Anna Kańtoch - Trzecia osoba - recenzja
Znowu stoisz i wpatrujesz się w dom, który kiedyś zamieszkiwałeś z rodzicami. To silniejsze od Twojej woli do tego stopnia, że robisz to kilka razy w tygodniu i w zasadzie nie potrafisz racjonalnie wytłumaczyć dlaczego. Tak jakbyś absurdalnie oczekiwał, że jego bryła przemówi i udzieli Ci odpowiedzi na pytanie, które nurtuje Cię od trzydziestu lat – co się z nimi naprawdę stało? Ale mury pozostają niewzruszone, ożywają jedynie w okruchach wspomnień. Zbierasz je w całość każdej doby, jednak nie dostrzegasz żadnej wskazówki, jaka byłaby Cię w stanie doprowadzić do logicznego rozwiązania potwornej zagadki, którą nosisz w swoim wnętrzu i ciągle bezskutecznie próbujesz rozwikłać. Z tym niemym symbolem rodzinnej tragedii czujesz mimowolny, choć przemożny związek, mimo że tak bardzo się zmienił na przestrzeni czasu. Został nieco przebudowany i pomalowany na inny kolor. Toczy się w nim obce dla Ciebie życie innej rodziny. Cały czas widzisz siebie i rodzeństwo bawiące się na trawniku pod jego oknami i cienie rodziców przemykające z pokoju do pokoju. W takiej chwili zaciskasz pięści w niemym i bezsilnym sprzeciwie wobec wyroków losu, który skazał Cię na życie bez tych, których najbardziej kochałeś. Których potrzebowałeś każdego dnia i potrzebujesz nadal, pomimo iż jesteś już mężczyzną w sile wieku. Raz za razem wracasz myślami do tamtego dnia w 1995 roku. Teraz, gdy jesteś dorosły, dostrzegasz, że od samego początku wszystko wskazywało, że stanie się coś okropnego. Wtedy jednak byłeś za mały, aby zauważyć tego rodzaju znaki. Miałeś dziewięć lat, Twoja siostra Milena – siedem, a najmłodszy brat Mateusz zaledwie dwa. Od samego rana domowa atmosfera była przepojona czymś złowieszczym i tak gęstym, że można by ją kroić nożem. I wszystko było inaczej, tak jakby ustalony od wielu lat porządek został z niewiadomych przyczyn całkowicie wywrócony do góry nogami. Ojciec, który zawsze rano uprawiał jogging, tym razem z niego zrezygnował. Na śniadanie nie było tak uwielbianych naleśników, ale zwykłe kanapki posmarowane naprędce Nutellą. Potem wszyscy razem pośpiesznie wsiedliście do samochodu i pojechaliście do Węgierskiej Górki. Pamiętasz, że cały czas siąpił deszcz, tak jakby natura uparła się za wszelką cenę zepsuć Wam ekscytującą wycieczkę. A może to było kolejne ostrzeżenie, którego wówczas nie rozpoznałeś... Gdy dotarliście do bunkrów, a dokładnie do „Waligóry”, rodzice powiedzieli, żebyście się pobawili, a oni przygotują niespodziankę. Goniliście się w pobliskim lesie przez jakieś pół godziny, ale ani mama, ani tata się nie pojawili. Zaniepokojeni poszliście ich szukać, lecz znaleźliście jedynie straszną w swoim wyrazie pustkę. Rodzice zniknęli. Pozostał tylko dodający grozy całej sytuacji masywny, omszały kadłub schronu, przepojony odległą historią i zamknięty samochód. Mateusz zaczął przeraźliwie płakać, a Ty nagle pojąłeś, że spadł na Ciebie ciężar, jakiego żadne dziecko nigdy nie powinno doświadczyć. Na szczęście znałeś drogę do Radziechowic, więc doprowadziłeś rodzeństwo do najbliższego sklepu, gdzie poprosiliście o pomoc. Potem nastąpiło to, co zwykle dzieje się w takich przypadkach. Komisariat, zeznania, obcy ludzie, próbujący dodać Ci otuchy, jakby mogło to cokolwiek zmienić. Zaopiekowała się Wami babcia, sama przepojona bólem po stracie syna. Dała Wam dom - wprawdzie pozbawiony wylewnych wyrazów miłości, ale solidny i czysty. Wyprowadziła Was na ludzi, a teraz sama potrzebuje pomocy jako osoba dotknięta demencją. Na razie opłacacie sąsiadkę, która zagląda do niej co jakiś czas, ale wiecie, że nadejdzie dzień, kiedy trzeba będzie się nią zaopiekować osobiście. W skrytości ducha ufasz, że spadnie to na Milenę – ona zawsze była bardziej zorganizowana od Ciebie.
