MM Perr - Więzi - recenzja patronacka

by - 21:56:00

RECENZJA PATRONACKA 🔔 dla “Więzi” M.M. Perr – klasycznego polskiego kryminału, odznaczającego się nieustającą atmosferą grozy oraz wiodącego ku niewyobrażalnie trwożącemu rozwiązaniu zagadki zbrodni. Kolejnej części przygód podkomisarza Roberta Lwa nie można zarzucić absolutnie niczego. Chociaż... być może znajdzie się taka kwestia. Otóż: zaręczam, że nie odłożysz go przed poznaniem zakończenia, po jakim... natychmiast zapragniesz kontynuacji. Gdyby wszystkie literackie opowieści spod ciemnej gwiazdy były tak dobrze skonstruowane, świat miłośników przedstawionych słownie czynów zabronionych zdecydowanie byłby o wiele piękniejszy. Jak to mawiają, mucha nie siada - choć zważywszy na ilość przestępstw, na trop których wpadają policjanci, być może właśnie siada. I wydaje nader głośne dźwięki, machając skrzydłami - powodując u czytelnika tak pożądane ciarki zszokowania. Bez czarnego humoru, będącego nieodłączną częścią semantycznego “kryminalisty” w mojej (nie)skromnej osobie; sztandarowo: patronat Thrillerly – gwarant najwyższej jakości. 🔥A teraz przedstawię Ci zwichrowaną wariację na temat historii, jaką nie bez powodu zdecydowałam się wziąć pod swoje kruczoczarne skrzydła.  

PS Choć “Więzi” są częścią serii, można je poznać jako odrębną powieść. Niezmiennie polecam jednak wszystkie propozycje literackie Wydawnictwa Prozami – bo są po prostu świetne! Żadnej z nich nie udało się jeszcze mnie zawieść, z którego to powodu mały książkowy czepiacz we mnie zaczyna być bardzo nieukontentowany. 😉  

“Można mieszkać pod jednym dachem z najgorszym sadystą i wariatem i nie mieć o tym zielonego pojęcia.” (Tu czuję się w obowiązku dodać, że mój Mąż z pewnością coś na ten temat wie. Minuta ciszy. 😉) 

Brak komunikacji między dzieckiem a resztą świata. Rodzicami, nauczycielami, opiekunami, kolegami, starszym rodzeństwem. Początek i koniec; przyczyna najstraszniejszych tragedii. Lekceważenie - bo co może ukrywać nastolatek? Drwiące uniesienie kącika ust. A potem jest już za późno, aby zrozumieć. Nieodwracalną śmierć... 

“I jeżeli chodzi o inne aspekty socjalizacji, to faktycznie, już w podstawówce potrafiła się dopasować, oprócz języka.” 

Ona mówi inaczej. Odmiennie pisze, bo tak też spogląda na świat, używa niekiedy całkiem niejasnych dla pozostałych złożeń słów. Ma trochę dziwny chód, jak sądzą. Czasami zamyśli się na dłuższą chwilę, zanim odpowie na zadane pytanie. Albo nie robi tego wcale - doszła do wniosku, że nie warto czy też odpłynęła do bliżej nieokreślonej krainy. Nie wiadomo które z jej zainteresowań wymienić jako pierwsze, choć należy zauważyć, iż najbardziej ceni te artystyczne. Dla wolnych, pięknych duchów; bez sztywnych zasad i ram z ograniczeń. I może zdarza się, że faktycznie się spóźnia, chociaż warto też wziąć pod uwagę, iż z własnej woli przyszła na miejsce w wybranym momencie, tak jak wędruje nieoczywistymi ścieżkami. Coś czy nie-coś zajmuje jej więcej minut niż reszcie. Ale to krzywdzące, by nazywać ją opóźnioną. Ma inny czas, swoją trajektorię, nie-matematykę sekund, minut i godzin. Nawet do szkoły specjalnej za każdym razem wybierała nową ścieżkę. A jeśli tę samą - mogła pokonać ją w kwadrans albo pięć. Tylko że pewnego dnia nie zeszła z niej wcale, a Tobie, cenionemu podkomisarzowi, do dzisiaj zagadka jej zniknięcia nie pozwala spokojnie zasnąć. Majaczy gdzieś na obrzeżach świadomości, kiedy walczysz z unicestwieniem tego albo innego bieżącego zła, że to wcale nie było tak. Sprawa zamknięta - przecież mężczyzna przyznał się do tego, że pozbawił Melisę możliwości zaczerpnięcia kolejnego oddechu. Wprawiony pies; miałeś kompletnie innego podejrzanego. Nie wyszło. A dziś znana pisarka, poszukując materiałów do nowej książki, odświeża akurat te wątki. Podburza, podjudza, prowokuje. Teraz wcale już nie zaśniesz. Nie, kiedy okazuje się, że półtorej dekady temu mogłeś mieć rację. Co oznaczałoby, że morderca dziewczynki wciąż jest na wolności, a ktoś inny, z przyczyny niejasnej, wziął za nie odpowiedzialność. Dość stuporu; tym razem odkryjesz, co tak naprawdę się wydarzyło. Choć nie wiem, czy zdecydowałbyś się na to, gdybyś wiedział, jak wielka skala szalonych tragedii się z tym zwiąże... Więzi nie wygasają nigdy. 

Zbyt często się myli, miesza i zmienia tę historię. Ale... uwielbia opowiadać, jak to było.” 

