Jakub Kaczmarczyk - Czteroksiąg magiczny. Mowa wody - recenzja

by - 01:44:00

W starym domu, pod lasem, straszy diabeł swym kut... 

Owszem – to autentyczne zdanie z wielowymiarowo wykreowanej, epicko podanej i wszechstronnie komicznej książki fantasy Jakuba Kaczmarczyka (które pada w dodatku w Karczmie pod Rozgrzanym Prętem!). Tylko że z konieczną cenzurą, bo wolność słowa to stworzenie mityczne. Jestem przekonana, że Autor urzekająco niepoprawnej politycznie “Mowy wody”, będącej pierwszym tomem serii “Czteroksiąg magiczny”, wie na temat tych ostatnich absolutnie wszystko. W jego powieści znalazł bowiem miejsce każdy magiczny byt, jaki tylko można zwizualizować. No prawie, bo po przeczytaniu zakończenia, jak przystało na stateczną, inteligentną ponoć trzydziestojednolat, tupnęłam gniewnie i rzuciłam światle: where wampir?! Rozumiem, trzeba coś zostawić na deser w kolejnych częściach. PS Poproszę bruneta! Wracając do meritum. Jak się okazuje, dla kogoś o tak złożonej wyobraźni (czym żadna z moich siedemnastu osobowości nie jest zdziwiona) niespełna kompletna plejada jest niewystarczająca. Jeżeli zabraknie Ci czarodziejskich sylwetek, wymyśl własne gatunki! I tak na kartach jednej z najbardziej zwichrowanych i zabawnych historii (z uwagi na notoryczne rujnowanie makijażu łzośmiechami, przez lwią część lektury straszyłam Męża jego brakiem – reklamacje do Pisarza!), jaką miałam okazję czytać, pojawiają się surowo osądzani za oddawanie się nierządowi z innymi gatunkami żaboludzie czy kawadrony. Pierwszego tłumaczyć nie muszę, lecz co do drugiego, wystosuję błędnie zaserwowany apel: chcieć mieć takiego stworka! Wielkość czarnego kota, futrzastość puszystego mruczka, skrzydlatość jednorożca, stopień zabójczości skrzyżowania smoka bojowego z... samym diabłem. Większość stosuje jako broń - coś czuję, że byłoby to moje ulubione zwierzątko domowe. Ot, przystająca do charakteru przytulanka. Pan to narobił, Autorze, proszę mi to teraz wyczarować!  

A ja (w oczekiwaniu na morderczą kuleczkę, którą nazwę BierzWroga) zdradzę Ci, dlaczego MUSISZ przeczytać tę książkę. Ostrzegam, śmiechośmierć gwarantowana. 



“Wszechobecne i wszechmocne astralne siły zwane przypadkiem i pechem zamierzały pokrzyżować wszelkie plany.” 

Kiedy mawiają, że królowa jest zbyt wiekowa i nadto odrealniona, więc trzeba odsunąć ją od władzy, najczęściej dochodzi do przewrotu. I ten faktycznie następuje, ale zdecydowanie nie tak, jak ktokolwiek by go zaplanował. Zażywna Staruszka o wątpliwej moralności oraz czarnym poczuciu humoru, korzystając z wieloletniego doświadczenia, zdążyła nie tylko stworzyć plan awaryjny na taki wypadek, ale i udanie wcielić go w życie. Zamiast dać się zamordować, uwięzić w jakimś uroczym lochu z ośmionogimi potworami albo ewentualnie abdykować czy własnopłucnie wyzionąć wreszcie ducha, tak oto przemierza teraz korytarze sekretnego tunelu. O czym nie wie nikt poza jej najzupełniej przypadkowym towarzyszem niedoli (a może - zważywszy na przyszłe przygody – doli), a czego z pewnością nie są świadomi niedoszli zamachowcy, Babuszka zszabrowała nawet na długą i niebezpieczną wyprawę ukrywane przez lata kosztowności oraz opracowała drogę ucieczki w najdrobniejszych szczegółach. Wszystko wskazuje na to, że misja ma szansę się udać, choć na razie zewnętrzni mają jedynie informację, że Koronowana Głowa jest bardzo zniknięta. Nieobecny władca bywa również władcą dobrym – wszak skoro go nie ma, paladie (każda z innym diademem na czele), magiczne frakcje i zwyczajni szaleńcy z przesadnymi marzenio-ambicjami mogą się tłuc do upadłego w trakcie zawiłej drogi do tronu. I to nieważne, iż jest on tylko jeden – zasada to zasada, a nie do końca pomyślnie zrealizowany przewrót pałacowy byłby ujmą na honorze. W ręce czarodziejskie moce, kije, piki, halabardy – i co tam jeszcze się nawinie. Na pałac, wroga bij! Kim tenże jest, sprecyzuje się po drodze. Albo i nie. Zbiegła Starowina tymczasem sukcesywnie powiększa skład swojej wyprawy ekspedycyjnej, dodając do niej coraz to barwniejsze ziółka. W trasie do jedynego portu Jeziomorza towarzyszą jej żołnierz o pseudonimie Wąski, czarownica Jowita, Lotka i oswojony przez niego biały tygrys... Miłek czy teleportowany z czasów definitywnie współczesnych, wcale nie średniowiecznych Marek, który sądzi, że oto właśnie spełnił sen i znalazł się w grze. Oj, co tu się nie wydarzy... 

Oczywiście, słyszał o różnych stworach, które udało się oswoić i udomowić. Na własne oczy widział w jednej wsi, jak miejscowy znachor zaklina i oswaja południcę. Niestety widział też, jak południca wychodzi z transu i urywa znachorowi głowę.” 😂 

Znachora zatem nie było. Poza koronowaną Staruszką, umiejącą wyprowadzić z grobu świętego i doprowadzić do łez ze śmiechu największego mruka na świecie, ludźmi, strażą i paladynami, zawiadującymi mniejszymi częściami królestwa, moim przyszłym zwierzątkiem domowym BierzWrogiem oraz krzyżówką żaby i człowieka pojawią się natomiast... Uwaga. Nie wiem, czy wszystko zapamiętałam. Magowie, czarodzieje, krasnoludy, gnomy, elfy (leśne, górskie, odmian więcej), syreny, wilkołaki, smoki, trytoni, demony, niziołki, ork (intelektualista gaduła) oraz troll (potrafiący mówić jedynie tak lub nie, przez co Babcia bawi się nim jak przewidującą przyszłość kulą: powiedz mi przecie...). No i tu znowu wyłania się kluczowe pytanie o to, gdzie do cholery jest wampir. Bo przecież to się nie godzi! Jeżeli w tym momencie pomyślałeś, że umiejscowienie tylu frakcji mitycznych w jednej powieści jest złym pomysłem, jesteś w ogromnym błędzie. Nie mam bowiem zielonego ani żadnego innego pojęcia, jak, u Czorta, Autor nie tylko tego dokonał, ale i równocześnie sprawił, że wszystko łączy się w pełni logiczną całość, z której nie zwisa luźno ani jedna nić. Żeby jednak nie było nudno, należy dorzucić do zestawu kreację wyczarowanej przez Kaczmarczyka rzeczywistości. Tunele czasoprzestrzenne, stare księgi, tytułowa mowa wody, zaklęcia, miasta czy nieszablonowo naniesione na zwizualizowaną mapę królestwa... O tym nie będę się rozpisywać, by nie odbierać Ci przyjemności z lektury, zatem nadmienię tylko, iż o ile twórców podobnych historii często określam jako finezyjno-fantazyjnych, o tyle Jakub Kaczmarczyk jest w tej kwestii mistrzem. To nowe nazwisko na scenie fantasy, które powinno być znane wszystkim fanom gatunku – szeroko polecane, chwalone i podziwiane. Z tak fikuśną i bawiącą złożonością wymyślonej narracji chyba jeszcze NIGDY się nie spotkałam. O tym Autorze musi być głośno - no chyba, że nie dostanę BierzWroga i kontynuacji “Czteroksięgu magicznego” na już... Też umiem znikać ludzi, ale ćśś!  

Może niedocenienie mnie będzie ich największym w życiu błędem? Zobaczymy. 

Co mówi się, widząc nacierające armie wroga? Mamy przej... Owszem, w opowieści jest też bowiem starcie, ale taka jego prezentacja nie zaszczyciła wcześniej mych oczu. Tu do głosu znowu dochodzi zrujnowany makijaż, jednak niczego nie żałuję - było warto! Co myśli się, widząc, iż każdy z rozdziałów, na wzór dawnej mody, rozpoczyna jego podsumowanie w krzywym zwierciadle? Ale zaj... No właśnie. Bo z tym od wielu lat nie miałam styczności! Z książki dowiesz się też, że czasem bardziej opłaca się chorych palić niż leczyć, koty naprawdę sądzą, iż ludzie są głupi, ostatnie komórki myślowe w mózgu analfabety cierpią katusze a znienawidzonego ojca powinno się litościwie zabić, jak już się go dostanie w swoje ręce. No, po tygodniu tortur. Lepiej unikać strzelania z procy w krocze żołnierzy, nie całować żab i nie podglądać kąpiącej się nago w jeziorze czarownicy, która nie opanowała rzucania czarów. Rozsądnym będzie także wystrzeganie się staruszek. Te mogą dać nieźle popalić albo – nie daj szatanie - okazać się królową, na jaką właśnie ktoś urządził polowanie, więc trzeba będzie za wszelką cenę chronić. Przed wszystkimi dookoła, ale najbardziej - sobą samą. O ile to pierwsze byłoby jeszcze wykonalne... Dość jednak o powodach wskazujących na to, że pierwsza książka Jakuba Kaczmarczyka jest genialna – bo to po prostu prawda. Dodam jeszcze tylko, że musisz doświadczyć tego na własnej literackiej skórze, bo warto. I ostatnią rzecz: NIE WIERZĘ, ŻE TO DEBIUT, gdyż jest na to zbyt dobry! A jeśli się mylę i tak jest w istocie, polska scena fantasy powinna stwierdzić,  na taką literaturę warto było czekać - i że natychmiast chce więcej. 9/10! 

PS BierzWroga raz, nie żartowałam, panie Jakubie! 😛  

Historię piszą wygrani, pamiętaj o tym (...). Wystarczy zrzucić maskę i pokazać swoje prawdziwe ja. Pokazać się wszystkim i napawać się ich porażką. Błędnym myśleniem. Zemścić się za lata głupiej zniewagi i dokuczania. 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)