Kiedy wkroczyłeś w dorosłe życie, wyprowadziłeś się, a później z pieniędzy jakie dostałeś w spadku, kupiłeś dom obok tego, w którym spędziłeś swoje najmłodsze lata. Tamten dawno temu nabyła młoda rodzina Dębskich. Co najgorsze, przez cały ten czas miałeś nadzieję, że sprawa się wyjaśni; że pewnego dnia obudzi Cię, jak uprzednio, dotyk ciepłej dłoni matki. Że rodzice się odnajdą. Teraz pozostała Ci jedynie okrutna wiara, że obydwoje nie żyją i nie porzucili Was, uciekając od obowiązków czy przed wierzycielami, jak gadają ludzie. Że nie byliście dla nich ciężarem, którego nie mogli udźwignąć bądź znieść i jakiego po prostu pozbyli się pewnego, deszczowego dnia, aby rozpocząć nowe życie. A może faktycznie byli szpiegami i musieli uciekać, jak wieszczą niektóre pogłoski. Patrzysz na swoje odbicie w lustrze, które wyraźnie wskazuje, że przekroczyłeś już półmetek swego smutnego życia.
„Miał niecałe czterdzieści lat, ale wyglądał starzej (…). Stawiając ostrożnie kubek na blacie biurka, przypomniał sobie współczucie w oczach Łukasza Dębskiego i to na moment wytrąciło go z równowagi. Przywykł do ciekawości ze strony mieszkańców Radziechów, do tego, że obgadują go za plecami i zastanawiają się, po co właściwie tu wrócił, ale współczucie widział po raz pierwszy.”
Nienawidzisz, gdy ludzie patrzą na Ciebie jak na kogoś wybrakowanego, noszącego w sobie ciągły ból. Nie chcesz współczucia, choć sam się nim obdarzasz każdego dnia. To nie ich sprawa, a jednak wiesz, że czasami traktują Cię jak niepełnosprawnego, jakbyś był naznaczony jakimś piętnem. To wstrętne, ale tak się dzieje. Zdajesz sobie sprawę, że podsycasz plotki wystając pod domem sąsiada i wpatrując się niemo w jego okna. Nawet dla Ciebie jest to dziwne, ale nie możesz się przemóc i tego zaprzestać. Teraz masz dodatkowy pretekst, aby tak się zachowywać. Jego dwudziestoletni syn podrzuca Ci pod drzwi kartkę z tekstem, który na nowo rozbudza w Tobie nadzieję, że może jednak ktoś posiada informacje o losie Twoich rodziców. Nie bardzo wiesz, co przez niego rozumieć: „Mirosław Breś nigdy nie dotarł do bunkra. Niski człowiek potwierdza”. Zastanawiasz się, co może znaczyć to zdanie o Twoim ojcu, więc chcesz z chłopakiem porozmawiać. Informujesz jego tatę o wybryku, licząc na to, że ten każe mu Cię przeprosić. I wcale się nie mylisz. Następnego dnia pojawia się u Ciebie z samego rana.
