James Kestrel - 5 grudniów - recenzja
Za zasłoną wojny... uczucie. Może właśnie lekko się rumienisz i obdarowujesz ukochaną dziewczynę pocałunkiem. Drżącą dłonią odgarniasz jej za ucho zabłąkany kosmyk włosów i nieśmiało spoglądasz w oczy. Czas jednak, wbrew temu co sądzisz w tym wyjątkowym momencie, wcale się nie zatrzymał. Nie czeka na nikogo, za nic mając wzniosłe pierwszości. Oto bowiem cały świat trawi największa z wojen. W porcie stoją lotniskowce – majestatyczny Lexington i równie poważny Enterprise. Przy Wyspie Forda cumują pancerniki, wzbudzając respekt długimi lufami dział i budując szarzejącą ścianę nie do przebicia, wydającą się z tej perspektywy sięgać ku samemu niebu. Gdzieś dalej, skrzydło w skrzydło, granacieją wildcaty. Nim obraz zacznie ciemnieć, przed ogłuszającym rzeczywistość dźwiękiem pierwszego wybuchu, może zdążysz jeszcze wyszeptać niewygłoszone wcześniej “kocham”. Coś się zbliża, każdy to przeczuwa, choć większość nie potrafi sprecyzować źródła zagrożenia. Łapiesz kobietę za delikatną dłoń, podczas gdy artyleria nadbrzeżna trwa inaczej – w stanie najwyższej gotowości. U wejścia do postu oczy zwraca na postronnych szereg min. Ciebie także dostrzeże, już za chwilę, kiedy transportujący Cię clipper podejdzie do lądowania. Tam, gdzie musiałeś się znaleźć; gdzie historia przejdzie w monumentalną, a los Twojej pierwszej miłości zostanie przesądzony przez ciąg nieprzewidywalnych zdarzeń. Spłoną i spopielą się nawet wspomnienia o niej, kiedy przez nowe miasto, jakie przez trwożącą chwilę przyjdzie Ci nazywać domem, przemkną wysokie na tysiąc stóp ogniste tornada, tworzące wirujące ściany ognia. Burza ładunków, kanonada pocisków, deszcz ciał. Grzmi wojenna zawierucha i bynajmniej pojęcia nie ma, kim jest pewien detektyw i próbująca skryć się w jego ramionach Molly. A pomimo tego na swój sposób kończy, redefiniuje ich świat. Jak wiele jest podobnych par?
“Jakby przemieszczał się w czarno-białym śnie, niesiony nurtem nieświadomości. Nie miał kontroli nad niczym. Mógł tylko patrzeć albo zamknąć oczy, to wszystko. Ale gdyby nawet je zamknął, wydarzenia i tak toczyłyby się dalej.”
To pierwszy z pięciu grudniów w Twojej misji. Na świecie uzbrojoną krwią rozgrywa się wieczna historia. Jako jeden z pracowników na posterunku w Honolulu zostajesz skierowany do wyjaśnienia sprawy brutalnego zabójstwa. Dawniej walczyłeś czynnie jako żołnierz, dziś trudnisz się pracą detektywa. I gdy przybywasz na niektóre miejsca zbrodni, czasem zdarza Ci się zastanawiać, gdzie widziałeś większą ilość niewytłumaczalnego zła. Tym razem w szopie niezidentyfikowany sprawca postanowił nożem okopowym wyrzeźbić w ciele mężczyzny szalony kolaż ohydy. Tuż obok niego spoczywa zmasakrowana kobieta, z jaką zwichrowaniec wcale nie obszedł się łagodniej - wręcz przeciwnie. Jako zawodowy wyjadacz, dochodzisz do wniosku, że do aktu doszło w innej lokalizacji, a to, co masz przed oczami, to jedynie inscenizacja. W jakim celu? Zanim zawiadomisz wsparcie, na miejscu przestępstwa pojawia się chcący je posprzątać osobnik, z którym wdajesz się w potyczkę, omal nie przypłacając jej życiem. Już wtedy niebo zaczyna nad Tobą szarzeć, chociaż jeszcze tego nie widzisz, rzecz to na razie zmilitaryzowanych. Ty dostałeś od kapitana jasne wytyczne: ustalić, co właściwie tutaj zaszło. Powróciwszy na posterunek po dającej zastanawiające wyniki sekcji zwłok, nie masz możliwości zasiąść przy biurku i się nad tym głowić. Pojawia się bowiem sam admirał, znający Twój życiorys i przekazujący sprawę do rozwikłania bezpośrednio w Twoje ręce. Okazuje się, że jedna z ofiar była z nim blisko spokrewniona... a to tylko szczyt gargantuicznej góry lodowej. Podwójne zabójstwo szybko stanie się kwestią międzynarodową, uwikłaną w intrygę dziejów, a przy tym śmiertelnie niebezpieczną dla każdego, kto chociażby o niej pomyśli. Czyżby groźniejszą niż udział w wojnie?
“Spędzili trzy i pół roku, krążąc wokół siebie w ogrodzie otoczonym murem, za którym płonął świat. Teraz jednak ów ogień ich dopadł. Czego właściwie oczekiwali, gdy wstępowali na tę ścieżkę?”
