• Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca

Opowiadam historie o historiach. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką.

Mającą dzisiaj premierę, debiutancką książkę (choć wielokrotnie upewniałam się czy to pierwsza powieść Autorki!) Tiny Linde można by określić... jedną emotką: 🤯. Bardziej rozbudzający wyobraźnię okazuje się jednak fragment tekstu: “(...) takiej pełnej zwrotów akcji i mrożącej krew w żyłach historii nie powstydziłby się najlepszy scenarzysta filmu dramatycznego.”, który zamyka w pigułce nieodkładalną opowieść, czytaną przeze mnie w kompletnej ciszy i stanie skrajnego wzburzenia oraz z malowniczymi, bardzo krwawymi wizjami materializującymi się w głowie. Ten nasączony dozą thrillera dramat obyczajowy jest czymś, czego długo nie da się wyrzucić z pamięci... 

...bo wiem, że Ty też znasz przynajmniej ze słyszenia co najmniej jednego skończonego NARCYZA, manipulanta, oszusta, pozera, zdrajcę, kłamcę; piękny tylko we własnych oczach byt iluzoryczny, który usilnie starał się zniszczyć jakiejś kobiecie życie. Może o nim czytałaś, a może sama doświadczyłaś podobnie toksycznej relacji. Nie musisz mi o niej opowiadać. Wystarczy, że poznasz moją narrację o... mandarynkach.  

I książce, po jaką powinna sięgnąć KAŻDA KOBIETA. Przede wszystkim jednak ta, która wręcz z pietyzmem odczytuje tak zwane “red flagi” u partnera jako zakamuflowane zalety albo – co gorsza - wady, jakie ona jedyna będzie potrafiła zmienić, przekuwając w najszczersze złoto. Kompleks Mesjasza bynajmniej nie zalicza się do mitów, choć często jest ignorowany albo niedostrzegany w porę.  

“Superlatywy i mandarynki” to ta powieść, dla której należy zrobić ogromny HAŁAS.  

TRZEBA. TO. PRZECZYTAĆ. Najpierw zaś, dla smaku - historię o zatrważającej historii. I mandarynkach. 

“(...) okazał się produktem własnej wyobraźni. Z bardzo dobrym marketingiem. Opakowanie, które miało za zadanie zwrócić uwagę konsumenta i wywołać chęć jego posiadania, skutecznie spełniło swoją funkcję. Niestety produkt okazał się jedynie kiepskiej jakości podróbką.” 

18:29:00 No comments

Okupacja zawsze jest straszliwym doświadczeniem. Jednak ta, którą Niemcy zaprowadzili w Polsce była niepowtarzalna. Różniła się od innych - stanowiła istne niewyobrażalnie okrutne piekło na ziemi. Jej celem było zamienienie zdobytych terytoriów w krainę zamieszkaną jedynie przez stosunkowo niewielką liczebnie oraz sprymitywizowaną ludność tubylczą. Miała służyć swoim nowym panom, którzy tłumnie zasiedlali je w ramach akcji kolonizacyjnej. Niezwłocznie po zakończonej kampanii 1939 roku, najeźdźcy przystąpili do wprowadzania nowych porządków. Podbite tereny podzielono na dwie części. Z większości utworzono Generalne Gubernatorstwo ze stolicą w Krakowie, na którego czele stanął rezydujący na Wawelu gubernator Hans Frank. Pomorze, Śląsk, zachodnią część województwa łódzkiego, północne Mazowsze, Suwalszczyznę oraz Wielkopolskę wcielono do III Rzeszy. Tę ostatnią jako tak zwany Kraj Warty, który zamieszkany był przez około pięć milionów ludzi, w tym 90% naszych rodaków i zaledwie 10% Niemców. Pomimo tego w oficjalnej propagandzie naziści twierdzili, że to ziemie „rdzennie niemieckie”. Zgodnie z nową polityką, natychmiast przystąpiono do ich intensywnej germanizacji. W szkołach jako wykładowy wprowadzono język niemiecki, nadano w nim nazwy wszystkim ulicom. W restauracjach, sklepach, tramwajach, a nawet na ławkach publicznych pojawiły się napisy „Nur für Deutsche”. Za pogwałcenie tego nakazu wprowadzono drakońskie kary. Polakom nie wolno było poruszać się chodnikami. Jednocześnie polska ludność była masowo wysiedlana na tereny Generalnego Gubernatorstwa oraz III Rzeszy. W tym ostatnim przypadku na roboty przymusowe. Do końca 1940 roku proces ten objął około 250 tysięcy ludzi. Kontynuowano go aż do końca okupacji. Łącznie dotknął on ponad miliona osób pochodzenia polskiego i żydowskiego.   

