MM Perr - Szpital św. Judy - recenzja
Szpitale psychiatryczne to często miejsca, w których umiera nie tylko rozum, ale także dusza. Nikt tego chyba dobitniej nie udowodnił niż Ken Kesey w swojej powieści „Lot nad kukułczym gniazdem”, na podstawie jakiego nakręcono wybitny film o tym samym tytule. Można by oczywiście podejrzewać Autora o koloryzowanie, jednak rzeczywistość dowodzi, że przedstawił smutną prawdę.
W wielu przypadkach placówki tego rodzaju stają się dla swoich pacjentów wieloletnimi, a nawet dożywotnimi miejsca odosobnienia, pomimo że nie ma do tego żadnych podstaw zdrowotnych. Sami pensjonariusze niejednokrotnie przebywają w okropnych warunkach. Tak jest również w dzisiejszej Polsce. W 2021 roku Rzecznik Praw Pacjenta opublikował raport, zawierający wyniki przeprowadzonych w tym przedmiocie kontroli. Wynika z niego, iż do wielu szpitali psychiatrycznych przyjmowano osoby całkowicie zdrowe, a one same zamykane były w jednych salach z chorymi, nie mając dostępu do toalety przez wiele dni. Prowizorycznie ustawiano im kosze na śmieci, jakie pełniły rolę przenośnych ubikacji. W naszym kraju co jakiś czas odbywają się także procesy członków personelu medycznego, którzy oskarżeni zostają o znęcanie się nad swoimi podopiecznymi. W szpitalu w Stargardzie Gdańskim przez wiele lat dopuszczali się oni wobec małoletnich pacjentów bezpodstawnego unieruchamiania, izolacji, wyprowadzania na mróz i śnieg w jedynie w piżamach bez obuwia; bicia, niepotrzebnego stosowania lewatyw i leków otępiających, wyzwisk oraz karania zimnymi prysznicami. Znany jest przypadek mężczyzny, który podejrzany o stosowanie gróźb karalnych wobec sąsiada, otrzymał skierowanie na badanie psychiatryczne i opuścił szpital po … 11 latach. Człowiek, który ukradł kilka paczek kawy odsiedział w takim zakładzie lat osiem. Tak się dzieje w rzekomo oświeconym XXI wieku. Wszyscy ci ludzie i tak mogą mówić o szczęściu. Dawniej bowiem było dużo gorzej.
Do końca XVIII wieku chorych umysłowo osadzano w szpitalach, których siedziby znajdowały się w najczęściej w starych zamkach, więzieniach czy innych tego rodzaju przybytkach. Stłaczano ich w ociekających wilgocią lochach lub piwnicach, wśród straszliwego brudu, traktując jak wyrzutków społeczeństwa; często gorzej od zatwardziałych przestępców. Głodzono, bito, zanurzano w lodowatej wodzie czy zakuwano w łańcuchy. Rzadko ktokolwiek uchodził z życiem z tak piekielnych miejsc. Ktoś trafnie określił takie ośrodki jako „magazyny szaleńców” w stosunku do których personel pełnił rolę przypisaną strażnikom więziennym. Dopiero XIX wiek przyniósł lekką poprawę. Cierpiących zaczęto traktować nieco lepiej, a same szpitale nabrały bardziej cywilizowanego wyglądu i warunków. Kolejną czarną kartą w historii psychiatrii stał się wiek XX. Szczególną rolę odegrali w tym procesie psychiatrzy z krajów skandynawskich oraz niemieckiego obszaru językowego (dlaczego mnie to nie dziwi), uznając za konieczne dokonywanie kastracji i sterylizacji chorych psychicznie ze względów społecznych - tak aby uchronić swoje niezwykle cenne narody przez degeneracją rasy. Oficjalnie mówiono, także ustami autorytetów medycznych czy prawników, o konieczności „wydania zniszczeniu istot niewartych życia”. Apogeum tego procesu nastąpiło w Niemczech hit*lerowskich.
Przeprowadzono w nich akcję T4, która rozpoczęła się dokładnie w dniu wybuchu drugiej wojny światowej. Trwała na obszarze III Rzeszy i krajach okupowanych aż do roku 1945. W jej ramach wymordowano za pomocą kul, trucizn oraz gazu co najmniej 200 tysięcy niepełnosprawnych umysłowo. Wielką niesławą okrył się zabieg lobotomii, który stosowano wobec chorych psychicznie zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych – do lat 60. XX wieku wykonano go u około sześćdziesięciu tysięcy pacjentów. Polegał na chirurgicznym przecięciu połączeń kory przedczołowej z innymi strukturami mózgowia. Wielu poddanych tej terapii funkcjonowało już tylko w stanie wegetatywnym lub doznało innych rujnujących zdrowie skutków ubocznych. Z tej metody leczenia zrezygnowano dopiero u progu lat siedemdziesiątych. Jak to wygląda obecnie? Patrz wyżej. Trudno uważać osiągnięcia psychiatrii za budujące. Raczej wywołują one mimowolny dreszcz przerażenia.