„Marcin wiedział oczywiście, po co młody przyszedł, i trochę mu współczuł, gdy więc chłopak wymamrotał coś, co od biedy można uznać za „przepraszam”, zdecydował się pomóc.”
Pytasz, skąd przyszedł mu do głowy tak głupi żart. W odpowiedzi duka, że rozmawiał z Niskim Człowiekiem, który o wszystkim wie. Kiedy próbujesz drążyć, czy mówi o losie zaginionych, gwałtownie milknie. I wtedy robisz błąd. Chwytasz go za łokieć, chcąc zaprosić do domu. Widzisz wtedy w jego oczach niekłamane przerażenie. Gwałtownie wyrwa rękę i rzuca się do ucieczki. Wiesz już, że na razie nic z niego nie wydobędziesz. Jednak będziesz próbował - tak długo, jak będzie trzeba. Nie można przecież tak igrać z uczuciami innych ludzi.
Kolejne dni przemykają tak samo szaro i nijako jak wszystkie poprzednie w Twoim życiu. Aż do tego, w którym wybudza Cię ze snu ostry dzwonek do drzwi. Gdy niechętnie je otwierasz, znowu widzisz swojego sąsiada. Tym razem jest mocno roztrzęsiony i od razu zaczyna Cię oskarżać, że zrobiłeś krzywdę jego synowi. Nie zważając na Twoje zaprzeczenia, rzuca się do przeszukiwania domu. Gdy nic nie znajduje, siada na krześle, jakby uszło z niego całe powietrze. Łamiącym się głosem informuje, że chłopak wyszedł wieczorem i do teraz nie wrócił, czego nigdy nie robił. Bezradnie opuszczasz ręce, nie wiedząc jak mu pomóc. Gdy wychodzi, nie możesz pozbyć się myśli, że jego zniknięcie może wiązać się z tym, co napisał na przeznaczonej dla Ciebie kartce. Być może dotarł do informacji, które zmusiły do działania kogoś, kto wie, co stało się z Twoimi rodzicami, a nawet jest odpowiedzialny za ich los. Na przykład mordercę. Szybko zdajesz sobie sprawę, że Twoja wyobraźnia zabrnęła za daleko i otrząsasz się z tak absurdalnych pomysłów. Wkrótce jednak dowiadujesz się, że Sławek od dłuższego czasu próbował rozwikłać tajemnicę zaginięcia Twoich bliskich i miał na tym punkcie prawdziwą obsesję. Popadł nawet na tym tle w depresję, twierdząc, że ktoś go śledzi i zagraża jego życiu. Czy więc na pewno Twoje przypuszczenia były pozbawione sensu?
„Trzecia osoba” Anny Kańtoch to intrygująca powieść kryminalna, która na długo pozostaje w pamięci. Jej przedmiotem jest śledztwo prowadzone odnośnie dwóch zaginięć: rodziców głównego bohatera, jacy zniknęli w niewytłumaczalny sposób trzydzieści lat wcześniej oraz Sławka Dębskiego - dwudziestoletniego chłopaka, który wraz z rodzicami zamieszkał w ich domu i zaczął się żywo interesować tragedią sprzed lat. Pewnego wieczora wyszedł bez słowa i przepadł bez wieści, wcześniej zdradzając znajomym, że obawia się o własne życie z powodu informacji, do których dotarł, badając los Bresiów. Wszystko więc wskazuje, że obie sprawy są ze sobą ściśle powiązane, co elektryzuje miejscową policję, a zwłaszcza aspiranta Jakuba Wójcika, który za punkt honoru bierze sobie dogłębne wyjaśnienie obydwu przypadków. Czytelnik z rosnącym zainteresowaniem śledzi meandry czynności, podejmowanych przez stróżów prawa, jakie nabierają intensywności w szybkim tempie, wiodąc do niespodziewanych rezultatów. Kluczem do rozwiązania zagadki jest oczywiście tytułowa „trzecia osoba”, będąca czynnym uczestnikiem przeszłych wydarzeń. Jednak prawdziwa akcja powieści rozgrywa