14:06:00 1 comments

 

Nastała epoka medialna i chyba nikt nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Trudny do ogarnięcia jeszcze do niedawna świat skurczył się do rozmiarów niewielkiego ekranu telewizora. Choć może to niezbyt trafne określenie, zważywszy na 100-calowe potwory, którymi chwalą się sieci sklepów z elektroniką. Tak czy inaczej, telewizyjne kamery docierają niemal wszędzie. Są obecne przy nagrywanych na żywo zgonach, porodach, dramatach rodzinnych czy operacjach plastycznych. Wpychają się w ludzkie życie bez pardonu, choć bardzo często są zapraszane z własnej i nieprzymuszonej woli przez tych, dla których sprzedaż własnej prywatności, a także poczucia smaku i godności, nie stanowią żadnego problemu. Dla chwili niezwykle ułudnej sławy i pewnej sumy pieniędzy gotowi są wystawić na publiczny widok wszystko to, co powinno pozostać poufną tajemnicą, niedostępną dla oczu osób trzecich. Szczególnie złą sławą w tym względzie cieszą się różnego rodzaju reality show, których bohaterowie sami odzierają się z własnej intymności, tworząc niesmaczne widowisko, często napawające niekłamanym obrzydzeniem. Wielką popularność zdobyły zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie wielomilionowe rzesze widzów z nieskrywaną ciekawością śledzą cudze życie, zapewne zajadając przy tym popcorn, chipsy i innego rodzaju „dietetyczne” wynalazki. Dużym powodzeniem cieszy się tam program „S*e*x box”. W każdym odcinku biorą udział trzy pary, których związki są bliskie rozpadu. Każda z nich po kolei, jest zapraszana do odbycia stosunku sek*sualnego w wielkim, stojącym na środku studia dźwiękoszczelnym pomieszczeniu o mlecznych ścianach. Po wszystkim wychodzą i zdają relacje ze swoich wrażeń, które oceniają publiczność i troje ekspertów. Pewnie w następnej edycji likwidacji ulegnie niepotrzebna zupełnie nikomu zasłona; w końcu po co odcinać widzów od tak intensywnych doznań. 😉

17:11:00 No comments

 Opowiadając historie o historiach, zwane też halucynacjami semantycznymi ubarwionymi wizualizacjami, nie zdecydowałam się na wykreowanie fikcyjnej postaci na potrzeby Instagrama. Znasz mnie; odkrywasz kawałek po kawałku - tak jak ja kolejne propozycje literackie, które mam przyjemność (lub nieprzyjemność) Ci przedstawiać. Naprawdę jestem szaloną kociarą, posiadającą prawie 1700 książek, mającą milion pomysłów na minutę, sto realizowanych jednocześnie zajawek; kochającą adrenalinę, perfumy typu “killer” i kulturę rosyjskiej oraz brytyjską, której muzyczne serce podzielone jest między dobry, polski rap i zagraniczny rock. Dążę do biegłego władania trzema językami poza ojczystym, dla dobrego thrillera jestem w stanie zarwać noc, na co dzień noszę tylko czerń i wielbię zabawę słowem oraz obrazem. A to tylko szczyt bardzo mrocznej i lodowej piramidy, którą już od ponad czterech lat zwiedzasz razem ze mną (za co niezmiennie będę Ci dziękować; pisanie do szuflady jest nudne, rozmawianie ze sobą... jeśli się ma kilka osobowości: mniej, no ale! 😉), odkrywając, że nie ma we mnie ani grama fałszu. Nie każdy jednak decyduje się na przedstawienie w social mediach swojej prawdziwej odsłony. Ba, co mniej odważni stronią nawet od pokazywania twarzy, co w niektórych przypadkach nie budzi zaufania. Mnóstwo profili jest w pełni (lub znacznej części) opartych na całkowicie zmyślonej kreacji, co doskonale podsumowuje Pezet w mistrzowskim utworze “Dom nad wodą”: Rzucam towar w teren jakbym był Meyerem Lansky’m / I to stało się popkulturowym dziełem jak Banksy / I to nie sen ona ma czarne Louboutin / I jest sztuką jakby malował ją Gauguin / Jemy śniadanie jakby gotował nam Bourdain / Bo to jest życie, o którym każdy kłamie na Instagramie”. Jestem przekonana, że dokładnie takim IG posługiwała się Księżniczka - główna bohaterka niepozbawionej geniuszu najnowszej książki Pauliny Świst - jeszcze chwilę zanim... odebrała sobie życie. Czy to dlatego, że zakładanie co rusz nowych masek w końcu musi zmęczyć? 

