Robi King - Miłość bez przedawnienia - recenzja
Z właściwą sobie upartością schudłam 19 kilogramów w 5 miesięcy. To była najlepsza decyzja mojego życia - choć okupiona potem, łzami i bólem. Szczególnie gdy ćwiczyłam codziennie, dostarczając ciału 500 kalorii na dobę. Drastyczne, ale było warto. W sierpniu miną 2 lata, odkąd osiągnęłam cel, a dieta i aktywność fizyczna stały się dla mnie oczywistą przyjemnością. Z powodu doświadczeń uważam, że w każdej siłowni ku przestrodze powinien się znajdować egzemplarz “Miłości bez przedawnienia” - powieści, której pomysł powstania zrodził się w nietypowych, bo więziennych okolicznościach. Spisana ze straty, nie jest jednak historią, jaka wzrusza i przytłacza uczuciowością - choć muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym, by mężczyzna z tak dużą klasą przekazywał skreślonymi słowami emocje, towarzyszące mu w najbardziej burzliwych okresach życia. W debiutanckiej książce Robi King czyni czytelnikowi lekcję pokory - bo sam miał okazję doznać jej wcześniej. Doceniwszy ją i zrozumiawszy, pokonaną drogą pokazuje niesamowitą przemianę, na jaką ma szansę każdy - niezależnie od krytyczności obecnego położenia. Jeżeli cenisz aktywność fizyczną, wybierasz ścieżkę na skróty, oszukujesz się albo nie wiesz, czy w Twoim życiu jest coś wartego docenienia albo po prostu chciałbyś poznać wstrząsającą narrację, napisaną przez samo życie - to doskonały wybór. Z nieodłączną pełnią szczerości przyznaję, iż nie sądziłam, że ten pisarski “pierwszy raz” będzie aż tak dobry.
“Wyrzeczenia i poświęcenia to jednak podstawa, kiedy ma się jakiś cel do zrealizowania.”
Od noworocznej nadziei na najlepszy rok, przez przypadkowe spotkanie prawdziwej miłości aż po walkę ze skokami emocjonalnymi, spowodowanymi przyjmowaniem sterydów i wiecznym gonieniem za formą idealną a wreszcie więzienie. Oto historia, którą poznaje się jak szokujący pamiętnik - tym bardziej poruszający, iż stuprocentowo prawdziwy...
“Będziesz największą miłością mojego życia, Natalia - pomyślałem z taką pewnością, jakbym znał przyszłość, jakbym wiedział, że to będzie coś na całe życie.”
W głowie wszystkich innych osób stwierdzenie: “nowy rok, nowy ja” wybrzmiałoby sztampowo – lecz nie jest tak bynajmniej w Twoim przypadku. Ty po prostu podchodzisz do życia z pozytywnym nastawieniem, przyciągając do siebie dobro. Jesteś szczery i nie masz żadnych oczekiwań. Zwyczajnie czujesz, że oto nastał Twój czas. Już niewiele Ci brakuje, aby w końcu zbudować idealną formę, do czego dążysz każdą z dostępnych metod. I choć treningi bywają wykańczające, a Ty masz dość męczącej redukcji, która ogranicza wybory żywieniowe - wiesz, że finalnie poświęcenia okażą się warte efektów. Stosujesz też sterydy, ale nie obawiasz się negatywnych konsekwencji. Wszakże pozostajesz pod opieką trenera, a przy tym uważasz, że środki te tylko potęgują posiadane cechy – zamiast negatywnie wpływać na osobowość czy dodawać do niej zupełnie inne przymioty. Jeszcze tylko kilka tygodni... i przekonasz się, jak wielką i zuchwałą pomyłką było tak sądzić. Teraz jednak postanawiasz stworzyć profil randkowy, żeby pomóc szczęściu. W przeciwieństwie do większości, nie kreujesz na nim niemającej nic wspólnego z rzeczywistością sylwetki. Przedstawiasz się jak najprawdziwiej, wierząc, iż tylko tak można zacząć budować coś na poważnie. Kilka dni później zostajesz sparowany z Natalią - piękną kobietą, która od razu zwraca Twoją uwagę. Nie tylko wyglądem, choć ten w pełni Cię zachwyca, a przede wszystkim osobowością. Z długich konwersacji wyłania się obraz kogoś, kto idealnie do Ciebie przystaje. W końcu postanawiasz się z nią spotkać i... tracisz głowę. Nie potrafisz tego wyjaśnić i nie masz pojęcia, skąd to się bierze, jako że nigdy w swoim czterdziestosiedmioletnim życiu się tak nie czułeś, ale nabierasz stanowczego przekonania, że oto przypadkiem poznałeś przyszłą partnerkę, narzeczoną i żonę. Wiesz; po prostu jesteś pewien, iż oto przeznaczona Ci kobieta – nigdy nie pokochasz innej goręcej, mocniej i bardziej szalenie. Passa Wam sprzyja, bo Natalia wydaje się żywić do Ciebie coraz cieplejsze emocje. Wtem jednak do głosu dochodzi tragedia, za jaką sam jesteś odpowiedzialny...
“Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak jest, skąd biorą mi się takie myśli, ale czuję, a w zasadzie wiem, że to ktoś, na kogo czekałem całe życie.”
Każdy, kto dobrze Cię zna, opisałby przymioty Twojej osobowości jako zasadniczo wymarłe. A już na pewno wspominane z rozrzewnieniem... Dżentelmen, dla którego najważniejszy jest pełnoprawny związek - a nie tylko chwile zabawy, spędzane w łóżku. Osoba szanująca granice, hołdująca własnym wartościom; dobra, życzliwa i myśląca o potrzebach innych. Cechująca się inteligentnym poczuciem humoru, mówiąca otwarcie o uczuciach, prześcigająca się w wymyślaniu coraz to bardziej uroczych gestów dla ukochanej. Ba, nawet przynosisz jej ulubione kwiaty na każde spotkanie, nie wściekasz się na poranne fochy, mimo bycia rannym ptaszkiem i próbujesz zdobyć względy jej zwierząt domowych. Słuchasz, poznajesz, podbijasz serce. W myślach wybierasz już pierścionek zaręczynowy tak wyjątkowy jak Natalia i wtedy... skoki emocjonalne burzą cały Twój świat.
“Brnąłem w to dalej, stawiając na szali miłość swojego życia i w imię czego? Pięciu minut podziwu. (...) chciałem mieć formę życia i kobietę życia, a jak się trzyma dwie sroki za ogon, to się zostaje z samymi piórami.”
Natalii nie można niczego zarzucić. To Ty, znajdując się na ostatnim etapie redukcji, co rusz zwiększasz środki, powodujące, iż robisz to, o co nigdy byś się nie podejrzewał. To nie są Twoje cechy osobowości, ale nie chcesz dopuścić do myśli, że wina ich zmaterializowania leży w sterydach. W końcu niedługo z nich zejdziesz. Wtedy, kiedy będzie za późno... Przesadnie analizujesz każde zachowanie Natalii, dopisujesz do niego własną opowieść, stajesz się agresywny i dopuszczasz się rozlicznych ataków słownych bez żadnego uzasadnienia. Byle się wyzłośliwić... Dochodzi do tego, że kobieta boi się odezwać i wyrazić własne zdanie, bo Twojej reakcji nie da się przewidzieć. Uczyniona, nigdy nie przystaje do sytuacji... Na nic tłumaczenia i przeprosiny, skoro za chwilę historia zatacza koło. Finalnie dziewczyna ma już dość Twoich huśtawek emocjonalnych, czemu trudno się dziwić. Ty zaś trafiasz za kraty więzienia...
“(...) drugiej tak logicznej kobiety nie ma na świecie. Ona nie podejmuje decyzji pod wpływem impulsu. U niej każde zachowanie jest dokładnie przemyślane i nie zmienia nigdy zdania.”
Zawsze zmierzam do celu po trupach, najchętniej maszerując z zawadiackim uśmiechem po truchłach wrogów w dwunastocentymetrowych szpilkach. Jeżeli wyrzucą mnie drzwiami – wracam oknem. A potem kominem. Tak czyni też Robert w napisanej przeżyciami powieści “Miłość bez przedawnienia”. O ile jednak uważam psychopatyczną upartość za swoją zaletę, o tyle w trakcie lektury wielokrotnie zastanawiałam się, jak to możliwe, aby mężczyzna o tak wartościowych poglądach i dużej inteligencji (także tej emocjonalnej, co udowadnia przekazując wszystkie uczucia) równocześnie doceniał największe szczęście w życiu... i skrzętnie, krok po kroku niszczył cały swój świat. Pomimo rzadkich przebłysków świadomości, że sterydy transferują go w obcą kreaturę. Mimo rad i ostrzeżeń najbliższych. Czy ćma lecąca wprost w ogień w ostatniej chwili stwierdza, że i tak było warto? Wątpię... Z pewnością nie czyni tego Robi King, serwując czytelnikowi opowieść pełną niezwykle gorzkich przemyśleń. Przedstawiając swoje życie, tak naprawdę kreuje obrazową przestrogę przed stosowaniem sterydów i zapalczywym działaniem na własną zgubę. To jednak nie tylko narracja tragiczna, bo przede wszystkim pokazująca najeżoną trudnościami ścieżkę niesamowitej przemiany, jaka może stać się inspiracją dla innych. Tych, którzy wskutek czynów własnych lub czynników zewnętrznych znaleźli się w ślepej uliczce albo na samym dnie. Personalnie to dla mnie także gawęda o tym, jak być mężczyzną (pierwsze rozdziały można czytać, przypominając emotikon z sercami zamiast oczu - dziś takich dżentelmenów zostało niewielu). Autor udowadnia również, że zarówno opatrzność, jak i przeznaczenie istnieją - i mają się doskonale, jeśli chce się je dostrzec. W tej napisanej przez życie historii nie znajduję większych wad – poza kilkoma błędami interpunkcyjnymi i powtórzeniami, ale to tylko kwestia korekty. Ilość emocji, których śladem King prowadzi narrację momentami przeciąża dynamikę, ale dzięki temu opowieść jedynie zyskuje na autentyczności. Nigdy bym się nie spodziewała, iż mężczyźnie uda się tak zmyślnie i wartościowo skreślić opowieść z uczuć. PS Realistyczna część z więzienia - majstersztyk! Naprawdę warto – 8/10!
“To nie (...) była moim przeznaczeniem. Była nią książka. Napisanie książki. Dlatego tutaj jestem!”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)