Ubyło jednej wyjątkowej dziewczynki. Skończyło się wiele światów. Trwają w zmienionym kształcie - wegetują. Przedwczesna staruszka matka żyje w przypominającym śmietnisko domu; mimo upływu piętnastu lat próbując ustalić, co tak naprawdę stało się z jej córką. Nie wierzy, by osądzony ponosił winę. Dlaczego nie słuchałeś jej wtedy bardziej? Wszak nie była to Twoja pierwsza sprawa w policji. Teraz drążysz przeszłe fakty wręcz obscenicznie, znów wkraczając w przeszłość podkomisarskimi butami. Może Ci nie wolno – bo co, jeżeli powtórnie się pomylisz? Wszystko wskazuje na to, że tamta sprawa łączy się z bieżącymi... i to na nieszczęście zakrojonymi na bardzo szeroką skalę. Giną młode kobiety, a dociekliwa, choć nieco cyniczna i zblazowana pisarka podsuwa Ci coraz więcej poszlak, prowadzących do tragedii Laskiewicz. Wydaje się, że tamta nieco żyjąca w swoim świecie dziewczynka może mieć towarzystwo. Tak samo wyziębione, o pustym spojrzeniu, zawieszonym gdzieś w dali; na zawsze bladolice, zahibernowane w niewinności. Martwe. Robisz wszystko, by jeszcze tego nie rozważać. Dopuszczenie do siebie, że gdzieś w okolicy tak długo grasuje szaleniec, który wziął sobie na cel właśnie te najbardziej bezbronne, bo nieco inne dziewczynki... Śledczy widzą wiele, ale na niektóry rodzaj szaleństwa chcieliby móc nigdy nie spojrzeć. Ten zaś jawi się jako potencjalnie jeszcze bardziej przerażający. A w Twoim życiu prywatnym też nie jest wcale kojąco kolorowiej - szczególnie za sprawą dorastającego syna, w jakiego środowisku coraz częściej wybuchają konieczne do natychmiastowego ugaszenia pożary. Choć zaśmiałbyś się pewnie po ojcowsku, gdybyś wiedział, co za numer czternastolatek już niedługo Ci wywinie. To jednak nie pora nawet i na uśmiech, a na to, by policyjne oczy utkwić tam, gdzie nawet wysłannik Lucyfera nie sięga. To nic. Ktoś wciąż czeka, by ostatni raz nareszcie godnie zamknąć mu powieki. Poprawić sukienkę. I nie mówić: “opóźniona” - a że raz jeden na czas. 

“A gdy pani rozmawia z prawdziwymi ludźmi, to emocje również są prawdziwe. Tymi swoimi ubarwieniami i domysłami wyrządza pani krzywdę. Ma pani tego świadomość, czy też jest pani zbyt zapatrzona w siebie, by to zauważyć?” 

Kryminał to gatunek literacki, względem jakiego jestem najbardziej wymagająca. Wszystko z powodu naszych rodzimych, chociażby pewnych lodowych twórców, którzy zapoczątkowali niewytłumaczalną modę na kreowanie sylwetek skrajnie zapijaczonych śledczych o tragicznej przeszłości - po spożyciu codziennie takich ilości soku z gumijagód i innych mózgopsujnych substancji nie powinni chodzić nawet i na czterech nogach. Tymczasem z niewłaściwą sobie swadą rozwiązują zawiłe zagadki zbrodni tak lekko jak fizycy kwantowi równania na dobranoc. Jako gracz wytrawny (w literaturze oczywiście!), uprzejmie donoszę (wyjątkowo, bo ogólnie czynem tym skrajnie się brzydzę): M.M. Perr stworzyła podkomisarza, który żadną z takich niepożądanych cech się nie odznacza. Tak zwana prywata czasem w ładzie, częściej nie – ale brak mu odrzucających przywar, jakie w powieściach u osób pełniących jego profesję zbyt często można spotkać. Choć śledztwo dominuje lwią część fabuły, jest prowadzone w sposób rzeczywisty, lecz przy tym zmyślny, więc nijak nie przytłacza czytającego. Policjanci nie zawstydzają zaś słownictwem zatwardziałych miłośników przebywania za kratami a dodatkowego smaku fabule dodają ciekawie wykreowane postaci poboczne. Semantyczne serce (no dobrze, imitujący je kamień) uśmiecha się oczywiście najbardziej do przekornej pisarki, z której gorzkością łatwo da się identyfikować. Sama zbrodnia trwoży i przeraża rozmiarem. Nie jest jednak namazana słowami dla zabawy – inteligentnego czytelnika sprowadzi bowiem do smutnej konstatacji, jak wielu najgorszych czynów dałoby się uniknąć, gdyby... słuchać dzieci. Przyglądać im się bardziej wnikliwie, nie pozostawiać samym sobie, wyśmiewanie zastąpić poszukiwaniem przyczyn takiego, a nie innego zachowania. Konkluzje szczególnie aktualne w świetle najświeższych krajowych tragedii. Bo owszem - przetrwają najsilniejsi. A jednak wartość społeczeństwa, jego siła są tak mocne jak najsłabsza jednostka. Dla patronatu naturalnie – 10/10. 

Lubię pisać, ale jeszcze bardziej lubię zarabiać. I właśnie dlatego schowałam dumę do kieszeni.” Niektóre więzi potrafią się zatrzeć, lecz nie wygasną nigdy. 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)