01:10:00 No comments

любовь сильнее смерти и опаснее войны - miłość jest silniejsza niż śmierć i bardziej niebezpieczna niż wojna. To stwierdzenie bez dwóch zdań mogłoby stać się motywem przewodnim jednej z najmocniej pasjonujących literackich podróży w głąb tak bliskiego, choć tak dalekiego kraju, jaką jako w jednej czwartej Rosjanka miałam okazję odbyć; niepowtarzalnie poetyckiego spotkania z “Doktorem Żywago”. Tęsknoty mojej na wskroś północno-wschodniej duszy niezliczoną ilość razy potęgowały łzy podczas skrzętnego wpatrywania się błękitnymi “głazami” w ekranizację. Czy nagrodzony Noblem, najsłynniejszy przedstawiciel rosyjskiej literatury pięknej obfitował w tak samo dużą liczbę wzruszeń? A może to jeden z tych nielicznych przypadków, w których film, jakim gardzę z zasady, wkupił się w moje mroczne łaski bardziej niż powieść? Мы проверим - ale zanim do tego przejdziemy, personalne krótkie wprowadzenie do świata opisanego wręcz lirycznie przez Borysa Pasternaka. 

♪ Смысловые Галлюцинации - Зверь 2 ♪ 

Jaka Rosja jest, tego nie wie nikt, kto nigdy się w niej nie znalazł, zgłębiając każdy z kontrastów. Swoje bajania, gdybania, powierzchowne oceny i dowody anegdotyczne. Rzeczywistość - jak zawsze zresztą - kompletnie co innego. Ten kraj to kontrasty – teraz i zawsze. Całkiem celnie zarysowała to Barbara Włodarczyk: “Ekskluzywna restauracja w Rosji. Złoto, marmury, kryształy. (...) Wioska Romanowo (...). Staruszka w rozdeptanych walonkach (...). W domu nie ma wody ani ogrzewania, ani gazu. Jest za to telewizor, a w nim codziennie przywódcy państwa zapewniają, że Rosja to bogaty kraj. (...) to różnorodny i barwny świat. To nowobogacka Moskwa i siermiężna prowincja (...). Za każdym razem przekonywałam się, że NIE MA JEDNEJ ROSJI.” Publikacja współczesna, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa, wyjąwszy telewizor, można by ją odnieść do każdych czasów - o czym przekonać można się chociażby sięgając po “Doktora Żywago”, będącego swoistym studium przeciwieństw pod absolutnie każdym względem. Nie przesadzę zresztą wcale, jeśli stwierdzę, że w żadnej innej propozycji literackiej nie spotkałam się też z tak ogromną liczbą bohaterów, których można by ze sobą zestawić w kontrastowy sposób - i z tak wieloma postaciami w ogóle. O zróżnicowaniu Rosji w 1906 pisał również Aleksander Błok w swoim poemacie Русь (Ruś): “Русь, опоясана реками / И дебрями окружена, / С болотами и журавлями, / И с мутным взором колдуна, / Где разноликие народ / Из края в край, из / дола в дол / Ведут ночные хороводы / Под заревом горящих сел.”, co w wolnym tłumaczeniu można by podać jako: Rosja - przepasana rzekami - i otoczona dziczami z bagnami i żurawiami... i tępym spojrzeniem czarnoksiężnika. Gdzie różnorodne ludy od krawędzi do krawędzi, od doliny do doliny prowadzą nocne tańce w blasku płonących wiosek.” O paradoksalnej wręcz kontrastowości celnie wypowiada się także w swojej publikacji Wacław Radziwinowicz: “Magię tego kraju, jego ciepło i ciepło jego ludzi, dzielnych i bystrych, można odszukać. A wtedy tym bardziej intrygujące staje się pytanie, czemu ten naród pozwala, by stali nad nim ci, którzy swoich rodaków gotowi są pędzić przez pola minowe tak, jakby żadnych min tam nie było.” Tęskni poeci, traktujący swoich jak mięso armatnie... Najpiękniejsza kultura vis-à-vis szpetoty... Darzona przeze mnie uczuciem Rosja, będąca składową jednej czwartej mojej krwi ma swoje blaski i cienie. A Borys Pasternak, którego twórczości nie można docenić, bez mała opisał absolutnie każdy z nich. Przy okazji, a może przede wszystkim - przedstawił także najpiękniejszą historię miłosną w dziejach literatury z doskonale odmalowanym społeczno-polityczno-geograficzno-gospodarczym tłem. To podróż, z jakiej nie powrócisz taki sam... 

