Marlena Semczyszyn - Serce dzwonu
19:47, 17 grudnia. Kochany pamiętniku! Dziś udało mi się ustalić dwie rzeczy. Po pierwsze, nie mieszczę się już w ulubioną sukienkę. Tę, jaka zdaniem mojej perfekcyjnej matki była o rozmiar za duża i doskonale tuszowała fałdki krojem oversize. To oznacza, że od jutra naprawdę przechodzę na dietę.
Zrobiłabym to natychmiast, bo w czymś przecież muszę pójść na zbliżającą się Wigilię a z pewnością założę tego cholernego, świecącego, UROCZEGO swetra. Wystarczającym powodem, aby tego nie robić, jest to, że w podobnych pojawi się cała rodzina. Horror.
Nie mogę zacząć się głodzić od teraz, bo jakieś 5 ton niezdrowego i kochanego jedzenia, na które wydałam pół pensji, bezczelnie by się zmarnowało. Jak sobie pomyślę o biednych głodujących... Straszne! No właśnie. Trzeba minimalizować straty.
Po drugie: od 2 godzin i 17 minut nie palę papierosów. Koniec z niezdrowymi nałogami. Żegnaj, stara Bridget! Wywietrzyłam całe mieszkanie, które... Dobra, nie oszukujmy się, dalej cuchnie jak popielniczka. Muszę wyjść, bo zwariuję. Zjadam ostatni kawałek pizzy i idę na spacer. Do sklepu. Po owoce na kolejną, odmienioną dobę!!! Pa, do jutra!
Bilans: kalorii o milion za dużo, wypalonych papierosów: 27 (przed 19:00), facetów w łóżku: 0. Niech to c...
EDIT 22:17, 17 grudnia.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że idąc do spożywczego w różowej pidżamie w króliczki akurat spotkasz TEGO JEDYNEGO, dla którego nawet zaczęłabyś biegać? Może nie przesadzajmy, ale... Och, panie Darcy, w tych czekoladowych (nie myśl o żarciu!) oczach można się roztopić...
Tak oto cała moja nadmiarowa, flanelowa tusza zderzyła się z posągiem Adonisa. A on tym swoim sztywnym (spokój, mózg!) angielskim zapytał, czy będę na kolacji wigilijnej. Retoryczne!
PS Zakładam świąteczny sweter. Miał świąteczny sweter. Perfect match is comin’!
Bilans: nieaktualny. Zacznę liczyć od jutra.
PS2 Fuck. Tydzień na życiową przemianę. Idę zapalić.
🤐 A teraz pora na opowieść o książce, jakiej fabuła nierozerwalnie kojarzy się ze słusznie uwielbianą komedią romantyczną o panu Darcy’m. TFU, o Bridget Jones!
„Zuzanna była... gruba. Nie pulchna, nie rozkosznie okrąglutka, tylko gruba. Ewentualnie, żeby nie stać w sprzeczności z normami społecznymi dotyczącymi dyskryminacji, otyła.”
Jeśli tylko sięgniesz pamięcią wstecz, Twoje ciało zawsze było... duże. Jako dziewczynka musiałaś wysłuchiwać docinków szkolnych rówieśników, które odreagowywałaś płaczem w ramionach rodziców. Gdy dorosłaś, postanowiłaś zrzucić wagę. Próbowałaś każdej rzeczy: ćwiczeń, wizyt u szamanów a nawet stosowania energii czerpanej z kosmosu. Całe te wysiłki poniosłaś na próżno, gdyż... kochasz jeść. Wszystko i w dużych ilościach. Jesteś wielbicielką wiktuałów a Twoim największym marzeniem jest otworzyć własną cukiernię. Gdy w końcu zrozumiałaś, że w zaistniałym zapętleniu nie jesteś w stanie osiągnąć wyznaczonego celu, spłynął na Ciebie błogi spokój. Znacząco przyczyniła się do tego literatura - konkretnie powieść “Bridget Jones”. Dla odmiany postanowiłaś być jak jej główna bohaterka – nie przejmować się znaczącymi spojrzeniami ani tym, co o Tobie mówią. Na zaczepki odpowiadasz żartami, co przychodzi Ci z łatwością, gdyż masz cięty język. Zdajesz sobie także sprawę z innych swoich atutów – promiennego uśmiechu, pięknych blond włosów, wijących się długimi splotami, posągowych rysów twarzy godnych gwiazdy ekranu z rozkosznymi dołeczkami w policzkach oraz oczu w kolorze ametystu. Masz wprawdzie dwa podbródki, ale cóż, w końcu przestały Ci przeszkadzać. Gdy skończyłaś studia, podjęłaś pracę w firmie taty, który przez wiele lat prowadził biuro księgowe, zdobywając znaczną reputację i stałych, oddanych klientów. Jesteś szefową, więc nikt nie ośmiela się robić Ci jakichkolwiek przytyków z powodu wyglądu. Tworzycie zresztą bardzo zgrany i darzący się sympatią zespół. Pomimo swojego “zaawansowanego” wieku, czekasz więc na swojego pana Darcy’ego - przekonana, iż w końcu musi się pojawić.
„(...) choć znając prawa statystyki, zdawała sobie sprawę, iż tacy mężczyźni gustują w innych kobietach. Mając trzydzieści pięć lat, nigdy z nikim nie była. (…) Żal i nostalgia towarzyszyły jej rzadko, gdyż bardzo dużo pracowała, a każdą wspólną chwilę starali się wspólnie z rodzicami wypełnić.”