się pomiędzy rodzeństwem, które przymuszone okolicznościami, krok po kroku zaczyna odtwarzać ostatnie chwile swoich rodziców. Także te, które całkowicie zniknęły w pomroce pamięci i z jakich istnienia nie zdawało sobie dotychczas sprawy. Pisarka zdecydowała się w tym zakresie zastosować zabieg budzący moje szczególne uznanie. Konstrukcja powieści przypomina rosyjską matrioszkę czy też szkatułkę, zawierającą w sobie kolejne szufladki. Pod jedną warstwą wspomnień kryje się następna, a za nią jeszcze jedna. Wszystkie odsłaniane są stopniowo na kartach książki, splatając się w węzeł, który zupełnie zmienia dotychczasowy obraz dnia, jaki zaciążył nad życiem bohaterów. Rzuca także niespodziewane oraz szczególnie tragiczne światło na rzeczywisty los ich rodziców. Autorka poprowadziła ten wątek w prawdziwie mistrzowski sposób, za co należą się Jej wielkie brawa! Co istotne, przebieg wydarzeń ukazany jest z kilku perspektyw - nie tylko siostry i dwóch braci, ale także wszystkich innych uczestników fabuły. Ich narracja prowadzona jest synchronicznie, ale zarazem naprzemiennie, przez nie powiela już przedstawionych wydarzeń. Co bardzo doceniam, wszystkie te niezależne od siebie optyki zbiegają się finalnie w jeden logiczny i efektowny kłębek, wielce zaskakujący dla czytającego. To trzeba umieć! Niewątpliwym atutem tej propozycji literackiej jest rozbudowana warstwa obyczajowa, dzięki której czytający nie uczestniczy tylko w suchym śledztwie, ale może także zagłębić się w przeżycia wewnętrzne i jaźń postaci oraz ich życiowe problemy, również te, które nie łączą się ściśle z wydarzeniami sprzed lat. Ich portret psychologiczny jest znakomicie zarysowany i charakteryzuje się dużym wyczuciem oraz intensywnością. Dotyczy to zwłaszcza członków rodzeństwa, którzy wprawdzie próbują poskładać rozbite tak brutalnie lustro swojego życia, jednak nie są w stanie zapomnieć i uwolnić się od traumy, jaka dotknęła ich w dzieciństwie. Kładzie się ona cieniem i stanowi nieusuwalne piętno, kierujące niedostrzegalnie także dokonywanymi wyborami życiowymi. Również stróże prawa przedstawieni są w sposób krwisty i pozbawiony manieryzmu. Targani rozterkami, prowadzą swoje czynności w mozolny sposób, sprowadzając je niejednokrotnie na fałszywe tory. Często dzięki zwykłemu przypadkowi dokładają kolejny niezbędny element do skomplikowanej układanki, za którą kryje się straszna prawda. Język powieści jest bardzo staranny i obrazowy. Rzadko można się spotkać w kryminałach z tak plastycznymi opisami, dbającymi o szczegóły i najmniejsze nawet detale, dzięki czemu czytelnik jest sobie w stanie wyobrazić całą scenerię prowadzonej narracji. Pewne zastrzeżenia można zgłosić do prawdopodobieństwa takiego, a nie innego losu rodziców, jednak wystarczy zajrzeć do dowolnego pitawalu, by natknąć się na zbrodnie, o jakich nie śniło się nie tylko filozofom, więc nie poczytuję tego za ewentualny minus. Tym bardziej, że wszystkie niuanse poprowadzone są spójnie i w sposób odpowiadający logice. „Trzecia osoba” to znakomity kryminał, napisany z prawdziwą pasją i wielkim kunsztem. Dla miłośników tego gatunku literackiego pozycja obowiązkowa! 9/10.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)