 


00:28:00 No comments

Inność zawsze budziła obrzydzenie, strach, a nawet nienawiść. Na przestrzeni dziejów ludzie, którzy w jakikolwiek sposób odbiegali od normy, byli wyszydzani, prześladowani czy zabijani. Najgorszy los przypadał w udziale niepełnosprawnym. W Sparcie kalekie dzieci zrzucano ze skały. Nie lepiej było w „oświeconych” Atenach. Zdaniem Platona, powodowały one deficyt społeczny, pogarszając jakość populacji oraz niepotrzebnie absorbowały jej zasoby. Identycznego zdania był Arystoteles. U Rzymian narodzenie się upośledzonego potomka uważane było za dany przez bogów znak i zapowiedź zbliżającej się katastrofy. Aby odwrócić los, zgładzano je bezlitośnie. „Odmieńcy” nie mieli lekko także u Słowian czy innych ludów, jakie zamieszkiwały tereny Polski jeszcze zanim ci wychynęli z mroku historii. Wystarczyło w jakikolwiek sposób różnić się od plemiennych pobratymców, aby zasłużyć na straszliwy los. Za przeklętych przez bogów często uważani byli ludzie nie tylko kalecy, ale nawet ci, którzy w niewielkim stopniu różnili się od panującego „wzorca”. Osoby leworęczne, ze znamionami, dwoma rzędami zębów, innym kolorem włosów (zwłaszcza rudym) czy zbyt posępne. Tego rodzaju „ułomności” były znakiem, że bóstwa pozbawiły je swojej łaski, co powodowało, że stwarzały zagrożenie dla całej społeczności, sprowadzając na nią nieszczęścia. W najlepszym przypadku unikano jak ognia kontaktu z nimi, izolując od reszty, w najgorszym - wypędzano albo mordowano. Tacy nie zaznawali spokoju również po śmierci. Wierzono, że zamieniają się w upiory powstające z grobów i pijące ludzką krew. Dlatego chowano ich obróconych twarzą do ziemi, odcinano głowę i umieszczano ją między nogami. Innym sposobem było przebijanie ich ciał osinowym kołkiem lub ostrym przedmiotem.

18:00:00 No comments
Nowsze posty
Strasze posty

O autorce

O autorce
Żona, kociara, maniaczka thrillerów, wielki ogarniacz życia. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką. Opowiadam historie o historiach. Mail: kierownikoperacyjny.sp@gmail.com 💥

