Patrycja Kosek - Asystent - recenzja

by - 17:05:00

Tkwisz tam, gdzie fikcja przenika się z rzeczywistością a motywy oniryczne splatają w owianym mgłą nierealności uścisku z wielowymiarową historią. Jakaż to ironia losu, że to właśnie tu spotkałeś eteryczną miłość, której poszukiwania zajęły Ci prawie 40 lat. Może takie było Twoje przeznaczenie? Albo ta, nomen omen, wyśniona tak naprawdę nigdy nie istniała? Witaj w świecie rodem z nęcącego klimatem filmu “O północy w Paryżu”, trwożącego serialu “Black Mirror” i wywołującej podziw działalności Kliniki Budzik. Poznaj “Asystenta” - debiut, w jakim bezsenność oraz śpiączka mogłyby odegrać najważniejsze koncertowe akordy. Czynią to jednak próba odtworzenia wspomnień, oddzielenia prawdy od zwichrowanych wymysłów oraz dążenie do urzeczywistnienia nasączonej uczuciami fantazji, podane zmyślnie wciągającą narracją, kierowaną do... tajemniczej kobiety. Albo tylko tworu pozostającego w stanie spoczynku umysłu? Lub Ciebie – czytelnika? Co faktycznie się wydarzyło?  

Im więcej spacerowałem, tym bardziej noc traciła swoją grozę, a pojedyncze postacie w mrocznym krajobrazie wydawały mi się bliskie. Stałem się jednym z nich - partyzantów sennego miasta, stróży nocy, ludzi, którzy szli spać dopiero, gdy niebo robiło się różowo-pomarańczowe i wreszcie wstawało słońce.” 

Odkąd wróciłeś ze szpitala w Glasgow, w jakim specjaliści pozbyli się tkwiącego w Twojej głowie guza, cierpisz na bezsenność. Wypróbowałeś wszelkie możliwe metody, które sugerowali domorośli medycy na forach internetowych. Przetestowałeś porady przyjaciół oraz znajomych. Na niewiele się to zdało. O ile można spędzić bez snu dobę, dwie, trzy – o tyle po kilku więcej zmęczenie odbiera chęci do życia i przemienia w zombie. Uspokajające specyfiki, wyciszanie się lekturą, elektroniczny detoks, medytacja, nawet prozaiczne liczenie owiec – nie pomogło nic. Przepisane przez lekarzy środki wyłączały Cię na zbyt długo; niektóre doprowadzały nawet do lunatykowania. W końcu dowiadujesz się, że cierpisz na zaburzoną, bo odwrotną produkcję melatoniny. Odtąd zostajesz skazany na funkcjonowanie nocą i próbę chwytania skrawków snu za dnia... 

“Miałem sporo do przetworzenia, teraz byłem Ciebie ciekaw jeszcze bardziej. Co skłoniło Cię do stworzenia takiego miejsca? Dlaczego od tak dawna cierpisz na bezsenność?” 

Co można robić nocą, kiedy większość ludzi spokojnie śpi w łóżkach? Jako specjalista od marketingu internetowego, przez jakiś czas próbujesz pracować zdalnie. Zbyt często rozmijasz się jednak godzinami pracy z osobami zatrudnionymi w korporacji, abyś miał szansę utrzymać to zajęcie. Postanawiasz spełnić, o ironio, projektowany od dawna sen i zostajesz freelancerem. Możesz sobie na to pozwolić, w związku z tym, że jako człowiek samotny, zdążyłeś zgromadzić dość ubezpieczających na taką sytuację oszczędności. Oglądasz filmy, nadrabiasz książkowe zaległości, w przypływie weny lub skrajnego znudzenia sprzątasz nawet całe mieszkanie. Skoro doktorzy rozkładają ręce nad Twoim nietypowym przypadkiem, zostaje Ci zaakceptować odmienną rzeczywistość. Odtąd większość niepracujących nocy spędzasz na spacerach, dzięki którym odkrywasz miasto od zupełnie innej strony. Cichsze, mroczniejsze, wyludnione – bez wszędobylskich aut i spieszących nie wiadomo gdzie osób, odsłania przed Tobą nowe oblicza. Przypatrujesz się dobrze znanym miejscom w innym kształcie. Współczująco spoglądasz na tych, którzy podczas budzenia się dnia, a więc wówczas, gdy zmierzasz do łóżka na krótki sen, dopiero kończą pracę. Zaczynasz rozpoznawać ochroniarzy, krążących po parku bezdomnych albo późnonocnych imprezowiczów. Wdajesz się w pogawędki z tymi, na jakich nawet nie zwróciłbyś uwagi, gdyby nie Twoja przypadłość. I cóż... wtedy nie trafiłbyś też do Kolejki - przyzywającego niebieskim światłem miejsca za zielonymi wrotami z odrapaną farbą, do którego wstęp mają tylko ci znający hasło... A to właśnie ono odmieni Twoje życie. Zauważyłeś je przypadkowo, grając w pijacką grę z paczką nowych znajomych, jacy od niedawna dotrzymują Ci towarzystwa w trakcie księżycowych eskapad. Najpierw podszedł do Ciebie cokolwiek dziwny staruszek, utrzymując, iż widział diabła. A potem przysiadłeś na ławce i Twój wzrok spoczął na tajemniczych drzwiach, które - jak na tę porę - podejrzanie często kogoś pochłaniają...  

“A jednak to dziwaczne miejsce, które w subtelny sposób łączyło pokolenia i rozmaite typy osobowości, mnie – tak upartego, by działać w pojedynkę, być sobie sterem i okrętem - wciągnęło jak wir wodny. Szybko i w całości.” 

Poruszenie pod mroczną kamienicą nie daje Ci spokoju, zatem wracasz w jej pobliże każdej nocy- chcesz odkryć, co się tam znajdujeW końcu zdobywasz się na odwagę i zaczepiasz wychodzącą kobietę. W ten sposób dowiadujesz się, że powinieneś sam sprawdzić nurtującą Cię kwestię. Niewiasta uprzedza, iż aby zielone drzwi stanęły przed Tobą odpowiedzią, musisz tylko podać przy wejściu magiczne słowo: asystent. Nie zwlekając dłużej, choć mając z tyłu głowy, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła, nareszcie przekraczasz próg. Rozglądasz się dookoła i czujesz tylko rozczarowanie: przed Tobą rozciąga się zakurzony bar, rodem z klatki starych amerykańskich filmów. Zdobne kotary, które utraciły dawną świetność, poszarzałe dywany i wysokie stołki barowe a na nich niewielu markotnych klientów i długa lada nie mają dla Ciebie żadnego uroku. Naprawdę tylko dla zapomnianego zakątka miasta niezliczoną ilość godzin tworzyłeś spiskowe scenariusze, w jakich za zielonymi wrotami kryje się coś, co oderwie Cię od bezsenności? Przesuwasz wzrokiem po obecnych. Znudzony dziadek, który mamrocze pod nosem “nie polecam” najzupełniej bez powodu, starsze i zawzięcie dyskutujące o czymś małżeństwo, brodacz w kącie... i ona. Zbliżona do Ciebie wiekiem, tajemnicza kobieta – jak się okazuje, właścicielka nietypowej kawiarni. Choć wydaje się nieprzystępna, po tym jak wymieniasz z nią kilka zdań oraz przeszywających spojrzeń, wiesz już, że będziesz tu wracał wciąż a potem jeszcze raz i ponownie. Nie dlatego, że miejsce to niezalegalizowany klub dla niemogących odpłynąć w objęciach Morfeusza – a dla enigmatycznej M. Jest tak, jakby rzuciła na Ciebie niewyjaśnialny urok albo obłożyła klątwą. Przecież Ty się nie zakochujesz. Ty tylko śnisz, choć przecież cierpisz na bezsenność. Imaginacja. Wszystko nieprawda... Fakt. 

Ludzie myślą, że ludzie w śpiączce są jak rośliny, a ja tu pracuję piąty rok i pacjenci nadal mnie zaskakują. Co jeszcze pan pamięta?” 

Doskonale wiem, jak to jest nie móc zasnąć. Lewa strona poduszki robi się za ciepła, przewrócenie jej na prawą okazuje się bezskuteczne. Myśl siedemnasta kłóci się z dwudziestą pierwszą, zaplanowane na jutro czynności jakąś zgubiły, liczenie baranów kończy się wybuchem śmiechu, bo nagle do głowy przychodzą imiona byłych chłopaków. Nagle przed oczami materializuje się wydarzenie sprzed siedmiu lat oraz pięciu dni i rozważasz, co by było, gdyby... A potem jest ranek i brak sił czy celu. Kolejna noc to następne godziny męczarni. W końcu postanawiasz zostać wampirem – jak ja, choć dla większości to niezrozumiałe. 😉 Ten niepokojący klimat świetnie oddaje PERFEKCYJNY DEBIUT Patrycji Kosek, który najpierw zauroczył i porwał mnie dziejącą się pod księżycem, duszną i tajemniczą narracją, by później zaskoczyć plot-twistem. Miałam co do niego pewne podejrzenia, ale jego rzetelne rozwinięcie w dalszym ciągu miało moc zszokowania. “Asystent” jest powieścią o bezsenności i niepokornie upartej próbie odnalezienia nieszablonowej miłości, ale to także ważki obraz życia osób znajdujących się w śpiączce, które przecież zawsze mogą się wybudzić. Czego doświadczają w trakcie tego bezterminowego spoczynku? Choć na to pytanie próżno szukać właściwej odpowiedzi, Autorka tworzy jej uśmiechającą kreację. Co interesujące, w książce nie da się znaleźć żadnego źle postawionego przecinka czy literówki. Doceniam dbałość tego pisarskiego “pierwszego razu”, choć przede wszystkim towarzyszącą mu finezjo-fantazję. Najbardziej urzeka mnie jednak stuprocentowe przeniesienie wszystkich emocji z kart opowieści na czytelnika. W to trzeba umieć. Podobnie jak w otwarte zakończenia, znów pozwalające roztrząsać, co jawą a co snem... Zwichrowanie nieodkładalna fabuła - coś, czego jeszcze w takim kształcie nie było. 10/10! 

Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę pisał coś takiego, ale to, co się wydarzyło, znaczyło dla mnie zbyt wiele, by móc zostawić pewne sprawy bez wyjaśnienia. (...) Mojemu stosunkowi do Ciebie bliżej było do platonicznej fascynacji, cichego zachwytu (...). Byłaś więc dla mnie piękną przepaścią, taką z wodospadem (...).” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)