Jarosław Szczyżowski - Błędne łąki - recenzja
Pełna tajemnic historia kryminalna osadzona w górskiej scenerii, okraszonej zimową aurą - czy może być coś lepszego? Jako fanka przebywania w leśnych ostępach i wśród majestatycznych szczytów, muszę stwierdzić, że to jedna z najlepszych estrad, na jakich może rozegrać się opowieść z zagadkowym zabójstwem lub większą ilością cenionych przez mrocznie zwichrowane dusze zmyślnych morderstw w tle. Aby tak umiejscowiona propozycja literacka okazała się nieodkładalna, jej autor musi spełnić kilka warunków. Przede wszystkim – narracja nie ma prawa nużyć czytelnika. O ile bowiem piesze wędrówki po nieznanych terenach, znajdujących się wiele metrów nad poziomem morza (najlepiej czynione nocą i wiodące w urokliwe miejsce typu opuszczony cmentarz 😉) mogłabym realizować przez wiele godzin, o tyle dziesiątki stron opisów dzikiej (jak ja) przyrody nie są mile widziane. I odwrotnie - jeżeli fabuła porywa, ale nie jest odpowiednio umocowana w przestrzeni, w moim odbiorze “wisi w powietrzu”. Sam pomysł na górzystą gawędę winien nie być wtórny. Sprawa dość oczywista – wszak wiele razy słyszało się o niepokornych łazikach, którzy zaginęli na tym czy innym szlaku, utrzymując, że są w stanie przechytrzyć budzące równocześnie podziw i grozę wysokie pasma swoją impertynencją oraz przesadnie zgubną odwagą? Właśnie. Zgubieni turyści są dobrym punktem wyjścia dla książki spod ciemnej gwiazdy, ale jeśli będą jej jedynym elementem, nie uczynią powieści unikatowo wciągającą. Nie zrobią tego także powtarzalne schematy w postaci pogody odcinającej schronisko od elektryczności, braku zasięgu w promieniu wielu kilometrów czy psychopaty grasującego w okolicznych lasach (cóż, dla mnie to akurat byłoby nęcące, ale skupię się na względnie normalnych). Trzeba uznać, że “górski kryminalista” nie ma łatwej misji, jeśli chce namalować słowami coś, co rozkocha czytelników całokształtem. Czy znanemu dzięki “Obserwatorium” Jarosławowi Czyżowskiemu udało się to za sprawą powieści “Błędne łąki”?
“Porośnięte gęstymi lasami góry, choć niepozorne, budziły niepokój, jakby było w nich coś, co wymykało się spod kontroli człowieka i żyło własnym życiem.”
Sudety bezsprzecznie są niedoceniane – znacznie większą popularnością wśród turystów cieszą się bardziej skomercjalizowane destynacje. Dla prawdziwych miłośników dostojnej przyrody i jej niezliczonych, schowanych przed światem górskich zakamarków to tereny idealne. Na tydzień kontemplacji, niezapomnianą sesję fotograficzną, odpoczynek od zgiełku miast; miesiąc poświęcony na zdrową aktywność fizyczną, napisanie książki w plenerze czy wyprawę w nieznane, jaka będzie inna od wszystkich poprzednich. To jednak także doskonały wybór lokacji na... popełnienie zbrodni, która długo nie zostanie odkryta, pogrzebanie sekretów, pozbycie się zwłok (wypraszam sobie, naturalnie tylko teoretyzuję, choć w górach byłam kilkadziesiąt razy! 😉) albo stworzenie miejskich legend, jakie rozsławią zapomniane przez wycieczkowiczy miejsce na wiele przyszłych lat. Wszak gargantuiczne zaspy śnieżne, wiecznie osiadająca mgła, ostre kamienne szczyty w pobliżu i leśne ostępy, pełne kilkusetletnich drzew o nieznanych nazwach aż się proszą o odpowiednią opowieść. Dla lepszego efektu można pokusić się o zestawienie kilku mrocznych czynów - dorzucając pożar opuszczonej chaty, sieć powodujących zakłócenia dzikich ruin domniemanego przeszłego przeznaczenia, zachowujące się dziwnie gromady dzikich zwierząt, milczących okolicznych mieszkańców, zakapturzoną postać grasującą w ciemności oraz nawarstwiające się wypadki, które to wcale nie wyglądają na przypadkowe. A taka właśnie rzeczywistość tymczasowo stała się Twoim udziałem. Wszystko przez to, że Twój obecny szef doszedł do wniosku, iż najwyższa pora skończyć z użalaniem się nad sobą po minionej tragedii osobistej i zacząć się na nowo realizować w tym, co wychodzi Ci najlepiej – czyli dziennikarstwie śledczym, jakie zarzuciłeś chwilę po wydaniu odnoszącej sukces książki z powodu utraty bliskiej osoby. Minione miesiące spędziłeś na pisaniu tyleż sensacyjnych, co bzdurnych tekstów na niewiele warte tematy. Tym razem zostaje Ci powierzone przygotowanie rzetelnego materiału o dwójce studentów, którzy dokładnie rok temu zaginęli podczas wycieczki na jednym ze szlaków w owianych tajemnicą Górach Izerskich – pasmie Sudetów, wijącym się między Polską a Czechami. Zapowiada się intrygująco...
“Dawni osadnicy uważali, że wszystko, co znajduje się za nimi, nie należy do tego świata. (...) Strzegą miejsc nie dla człowieka przeznaczonych. Bronią ich i potrafią namieszać ludziom w głowach, a nawet uczynić ich szaleńcami.”
Nastawiony raczej beznamiętnie, rozpoczynasz pozwalające zgromadzić niezbędne informacje dochodzenie od położonej na uboczu Chatki Górzystów - miejsca, od jakiego wszystko się zaczęło. Być może również i całe zło, które niedługo odkryjesz... Na razie jednak próbujesz zaprzyjaźnić się z właścicielami i możliwie dobrze poznać teren, na którym para przepadła bez śladu, dosłownie rozpływając się w powietrzu. Szybko ustalasz, że zainteresowana dawnymi wierzeniami kobieta pewnego dnia po prostu wyszła i nie wróciła - tak samo jak chcący ją później odnaleźć towarzysz. Przesłuchujesz nielicznych okolicznych mieszkańców i przygotowujesz fotografie do artykułu - w końcu natrafiając na mur, jaki może się okazać nie do sforsowania. Jak bowiem zmierzyć się z czymś, co należałoby określić jako mistyczne, choć naznaczające rzeczywistość? Wycinek Gór Izerskich, w którym się znajdujesz, jest okolony Błędnymi Łąkami - a na te nikt nie chce się zapuszczać. Ponoć można tam zobaczyć zachowujące się irracjonalnie stada dzikich zwierząt, stojące samotnie ogromne drzewo i kamienne wały, materializujące się nie wiadomo skąd. Przede wszystkim jednak to teren, jaki rzekomo pochłonął bezpowrotnie mnóstwo ludzkich istnień - zawędrowały tam i nigdy nie wróciły. O łąkach krążą tez inne legendy – ci, którzy cudownie się z nich wydostali utrzymują, że całkowicie tracąc poczucie czasu i przestrzeni, kręcili się w kółko... zupełnie jakby wycinek lasu modyfikował ich drogę. Jako nieustraszony, dociekliwy i niemający wiele do stracenia dziennikarz śledczy, postanawiasz sprawdzić każde z podań na własną rękę. W końcu Twoim zleceniem jest dotarcie do prawdy. W tym zaś pomoże Ci irytujący partner w postaci znanej youtuberki nagrywającej podcasty kryminalne, która prowadzi osobiste dochodzenie na temat zaginionych studentów. Zmierzenie się z bezkresnymi siłami dzikiej natury, szepczącej w tle “odejdź...” może przerosnąć Was oboje...
“(...) mamy kolejno: skradziony samochód, podpalenie kapliczki, włamanie do schroniska, jednego trupa, spalony dom i zaginioną starszą panią.”
Uwielbiam kryminały, w których za rozwikłanie zagadki zbrodni odpowiedzialni są oryginalnie wykreowani dziennikarze śledczy, a nie stróże prawa. Propozycja literacka Jarosława Szczyżowskiego to jeden z nich - nasączony na domiar dobrego pierwiastkiem nadnaturalności oraz odrobiną mistycyzmu. Cenię opowieści, które w pewien sposób (teoretycznie albo naprawdę) przekraczają racjonalne zdolności pojmowania świata. Złe do imentu miejsca, energię wiodącą ku przestępstwom czy zagubione duchy, postanawiające błąkać się tu i ówdzie, by przerażać wyznawców “szkiełka i oka”. Niezależnie od tego, czy finalnie okażą się szalonym wymysłem zbrodniczego umysłu, chcącego umotywować popełniane czyny czy elementem niewyjaśnionym, sądzę, iż wszelkie “być może” tego rodzaju są w stanie ubarwić każdą narrację. Tak właśnie jest w przypadku tej Szczyżowskiego - którą oceniam jako udany górski kryminał, nasączony nutą paranormalności. To lektura o odpowiedniej względem lokacji dynamice (senna, tajemnicza, mglista – ale nie nużąca), oryginalnej kreacji fabularnej (zaginięcia na szlaku, a jednak nie typowe) i przystającym mrocznym lekturom warsztacie językowym (stosunkowo prosto, właściwie do rysów charakterologicznych bohaterów; zmieniłabym tylko komiczną “detektywkę” na poważaną “panią detektyw” - choć tę denerwującą postać najchętniej usunęłabym w ogóle). Rozegranie wciągających akcji w malowniczym zakątku Sudetów uważam za strzał w dziesiątkę, podobnie jak ubarwienie treści legendami oraz wierzeniami lokalnych mieszkańców. Niestrudzony czepiacz we mnie widzi tylko jedną wadę - końcowe wyjaśnienie zagadki popełnianych w okolicy zbrodni, a właściwie motywacja, którą złoczyńca się kieruje, jest dla mnie nieszczególnie realistyczna. W wyobraźni zaprojektorwałam wiele innych, milej widzianych finałów. Nie zmienia to faktu, że cieszy mnie, iż miałam okazję poznać w końcu cenione pióro Autora – bo jego “Błędne łąki” to po prostu dobry polski górski kryminał. 7/10
“Myślę, że każdy nosi w sobie jakąś błędną łąkę (...). Dla jednych to polana, na której kręcą się w kółko, szukając odpowiedzi, dla innych miejsce ucieczki od świata, a dla jeszcze innych zwyczajny przystanek na drodze.” 💕
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)