„Inspektor Eber wyjął z powozu najmniejszą ze swoich walizek i nałożył swój ciężki, zimowy płaszcz (…). Nie widać w nim było ani jego wychudzonych barków, ani nierównego chodu.”
Jest zima 1879 roku i właśnie przekraczasz próg szpitala psychiatrycznego św. Judy, położonego w prowincji Trentino, należącej do austro–węgierskiego cesarstwa Habsburgów. Nazywasz się Franciszek Eber i pochodzisz z Galicji. Jesteś Polakiem i uznanym inspektorem policji. Twoja kariera uległa zawieszeniu wówczas, gdy podczas jednej z akcji zostałeś postrzelony ze śrutowej strzelby. Od tego czasu utykasz na jedną nogę oraz miewasz przeraźliwe bóle głowy, które uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Dzięki swojej bliskiej znajomości z hrabią Krayewskim, masz nadzieję na wyleczenie dolegliwości. Jako człowiek wysoko ustosunkowany, załatwił Ci pobyt w placówce psychiatrycznej dla elit, w jakiej przebywa także jego córka Helena, za której pobyt płaci ogromne sumy. List polecający hrabiego zrobił piorunujące wrażenie na dyrektorze placówki – doktorze Józefie Sanpaulo, więc od razu wyraził zgodę na Twoje przybycie. Nie jesteś wprawdzie dotknięty szaleństwem, jednak ten jako uznany neurochirug podjął się przeprowadzenia odpowiedniej operacji na mózgu, której koszty w całości ma pokryć Twój szlachetny dobroczyńca. Masz szczęście, że nawiedzasz szpital w momencie, gdy dopiero rozpoczyna się zima. Za parę dni zostanie on odcięty od świata. Leży w górach, więc dostęp do niego nie będzie możliwy z powodu wielkich ilości zalegającego śniegu. Przebywa w nim około setka pacjentów oraz kilkadziesiąt osób z personelu. Gmaszysko robi przygnębiające i klaustrofobiczne wrażenie - zbudowane z czerwonej cegły, z niewielkimi, często zakratowanymi oknami; ciasnymi, ciemnymi korytarzami oraz wszechobecną wilgocią. Po wstępnej rozmowie z dyrektorem zostajesz zakwaterowany w pokoju obok jego gabinetu z dala od innych pensjonariuszy, dotkniętych chorobami psychicznymi. Opiekę nad Tobą powierzono jednej z pielęgniarek. Iweta robi na Tobie bardzo dobre wrażenie - ma wesołe usposobienie i przykłada się do swoich obowiązków. Od razu spostrzegasz, po wykonywanych dygnięciach, że wcześniej była pokojówką. Mówi Ci, że poprzednio opiekowała się starszą osobą - bogatą panią Langer. Gdy ta umarła, wraz ze swoim przyjacielem – doktorem Sanpaulo, przeniosła się do szpitala, w którym przebywasz. Rozgaszczasz się w swoim pokoiku i zastanawiasz, kiedy będzie możliwe przeprowadzenie zabiegów. Na razie zwiedzasz szpital i uczestniczysz w zbiorowych posiłkach, poznając jego pacjentów. Twoją uwagę zwraca Helena, córka hrabiego. Masz wrażenie, że jest całkowicie zdrowa i przewierca Cię swoimi wielkimi, głębokimi oczami na wylot, docierając na dno duszy. Czujesz z nią niewytłumaczalny związek. Wkrótce ustalasz z dyrektorem, że operacja nogi zostanie przeprowadzona za parę dni, a potem zajmie się Twoją głową. Wyjawia Ci także, że od dziecka zajmuje się badaniem zwierzęcego oraz ludzkiego mózgu, a jego obecne stanowisko daje mu w tym zakresie ogromne możliwości. Za dwa lata na sympozjum naukowym w Wielkiej Brytanii wygłosi odczyt o jego funkcjonowaniu, który będzie stanowił przełom w medycynie, przynosząc mu nieśmiertelną sławę. Niedługo potem dochodzi do zdarzenia, które uruchomi istną lawinę przerażających wypadków. W kompostowniku zostaje znaleziona odcięta ręka siostry Bernadetty, która była główną pielęgniarką placówki. Zniknęła ze szpitala jakiś czas temu bez słowa pożegnania. Wszyscy sądzili, że po prostu odeszła z pracy. Teraz okazuje się, że została zamordowana. Nikt jej nie lubił, gdyż była oschła i niezwykle pazerna na pieniądze – pobierała je od rodzin pacjentów, w zamian za odpowiednie traktowanie chorych. Podejrzenia przybyłych policjantów padają na siostrę Iwetę. Była skonfliktowana z przełożoną oraz znaleziono u niej list pokryty kroplami krwi i adresowany do zabitej, którego data doręczenia pokrywa się z dniem jej zniknięcia. Nadała go kuzynka pani Langer, oskarżając Iwetę o otrucie podopiecznej, co potwierdza sekcja zwłok oraz dokonanie kradzieży należących do niej kosztowności. Do tego niektórzy członkowie personelu zeznają, że widzieli ją w pobliżu pokoju Bernadetty w dniu zabójstwa. Nie sądzisz, by to zrobiła, a jako doświadczony policjant dostrzegasz wiele okoliczności, które przemawiają za jej niewinnością. Wierzy w nią także Helena. Pomimo Twoich protestów, Iweta zostaje zatrzymana oraz wywieziona przez funkcjonariuszy do aresztu znajdującego się w pobliskim miasteczku. Wobec tego postanawiasz przeprowadzić śledztwo na własną rękę, by rozwiać swoje wątpliwości. Nie wiesz, że zaprowadzi Cię ono do odkrycia strasznej tajemnicy szpitala oraz wydarzeń, które wstrząsną Twoimi jaźnią i życiem.