I pewnego dnia nadeszła wielka chwila, na którą czekałaś z takim utęsknieniem – próg pokoju przekroczył On! Boski Prawnik, na widok jakiego Twoje ciało zawibrowało w spazmie uwielbienia i niemego zachwytu.
„Najprawdziwsze ciacho nad ciachami, mężczyzna fizycznie bez skazy, mężczyzna książkowy, położna odbierająca poród pewnie dała mu jedenaście w skali Apgar i całowała z czułością te śliczne lica. Mężczyzna opisywany w literaturze jako potomek bogów, heros.”
Stałaś jak żona Lota, wpatrując się w to niebiańskie zjawisko i z trudem odbierając zmysłem słuchu wypowiadane przez nie słowa. Ledwo wybełkotałaś zaproszenie, aby usiadł. Gdy już trochę doszłaś do siebie, zaczęłaś rozumieć, co chce powiedzieć. Zaprosił Cię do kancelarii na odbycie wideokonferencji z wujem z Ameryki - a dokładnie z Arizony. Nie wyjaśnił, czego rozmowa ma dotyczyć. Wspomniał tylko, że zostaniesz poproszona o wyrządzenie krewnemu przysługi. Zdradził przy tym, że mieszka sam z rozkapryszonym perskim kotem, którego musi po powrocie z pracy głaskać do bólu oraz próbować przekupić wyszukanymi smaczkami. W Twojej głowie natychmiast zajaśniał wielki, barwny neon z jakże wymownym, mrugającym napisem: Samotny Prawnik + Kot + ja, mrrr... 😉
Szybko ustaliłaś szczegóły spotkania, po czym popędziłaś wraz z mamą na zakupy. Ich rezultatem były koszmarny, wpijający się w ciało pas wyszczuplający oraz dzianinowa, niemiłosiernie drapiąca sukienka. Gdy w pierwszą środę grudnia, wyglądając jak ściśnięta w pasie wielka beza, stawiłaś się na posiedzeniu, obiekt Twojego pożądania siedział za laptopem. Kiedy już wydukałaś słowa przywitania, połączyliście się z wujem Tomaszem. Ten oznajmił, że jesteś jego daleką krewną. On sam urodził się w 1957 roku, jest bardzo bogaty i posiada cztery siostry mieszkające w Polsce. Niestety więzi rodzinne pomiędzy nimi uległy rozluźnieniu a chciałby je przywrócić. Wie, że noszą w sobie tajemniczą traumę, jaka spowodowała, że zerwały kontakt. Podejrzewa, że ma to związek ze zniknięciem ojca, który pozostawił cała rodzinę i rozpłynął się bez śladu. Zaproponował, abyś zamieszkała u każdej z nich przez trzy miesiące i dowiedziała się, w czym jest rzecz. Dodał także, że posiada piękny dworek, jaki po wykonaniu zadania przejdzie na Twoją własność. Pokryje też wszystkie koszty utrzymania przez czas, w którym będziesz zajmowała się jego sprawą. Dodał, że w posiadłości znajduje się dzwon, lecz zaprzestał bicia z chwilą, w jakiej zabrakło pana domu i nikt, nawet najlepsi specjaliści, nie jest w stanie wyjaśnić powodów tego zjawiska. Dał Ci parę dni na zastanowienie, czy przyjmujesz jego propozycję. Po początkowych oporach, zdecydowałaś się na nią zgodzić, nie przypuszczając, że właśnie wkroczyłaś na ścieżkę całkowitej przemiany swojego życia.
„Serce dzwonu” Marleny Semczyszyn to interesująca i niebanalna komedia romantyczna, skrzyżowana z powieścią obyczajową. Jej główna bohaterka podejmuje się rozwikłania rodzinnej tajemnicy, skrywanej przez niedarzące się sympatią siostry wuja z USA. Wyrusza więc w podróż do czterech zupełnie odmiennych zakątków Polski, aby u każdej z nich spędzić parę miesięcy. Te okażą się brzemienne w skutki dla jej życia osobistego i sposobu postrzegania świata, zaś ona sama przejdzie daleko idącą metamorfozę - zarówno uczuciową, jak i mentalną. Wykreowana przez Autorkę historia intryguje i uwodzi oryginalnymi pomysłami. Jest przy tym zaprawiona sporą dawką dobrego humoru, nagłych zwrotów akcji oraz ciekawymi wątkami miłosnymi, rozwijanymi w nieoczekiwanym kierunku. Istota klanowego sekretu i usiłowania Zuzanny zmierzające do jego wyjaśnienia wzbogacają narrację, dzięki czemu czytelnik może z rosnącym przyjemnością śledzić przebieg dynamicznej fabuły, podanej pasującym do gatunku, lekkim językiem. Do gustu przypadła mi zwłaszcza część opowieści związana z dzwonem, który postanowił zamilknąć po rodzinnej tragedii – nietuzinkowa wstawka rodem z kryminałów, na domiar dobrego z zaskakującą puentą. Sylwetki psychologiczne postaci są zarysowane zręcznie i z wyczuciem, jakiemu nie brakuje jednak cenionej przeze mnie ironii. Dotyczy to nie tylko Zuzanny oraz prawnika – Arkadiusza, ale także sióstr Tomasza, które tworzą intrygującą plejadę charakterów i specyficznego sposobu bycia. Tych bohaterów bez dwóch zdań można polubić. Nieznaczny minus za samo zakończenie - trochę oczywiste i nieco zbyt cukierkowe... ale czyż nie ta bajkowość pozostaje uśmiechającą domeną komedii romantycznych? 😉 Solidne 7/10.
1 comments
Julcia masz piękny blog 💗 Zostawiam po sobie ślad i lecę działać ze swoim.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)