Kategorie

  • książki

Jestem tutaj

Statystyka odwiedzin

Stali czytelnicy

Archiwum

  • ►  2025 (156)
    • ►  cze (11)
    • ►  maj (38)
    • ►  kwi (24)
    • ►  mar (36)
    • ►  lut (24)
    • ►  sty (23)
  • ▼  2024 (292)
    • ►  gru (18)
    • ▼  lis (30)
      • Tina Linde - Superlatywy i mandarynki - recenzja
      • Dagmara Leszkowicz-Zaluska - Dziewczyna z kamienic...
      • Daniel Sweren-Becker - Kill show - recenzja
      • Paulina Świst - Debiut - recenzja
      • Borys Pasternak - Doktor Żywago - recenzja
      • Michał Sajda - Łzy słońca - recenzja
      • Jill Barklem - seria Jeżynowy Gród - recenzja
      • Katherine C Tiara - Behind Smile - recenzja
      • Natasza Socha - Świąteczna mozaika - recenzja
      • Alexandra Benedict - Świąteczna mordercza układank...
      • inkBOOK Calypso Plus - recenzja
      • MM Perr - Szpital św. Judy - recenzja
      • Ludka Skrzydlewska - Prędzej piekło zamarznie - re...
      • Łukasz Wachowski - W imię Ojca - recenzja
      • Krzysztof Czewojsta - Gimbaza - recenzja
      • Artur Nicia - Ostatni król - recenzja
      • Yarek Aranowicz - Czas pogardy - recenzja
      • Joanna Lampka - Droga do L - recenzja patronacka
      • Michał Posmykiewicz - Zbieg z okoliczności - recenzja
      • Uru-Chan - UnOrdinary - recenzja
      • Anna Wilson - Paddington w Peru - opowieść filmowa...
      • Paweł Leśniak - Czarne niebo - recenzja
      • Catherine Doyle / Katherine Webber - Przeklęte kor...
      • Katarzyna Błażejewska-Stuhr / Agata Ziemnicka - Zn...
      • Damian Marmul - Przełamując ciszę - lovebooki - re...
      • Kafir / Kaczor - Alfabet wojny - recenzja
      • Mariusz Kanios - Pomroki - recenzja
      • Janusz Stankiewicz - Gorath - Droga gniewu - recenzja
      • Cezary Szulich - No human - recenzja
      • Kamil Piechura - Zło w nas - recenzja
    • ►  paź (30)
    • ►  wrz (27)
    • ►  sie (28)
    • ►  lip (25)
    • ►  cze (20)
    • ►  maj (21)
    • ►  kwi (22)
    • ►  mar (24)
    • ►  lut (29)
    • ►  sty (18)
  • ►  2023 (143)
    • ►  gru (17)
    • ►  lis (20)
    • ►  paź (15)
    • ►  wrz (14)
    • ►  sie (14)
    • ►  lip (15)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (10)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (9)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (5)
  • ►  2022 (31)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (2)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (2)
    • ►  cze (2)
    • ►  maj (2)
    • ►  kwi (3)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (4)
    • ►  sty (3)
  • ►  2021 (60)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (13)
    • ►  cze (9)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
  • ►  2020 (55)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (6)
    • ►  paź (5)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (3)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (6)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (8)
    • ►  mar (6)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (4)
  • ►  2019 (40)
    • ►  gru (4)
    • ►  lis (4)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (4)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (5)
    • ►  kwi (2)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (1)
  • ►  2018 (96)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (8)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (12)
    • ►  kwi (11)
    • ►  mar (13)
    • ►  lut (14)
    • ►  sty (17)
  • ►  2017 (197)
    • ►  gru (6)
    • ►  lis (11)
    • ►  paź (9)
    • ►  wrz (16)
    • ►  sie (24)
    • ►  lip (20)
    • ►  cze (17)
    • ►  maj (19)
    • ►  kwi (16)
    • ►  mar (18)
    • ►  lut (8)
    • ►  sty (33)
  • ►  2016 (81)
    • ►  gru (15)
    • ►  lis (23)
    • ►  paź (17)
    • ►  wrz (11)
    • ►  sie (11)
    • ►  cze (2)
    • ►  lut (2)
  • ►  2015 (8)
    • ►  lis (1)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (1)
    • ►  mar (1)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (2)
  • ►  2014 (18)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (1)
    • ►  paź (1)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  kwi (4)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
    • ►  sty (2)
  • ►  2013 (18)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (4)
    • ►  wrz (1)
    • ►  sie (2)
    • ►  lip (1)
    • ►  cze (3)
    • ►  lut (3)
    • ►  sty (2)
  • ►  2012 (14)
    • ►  gru (1)
    • ►  paź (5)
    • ►  cze (2)
    • ►  kwi (1)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (2)
  • ►  2011 (12)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  lip (1)
    • ►  mar (1)

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates