Sandrone Dazieri - Zło, które ludzie czynią - recenzja

by - 17:17:00

Włochy są krajem kontrastów. Z jednej strony to największa europejska skarbnica dóbr kultury, co powinno łagodzić obyczaje, a z drugiej miejsce, które, wydaje się, nie opuściło epoki kamienia łupanego. Szczególnie w dziedzinie wszechogarniającej korupcji. Co zdumiewające, zatacza ona szerokie kręgi nawet w tamtejszej policji, a może właściwiej byłoby napisać, zwłaszcza w niej. Choć niby oczywistym jest, że ryba psuje się od głowy, to co się tam dzieje przerasta granice wyobraźni. Umoczeni są wszyscy - od najniższych pięter służbowych, po najwyższe. Powstał system, jaki niejako samoczynnie eliminuje jednostki próbujące zachować uczciwość, a hydra demoralizacji oplata całe państwo. Od czasu do czasu podejmowane są pokazowe akcje, w wyniku których odrąbuje się jedną z głów - tylko po to, żeby w jej miejsce odrosło kilka kolejnych. Szacuje się, z powodu korupcji włoska gospodarka traci rocznie do 236 miliardów Euro. Kwota ta odpowiada około 13% produktu krajowego brutto i jest 12 razy większa niż budżet włoskiej policji. Niektóre przykłady dotyczące łapownictwa są wręcz karykaturalne. W latach 2003-2011 wydano 81 milionów euro na bransoletki elektroniczne dla więźniów; tylko po to, aby do końca 2012 roku zastosować je w przypadku zaledwie czternastu osób. W 2005 zakupiono w Rumunii dwanaście tysięcy par butów dla włoskich policjantek za okrągłą kwotę 600 tysięcy euro – żadna z nich nigdy nie opuściła magazynów, gdyż okazały się wybrakowane. W 2020 roku ujawniono, że karabinierzy z posterunku w Piacezie dostarczali dilerom nar*kotyki pochodzące z zasobów skonfiskowanych innym przestępcom. Na dużą skalę przeprowadzali też nielegalne aresztowania oraz fabrykowali dowody i podrzucali je niewinnym ludziom, aby uzyskać ich skazanie. Dzięki temu komisariat dostał nawet nagrodę od ministra za wyjątkową skuteczność. 😉 To się nazywa państwo z kartonu! A my biadamy nad naszym. Okazuje się, że w ojczyźnie Wergilego jest jeszcze gorzej, przynajmniej pod pewnymi względami... 

„Lek pomieszany z napięciem pozbawił ją tchu. Jeszcze mocniej przywracając jasność myśli. Cokolwiek podał jej tamten mężczyzna, właśnie przestawało działać. Została uwięziona, musi uciekać, zanim on wróci. (…) poczuła jednak ucisk na szyi i znów odpłynęła.” 

Nazywasz się Amala Cavalcante i masz szesnaście lat. Właśnie wracasz do domu autobusem ze szkoły w Cremonie. Wysiadasz na przystanku i zmierzasz prosto w jego kierunku. Kątem oka dostrzegasz poddenerwowanego mężczyznę, opierającego się o białą furgonetkę. Omijasz go szerokim łukiem, podchodzisz do bramy i wkładasz klucz do zamka. Niestety utknął, więc łapiesz za komórkę, by poprosić mamę o jej otwarcie. Wykręcasz jej numer i w tym samym momencie widzisz padający obok Ciebie ludzki cień. Chwilę potem zapadasz w nicość. Gdy się budzisz, leżysz na podłodze vana okryta kocem. Ledwo składasz myśli, gdyż jesteś mocno odurzona. Na czworakach próbujesz dobrnąć do drzwi pojazdu, gdy nagle te się otwierają i potężny mężczyzna przyciska Cię do podłoża. Próbujesz się bronić i drapiesz go w twarz, jednak zaciska ręce na Twojej szyi i tracisz przytomność. Gdy odzyskujesz świadomość orientujesz się, że leżysz przywiązana pasami do łóżka w białym pomieszczeniu przypominającym ambulatorium, a na Ciebie spogląda zamaskowany facet. Zaczyna do Ciebie docierać, że zostałaś porwana i możesz tylko liczyć na to, że Twoi rodzice zrobią wszystko, aby Cię odnaleźć... 

„Siostra Tancrediego (...) była elegancką kobietą około sześćdziesiątki, o szyi jak z obrazów Modiglianiego. (…) Gdy się złościła, ujawniał się jej brytyjski akcent, jeszcze przed rokiem pracowała i mieszkała w Londynie.” 

Gdy dowiedziałaś się o porwaniu swojej bratanicy, natychmiast wsiadłaś w samochód i pojechałaś do domu Amali. Panują w nim chaos i rozpacz a wszędzie kręcą się ekipy policyjne. Już wcześniej zadzwoniłaś do znajomego zastępcy prokuratora, więc poszukiwaniom zaginionej nadano najwyższy priorytet. Chcesz jednak sama włączyć się do sprawy – podświadomie czujesz, że sprawca może działać powodowany urazą. Jedziesz więc do swojej kancelarii adwokackiej i prosisz praktykanta, aby przejrzał akta starych spraw. Nagle doznajesz olśnienia. Giuseppe Contini - Twoja pierwsza obrona przed sądem. Skazano go na wieloletnie więzienie z powodu porywań oraz zabójstw nieletnich dziewcząt. Prasa nadała mu pseudonim „Okoń”, gdyż wrzucał do rzeki ciała ofiar. Wiedziałaś, że jest niewinny i sfabrykowano dowody przeciwko niemu, jednak nie potrafiłaś tego wykazać, co negatywnie odbiło się na Twojej psychice. Omal nie rzuciłaś wówczas zawodu, grzebiąc tym samym nadzieje taty. Wszystko to oznacza, że prawdziwy „Okoń” pozostaje na wolności i być może powrócił, aby porwać Twoją krewną. Postanawiasz ponownie prześledzić dokumentację i za wszelką cenę odkryć, kto był prawdziwym mordercą, wykorzystując znajomości w policji i prokuraturze. Wszczynasz osobiste śledztwo, które poprowadzi do odkrycia, że wątki całej sprawy wiodą do najwyżej postawionych osób we Włoszech. Jeszcze nie wiesz, że decydującą rolę w Twoich poczynaniach odegra tajemniczy mężczyzna o imieniu Gerry. 

Miał włosy sięgające do pleców i hipsterską brodę, które nadawały mu wygląd atletycznego i jasnowłosego cosplayera Jezusa.” 

W kieszeni masz paszport na nazwisko Gerszoma Peretza, zamieszkałego w Tel Awiwie, ale to tylko przykrywka. Tak naprawdę masz na imię Gerry, a przynajmniej tak się przedstawiasz. Przyleciałeś do Włoch wraz ze sforą pięciu psów, aby rozprawić się ze wszystkimi, którzy doprowadzili do niesłusznego skazania Giuseppe Continiego, jakiego oficjalnie uznano za „Okonia” - psychopatycznego mordercę nastolatek. Jesteś aniołem zemsty, więc wszyscy zapłacą za to życiem a jest ich naprawdę wielu. Zamierzasz dotrzeć do każdego, jednak wymaga to przeprowadzenia żmudnego dochodzenia. Musisz się śpieszyć, gdyż masz tylko kilkanaście dni – potem wracasz do Izraela. Nawet Ty nie przypuszczasz, że będą to ludzie tak potężni i zajmujący wysokie stanowiska.  

„Itala miała trzydzieści lat, minimalny wymagany wzrost i maksymalną dopuszczalną wagę w policji, może odrobinę przekroczoną. (...) BYŁA JAK DIESEL: ruszała powoli, za to, kiedy już wystartowała, nie dało się jej zatrzymać.”   

Trzydzieści dwa lata przed opisanymi wydarzeniami zadzwonił Twój telefon. W słuchawce rozległ się głos sędziego Francesco Nittiego. który zaprosił Cię na „nieformalną rozmowę” do swojego domu. Zaniepokojona udałaś się na spotkanie. Gdy weszłaś, zapytał, co wiesz o „Okoniu”. Odrzekłaś, że niewiele – znasz go tylko ze słyszenia jako mordercę trzech nastolatek. Poinformował Cię, że policja złapała podejrzanego – to miejscowy drobny przestępca - Giuseppe Contini. Zastrzegł, że niestety nie udało się zdobyć niepodważalnych dowodów jego winy, więc śledztwu trzeba „nieco pomóc”. W zawoalowany sposób zażądał, abyś je sfabrykowała, szantażując jednocześnie, że jeśli się nie zgodzisz ujawni Twoje ciemne sprawki. Poprosiłaś o czas do namysłu, choć wiedziałaś, że będziesz musiała się zgodzić. Miałaś sporo za uszami – nie tylko, jak wszyscy policjanci z Twojego posterunku, dopuszczałaś się przez wiele lat licznych przypadków korupcji i innych nadużyć. W Twoim służbowym pokoju piętrzyły się pudła z „fantami” pochodzącymi z łapówek, którymi dzieliłaś się nie tylko z innymi funkcjonariuszami, ale nawet prokuratorami oraz sędziami. Z tymi ostatnimi - aby nieformalnie wpływać na przebieg prowadzonych postępowań. Nitti wybrał więc właściwą osobę. Na szczęście rzecz okazała się łatwa do przeprowadzenia. Contini już dawno został skazany przez opinię publiczną i dziennikarzy, a szereg poszlak przemawiał przeciwko niemu. Wystarczyło przy pomocy innych policjantów podrzucić w jego mieszkaniu nóż i majtki jednej z ofiar. Każdy sędzia uzna je za wystarczający powód do skazania na wieloletnie więzienie. Gdy tak się stało, odetchnęłaś z ulgą. Nie wiedziałaś wówczas, że Twój czyn wydał przerażające owoce, które w pełni ujawnią się dopiero po ponad trzydziestu latach. Teraz jednak zaczynają opadać Cię wątpliwości. Aby uspokoić sumienie, postanawiasz na własną rękę zbadać sprawę. Ze zgrozą odkrywasz, że ofiar było więcej, a z całą pewnością sprawcą ich śmierci nie mógł być Contini. Twoje działania uczynią z Ciebie wroga całego systemu, nie wyłączając policyjnych przyjaciół...  

„Zło, które ludzie czynią” Sandrone Dazieriego to mroczny kryminał z elementami thrillera. Autor wiedzie czytelnika po meandrach śledztw prowadzonych w sprawach porwań i zabójstw nastolatek. Narracja prowadzona jest równolegle w dwóch płaszczyznach czasowych. Pisarz rozwija fabułę, zręcznie przeskakując pomiędzy okresem teraźniejszym a ponad trzydzieści lat wcześniejszym. Bez wprowadzania chaosu; logicznie łączy wszystkie nitki z zaskakującym zakończeniem. Od samego początku powieść jest przesiąknięta duszną atmosferą, która gęstnieje z każdą kolejną przewróconą stroną. W jednej z finałowych Dazieri kreuje rozświetloną błyskawicami scenerię, jaka mogłaby równie dobrze stać się miejscem udanych rozgrywek pomiędzy postaciami w horrorze. Na uwagę zasługuje również nieszablonowa fabuła. Autor nie ma złudzeń co do kondycji wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania kraju - bez litości odsłania każdą z jego patologii. Wszechobecna korupcja oraz „skręcanie” śledztw według potrzeb oficjeli to w jego optyce smutna codzienność, której ofiarami padają wszyscy – od kierowców łamiących przepisy ruchu drogowego po osoby, jakie nie mają nic na sumieniu. Ale tylko pozornie – każdy wszak posługuje się łapówkami, aby załatwić sprawę. W ten sposób pomaga w efekcie budować odrażający system, w którym „ręka rękę myje”. Doskonałym na to przykładem jest główna bohaterka - która z uwagi na bezwstydne łapówkarstwo oraz udział w nielegalnych przedsięwzięciach jest głęboko odpychająca, a z drugiej budzi współczucie, zwłaszcza ze względu na bolesną przeszłość i zrujnowane życie osobiste. Doskonale odmalowany dualizm postaci, a przy tym przypominający starą prawdę, że stare grzechy mają długie cienie, jakich nie da się zniwelować mocnym postanowieniem poprawy. Świetnym pomysłem jest wprowadzenie do fabuły tajemniczej postaci Gerryego, który pełni rolę kreatywnego mściciela, wymierzającego okrutną sprawiedliwość. Czytelnik będzie musiał się sporo nagłowić, by odgadnąć jego motywację oraz korzenie. Gwarantuję w tym względzie duże zaskoczenie. Mój zdecydowany psychopata-faworyt. 😉 Co do kwestii językowych - jest udanie. Brak zbędnych ozdobników i doskonała dynamika sprawiają, że czytającemu trudno oderwać się od książki. Wydarzenia przebiegają w imponującym tempie a piętrzące się zagadki zadowolą wszystkich fanów suspensów. Chwalę także wielowątkowość oraz pewne novum: alternatywne zakończenie, jakie każdy może wybrać sobie sam. Kapitalna rozrywka spod ciemnej gwiazdy. 9/10  

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)