Przemieszczasz się śladem nielicznych tropów i już wkrótce czujesz chłód kajdanków na nadgarstkach. W chwili, w jakiej byłeś pewien, że intuicja przywiodła Cię w pobliże sprawcy masakr, których po drodze pojawiło się więcej. Definitywnie zostałeś wrobiony, ale wyjaśnienie tego hongkońskim służbistom jest niewykonalne. Uwięziony i zamknięty za kratami, tkwisz w bezbronności pod ziemią akurat wtedy, kiedy świat wstrzymuje oddech – rozpoczyna się atak na Pearl Harbor. Co dalej? Jaki los czeka amerykańskiego detektywa, zamkniętego w japońskiej celi? Drżą ściany budynku, niewielkie okna rozświetlają łuny złotej czerwieni. Może pół mapy właśnie przestało istnieć? Bronić można się tylko przed konkretnym zagrożeniem. Pozostaje Ci czekać. Na śmierć pod gruzami, niewolę lub nie wiadomo co. Tak jak inni w kajdankach, od świtu do nocy możesz tylko wsłuchiwać się w ogłuszające, diabelskie dźwięki, dobiegające nieprzerwaną rzewnością z Zatoki, która kiedyś stanie się znana całej kuli ziemskiej. A kiedy drzwi pomieszczenia w końcu się uchylają... wiesz, że to Twój koniec. Widzisz przed sobą chudego Japończyka z bagnetem całym we krwi. Jeszcze ciepłej, naniesionej krzykami sąsiadów zza ściany. Nie zabijają Cię jednak, a zabierają ze sobą. Jako amerykański detektyw bez dwóch zdań zostaniesz jeńcem, więc uznajesz to za zbędne odwleczenie wyroku. Wtedy jednak zławia Cię i podstępem zwabia pewien bliski współpracownik ministra spraw zagranicznych... To nie koniec Twojej zawieruchy i wyprawy przez Pacyfik. To dopiero początek. Brutalne morderstwo było zaś tylko punktem wyjścia dla ogromnej przygody. Być może wątku, które tkać zaczęło dla Ciebie samo przeznaczenie. Albowiem za zasłoną wojny, wbrew rozsądkowi i logice, pod szczątkami budynków i pożogą rzeczywistości... wciąż trwa życie. Czeka na kogoś, nawet pojedynczego, kto ma moc odmienienia losów całego świata. I będzie to robić tak długo, aż bieg historii zostanie przywrócony. Trzeba tylko mieć odwagę odsunąć ów kawałek materiału...
“Ojcze, spełnij swój obowiązek i wróć do nas, do domu. Zatrzymamy świat aż do Twego powrotu.”
Z niezliczoną liczbą wykrzykników muszę stwierdzić, iż “5 grudniów” Jamesa Kestrela to powieść niezwykła. Sprawa kryminalna to w niej ledwie punkt wyjścia dla trudnej historii miłosnej, która wcale nie jest jedyną w tej książce. Pomimo tego to nie jest banalny romans, nad jakim majaczą klucze transportujących paliwo bombowców. To także nie sensacja, choć tę propozycję literacką widziałabym na wielkim ekranie – jako film, od którego oglądający nie potrafi oderwać wzroku choć na sekundę. To wielowymiarowa opowieść o wielkiej wojnie i małych ludziach, a także o przeznaczeniu chadzającym zawsze nieprzewidywalnymi ścieżkami. Dziejowych spiskach, prywatnych intrygach, wielkości, małości, miałkości i odwadze. Waleczności, wierności oraz potędze czekania i nadziei. Obyczaj skrzyżowany z romansem, porywającą dawką thrillera oraz gawędy wojennej – och, w to mi graj! Do tego tymi właśnie nutami, skreślonymi na wzór starej, dobrej powieści w amerykańskim, wręcz hipnotyzującym stylu. Klimat narracji niesamowicie buduje krążące nad nią widmo kolejnych starć wielkiej wojny. Znać mistrza – Autor niezwykle plastycznie maluje przed czytającym zawieszone na niebie samoloty bojowe, tworzące pancerną ścianę maszyny czekające w portach czy rozlegające się dookoła salwy z karabinów. Wspaniałe opisy militariów zastygłych nad oddychającymi sylwetkami niczym miecz Damoklesa! Rzadko kiedy mam aż tak nieodparte wrażenie czynnego uczestniczenia w trwożących wydarzeniach ze stronnic. Poznawszy niektóre z rozdziałów, miałam przed oczyma film “Pearl Harbor” albo jedną z moich ukochanych produkcji - “Jeniec: Tak daleko jak nogi poniosą”, którą znam na pamięć. To właśnie tak dobry typ literatury, zakorzeniony w historii, a przy tym rozpalający ją na nowo. Uznanie Kestrelowi należy się również za niesztampową kreację bohaterów. Widziałam w jednej recenzji absurdalny zarzut, że detektyw jest smętny i nie potrafi się cieszyć niczym, co go spotyka. Czymże miałby - znalezieniem się w ziejącym ogniem oku cyklonu czy tym, że co chwila oddycha powietrzem ze spalonych ciał? Dopiero doświadczając rozlicznych tragedii, miotany wydarzeniami dziejów wprost bezładnie, może zmierzać do własnego zakończenia. Czy szczęśliwego, na to pytanie czytelnik musi znaleźć odpowiedź sam. Ja poznałam je bez tchu. To bez wątpienia najlepsza książka spod skrzydeł Wydawnictwa Rebis. Proszę, literacki bohu - ześlij mi więcej takich małych historii o wielkiej historii, a może wielkich historii o małych miłościach. Czy jeszcze inaczej? Małych miłości dla wielkich historii o wielkiej historii. 10/10.
“Mógł jej powiedzieć bardzo wiele, ale czuł, że ich wspólne milczenie jest równie cenne. Trwało już tak długo, że żal było je przerywać. Pogwałciłby w ten sposób zasady, które sama zaproponowała. Złamałby zaklęcie. Miał pytania, lecz musiały poczekać.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)