“Mimo wszystko do dzisiaj pamiętał, jak zimno rozchodziło się po jego ciele. Jakby tysiące małych igieł dostało się do jego krwiobiegu.”
„Szpital Św. Judy” M.M. Perr, co ciekawe, Autorki polskiego pochodzenia, urodzonej w Krakowie, jest klasycznym przedstawicielem kryminału noir. Fabuła rozgrywa się w nietypowej scenerii, jaką stanowi znajdujący się na odludziu szpital psychiatryczny, przeznaczony dla ludzi stanowiących elitę monarchii habsburskiej. Od samego początku czytelnik zanurza się w katatoniczną, gęstą atmosferę narracji, którą można wręcz kroić nożem. Niepokojący nastrój lektury udziela się niepowstrzymanie aż do ostatnich stron, wywołując dreszcze (proszę o jeszcze!).
Na kartach powieści przez posępny gmach placówki przewija się cała plejada jej barwnych pensjonariuszy, znajdujących się w różnych stadiach szaleństwa, co zwiększa klimat wszechogarniającej grozy. Tym bardziej, że są wobec nich stosowane metody lecznicze charakterystyczne dla XIX wieku. Można tu wymienić: przymusowe wspólne kąpiele w chłodnej wodzie, stosowanie terapii polegających na wielogodzinnym zanurzaniu kończyn w naczyniu z lodem, długotrwałe przymocowywanie do łóżka przy użyciu pasów, wielodniowe osadzanie w wilgotnej i ciemnej izolatce, znajdującej się w podziemiach budynku i tak dalej – od wyboru do (czarnego) koloru.
“Tak, my tu mamy własny teatr. Znaczy pacjenci grają. Pan jeszcze nie widział przedstawienia?”
Spośród niezwykłych pensjonariuszy zakładu najbardziej wyróżnia się Helena, która została w nim uwięziona na żądanie ojca, z czym wciąż nie może się pogodzić. Niezwykle inteligentna, doskonale zorientowana w stosunkach panujących w szpitalu i odbywających się w nim wydarzeniach, dysponuje jednocześnie tajemniczą siłą umysłu, dzięki której jest w stanie dotykiem uśmierzać ból oraz wywierać wielkie wrażenie na innych. Szybko staje się powiernikiem oraz nieodłącznym towarzyszem głównego bohatera, pełniąc rolę przewodnika po życiu placówki, a także jej starannie ukrywanych sekretach. I pomocnika w śledztwie podjętym przez inspektora Ebera po wykryciu śmierci siostry Bernadetty. Zaprowadzi ono obydwie postaci do odkrycia koszmarnych praktyk stosowanych przez dyrektora w kierowanej przez niego placówce, niejednokrotnie zagrażających ich zdrowiu i życiu.
Historię wykreowaną przez Perr cechuje dynamiczny i niezwykle obrazowy język, pozwalający czytającemu na towarzyszenie bohaterom w drodze ku wstrząsającym odkryciom. Odcięty od świata zewnętrznego szpital psychiatryczny, zimny vibe, spotęgowany przez śnieżycę, niepoczytalni pacjenci, po których nie wiadomo czego się spodziewać... Mrrrr, to jest definitywnie ta duszność, jaką fanki dark romansów - wróć, mrocznych książek kochają najbardziej. Obok oryginalnej kreacji fabularnej, wisienką na lodowym torcie złożonym z wielu warstw niepokojącej atmosfery okazuje się otwarte, dwuznaczne zakończenie... rodem z horrorowego klimatu. 9/10
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)