojego gatunku!
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)